niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 26. ( +16 )

ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY BRUTALNE, NIEMAL EROTYCZNE, JEŚLI NIE ODPOWIADA CI CZYTANIE O TWOIM IDOLU PRZEZ PRYZMAT OKRUCIEŃSTWA, NIE CZYTAJ TEGO. JEŚLI MASZ MNIEJ NIŻ 16 LAT I WIESZ,ŻE TO MOŻE ZNISZCZYĆ TWOJĄ PSYCHIKĘ NIE CZYTAJ, DZIĘKUJĘ.


-Nie do "nas", skąd masz pieniądze? -Uniosłam brew. Widziałam na jego twarzy rezygnację. - Harry czy ty i Justin okradliście bank?
-Nie tak głośno! -Zatkał mi usta dłonią. - Błagam cię, nie tak głośno..-Podszepnął podnosząc wzrok przed siebie i uśmiechnął się krzywo. - Jesteśmy po prostu bogaci..-Dodał niepewnie.



-Czyli nas wyjebałeś..-Zadrwił Bieber opierając się nonszalancko o framugę drzwi. Przełknąłem głośno ślinę mierząc go wzrokiem. - Miałeś jej przecież nie mówić! 
-Wkurwiasz mnie..-Odetchnąłem cicho pod nosem odruchowo zaciskając palce na materiale koszulki brunetki, która niemal wciskała się w mój tors chcąc jakoś zmniejszyć odległość między nią a chłopakiem. - Naprawdę mnie wkurwiasz, a wiesz co robię z ludźmi, którzy mnie wkurwiają.
-Ty mi co najwyżej możesz possać. - Machnął lekko ręką. Czułem, że powoli zaczynam się na prawdę bardzo wściekać. - Chcesz no nie? - Uśmiechnął się podle unosząc sugestywnie brwi. - Albo twoja panienka, huh ? 
-Taki z ciebie kurwa przyjaciel? -Warknąłem nieświadom sobie i swoich czynów odpychając Jessy. Zrobiłem to z taką siłą, że jej drobne ciałko nie mogło tego przyjąć, w zamian czego zatoczyła się do tyłu starając się panicznie złapać równowagę, ale nie poskutkowało i uderzyła mocno w ścianę. 
Podniosła powoli głowę krzywiąc się pod nosem i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Odetchnąłem głęboko słysząc śmiech Justina za plecami. Zupełnym odruchem w tamtej chwili było to, że odwróciłem się i przyłożyłem mu w szczękę. Coś zagrzechotało pod moimi palcami, a z jego nosa trysła krew. 
-Pojebało cię?- Ryknął ściskając lekko palcami nos. Potrząsnąłem tylko głową woląc nic nie mówić i ukucnąłem przed dziewczyną. 
-W porządku kochanie? -Odgarnąłem długie pasma jej włosów za ucho. Pokiwała lekko głową podnosząc się powoli na kolana.- Przepraszam, nie chciałem ja..
-Shh..-Uśmiechnęła się delikatnie dotykając mojego policzka. Zdziwiło mnie to. - Wiem, że nie chciałeś, nic już nie mów. 
-Kocham Cię, tyle mogę powiedzieć.. -Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę, zagryzła tylko lekko dolną wargę przechylając głowę w bok zupełnie jakby czyniła jakieś obserwacje na moim przykładzie.
-Boże! Justin ty jebany padalcu! Zajebałeś nam dywan! - Parsknąłem cichym śmiechem słysząc wzburzony głos Gemm. - Nie śmiej się Harold! Spójrz...to twoja sprawka ! Bieber sprzątasz to! 
-Ale Gemma! - Jęknął cicho nadal zajmując się z uwagą własnym nosem. 
-Pierzesz ten dywan, albo poprawię..-Zagroziła zakładając ręce na piersi. 
-Ktoś się zdenerwował! -Zaświergotałem z rozbawieniem. Jej wzrok wywołał u mnie cichy napad chichotu. 
-Harry..-Syknąłem cicho czując mocne klepnięcie w ramię. Obróciłem lekko głowę dostrzegając rozbawioną buźkę Jessy, dobra jej mogłem wybaczyć. - Zachowuj się.
-Przepraszam...- Pocałowałem ją lekko w dłoń, której nie cofnęła nadal z mojego ramienia na co uśmiechnęła się lekko. -Pięknie się uśmiechasz..-Podszepnąłem cicho. 
-Nie tutaj! - Jęknęła Gemm na co wywróciłem tylko oczyma. - Nie rób tak Harry. 
-Oj o wszystko się czepiasz! - Jęknąłem z niezadowoleniem, jej brwi powędrowały ku górze. - Serio Gemmy, czepiasz się o wszystko, jak stara baba.
-Dobra, już przestaję! -Uniosła dłoń ku górze machając nią lekko zupełnie jakby się wachlowała. -Ale ty Justin sprzątasz to co zrobiłeś. - Dodała kiwając potakująco głową i zaraz zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
-Ktoś tu ma przesrane..-Podszepnąłem Jessy na ucho, jej cichy chichot przykuł uwagę Justina,ale oboje go zignorowaliśmy.- Dobra, wychodzimy Gemm! - Wykrzyknąłem otwierając przed dziewczyną drzwi. Prześlizgnęła się zwinnie pod moim ramieniem i wyszła na zewnątrz naciągając kaptur na głowę. Było już dość ciemno, więc nici z zabrania Jessy gdziekolwiek.
-Może pójdziemy gdzieś..na spacer? -Zagaiła nagle pochylając się lekko w przód na palcach.
-Pewnie skarbie..-Uśmiechnąłem się lekko przyciągając ją do siebie, ale odsunęła się skutecznie ruszając w stronę swojego domu.- Co?
-Po pierwsze jest mi zimno i muszę się przebrać, po drugie poznasz narzeczonego Eleanor. - Pokiwała lekko głową spoglądając na mnie przez ramię.
-Co? Po co? -Jęknąłem nieco marudnie. Uśmiechnęła się z rozbawieniem i potrząsnęła delikatnie głową nie odpowiadając.
-Mamo już jestem!- Krzyknęła na całe gardło.
-A jednak go przyprowadziłaś..- Obróciłem głowę w bok słysząc niechętny komentarz Eleanor. Była szkaradna jak zawsze,ale...
-Louis?- Wykrztusiłem cicho nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Eleanor siedziała mu na kolanach bawiąc się jego dłonią, a on od tak sobie szczerzył się obserwując to co ona wyprawiała. Podniósł w końcu na mnie wzrok i skinął lekko głową. - Co ty tu kurwa robisz?
-Wyrażaj się..-Usłyszałem głos mamy mojej dziewczyny zanim oberwałem w głowę.
-Uh..-Jęknąłem cicho pod nosem spoglądając na kobietę i uśmiechnąłem się przepraszająco.- Dobry wieczór.
-Dobry wieczór, co cię tak zdziwiło? -Uniosła brwi zakładając ręce na piersi i spojrzała kątem oka na zakochaną parkę mizdrzącą się na kanapie.
Wzruszyłem ramionami z nieco bezradną miną kołysząc się na palcach, Jessy nagle mocno pociągnęła mnie za koszulkę tak, że musiałem stanąć spokojnie.
- Po prostu oboje z Harry'm...- Jessy westchnęła cicho nie wiedząc jak ubrać ma w słowa to, co obojgu nam leżało na sercu. - Po prostu uważamy, że to przesada. Louis nie kocha Eleanor, on kocha Cece, jest z El tylko dlatego, że ona go nie zostawi, nie zdradzi, jest bezpiecznym gruntem.
Mimowolnie spojrzałem na Louis'ego. Otworzył szerzej oczy automatycznie puszczając dłoń Eleanor i odetchnął nieco nerwowo spoglądając na każdego z nas po kolei.
-Louis? - Eleanor podniosła się odrobinę przyglądając się mu, ale chłopak tylko wzruszył bezradnie ramionami i wstał niemal ją z siebie zrzucając.
-Dzięki, że mi to zrobiliście..- Mruknął ponuro spoglądając w naszą stronę. Jessy odruchowo ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Louis my chcieliśmy dla ciebie dobrze..- Wyjaśniła cicho. - Ja nie chcę żebyś się męczył z kimś kogo nie kochasz i nie chcę, żeby Eleanor była z kimś, kto nie kocha jej, dobrze? To nie jest fair wobec żadnego z was.
-Gówno wiesz co jest fair a co nie!- Warknął w pewnej chwili. Dziewczyna odskoczyła w tył otwierając szeroko oczy, odruchowo przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w mocnym uścisku, posłała mi tylko wdzięczny uśmiech. - Sama masz lepsze życie? Kiedy spotkałaś tego gnoja w szkole byłaś niczego nieświadomą gówniarą, uczyłaś się świetnie, byłaś podła, ale lubiana, miałaś dom, rodzinę, przyjaciół, my wtedy nie mieliśmy nic. Harry kiedy nas w to w ciągał.. - Potrząsnął energicznie głową odgarniając odruchowo włosy z oczu. - On nam obiecał, że będzie świetnie, że zapomnimy o problemach, będziemy rodziną, a jak wyszło? Gówno wyszło! Pojawiłaś się ty, Perrie chciała cię ostrzec przed nim, ale nie wyszło. Dlaczego? Bo zagroził jej tym, że ją zniszczy. Groził każdemu z nas, jeśli chcieliśmy zrobić coś przeciw! Jak możesz go..dlaczego z nim jesteś?
-Ja go kocham Louis..- Szepnęła cicho przełykając głośno ślinę.
Eleanor i mama Jessy przyglądały się naszej trójce z widocznym zmartwieniem, ale i jakąś obawą. Rozumiałem je doskonale.
-Nie możesz go kochać..-Zaśmiał się ponuro kręcąc przecząco głową, zupełnie jakby chciał odsunąć od siebie tą ewentualność. - Jessy nie możesz. Zrobił ci z życia piekło, zostawił cię na tyle czasu..Pamiętasz co się wtedy działo? Jak wyglądałaś? Byłaś wrakiem, z każdym dniem martwiłem się coraz bardziej, naprawdę, chciałem dać ci kopa na rozpęd, ale ja sam nie byłem lepszy, nie potrafiłem zostawić tego gówna, ćpałem tyle ile wlezie, tak jak ty. Potem..-Odetchnął głęboko podnosząc głowę do góry i uśmiechając się z goryczą. - Dlaczego chciałaś się zabić? Byłem obok, próbowałem ci pomóc..Nie liczyło się to, że wyglądałaś strasznie, a tak było. Byłaś taka chuda, zmęczona tym wszystkim. Ja się bałem, że..ja pierdole, ja bałem się, że przez to dziecko..Nie wiem. Potem on wrócił, bił cię, a ty twierdzisz, że to ja niszczę sobie życie? Dlaczego Jessy?
Zamrugałem kilkakrotnie. W sumie w żadnej, ale to żadnej relacji z tego co się działo Liam nie przedstawiał mi tego w ten sposób, ale teraz wyglądało na to, że Daddy po prostu nie chciał mnie martwić jeszcze bardziej. Nie wiedziałem też, że oboje tak bardzo cierpieli, że ktokolwiek cierpiał, myliłem się, jak zawsze.
Poczułem jak Jessy odsuwa moje dłonie, więc szybko je cofnąłem i wziąłem głęboki wdech orientując się, że dziewczyna wtula się mocno w tors mojego przyjaciela szepcząc mu coś na ucho. Chłopak potrząsnął głową próbując odeprzeć jej słowa, ale w końcu się poddał oddając uścisk.
-Louis my mu..-Przerwałem automatycznie zanim Eleanor powiedziała cokolwiek.
-Daj mu teraz spokój, błagam cię..- Jęknąłem cicho.
Posłała mi nieco mordercze spojrzenie, ale nie zdecydowała się odezwać.



-To było co najmniej...- Harry zawiesił głos mrużąc przy tym oczy.
-Nie wiem jakie, ale..-Westchnęłam ciężko przysiadając na łóżku. - Jak myślisz, on i Cece, coś z tego będzie?
-Szczerze? - Spojrzał na mnie uważnie, więc skinęłam tylko lekko głową. - Będą razem, oni się kochają ok? Ta miłość jest..dziwna, tak jak nasza, ale to nie znaczy, że nie może tego przetrwać.
- Jedno mnie jednak ciekawi...- Przygryzłam wargę. - Z kim puściła się Ce. Przecież to ona zawsze była zazdrosna i taka ...zaborcza. To jest dziwne. Dlaczego ona to zrob...mmm-Zamruczałam cicho kiedy jego usta naparły lekko na moje a dłonie objęły moją twarz.
-Nie gadaj już.. - Szepnął mi prosto w usta uśmiechając się lekko.
-Ale..- Po raz kolejny jego usta uciszyły mnie dość skutecznie.
-Nie gadaj, bo będę zły..-Zaśmiał się gardłowo chwytając moją wargę w zęby tak, że odruchowo lekko je rozchyliłam, po czym pociągnął ją do siebie mrucząc jak kot. - Mam na ciebie ochotę.- Szepnął pochylając głowę w dół, zsunął powoli bluzę z mojego ramienia i ucałował obojczyk. - Wielką ochotę.. - Dodał tym razem  muskając ustami moją szyję. - Powiedz tylko, że chcesz..- Szepnął cicho muskając miejsce tuż pod uchem.
- Śpisz dzisiaj u mnie? - Zapytałam po chwili namysłu.
-Jessy! - Jęknął z niedowierzaniem po czym dźwignął się na dłoniach patrząc mi prosto w oczy. - Jak mogłaś to zepsuć?
-Ups? -Zaśmiałam się cicho przygryzając w roztargnieniu wargę. Zawtórował mi muskając ustami mój nos. - Serio pytałam, śpisz u mnie czy nie?
-Um..- Przymrużył oczy zastanawiając się nad tym przez chwilę i zrobił z ust dzióbek zerkając na mnie. - Śpię.
-Super! - Pisnęłam cicho. -To idź się myj.
-Cooo? - Jęknął pod nosem przewracając się na plecy. - Nie idę! - Dodał po chwili naciągając na siebie kołdrę tak, że dosłownie zrzucił mnie z łóżka. - Upadłeś? Powstań! - Zaniósł się śmiechem pochylając z łóżka w moją stronę. - Żyjesz śliczna?
-Ujebię ci kutasa przy samej dupie..- Zagroziłam zakładając ręce na piersi.
-Mraw.. -Zrobił zamaszysty ruch dłonią zupełnie jak kociak. - Ale wolę żebyś possała, podobno lubisz lizaczki kotku.
-Lizaki, to prawda, nie wspominałam nic o śmierdzących zbukami, parzących się przez cały dzień w obcisłych spodniach pozostałościach po męskich genitaliach. - Pokiwałam głową. Zmierzył mnie wzrokiem pochylając się jeszcze bardziej i zamachnął się, żeby złapać mnie za koszulkę, ale w ostatniej chwili się odsunęłam.
-Pozostałości? - Wykrztusił podnosząc się na nogi.
Kochałam go drażnić.
Podniosłam się z podłogi powoli cofając w tył.
- A myślałeś, że co? - Uśmiechnęłam się słodko przechylając głowę w bok i cofnęłam się jeszcze o krok.
To działało automatycznie. On robił krok w przód, a ja w tył.
-Kochanie, przyznaj po prostu, że nie potrafisz obciągać dużych penisów, bo się krztusisz. - Uniósł brew.
-Przecież rozmawiamy o twoim penisie, a nie reszty kuli ziemskiej. - Pokiwałam lekko głową. - Więc dlaczego miałabym się krztusić?
-Zobaczymy jeszcze jak będziesz próbowała go zmieścić. - Mruknął. Widziałam, że nieco się oburzył, ale wiedział, że ja lubię go denerwować.
-Nie zamierzam próbować. - Posłałam mu całusa uśmiechając się słodko i przełknęłam głośno ślinę natrafiając plecami na ścianę.
Kurwa.
-Oh uwierz, że zamierzasz..- Pokiwał głową przystając w pewnej odległości. - Wcisnę ci go tak głęboko, że się porzygasz, obiecuję ci to.
-Najpierw zmuś mnie do tego, żebym uklękła i próbowała..- Wzruszyłam swobodnie ramionami.
-Klękaj..-Zmarszczył brwi obserwując mnie.
-Co?-Zmrużyłam oczy obserwując go. Wygiął lekko palce strzelając kośćmi.
-Klękaj powiedziałem..-Zrobił krok w moją stronę. - Słyszałaś? Masz uklęknąć i zrobić mi dobrze swoimi słodkimi usteczkami.
-Nie zamierzam? -Uniosłam brew obserwując to jak powoli się do mnie zbliża.
-Kochanie...-Westchnął z utrapieniem przesuwając palcem po moich ustach.  -Chcesz żebym cię zmusił?
-Próbuj..Spróbuj mnie zmusić..-Odetchnęłam cicho przez usta obserwując jego reakcję.
Przez chwilę przyglądał się mojej twarzy jakby coś oceniając, musnął lekko moje usta i uśmiechnął się pocierając swoim nosem mój nos.
-Sama tego chciałaś..-Odetchnął cicho przez usta. Przez chwilę wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem zaledwie przez ułamek sekundy. Nagle jego silne dłonie naparły mocno na moje ramiona. Nie powiem, ale się przestraszyłam, nogi się pode mną ugięły.
-Co ty wyprawiasz? -Wykrztusiłam starając się odsunąć jego dłonie, ale kiedy w końcu mi się to udało chwycił mnie mocno za włosy i pociągnął do tyłu.- Harry, to boli..-Wykrztusiłam zanosząc się płaczem. Pokręcił tylko głową majstrując przy swoim rozporku.- Proszę puść mnie, ja naprawdę nie chcę.
-Nie obchodzi mnie to czego chcesz..- Rzucił pogardliwie pociągając mnie jeszcze mocniej za włosy. Cholernie bolało, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Obiecywał, że się zmienił, że już będzie dobrze, ale był taki sam jak dawniej. To bolało najbardziej. Jego kłamstwo.
Przełknęłam głośno ślinę widząc jak jego bokserki opadają na ziemię, razem ze spodniami, klamra paska odbiła się cichym brzdękiem.
-Ssij..-Rzucił łapiąc mnie mocno za podbródek. Zacisnęłam mocno zęby, nie spodobało mu się to.- Ssij suko albo tak cię urządzę, że nie wyjdziesz z domu przez miesiąc.
Wzięłam głęboki wdech przymykając załzawione oczy. Musiałam się zmusić, znowu zaczęłam się go bać.
Zacisnął mocniej palce, to było wrażenie miażdżenia szczęki. Harry miał naprawdę dużo siły, więc mimowolnie otworzyłam usta. Zaraz potem poczułam jak brutalnie jego penis wdziera się do moich ust. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Nie rycz tylko kurwa ssij...-Warknął spoglądając na mnie oczekująco. Podniosłam na niego wzrok zmuszając się do tego, żeby wykonać jego rozkaz. Nie chciałam oberwać. Zamknęłam oczy starając się nie myśleć o tym co robię, ale równocześnie robiłam to najlepiej jak mogłam.
Kiedy pchnął biodrami w przód, tak, że jego główka obiła mi się o ścianki gardła, załkałam żałośnie próbując powstrzymać odruch wymiotny.
- O tak jak dobrze..-Szepnął cicho zaciskając palce na moich włosach z jeszcze większą siłą niż poprzednio. Starałam się mu ciągle jakoś wyrwać, ale nie mogłam. Słysząc jego głośny jęk zmarszczyłam brwi próbując nadal się szarpać, ale omal się nie zakrztusiłam kiedy wytrysnął prosto w moje gardło.
Kiedy odsunął się ze zwycięskim uśmiechem pochyliłam się w przód chcąc wypluć to, co właśnie znajdowało się w moich ustach, ale jego dłoń mocno chwyciła mój podbródek.
-Połknij to, a jeśli wyplujesz, to zliżesz to z podłogi..- Zagroził patrząc mi głęboko w oczy.
Skrzywiłam się z obrzydzeniem przełykając ślinę razem z słodko-kwaśną mazią.
-Grzeczna dziewczynka..-Uśmiechnął się puszczając mnie by założyć spodnie i zaraz potem bez słowa wyjść do łazienki.
Zmarszczyłam brwi wpatrując się w swoje dłonie. Czułam się kropnie, miałam wrażenie, że się rozpadam od środka? Do tego to można było porównać. To było straszne.
Miałam ochotę tylko zwymiotować.


Jęknąłem cicho pod nosem opierając się o ściankę prysznica. Co ja właściwie właśnie narobiłem?
Nie chciałem jej skrzywdzić, ja nawet nie wiedziałem co mnie podkusiło do tego, co jej zrobiłem. 
Kochałem Jessy bardziej niż własne życie, oddałbym za nią wszystko, właściwie tylko dla niej zgodziłem się na ten napad, chciałem zapewnić jej dostatnie życie, a teraz w ułamku sekundy wszystko zjebałem.
Kurwa, tylko się zajebać.
W sumie to nie była taka zła opcja. Tylko jak? Żyletka, nóż, może się otruje? Albo lepiej- powieszę się.
Z drugiej strony jednak skrzywdziłbym..właściwie kogo? Jessy by się ucieszyła, zabrakłoby na świecie jednego debila.
Podniosłem głowę do góry wzdychając ciężko. Woda powoli płynęła po mojej twarzy by następnie muskać szyję, tors i dalsze części ciała.
Przetarłem twarz dłońmi, ale się nie ruszyłem, nie byłem do tego przekonany.
Ciekawiło mnie czy Jessy już śpi, albo czeka, żeby tylko mnie wyjebać z domu.
Wychodząc spod prysznica poczułem uderzenie zimna.
Ja pierdole.
Chwyciłem szybko ręcznik i obwiązałem się nim w pasie podchodząc do lustra.
No Styles, ty jebany gówniarzu, myślałeś, że się zmienisz? Taki chuj.
Potrząsnąłem głową mierzwiąc palcami mokre włosy.
Przystanąłem na macie łazienkowej i powoli się wytarłem wsuwając na siebie bokserki. Spodnie i koszulkę zabrałem ze sobą wychodząc.
Wszedłem do jej pokoju nieco niepewnie. Rzuciłem spodnie i koszulkę na oparcie krzesła i zerknąłem w stronę łóżka.
Spoglądała na mnie bez słowa palce zaciskając na białym materiale kołdry. Wyglądała jak anioł.
-Przepraszam..-Szepnąłem podchodząc bliżej i zajmując miejsce obok niej. - Ja nie chciałem, żeby tak wyszło..-Odetchnąłem głęboko.
 Nie odpowiedziała wpatrując się tylko we mnie tępo. Przygryzłem wargę unosząc brwi i już otwierałem usta, żeby znowu ją przeprosić, ale mi przerwała.
-W porządku, nic mi nie jest...-Pokiwała lekko głową na co otworzyłem szeroko oczy. - Ale nie rób tego więcej, to nie dla mnie.
-Obiecuję nie robić... -Szepnąłem cicho dotykając jej dłoni.
Posłała mi delikatny uśmiech już nic nie mówiąc. 





________________________________________________________________________

Miał być dłuższy, ale jest 3 nad ranem, mój mózg nie pracuje, więc rozdział jest jaki jest.
No nic, wiem, że dawno nie dodawałam, miałam szkołę, teraz rozdziały będą częściej :) 
ps. jak wiecie pojawiły się na tt konta Hazzy i Jessy. 
Wielkie DZIĘKI dla osób, które je prowadzą! Xxx
Nie wiem co mam jeszcze wam napisać, może tyle, że dziękuję, że tu jesteście? 
No nic, ostatnio nie dawałam ograniczenia komentarzy czy coś,ale..jezu znowu czytacie a nie komentujecie, to w sumie tez wpływa na dodawane rozdziały.
Wiem, to chamskie co teraz piszę i macie prawo być źli ale 30 komentarzy i next.
Piszę to, więc jeśli czytasz to skomentuj błagam.
To tyle. Dobranoc, dzień dobry, cześć nieważne o której to czytasz, kocham cię ! <3



 

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 25.

- Obiecujesz się z nim nie kłócić? 
-Obiecuję spróbować. - Pokiwała lekko głową przygryzając dolną wargę. 
-Co ty znowu odwalasz? - Ryknął na całe gardło łapiąc mocno moje nadgarstki. Serce zabiło mi szybciej. Zlękłam się. - Wszystko było dobrze, co znowu jest nie tak do kurwy? 
-Harry puść mnie, proszę...- Szepnęłam mrużąc nieświadomie oczy.  Pochylił się lekko w moją stronę przesuwając nosem po moim policzku.
-Nie możesz odejść..-Szepnął spokojnie opuszczając powoli moje ręce, wzdłuż ciała, jego dłonie puściły moje nadgarstki. - Kocham Cię. 
-Ten skok na bank, ja..Harry nie możesz. - Potrząsnęłam głową zaciskając usta w wąską linię. Jego oczy otworzyły się gwałtownie szerzej, skrzydełka nosa zadrżały niebezpiecznie kiedy wziął głęboki wdech. 
-Skąd ty wiesz? - Szepnął beznamiętnie przesuwając kciukiem po moich wargach. Mimowolnie przymknęłam oczy rozkoszując się jego delikatnym dotykiem, ale wiedziałam, że odpowiedź mnie nie ominie. - Jessica? 
-Usłyszałam, kiedy rozmawialiście. - Wyszeptałam otwierając powoli oczy. Jego brwi ściągnęły się ku górze tworząc między sobą małą zmarszczkę. - Nie podsłuchiwałam, po prostu mogłeś tak głośno z nim nie rozmawiać, rozumiesz? 
Jego dłonie gwałtownie się cofnęły, nie wiem dlaczego, ale instynktownie wyciągnęłam swoje przed siebie by je chwycić, za późno. 
-Dobrej nocy..-Odetchnął cicho pochylając się w moją stronę. - Nie zaprzątaj tym swojej głowy skarbie, ja nie zrobię niczego co ci się nie spodoba. - Uśmiechnął się ledwie zauważalnie. Jego usta musnęły lekko moje, ledwie to poczułam, kiedy zdobyłam się na to, by na niego spojrzeć on szedł już w stronę drzwi. Pomachał mi jeszcze i z uśmiechem zniknął. 
Opadłam ciężko na schody i potrząsnęłam głową.
Harry miał talent do pakowania się w kłopoty, to już wiedziałam, ale wiedziałam też, że tak czy siak ja go nie powstrzymam, więc bezsensu było mówienie mu, że odejdę, czy cokolwiek takiego. 
-Zły dzień? - Usłyszałam nad sobą dźwięczny głos. Pokręciłam przecząco głową. - O co znowu się kłóciliście?
-Eleanor to nie twoja sprawa...-Westchnęłam ciężko podnosząc wzrok na siostrę. - Gdzie twój gach? 
-Zależy który..- Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu pochylając się ze schodka w moją stronę. - Zgadnij kto mi się oświadczył..
-Podpowiedź? - Przymrużyłam oczy. Nie byłam zbyt zaciekawiona jej zaręczynami, ale no cóż, poudawać można. 
- Znasz go doskonale, to mój były..- Uniosła jedną brew robiąc z ust dzióbek. - Przyjdzie dzisiaj na kolację. Może zaprosisz też Harry'ego? 
-Od kiedy ty lubisz Harry'ego? - Potrząsnęłam głową podnosząc się na równe nogi.
-Nie znoszę go.- Westchnęła z utrapieniem.- Ale chcę żeby on i ...mój narzeczony się poznali. - Pokiwała powoli głową. - Spójrz, jest śliczny..- Wyciągnęła przed siebie dłoń. 
Przymrużyłam oczy przez chwilę obserwując dość ładny srebrny pierścionek z małym białym oczkiem. Nie był jakiś tam wytrawny, ale delikatny, to pasowało do Eleanor.
-Kto jest tym szczęściarzem? - Mruknęłam siląc się dosłownie na miły ton wobec niej.
-Tajemnica, ale ubierz się ładnie, Harry też. - Pokiwała powoli głową schodząc ostrożnie po schodach.  No tak, kupiła nowe buty, dlatego nie zleciała jak idiotka, tylko szła jak jedna z tych napuszonych dam.
-Może przyjdę..- Machnęłam lekko dłonią drugą łapiąc się poręczy schodów i ruszyłam ku górze wyciągając telefon z kieszeni moich spranych jeans'ów.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie widząc jedną nieprzeczytaną wiadomość, mimo to, nie chciałam jej czytać.
Weszłam do pokoju zrzucając telefon na łóżko i jak to miałam w zwyczaju zrzuciłam koszulkę, spodnie stając przed szafą w samej bieliźnie. Usłyszałam wyraźnie dźwięk sms'a, a mój wzrok skierował się w stronę okna.
Harry stał wprost w nim i uśmiechał się szeroko z wyraźnym uznaniem. Uśmiechnęłam się słodko łapiąc za obie story i uniosłam brew. Wyraźnie zastanawiał się nad tym co zrobię. Odetchnęłam cicho i zasłoniłam okno. Zaraz potem usłyszałam kolejny dźwięk sms'a. No tak.
Usiadłam na łóżku zakładając nogę na nogę i chwyciłam telefon. Zignorowałam sms'y i wybrałam jego numer. Nie musiałam czekać długo.
-Już prawie a ty zasłoniłaś! - Jęknął wprost w słuchawkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Przyjdziesz na kolację? - Spytałam w końcu opierając się jedną dłonią o materac.
-Uhum. A co twoja mama ugotuje?
-Oh ty tylko to..-Wywróciłam oczyma na co rozległ się jego cichy śmiech. - Nie wiem, ale ubierz się ładnie. El przyprowadza dziś narzeczonego. -Westchnęłam mimowolnie.- No nic, bądź za godzinę. Kocham. -Dodałam odkładając telefon i opadłam plecami na łóżko.


-Za godzinę mam być u Jessy! -Jęknąłem opierając dłonie po obu swoich bokach na kanapie. Brwi Justina powędrowały ku górze. - Rodzinna kolacja..-Dodałem po chwili widząc jego minę.
-Stary wkręciłeś się w rodzinkę? - Rzucił z kpiną pochylając się w moją stronę. Przymrużyłem oczy. - Posłuchaj, albo teraz, albo kurwa nigdy! Tak trudno jest ci to wszystko zrozumieć?
-Justin obiecałem..to znaczy, nie obiecałem, ale to dla niej ważne, muszę tam być. - Wyjaśniłem pokrótce podnosząc się na nogi. Justin nie powiedział zupełnie nic obserwując mnie, widziałem jak jego mięśnie się napinają kiedy zacisnął dłonie w pięści. - To ważne też dla ciebie..-Zgadłem na co uśmiechnął się drwiąco. - I obiecałem.- Dodałem cicho wzdychając z rezygnacją. - Jesteś pewien, że nikt nas nie przyłapie?
-Dobrze wybrałeś..-Poklepał mnie po plecach rozwijając plany budynku. - Tu w tym pomieszczeniu są pieniądze to będzie zadziwiająco łatwe, mój kumpel zajmie się kablami więc liczymy na to, że kamery nie będą działać, musimy pozbyć się ochroniarzy. Jest ich dwóch, trzydziestoletni i czterdziestodwuletni, łatwizna.
-Jak chcesz ich zdjąć? - Przymrużyłem oczy, jego twarz rozświetlił uśmiech kiedy czarna torba została rzucona przede mnie na stolik. - Co to ma być? - Westchnąłem z utrapieniem.
Wzruszył powoli ramionami rozpinając torbę i uchylając ją. Otworzyłem szerzej oczy. O takiej broni mogłem tylko pomarzyć, co najlepsze nie dość, że była nielegalna to pewnie jeszcze kradziona.
-Mała ofiara nikomu nie zaszkodzi.- Zażartował wsuwając jeden z mniejszych pistoletów w kieszeń. - Ubrania masz w drugiej torbie, przebierz się bo zaraz podjadą. - Pokiwał głową wyciągając telefon.


-Gdzie Harry? - Poderwałam głowę słysząc głos Eleanor.- Niech zgadnę, nie przyjdzie. - Prychnęła cicho pod nosem kiedy obróciłam się w jej stronę.
-Najwyraźniej nie może..-Zmarszczyłam brwi z nadzieją zerkając na telefon. - Pewnie mu coś wypadło, skąd wiesz? W końcu nie musi poznawać twojego narzeczonego. - Potrząsnęłam lekko głową.
-Powinien. - Uśmiechnęła się z zadowoleniem słysząc dźwięk dzwonka. - Pójdziesz otworzyć? Ja sprawdzę co z kolacją. - Rzuciła jeszcze szybkim krokiem udając się w stronę kuchni.
-Tak, no jasne, co to dla mnie. - Stwierdziłam uśmiechając się do siebie krzywo. Moją głowę zaprzątało wciąż to co się dzieje z Harry'm, dlaczego nie przyszedł, co on takiego robił.
Pokręciłam lekko głową naciskając klamkę drzwi by je otworzyć.
-Cześć. - Przymrużyłam oczy spoglądając na zadowolonego Louis'ego.
-Cześć, Hazzy u mnie nie ma.- Wzruszyłam ramionami, ale coś mi nie pasowało. Jego odświętny ubiór.
-Nie przyszedłem do niego..-Potrząsnął głową odgarniając przydługą grzywkę na bok. - Mogę wejść? Eleanor chciała mnie przedstawić twoim rodzicom.
-Że co? - Otworzyłam szeroko oczy popychając go lekko w tył. Wyszłam przed dom zatrzaskując drzwi. - Louis co ty wyprawiasz, co z Cece?
-Pizda ją swędziała, zdradziła mnie i odeszła? -Zapytał retoryczne mrużąc oczy. Przez chwilę patrzyłam na niego z lekkim oniemieniem. - Nie patrz tak, to prawda, a Eleanor to bezpieczny grunt.
-Louis popełniasz błąd, Cece pewnie nie chciała..- Odetchnęłam cicho przez usta. Spojrzałam na dom Styles'ów przez ramię Louis'ego i otworzyłam szerzej oczy.
Harry przebiegał wyraźnie ostrożnie na drugą stronę by zaraz potem wrzucić do czarnego nieznanego mi auta torbę i zniknąć w jego wnętrzu, dlaczego nie zdziwiło mnie to, że był z nim Justin?
No tak, wystawił mnie dla kumpla, nie wiedząc w co pakuje się Loueh. Jakie to do niego podobne.
-Może i popełniam błąd, ale daj mi spróbować. -Odetchnął cicho podążając za moim wzrokiem.-Kto to?
-Uhm, nikt, chodź..-Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę udając się do środka. W co znowu Harry się pakował? Więc może zamierzał wziąć udział w tym napadzie na bank, ale jeśli tak to tego pożałuje.
- I co? Przyszedł? -Usłyszałam podekscytowany głosik Eleanor, która wybiegła mi naprzeciw.- Louis! - Niemal pisnęła w pewnym momencie widząc jak chłopak wyłania się zza mojego ramienia. Co tu się działo?


-Więc wiesz co masz zrobić..-Brwi Justin'a powędrowały ku górze, auto stanęło z lekkim szarpnięciem. Odetchnąłem cicho pod nosem kiwając w zrozumieniu głową. - Mam nadzieję, że nas nie złapią, ale jeśli tak to..Zadzwoń do Jessy, teraz, tylko ani słowa o tym co robisz i gdzie jesteś.
-No jasne..-Uśmiechnąłem się półgębkiem sprawdzając swój telefon, nie słyszałem nawet kiedy dzwoniła. Wybrałem jej numer przykładając telefon do ucha. Jeden sygnał, dwa sygnały, trzy i cz..
-Harry? - W jej głosie usłyszałem coś na rodzaj ulgi.- Gdzie ty jesteś? Widziałam ciebie i Justin'a, co wy kombinujecie?
-Zupełnie nic..- Stwierdziłem przybierając luźny ton. Czułem wzrok Biebera na sobie. - Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale to dopiero jak wrócę, obiecasz, że będziesz się dobrze bawiła?
-No..-Usłyszałem jak wzdycha z rezygnacją. - Obiecuję, ale wracaj cały.
-Wrócę cały. - To zabrzmiało w mojej głowie niemal jak przysięga na co otworzyłem szerzej oczy, Justin na migi pokazał mi, że musimy już iść. - Muszę kończyć. Bardzo cię kocham.
-Ja bardziej. - Stwierdziła cicho.
-Kotku, posprzeczamy się jak wrócę. - Przełknąłem głośno ślinę.- Cześć..-Dodałem rozłączając się i wrzuciłem telefon do schowka. - To co, idziemy?
-Idziemy, kominiarka..- Podał mi ją wsuwając właśnie swoją. Zrobiłem to samo sprawdzając magazynek pistoletu. - Możesz się jeszcze wycofać, to grubsza sprawa Styles.
-Idziemy Bieber..- Rzuciłem ostro wysiadając z auta. Przymrużyłem oczy rozglądając się czy nikogo nie widać, zaczynało się ściemniać, spojrzałem w stronę Justin'a, sprawdził telefon i skinął lekko głową, kamery i alarmy zostały wyłączone. Oboje ruszyliśmy cicho, ale zadziwiająco szybko w stronę banku w cieniu, staraliśmy się omijać latarnie. Żołądek ściskał mi się z nerwów.
- Na trzy..-Usłyszałem jego przytłumiony głos kiedy przystanęliśmy przed drzwiami. -I... trzy! - Rzucił na jednym wdechu.
Pchnął drzwi rozglądając się w koło. Jeden z rosłych mężczyzn wymierzył w naszą stronę broń. Justin był szybszy, nie wiem jak to się stało, ale ochroniarz już po chwili leżał na ziemi przyciskając dłoń do piersi.
-Dobij chuja, znajdę drugiego..-Usłyszałem wyraźne polecenie. Nie zamierzałem się sprzeciwiać. Mieliśmy szczęście, że o tej porze bank już zamykali. Podszedłem ostrożnie i odepchnąłem butem broń lufą celując prosto w serce.
-Ja po prostu muszę..-Wyjaśniłem cicho pociągając za spust. Jego cichy jęk, a potem otwarte szeroko oczy i strużka krwi sącząca się leniwie z ust uświadczyły mnie w tym, że właśnie go "dobiłem".
Poderwałem głowę słysząc głośny wystrzał i śmiech Justin'a.
-Harry, torba! - Usłyszałem. Wsunąłem broń w tylną kieszeń i pobiegłem za głosem przyjaciela. Stanąłem jak wryty widząc przed sobą otwarty skarbiec. Boże ile tego było i tak w tak łatwy sposób.
-To wszystko..-Potrząsnąłem głową podając mu torbę i kucając obok niego.- Ile chcesz tego zabrać?
-Tyle ile się uda..-Wzruszył beznamiętnie ramionami. - Masz dwie torby, ładuj to co możesz..- Ponaglił mnie. Zrobiłem jak kazał. Zacząłem pakować do torby wszystko tak jak leciało z nadzieją, że zmieści się tego odpowiednia ilość.
Przymrużyłem oczy słysząc dźwięk sms'a. Bieber podniósł dłoń do góry i przez chwilę marszczył brwi. Zaraz potem szybko zapiął torbę.
-Zapinaj i spierdalamy! - Wrzasnął do mnie. Zapiąłem ją, wrzuciłem na plecy i pobiegłem za nim w stronę auta. Wszystko co robiłem, robiłem odruchowo. Rzuciłem torbę na tylne siedzenie, wsiadłem do auta, które zaraz odjechało z piskiem opon. Zdążyliśmy nim ktokolwiek nas zobaczył.

-Gemma jest Harry? - Spytałam wprost wchodząc do salony. Dziewczyna spojrzała na mnie nieco dziwnie. - Nie patrz tak, gdzie on jest?
-Nie mam pojęcia, wyszedł i wiem tyle co ty. - Zmarszczyła brwi rzucając czasopismo na stolik. - Jedyne co możemy zrobić to poczekać aż wróci, nic więcej. - Westchnęła z utrapieniem. - Siadaj, zrobię ci coś do picia.
-Dzięki..-Potrząsnęłam głową. - Pójdę do siebie, jak wróci, niech do mnie zadzwoni. - Poprosiłam odwracając się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi.
Sięgnęłam do klamki, ale drzwi otworzyły się samoczynnie a ja wpadłam nieostrożnie na tors swojego chłopaka. Pochylił się lekko nade mną mrużąc oczy. Był nieco wystraszony, ale i podekscytowany. Przez jego ramię dostrzegłam Justin'a, uśmiechał się od ucha do ucha trącając ramieniem loczka by wejść. Rzucił czarną torbę na ziemię i skierował się w stronę drzwi. Pokręciłam lekko głową przebiegając wzorkiem po Harry'm dostrzegając taką samą torbę w jego dłoni. Zaciskał palce na jej pasku z ogromną siłą.
-Gdzie ty byłeś? -Spytałam w pewnym momencie mrużąc oczy. Rysy jego twarzy nieco złagodniały, uśmiechnął się do mnie. - Harry!
-Jesteśmy bogaci kochanie! - Parsknął głośnym śmiechem rzucając torbę na ziemię a jego silne dłonie chwyciły mnie w tali i podniosły do góry po chwili przytulając mocno. Zamrugałam gwałtownie nawet nie próbując uwalniać się z jego uścisku.
-Co ty powiedziałeś? - Sapnęłam cicho odsuwając się tak by spojrzeć mu prosto w oczy. - Bogaci? Jakim cudem Harry?
-Nie zastanawiaj się nad tym, po prostu los się do nas uśmiechnął, jesteśmy bogaci. - Pocałował mnie mocno w usta i odstawił na ziemię.
-Nie do "nas", skąd masz pieniądze? -Uniosłam brew. Widziałam na jego twarzy rezygnację. - Harry czy ty i Justin okradliście bank?
-Nie tak głośno! -Zatkał mi usta dłonią. - Błagam cię, nie tak głośno..-Podszepnął podnosząc wzrok przed siebie i uśmiechnął się krzywo. - Jesteśmy po prostu bogaci..-Dodał niepewnie.



__________________________________________

Wow, jest ponad 30 komentarzy, cieszę się. 
Nie dziwcie mi się, błagam was.
Ja kocham każdą osobę, która to czyta, kocham was jeszcze bardziej jeśli to komentujecie.
Dlaczego jednak macie do mnie pretensje? 
Mam szkołę okey? Nie jestem wiecznym nołlajfem, który by tylko siedział tu i pisał, a nawet jeśli to nie ma na to codziennie weny, sorry not sorry. 
To jest moja mała odskocznia, którą chcę się z wami podzielić, chodź może to nudne, głupie czy monotonne, nie wiem. 
Postanowiłam coś zrobić, mianowicie zakładkę "Godni Polecenia" , na czym to polega? Już tłumaczę, więc piszecie tam linki do swojego bloga, ALE tylko link, z numerkiem, w każdym kolejnym poście, pod rozdziałem będę "promować" trzy blogi z tej listy, każdy się tu znajdzie, kto będzie chciał. Jak to robicie? Piszecie np. 69) one-mistake-jessy.blospot.com + @hbefjrndk nick z twittera ew. aska i link do bloga, po co link tt albo aska? Po to, by poinformować was, że takowy blog został zareklamowany tutaj :) Jeśli jednak chcecie opisać blog, to w zakładce SPAM wraz z linkiem do niego, nie spamujcie mi pod rozdziałami, tu liczę tylko na wasze opinie, ale błagam! Rozwijajcie je bardziej niż " Fajnie, Super" okay ? :) 
Dobrze misie, jeszcze jedna sprawa, tak jest nowy rozdział bloga, ale ja nie o tym, jedna z dziewczyn, nie będę zdradzać kto, gdzie i jak, spytała mnie o to, dlaczego na tt nie ma kont np. @jessypl i @harrypl tak jak Dark itp. Według mnie? Moje opowiadanie nie jest jakieś tam nie wiadomo jakie, jednak pewnie byłoby mi miło, zaczęłam je tłumaczyć na język angielski, więc może kiedyś, ale jeśli podoba wam się pomysł tej dziewczyny to napiszcie do mnie. Chodzi mi o to, czy ktoś znalazłby się do prowadzenia takich kont? Jeśli tak, to załatwmy to właśnie na tt :) 
Dobrze dziękuję, rozpisałam się, uhhhhhh xx
Kocham was i dziś nie nalegam na komentarze, sprawdzę jak sami sobie poradzicie :)