sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 30.

Ona pokochała mnie, potwora. To było śmieszne.
To trochę taka brutalna wersja bajki Piękna i Bestia. Bardzo brutalna. Żałowałem, ale miałem cichą nadzieję, że teraz już będzie dobrze.

Obudziłam się i właściwie nie wiem po co. Po prostu. Coś mi kazało.
Moja dłoń powędrowała pod poduszkę by wyciągnąć telefon. 10:23, nieźle.
Odetchnęłam cicho obracając się na plecy. Byłam czyjąś narzeczoną. W wieku 18 lat. Harry teraz miał zacząć pracować, to oznaczało mniej czasu razem. W porządku. Wydawało mi się, że musimy odrobinę od siebie odpocząć. To dobre rozwiązanie dla nas, bardzo dobre.
On poszedł do pracy, więc ja mogłam podjąć znowu naukę. Cieszyłam się, chciałam coś osiągnąć w życiu, a to, że teraz mam na to szansę, bez niego, dodawało mi tej chorej motywacji.
Zakryłam się odruchowo kołdrą i wtuliłam w poduszkę słysząc otwierające się drzwi. Chciałam tylko spać.
-Wstawaj! - Jęknęłam do siebie słysząc rozświergotany głos Gabi.
-Wkurzasz mnie,śpię..-Westchnęłam ciężko próbując przytrzymać mocno kołdrę,którą zaczęła ciągnąć, chcąc mi ją zabrać. - Gabs, ja naprawdę nie wstaję, mam dzień wolnego od Styles'a i zamierzam go spożytkować leżąc w łóżku.
-Sranie w banie..-Mruknęła nie poddając się. - Jessica ! - Krzyknęła nagle rozjuszona wskakując na mnie i odkryła moją twarz. - Oooo moja śliczna ! ...Wstawaj albo sama cię ściągnę.
-Próbuj..-Posłałam jej całusa na co zaśmiała się cicho potrząsając głową.- No co?
-No idziemy sobie powłóczyć się po mieście jak za dawnych czasów ! - Klasnęła w dłonie i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Ja, ty i Cece!
-Nie włóczyłyśmy się po mieście nigdy...-Parsknęłam śmiechem widząc jej zdezorientowaną minę.
-No to zaczniemy! - Oburzyła się w końcu zakładając ręce na piersi. - Wstawaj, Harold poszedł do pracy, Nialler śpi, Malik zabrał gdzieś Pezzę, Loueh pojechał do Doncaster, do kumpla, a Dean...przepadł. Więc ja i Cece, jako że nie mamy co robić, zabieramy ciebie i idziemy w tan!
-W co? -Przekrzywiłam głowę na bok obserwując ją dość dziwnie.
-Co za dziecko..-Westchnęła ciężko. - Idziemy na zakupy, na kawę i tak dalej!
-Nie jestem Eleanor..-Zmarszczyłam zabawnie nos na co parsknęła cichym śmiechem. - Z czego się śmiejesz?! Ja mówię serio!
-A ja mówię serio, że wstajesz..-Pokiwała głową podnosząc się ze mnie i skoczyła na równe nogi z łóżka lądując twardo na ziemi po czym ruszyła w kierunku mojej szafy starając się coś wybrać.
-Laska, czy ty i Harry macie jednego stylistę? -Uniosła brwi na co spojrzałam na nią pytająco. - Czarne rurki, czarne rurki, czarne rurki, szara koszulka z dziurami, koszulka z nadrukiem The Rolling Stones, czarne rurki, koszulka Pink Floyd, czarna bluza...-Podniosła ją i zaciągnęła się jej zapachem krzywiąc się lekko. - Śmierdząca Harry'm.
-Harry nie śmierdzi! - Oburzyłam się odruchowo. - Lubię jego perfumy.
-Zmienimy to..- Uśmiechnęła się słodko. - Ale serio, ubieracie się w praktycznie to samo, koniec, zrobimy z ciebie dziewczynę.
-Nawet jeśli podoba mi się to jak się ubieram? - Zmarszczyłam brwi. - Słuchaj Horan, ja naprawdę lubię swój styl, którym są...szczerze powiedzmy ubrania Hazzy. Nie chce tego zmieniać. - Potrząsnęłam lekko głową na co blondynka zmarszczyła brwi. - Ja mówię serio, nie patrz tak.
-Tak wiem, pani Horan to ja, ale też mam nazwisko, to po pierwsze. - Skinęła lekko głową. - Po drugie, koniec z chodzeniem w męskich koszulkach. K O N I E C, rozumiesz?
-Tępa nie jestem..-Prychnęłam cicho wstając z łóżka. Zmarszczyłam brwi czując jej wzrok na sobie. - Co znowu nie tak ?
-Ty masz dziewczęcą piżamę ! - Pisnęła z szerokim uśmiechem.
Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem próbując zignorować ten dość dziwny przytyk.
Jasne, po części ubierałam się jak Harry,ale do cholery nikogo oprócz Gabi, to nie raziło w oczy,co najważniejsze mnie było wygodnie, tyle na ten temat.
-Jessy...-Podniosłam głowę właśnie wkładając koszulkę. Gabi obserwowała mnie z dziwnym skupieniem w oczach.
-Czemu tak patrzysz? - Jęknęłam poddając się w końcu. Blondynka zamrugała kilkakrotnie.
-Przytyłaś.. -Wypaliła w pewnym momencie. Uniosłam mimowolnie brwi. - Nie chcę być złośliwa, ale serio. Przytyłaś. I to porządnie, przez te zaręczyny nie zaczęłaś więcej jeść?
-Gabi, jesteś idiotką, oświadczył mi się wczoraj..-Zmarszczyłam lekko brwi przysiadając na łóżku. - Jestem człowiekiem, to że przytyłam nie jest niczym nadzwyczajnym, przywyknij. 
-Tylko raz widziałam, żebyś przytyła...-Wzruszyła ramionami przygryzając mimowolnie wargi i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie Gabi...-Potrząsnęłam szybko głową, wyraźnie za szybko bo aż zakuła mnie głowa. - Nie! Rozumiesz? Nie, to nie jest to, ja po prostu..
-No co ty po prostu? - Zmarszczyła brwi kucając przede mną. Zagryzłam mocno wargę, nie chciałam się teraz rozpłakać. - Uspokój się, na pewno się mylę, zobaczymy niedługo.
-Jakie niedługo? -Odetchnęłam nerwowo. - Raz popełniłam ten błąd, więcej..przyrzekłam, że więcej go nie popełnię i zamierzam dotrzymać danego sobie słowa, rozumiesz? Nigdy więcej dzieci...
-Ciekawe co na to Harry...-Mruknęła patrząc w bok.


Przekroczyłem mury domniemanej piekarni. W sumie w środku wyglądała jak serio, serio, standardowa piekarnia, te wszystkie bułki w gablotkach, unoszący się zapach, cudo.
Poczułam jak ktoś stuka mnie w ramię. Obróciłem się szybko na pięcie i mimowolnie zmarszczyłem brwi widząc przed sobą niedużo niższą od siebie brunetkę o oliwkowej karnacji.
-Hej, jestem Lia... - Przedstawiła się wyciągając do mnie dłoń. Chwyciłem ją niepewnie i lekko uścisnąłem. - Będziemy razem pracować.
-Tak, coś mi o tym wspomniano..- Przymrużyłem lekko oczy lustrując wzrokiem jej sylwetkę. - Jestem Harry, miło mi.
-Nie zakochaj się..- Zaśmiała się wesoło robiąc krok w tył. - Wiem jak masz na imię, nie sądzisz, że byłeś dość znany wśród dostawców?
-Też się w to bawiłaś? - Mimowolnie otworzyłem szerzej oczy. Nie wyglądała na taką. Musiałem to przyznać, była piękna, ale... Styles, przecież Jessy też jest a ona się w to bawiła.
-Jedyna pamiątka to, to..-Podciągnęła powoli rękaw czarnej marynarki. Na jej delikatniej skórze rysowały się duże tatuaże, a w niektórych miejscach ślady po bliznach. - Oni nie biorą do tej roboty niewinnej dziewczyny, ani żadnego z chłopców, którzy nikomu nigdy nie szkodzili, oni biorą do tej roboty ludzi, którzy już w tym siedzieli, dlatego tu jesteśmy.Inaczej nikt nie wziąłby takich..
-Wyrzutków? -Rzuciłem. Skrzywiła się lekko, ale skinęła głową.
-Takich wyrzutków do pracy..-Dokończyła wzdychając ciężko.
-Pokażemy im na co nas stać. - Zapewniłem ją. - Tylko musimy razem działać.
-Proponujesz coś? - Uśmiechnęła się zalotnie dotykając palcami mojego torsu ale skutecznie odsunąłem jej dłoń. - Ej!
-Mam narzeczoną... -Uniosłem brwi na co cicho prychnęła.- Lia ja nie żartuję.
-Możesz mówić też Leigh, Anne albo Leigh-Anne..- Uśmiechnęła się nagle zapominając o wcześniejszej rozmowie. Zaskakujące, u kogoś już to widziałem. To przejście z jednej skrajności w drugą, jeśli tak to mogłem nazwać, a chyba raczej mogłem.
Jessy tak właśnie się zachowywała.
-...Widzę, że się już poznaliście! Świetnie! - Oboje odwróciliśmy się niczym spłoszone zwierzęta otwierając szeroko oczy. - Jestem aż tak okropny? - Grubawy mężczyzna, którego chyba cechowała łysina i zarost przystrzyżony w stylu Toma Cruise'a grającego swego czasu Les'a Grossmana roześmiał się chwytając szelek. - Jestem Anthony i będę od tej pory waszym..przełożonym. 
-Jasne, ale co mamy dokładnie zrobić? - Wtrąciła nieco niespokojnie brunetka niemal wciskająca się plecami w mój tors. Hej mała, nie tak szybko. 
-Nie musisz się mnie bać..- Rzucił na nią okiem marszcząc brwi . - Macie teraz wsiąść do auta, które stoi przed lokalem i pojechać do miejsca w którym zazwyczaj kupowaliście towar. Zaraz założę wam podsłuchy. 
-Mamy więc...nagrywać te rozmowy? - Musiałem zrobić przezabawną minę bo mężczyzna po raz kolejny podczas tej rozmowy zaczął się śmiać. 
-Harold, mogę tak do ciebie mówić? - Zmrużyłem oczy słysząc jego pytanie. - Mniejsza o to, nie będziecie niczego nagrywać, zrozumiało ? - Spojrzał na nas wyczekująco, więc szybko skinęliśmy głowami. -My będziemy słyszeli to co mówicie, to co oni mówią na bieżąco. W tym, że oni będą mieli kłopoty, a wy pieniądze. 
Odetchnąłem ciężko spuszczając szybko wzrok. Byłem w dupie.
Miała być kasa, to wszystko, ale znowu dopadały mnie po pierwsze wyrzuty sumienia - bo nie mogłem nic powiedzieć Jessy i te jebane wątpliwości - bo bałem się, że coś palnę nie tak i dilerzy zrozumieją, że to zasrany podstęp. Oni są czujni, zbyt czujni. 



Zaśmiałam się cicho spoglądając w lustro i obróciłam się powoli. Dół sukni wdzięcznie zawirował wraz ze mną. Suknia była naprawdę piękna. 
Gorset zdobiony przezroczystymi kamieniami, bez ramiączek, z elegancko wyciętym dekoltem. Spódnica sukni wyglądała jak dłuższa wersja baletnicy. Zupełnie jak suknia księżniczki, ale pozostawała kwestia ceny i faktu, że nawet nie wiedziałam czy do ślubu dojdzie. 
-Wyglądasz ślicznie..- Uśmiechnęłam się mimowolnie słysząc komentarz Cece. - Naprawdę ślicznie, powinnaś namówić na nią Harry'ego. 
-Nie wiem nawet czy dojdzie do ślubu..- Wzruszyłam bezradnie ramionami schodząc z niskiego podestu na którym stałam i westchnęłam. - Chciałabym, cholernie chciałabym, ale nic nie jest widome, trudno się mówi, żyje dalej. 
-Jessica co ty pieprzysz ? - Wtrąciła się nagle Gabs. Ona też przymierzała suknie co mnie bawiło, Niall nawet nie zamierzał się jej oświadczyć. - Wiadomo, że dojdzie do ślubu i my się o to postaramy. Jak myślisz geniuszu, po cholerę Styles poszedł do roboty? 
-Żeby w końcu się usamodzielnić? - Rzuciłam z pewnością, ale obie dziwnie na mnie spojrzały. - No co? Taka prawda. 
-Poszedł tam, żeby urządzić ci wesele jak z bajki..- Brwi Cece powędrowały ku górze. Wywróciłam tylko oczyma spoglądając po raz kolejny w lustro. 
W sumie chciałabym, żeby to była prawda, żeby Harry poszedł tam właśnie po to, ale wciąż były jakieś wątpliwości, w sumie zawsze są, nigdy człowiek nie może być pewien niczego, przecież wtedy byłoby nam zdecydowanie zbyt prosto do czegoś dojść. Trzeba się natrudzić. A to było z drugiej strony do bani. 
-Zrobiłaś test? - Zamarłam i odetchnęłam głęboko słysząc pytanie jednej z przyjaciółek. Obie spojrzały na mnie badawczo. - A więc...? 
-A więc cmoknij się w dupę..- Mruknęłam niechętnie ruszając do przymierzalni, ale dłonie jednej z nich skutecznie mnie zatrzymały. - No kurwa serio, co was to obchodzi?
-Jessy uspokój się do chuja, jesteśmy siostrami..-Wywróciłam oczyma na słowa Cece. -Chcemy wiedzieć, żeby w razie czego przygotować się na to, że mamy ci pomóc.
-Nie musicie mi w niczym pomagać. Nie jestem w ciąży, nie robię żadnego testu. - Ucięłam ostro wracając do przymierzalni. Zaczęły działać mi na nerwy. Ja w ciąży? Dobre sobie. Nie byłam w ciąży i nie zamierzałam być. NIGDY.


-Więc miałeś córkę...- Zmarszczyłem brwi. Leigh chyba nigdy się nie zamykała. - Ale teraz skoro będziecie brali ślub, planujecie kolejne? - Jej wzrok zatrzymał się na mnie. 
-Chciałbym mieć dziecko.. - Przyznałem szczerze skręcając w jedną z ulic. - Ale nie wiem czy Jessy też, wiesz, nie mogę jej zmusić, to nie byłoby wobec niej fair. 
-Stary, przyszedłeś do roboty tylko po to, żeby urządzić jakieś dziewczynie wesele, a boisz się postawić na swoim? - Prychnęła na co wywróciłem oczyma. Ona nie rozumiała. - Bądźże facetem i pokaż, że masz jaja. 
-Leigh ty nic nie rozumiesz. - Westchnąłem cicho próbując skupić się na drodze. - Mała umarła, tak? Jessy strasznie to przeżyła, po za tym cholera dziewczyno, przez ostatnie lata kiedy się znamy stawiałem na swoim, aż za bardzo, nawet nie chciałabyś wiedzieć jak ją traktowałem. Próbuję przestać ćpać dla niej, wychodzę z tego...nie mogę jej do niczego zmusić. 
-Widzę, że musisz mi o sobie jeszcze powiedzieć..- Stwierdziła mrużąc w zamyśleniu oczy. 
Przeniosłem wzrok na drogę. Powodzenia ci kochanie, jeśli myślisz, że cokolwiek jeszcze ci powiem. Takiego chuja. Nie powiem ci nic dopóki cię lepiej nie poznam, przykro mi, nie ufam ludziom aż tak bardzo. 
Zamrugałem kilkakrotnie wjeżdżając na wielkie podwórze, w okół było ciemno, słyszałem tylko ujadanie psów. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz a żołądek ścisnął się nieznacznie. Znałem to uczucie. Czułem to za każdym razem kiedy tu przychodziłem, to ekscytacja z nutką strachu. Czułem to, kiedy wiedziałem, że dostanę w swoje ręce towar. Boże, w co ja się wpakowałem? 




_________________________________________________________________________

NO I SIĘ KAZANIA ZACZNĄ, POZDRO. 
PEWNIE ZARAZ BĘDĄ PRETENSJE O TO,ŻE TAK PÓŹNO DODAŁAM ROZDZIAŁ.
ALE COŚ WAM PRZYPOMNĘ "JESTEM W LICEUM, MAM DUŻO NAUKI, WRACAM DO DOMU O 17 I PÓŹNIEJ NIE MAM SIŁY I WENY" 
OOPS. PO ZA TYM, KOLEJNE WYTŁUMACZENIE - MÓJ LAPTOP ODMÓWIŁ POSŁUSZEŃSTWA I PRZEZ DOŚĆ DŁUGI CZAS BYŁ W NAPRAWIE. 
TYLE ODE MNIE.
KOCHAM WAS I MIŁEGO CZYTANIE
30 kom. i next xxx