sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 31.

Jęknąłem do siebie czując mocne uderzenie w ramię. Podniosłem powoli wzrok natrafiając na wyszczerzoną od ucha do ucha Leigh.
Boże drogie dziecko, czy ty nie wiesz co tu się zaraz stanie?
Odetchnąłem głęboko zaciskając palce na kierownicy kiedy z budynku na przeciw wyłoniła się ciemna, postawna sylwetka.
Jonnie.
Najohydniejszy typ z jakim robiłem interesy. Cece i Jade często mu dawały byleby mieć na towar. To było zrozumiałe, a to wszystko przeze mnie. Koleś znał mnie dobrze, znał każdy mój ruch, znał moją bandę, historię. Nic nie mogliśmy przed nim ukryć. Był po prostu ostrożny, ale w sumie kto by nie był?
Zadrżałem słysząc pukanie w okno. Szybko otworzyłem drzwi i wysiadłem z auta wpatrując się w jego twarz bez zbędnych emocji.
-Czegoś tu szukasz Styles? Znowu bierzesz się za ćpanie? -Parsknął złośliwie podnosząc wzrok, który utkwił w mojej twarzy.
-Nawet jeśli to chyba nie twój interes, płacę, biorę dragi i spierdalam.- Wzruszyłem powoli ramionami mierząc go wzrokiem. Zachowałem jakimś cudem kamienną twarz. Gdybym się zawahał, zadrżał, chodź przez moment, on mógłby zwęszyć podstęp. 
-Twoja koleżanka nie wysiądzie? - Zakpił spoglądając przez moje ramię na dziewczynę siedzącą w aucie. Przesunąłem się o krok zasłaniając mu widok. - Zazdrosny.
-Oczywiście. - Prychnąłem lekceważąco. - Daj mi to po co przyszedłem i zakończmy tą rozmowę. 
Mężczyzna rozejrzał się po podjeździe. Jego dłoń zatopiła się na ułamek sekundy w kieszeni by zaraz potem wyciągnąć ją do mnie. Uścisnął mi dłoń. Poczułem śliski woreczek i zacisnąłem dłoń. 
Poczułem jak dłoń mi drży gdy ukradkiem podawałem mu pieniądze. Przez ułamek sekundy mogłem dostrzec jak jego twarz nieco się zmienia. Zauważył moje wahanie. 
Nieco spłoszony jego odkryciem pożegnałem się lekceważąco i wsiadłem do auta. 
Ruszyłem z piskiem opon opuszczając podwórze jak najszybciej mogłem. 
Usłyszałem pisk mojej towarzyszki przez co zahamowałem gwałtownie.
-Co ci jest? - Warknąłem nagle uświadamiając sobie to, że stanąłem jak wryty na środku drogi o mało nie doprowadzając do wypadku.
Jej oczy otworzyły się szerzej kiedy tak patrzyłem na nią wyczekująco.
-Ja tylko..połamałam paznokieć. - Przyznała ze skruchą.
Parsknąłem niekontrolowanym śmichem opierając się dłońmi o skórzaną kierownicę. 
-Oh Boże, kobieto..-Jęknąłem głosem przepełnionym rozbawienia opanowując w końcu śmiech, który przeszedł do chichotu. - Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Jestem na to wyczulony! 
-Delikutaśna narzeczona? - Wyszczerzyła zęby w nieco kpiącym uśmiechu.
Mimowolnie umilkłem. Nikt nie powinien w żaden, nawet żartobliwy sposób żartować z Jesy. Nikt.
Ani ja, ani Leigh, ani nawet kurwa jej matka. Nikt. 
-Leigh, zejdź z tematu Jesy w tym momencie, albo ja serio przestanę być miły. - Uniosłem brwi mierząc ją wzrokiem.
Sądząc po wyrazie jej twarzy, moja nagła zmiana ją zadziwiła.
Wrzuciłem bieg i ruszyłem równie gwałtownie co wcześniej.
Tym razem coś jej wypadło przez co pisnęła, ale zignorowałem to wywracając oczyma. 
Niech nie myśli, że będę jakkolwiek znowu reagował.
-Przepraszam..-Fuknęła tylko pod nosem.
Zignorowałem ją skupiając się na drodze. 
Mój telefon zawibrował. Chwyciłem go i od razu wyłączyłem. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy z kimkolwiek.



Przeczesałam palcami włosy.  W sumie wyjście z dziewczynami chyba dobrze mi zrobiło.
W sumie nie wiedziałam jak Harry zareaguje na lekką modernizację moich włosów, jeśli tak to mogłam nazwać, ale mnie się podobało. 
Fioletowe pasma w czarnych włosach? Pestka. Prawie tego nie widać, pewnie sam nie zauważy, jeśli się nie odezwę.
Zerknęłam na zegarek.
Dochodziła pierwsza w nocy a Harry'ego jeszcze nie było. 
Zaczynałam się martwić. Co jeśli coś mu się stało, albo znowu w coś się wciągnął?
Boże, ten chłopak był nie do zniesienia! 
Podeszłam do okna i podciągnęłam rolety patrząc wprost w jego okno. Światło nadal było zgaszone. Normalnie o tej porze przecież się świeciło.
Martwiłam się, teraz już na poważnie. Harry nigdy tak długo nie pozostawał poza domem nie informując mnie przednio. Wiedział, że będę się martwić, dlatego zawsze dzwonił albo pisał. Dzisiaj jednak nic.
Usiadłam na łóżku i chwyciłam swój telefon sprawdzając w razie czego rejestry połączeń i skrzynkę wiadomości. Nie myliłam się. On się ze mną nie kontaktował.
Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
"Abonent tymczasowo niedostępny"
Harry ty świnio!
Jak mógł wyłączyć telefon? Jeśli tylko wróci, to przysięgam, że zabiję go własnoręcznie.
Musiałam iść spać. Odczuwałam zmęczenie, serio, albo i mi się wydawało, co za różnica? Musiałam iść spać, nie chciałam zadręczać się całą noc i myśleć o tym co się z nim dzieje. Nie.
To miał być dzień  bez Harry'ego więc taki zostanie. Nieważne jak bardzo się o niego bałam.



______________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział jest krótki i macie prawo mieć do mnie pretensje o to, że nie pisałam. Przepraszam. Po prostu nie miałam weny, jak widać po rozdziale, ani też czasu. 
Postaram się teraz dodawać częściej te rozdziały, ale nie jestem do końca pewna w jakich odstępach czasu. 
20k i next