niedziela, 1 września 2013

Rozdział 29.

-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.


-Moja głowa..-Mruknęła cicho pod nosem zaciskając palce na mojej koszulce. Zerknąłem odruchowo na szafkę nocną wolną dłonią przecierając nieco zaspane oczy. -Umieram..-Westchnęła cicho.
-Nie umierasz kotku, po prostu masz kaca...-Poinformowałem ją podnosząc z podłogi butelkę wody i podsunąłem ją tak by mogła ją chwycić. - No weź, będzie lepiej..-Zaśmiałem się muskając ustami jej czoło. Westchnęła ciężko biorąc wodę. - Wiesz co? - Zagryzłem wargę obserwując jak podnosi się grymasem odkręcając wodę i opróżnia powoli butelkę. -Dean i... Lottie Collins podobno są razem. - Skrzywiłem się kiedy zakrztusiła się wodą opluwając całą moją koszulkę. - Jessy! - Jęknąłem cicho na co ona otworzyła szeroko oczy. - Ja nie żartuję.. - Dodałem widząc jej minę.
-Jakim cudem do chuja oni są razem? - Krzyknęła nagle podając mi butelkę. Wzruszyłem tylko ramionami .- Wczoraj miał urodziny, nie zapraszałam jej, nie było jej, pamiętałabym...nie?
-Tak pamiętałabyś..-Wywróciłem oczyma. - Nie było jej, ale Dean..oh Pezzy mi mówiła. Już wcześniej kręcili.
-Chyba zwymiotuję..- Jęknęła wtulając się w poduszki.
-Idź do łazienki..-Zaproponowałem. Posłała mi nieco dziwne spojrzenie. - No co?
-Mówię tak bo jej nie lubię! - Jęknęła cicho. Mimowolnie otworzyłem usta i pokiwałem głową. - Nie jesteś zbyt mądry..- Westchnęła cicho. - Ale cię kocham..-Dodała szybko widząc moją minę. Zaśmiałem się mimowolnie.
-Ja też cię kocham..- Musnąłem wargami jej czoło. Uśmiechnęła się lekko wtulając we mnie mocno. 
Ona była wprost zaskakująca, dosłownie. W jednej chwili z pokrzywdzonej dziewczyny, którą zawsze ja raniłem, stawała się roześmianym chochlikiem, którego chciało się przytulić i nigdy, przenigdy nie puścić.
  Zastanawiało mnie to, czy to nie powód by chociaż spróbować rzucić to gówno i żyć normalnie, może się oświadczyć, cokolwiek.
Przełknąłem głośno ślinę spoglądając na anioła, którego trzymałem w ramionach. W jednej chwili zrozumiałem,że jeśli się jej oświadczę, weźmiemy ślub, to na pewno będziemy w końcu mieli dziecko,ale ..Boże, Harry ty kretynie!
 Ona na pewno nie zapomniała o Darcy, ty sam o niej nie zapomniałeś, ok, stop, zaczynasz wpadać w panikę.
-Hej wszystko okey?- Odetchnąłem cicho czując jak zimne palce przesuwają się po moim policzku.- Hazz?
-Jest okey..-Uśmiechnąłem się półgębkiem odsuwając jej dłoń. Podniosłem ją do góry i ucałowałem każdy z opuszków bez słowa. - Są zimne, w porządku?
Skinęła tylko lekko głową zagryzając wargę.
Obdarzyłem ją ciepłym uśmiechem na co sama się uśmiechnęła. Boże, nawet nie wiecie jak kochałem ten uśmiech.  Ponad wszystko.
-Harry..zostaniesz ze mną już na zawsze? -Spytała szeptem skubiąc zębami dolną wargę. Zmarszczyłem brwi przechylając głowę lekko w bok.- Nieważne, co się stanie?
-Skarbie..-Westchnąłem ciężko nie wiedząc zupełnie jak ubrać w słowa to co chciałem jej powiedzieć.- Będę. Zawsze. Bez względu na wszystko.




-Uśmiechnij się..- Uśmiechnęłam się mimowolnie słysząc jego szept.
Czekałam wprost na to aż ktoś powie mi, że jestem naiwna. Jak mogłam się spodziewać tym kimś w niedalekiej przyszłości będzie Dean, ale szczerze. Ok, to mój przyjaciel mimo to, Harry jest chłopakiem dla którego straciłam całkowicie głowę i nieważne co by zrobił i tak z nim będę.
-Wiesz jak bardzo cię kocham? -Spytał po chwili. Zagryzłam wargę przyłapując się nad tym, że bawię się palcami jego dłoni przeplatając je lekko między swoje, puszczając i znów robiąc to samo, albo po prostu bawiąc się jego pierścionkami. 
-Wiem..- Odezwałam się w końcu podnosząc na niego wzrok. Uśmiechnął się lekko przygryzając wargę. - Bo jak kocham cię tak samo.- Dodałam z uśmiechem.
Zaśmiał się wesoło łapiąc moją twarz w dłonie.
Mimowolnie cicho pisnęłam kiedy jego usta wpiły się dość brutalnie w moje, ale wiedziałam, że on nie zrobił tego, by mnie skrzywdzić.
-Kocham cię..- Szepnął drżącym głosem przygryzając lekko moją wargę. Pociągnął ją i nie puścił przez dłuższy czas opierając się swoim czołem o moje. - I tak bardzo bym chciał, żebyś..-Odchrząknął cicho. Zmarszczyłam brwi obserwując go. - Kochanie..- Wziął głęboki wdech.
-Hej nie stresuj się tygrysku..- Zaśmiałam się cicho przebiegając palcami po jego podbródku. Uśmiechnął się blado i pokiwał głową. - Dowiem się o co chodzi czy nadal będziemy się bawić w kotka i myszkę? - Zaśmiałam się gardłowo cofając dłoń i ułożyłam ją swobodnie na kołdrze obserwując go.
Zmierzwił nerwowo loki uśmiechając się nadal w ten sam nerwowy sposób. Jego palce powoli przesunęły się po rozwartych wargach. Robił to w dość specyficzny sposób kiedy się nad czymś zastanawiał.
Nagle odetchnął ciężko i dosłownie zeskoczył z łóżka lądując na kolanach. Potrząsnął głową i przyklęknął na jednym z nich otrzepując drugie.
-Harry nie zaczynaj.. - Przełknęłam głośno ślinę. Tak naprawdę nie wiedziałam co może mu siedzieć w głowie, ale jednego byłam pewna " Bałam się tego co chciał zrobić" .
-Nie bój się, to ja się boję..- Zaśmiał się gardłowo odgarniając niesforne loki z oczu. - Jessy, nie mam pierścionka, przepraszam dobrze? - Odetchnął ciężko a moje serce dosłownie wybiło szaleńczy rytm. -Kiedyś na niego zarobię, obiecuję ci to..-Uśmiechnął się nieco blado przełykając głośno ślinę. - Wiem, składam obietnice bez pokrycia, ale od dziś, dotrzymam słowa zawsze, tylko proszę...wyjdź za mnie. Jessy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zostaniesz moją żoną? - Przygryzł lekko wargę podnosząc niepewnie wzrok.
Odetchnęłam cicho zakrywając usta dłońmi. Czułam, że lada chwila a się popłaczę.
Pamiętałam jak oglądając komedię z Harry'm śmialiśmy się z takiej reakcji dziewczyny na oświadczyny, ja nawet wtedy nie myślałam o czymś takim. Zawsze myślałam, że oboje będziemy żyli razem, ale bez ślubu, taki był Harry. Nie myślał o ślubach, wiązaniu się na zawsze aż do dziś. Do dnia w którym całkowicie musiałam zmienić o nim zdanie.
-Skarbie, możesz odmówić..-Zapewnił mnie cicho.
-Nie..-Zmarszczyłam brwi. - Ja za ciebie wyjdę, nie odmówię.- Potrząsnęłam głową.
-Serio? - Krzyknął podrywając się na nogi. Zaśmiałam się cicho widząc to co wyprawiał. - Nie okłamałaś mnie ?
-Nie kłamię w takiej sprawie..-Skinęłam lekko głową. - Ale jest jeden warunek.
-Spełnię każdy...-Obiecał szybko.
-Koniec ćpania..- Zmarszczyłam brwi. Widziałam na jego twarzy niejakie zmieszanie. - Przepraszam, ale ja nie chcę żebyś brał.
-Wiem..- Pokiwał lekko głową oddychając cicho. - Będę się starał to rzucić. Dla ciebie..- Uśmiechnął się w moją stronę przysiadając na łóżku obok. Zagryzłam wargę podnosząc wzrok i obserwując to co robił.
Zdziwiło mnie to, że ściągnął swój ukochany naszyjnik, papierowy samolocik.
-Skarbie, to..- Westchnął cicho obracając się w moją stronę i zagryzł wargę.- Zamiast pierścionka, proszę, ok?
-Nie mogę..nie rozstajesz się z nim...- Uniosłam brew.
-Ale teraz będzie zawsze z tobą, ja będę zawsze z tobą..- Uśmiechnął się lekko.- Proszę, to oklepane, ale chcę żeby go nosiła moja lepsza połówka. Naprawdę, bardzo tego chcę. Tylko tego. - Uniósł brew zagryzając wargę. - Mogę ci go zapiąć?
-Jesteś uparty..- Zaśmiałam się cicho odgarniając włosy do góry.- Możesz...dziękuję.
Jego palce delikatnie musnęły opuszkami moją szyję, wyjątkowo delikatnie i zaraz potem łańcuszek wraz z zawieszką opadły lekko.
-Kocham cię..- Szepnął muskając ustami miejsce tuż pod moim uchem. -Najbardziej na świecie i zawsze tak będzie.
-Do dnia w którym...
- W którym nie zakocham się w kolejnej małej Styles'ównie..-Uśmiechnął się do mnie.- To jeszcze nie teraz, obecnie jestem cały twój...-  Jego usta lekko musnęły mój policzek a rzęsy jak zawsze załaskotały. Mimowolnie zaśmiałam się cicho na co się uśmiechnął. - Łaskoczę?
-Twoje rzęsy..- Uśmiechnęłam się do niego z rozbawieniem. Odetchnął z uśmiechem kręcąc głową. - Co? No co? - Oblizałam szybko wargę. - Naprawdę łaskoczesz!
-Dziś poszukam pracy..-Obiecał z uśmiechem gładząc kciukiem moją dłoń. -Obiecuję.
-Po prostu to zrób..-Pokiwałam lekko głową.


*********************



Praca, praca, praca.
Dobra Styles, bierz się do dalszego poszukiwania, kawa ci nie ucieknie, na pewno nie.
-Dzień dobry. - Przywitałem się już chyba po raz milionowy tego dnia. - Harry Styles, ja w związku z pańskim ogłoszeniem o pracę w cukierni.
Trzy
dwa
jeden i ..
-Tak, świetnie, ma pan jakieś doświadczenie? -Zamarłem słysząc głos kobiety.
Boże, to możliwe,żeby mi się udało?
-Chodzi o to, że chodziłem do liceum a potem...potoczyło mi się marnie..-Odetchnąłem ciężko. Nie chciałem kłamać. - Ale prawda jest taka, że strasznie potrzebuję tej pracy. Potrafię piec. Kiedyś często robiłem to w domu, a teraz..potrzebuję pieniędzy na wesele. Ja naprawdę tego potrzebuję. - Przełknąłem głośno ślinę.
-W ogłoszeniu jest napisane gdzie może się pan zgłosić. - Rozbrzmiał dość przyjemny dla ucha głos. - Proszę przyjść za godzinę. Jak pańskie nazwisko ?
-Boże naprawdę ? - Jęknąłem mimowolnie. - Dziękuję. Styles. Harry Styles.
-Proszę przyjść i wtedy zobaczymy.. - Zaśmiała się perliście zaraz odkładając słuchawkę.
Okey Styles ty jebany w dupę farciarzu, teraz tego nie zepsuj.
 Odetchnąłem z uśmiechem przesuwając dłońmi po twarzy i aż się skrzywiłem.
Ups, trochę zarosłem.
Aż dziw, że Jessy nie marudziła.
Skoczyłem na równe nogi zapisując adres w telefonie.
Otworzyłem szafę zastanawiając się nad tym co wybrać kiedy drzwi mojego pokoju otworzyły się z cichym zgrzytem.
-Harry... - Zmarszczyłem brwi słysząc głos mamy. -Gemma mi powiedziała co zrobiłeś.
- Też się cieszę ! - Uśmiechnąłem się do niej przez ramię. - Idę na rozmowę o pracę. Ktoś chce dać mi szansę, zarobię na to wesele chociaż miałbym tyrać przez cały tydzień z jednogodzinną przerwą. Zrobię to..-Stwierdziłem twardo.
-Nie poznaję cię..- Zmarszczyłem brwi słysząc głos mamy i automatycznie obróciłem się w jej stronę przysiadając na biurku. - Ty naprawdę ją kochasz.
-Mamo..-Odetchnąłem cicho widząc jak mi się przygląda.- Gdybym jej nie kochał, nie starałbym się tak od początku. Wiesz, że jestem chamem, wiesz, że ją biłem, ale wiesz też jak bardzo tego żałuję..-Uniosłem brew. - Kocham ją ponad wszystko ok? Gdyby tylko potrzebowała serca, stosu złota, nerki, oka, albo nawet niedźwiedzia...oddam jej wszystko i wszystko dla niej zdobędę.- Stwierdziłem z pewnością w głosie. - Jeśli ja miałbym oddać życie po to, żeby ona żyła, zrobię to bez zastanowienia..- Oblizałem nerwowo dolną wargę. - Ja chcę tylko, żeby była szczęśliwa, ale przy mnie..Jestem marnym ćpunem, ale popatrz..ona mnie nie skreśliła. Nie chciała tego żebym się stoczył, ona wie, że to tylko dzięki niej jeszcze jako tako jestem normalny a teraz..chcę zrobić dla niej chodź tak małą rzecz i kupić jej piękną suknię..ja mogę iść nawet w za małym garniturze i bez butów..- Machnąłem ręką. - Ale ona ma mieć piękną suknię, piękny diadem z welonem i...fryzurę jaką sobie wymarzy.-Odetchnąłem cicho. - Zrobię to dla niej mamo.
-Jestem z ciebie duma.. - Zamrugałem gwałtownie słysząc jej słowa. Tak naprawdę powiedziała mi to drugi raz w życiu. - I bardzo cię kocham .. - Dodała obejmując mnie mocno. Zmarszczyłem brwi.
Nie wiedziałem zbytnio co mam robić więc uścisnąłem ją lekko.
-To..wiele dla mnie znaczy.- Przyznałem po chwili. Podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko dotykając mojego policzka. - Jeszcze będziesz mogła być ze mnie dumna codziennie, nie tylko raz od wielkiego święta.
-Już jestem z ciebie strasznie dumna i wiem, że to się nie zmieni.. - Skinęła głową wzdychając cicho.






Nie wiedziałem co miałem mówić, nic.
Poprawiłem tylko marynarkę, której (UWAGA) nienawidziłem. Woah, nie zaskoczy was to, wiem.
Podniosłem wzrok na kobietę, która weszła zgrabnie do gabinetu, w którym kazali mi czekać.
Blondynka, dość ponętne kształty, wysoka. Nawet ładna.
Ale przyszedłem po pracę.
-Dzień dobry..- Przywitała się uśmiechając w moją stronę po czym wyciągnęła smukłą dłoń, którą lekko uścisnąłem wstając. - Usiądźmy..- Pokiwała głową zajmując swoje miejsce.- Więc ty jesteś Harry tak ?
-Tak Harry Styles...-Uśmiechnąłem się nerwowo przeplatając palce.
-Nie denerwuj się..- Pokręciła powoli głową widząc moje zdenerwowanie. Mimowolnie splotłem dłonie na kolanach i podniosłem na nią wzrok. - Ja jestem Lynn. Jakie masz doświadczenie ?
-Prawda jest taka, że żadnego..-Wzruszyłem bezradnie ramionami. - Ale...jestem dobrym kucharzem, piekarzem, po za tym szybko się uczę. - Skinąłem szybko głową . - Jeśli dacie mi szansę będę się bardzo przykładał do tego co robię. Potrzebuję tej pracy. I to pilnie, a po za tym..
-Pracowałeś wcześniej? - Zmarszczyła brwi.
-Ja no..Nie szukałem pracy. - Pokiwałem głową.
-W czym jest problem? - Odetchnęła cicho. - Harry masz dwadzieścia lat i nigdy nie pracowałeś. Więc w czym jest problem? Dlaczego? Masz rodzinę, żonę, dziecko? Jakieś inne kłopoty? Pamiętaj, że nie skreślę cię jeśli mi powiem.
-Ja..-Zagryzłem nerwowo wargę. - Ja miałem córeczkę, ale nie żyje, mam narzeczoną i chcę..no chcę urządzić jej wesele o jakim marzyła. - Uśmiechnąłem się blado. - Ja nie pracowałem bo..Ćpałem, ale to już koniec. Zapewniam cię, że więcej po to nie sięgnę. - Podniosłem na nią wzrok.  Z uwagą przeglądała papiery, które dostarczyłem. Były marne.
-Byłeś w szpitalu psychiatrycznym i w więzieniu..- Stwierdziła po chwili podnosząc na mnie wzrok.- Dlaczego?
-Wylądowałem w więzieniu bo oskarżyli mnie o morderstwo,ale ja tego nie zrobiłem. - Zapewniłem ją szybko chodź kłamałem. Po raz kolejny. - Chciałem chronić moją narzeczoną, która była wtedy w ciąży, chodź o tym nie wiedziałem..-Potrząsnąłem głową.
-A szpital ? - Oparła brodę na dłoni przyglądając mi się badawczo. Przełknąłem głośno ślinę.
-Nie poradziłem sobie ze śmiercią córki..-Przyznałem cicho.
-Przepraszam, że spytałam..- Odezwała się nagle. - Mogę mieć do ciebie prośbę? Dostaniesz tą pracę,ale ... nie zupełnie o to mi chodzi.
-Nie rozumiem ? - Uniosłem sugestywnie brew obserwując ją.
-Będziesz naszą wtyką...Zarobisz dużo w krótkim czasie. - Pokiwała lekko głową. Już mi się to podobało. Nie musiałem siedzieć w piekarni tylko mogłem dalej się włóczyć i zarabiać. - Ćpałeś, znasz to towarzystwo, pomożesz nam. Nikt nie będzie wiedział ,że dla nas pracujesz, ale będziesz wkręcał się w szajki ćpunów i dostawców, a my będziemy ich łapać. Twoja narzeczona oczywiście będzie zapewniona, że pracujesz w piekarni. Więc jak?
 Zmarszczyłem brwi zastanawiając się nad jej propozycją.
W sumie to nie było złe rozwiązanie, ba! To było świetne, ale musiałbym znowu okłamywać Jessy. Boże, czemu to wszystko jest takie w chuj skomplikowane ?
-Zgadzam się. - Skinąłem głową. - Ale mam swoje warunki.
-Mów..- Uśmiechnęła się w moją stronę.
-Moja rodzina, moja narzeczona, przyjaciele i rodzina mojej narzeczonej mają być chronieni, w razie czego. - Zmarszczyłem brwi. - Znam ten świat, wiem, że takie donosicielstwo nie jest bezpieczne, szczególnie dla bliskich. Chronicie ich i mogę wam pomóc, inaczej wychodzę i szukajcie kogo innego.
-W porządku..- Skinęła głową. - Zaczynasz od poniedziałku. Masz już przydzieloną partnerkę. - Poklepała mnie po ramieniu wychodząc z biura.
Zmarszczyłem brwi mierzwiąc loki.
Masz pracę Harry.


Wszedłem cicho do pokoju MOJEJ NARZECZONEJ, nigdy mi się to nie znudzi.
- Jessy ma..-Urwałem w połowie orientując się, że ona śpi.
Była cudowna nawet śpiąc.
Zastanawiało mnie to tak ona mogła mi wszystko wybaczyć. Ja na jej miejscu kazałabym się takiej osobie wynosić i nie wracać. To przecież logiczne. Wiedziałem, że Jessy jest podła, ale podłość nie wyklucza wrażliwości i tego, że można kogoś aż tak pokochać.
Ona pokochała mnie, potwora. To było śmieszne.
To trochę taka brutalna wersja bajki Piękna i Bestia. Bardzo brutalna. Żałowałem, ale miałem cichą nadzieję, że teraz już będzie dobrze.






 ____________________________________________________

ZABIJECIE MNIE, OK
ŚMIAŁO, CZEKAM.
CZEKAM TEŻ NA PRETENSJE, ŚMIAŁO.
ALE ZROZUMCIE JEDNO 
" JESTEM CZŁOWIEKIEM " 
NIE CODZIENNIE MAM WENĘ, NIE CODZIENNIE MAM CZAS.
OK, DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU ALE!
WOLELIŚCIE ŻEBYM WAM NAPISAŁA JAKIŚ CHŁAM NA 15 LINIJEK? 
OK NASTĘPNYM RAZEM TO ZROBIĘ. 
WIEM,ŻE CZĘŚĆ MOGŁA SIĘ NA MNIE STRASZNIE ZDENERWOWAĆ. 
PRZEPRASZAM.
TERAZ IDĘ DO LICEUM, WIĘC ROZDZIAŁY BĘDĄ PISANE W CIĄGU WEEKENDÓW.
NIE WIEM DOKŁADNIE W JAKIE DNI JE BĘDĘ DODAWAĆ, ALE NIE PRĘDKO. 
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA.

OKRUTNA JA MÓWI :
30 KOMENTARZY NASTĘPNY. 


PS. JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? 


http://data.whicdn.com/images/52414571/tumblr_mi9f6hbePB1s5xglso1_500_large.jpg