sobota, 30 marca 2013

Rozdział 13.


Jeśli nie jesteś przyzwyczajona, czy chętna do czytania o swoim idolu przez pryzmat okrucieństwa, nie czytaj. 


WRZESIEŃ.20 dzień miesiąca.

-Taty paluszek..-Harry chwycił drobny paluszek naszego maleństwa delikatnie zębami i zaśmiał się widząc jej reakcję.Dziewczynka zaczęła nerwowo gaworzyć zupełnie jakby próbowała dać mu do zrozumienia,żeby się odczepił.
-Harry nie denerwuj jej!- Zaśmiałam się pstrykając go w nos na co skrzywił się zabawnie. Darcy odruchowo zareagowała cichym śmiechem,specyficznym dla niej. -A ty co się z taty łobuziaku śmiejesz?- Pochyliłam się w jej stronę natrafiając ustami na jej brzuszek i dmuchnęłam powietrzem co wywołało łaskotki i jej kolejne gaworzenie pomieszane ze śmiechem a jej paluszki zacisnęły się w piąstki na końcu moich włosów. - Auuuć! Puszczzaaaaj! -Jęknęłam przeciągle słysząc nad sobą śmiech Harry'ego.-Podła istoto pomóż mi!
Jego długie i zgrabne palce powoli i ostrożnie rozluźniły uścisk tego małego diabła,a ja podniosłam głowę. Darcy wyraźnie nie była zadowolona z tego, co zrobił Hazz,ale wiedziałam, że zaraz i tak znajdzie sobie coś nowego jako obiekt nad którym mogłaby się znęcać.I wcale się nie pomyliłam. Podniosła głowę do góry, tak jak robiła to od jakiegoś czasu leżąc na brzuszku i wiedząc doskonale,że głowa Harry'ego leży w zasięgu jej rączek chwyciła mocno jego włosy ciągnąc go do siebie tak, by włożyć piąstki do buzi. Ostatnio coraz częściej to robiła, to wyglądało tak, jakby poznawała wszystko za pomocą języka.
Widziałam na jego twarzy,że mu się to nie podoba,ale mimowolnie się do niej przybliżył.
-Harry!- Szturchnęłam go lekko. Spojrzał na mnie dziwnie.- Nie dawaj jej tego robić, pojebało cię? Chcesz żeby brała włosy do buzi?
-A co, zaszkodzi jej?-Spytał marszcząc brwi. Jęknęłam pod nosem.-Dobra, odsunę się..-Wzruszył ramionami wyplątując swoje loki z uścisku maleństwa co zaowocowało jej płaczem pełnym żalu.- Zadowolona? -Spojrzał na mnie uważnie kręcąc głową i pochylił się nad Darcy.- Maluszku, spokojnie..jejku..-Westchnął ciężko starając się ją rozbawić.- Jaki dziecko żal ma do taty..przepraszam, przepraszam, naprawdę przepraszam, to wina mamy..-Zaczął się tłumaczyć.- Maluszku, tata cię kocha..nie płacz..prooooszę..-Uśmiechnął się do niej delikatnie na co ona prawie natychmiast się uspokoiła pociągając jeszcze noskiem i pokwękując cichutko. Zdziwiło mnie to.- Popłakałaś i wiesz co? Będziesz miała ładniejsze oczka..-Zaśmiał się cicho.- A ty co? -Szturchnął mnie lekko i uniósł brwi.-Hej ocknij się. Nie śpij,hmm? Zaraz musisz ją karmić.
-Coś ci wyraźnie powiedziałam. -Stwierdziłam podnosząc na niego wzrok. Pokręcił głową z dezaprobatą.- Harry nie możesz mnie zmusić do karmienia jej piersią..Nie robiłam tego od początku i nie zacznę teraz...kiedy ma cztery miesiące.
-Robiłaś to na początku..-Stwierdził po chwili namysłu.Moje brwi powędrowały ku górze.- Wolisz jak idiotka ściągać pokarm niż..ja pierdole, co ci zależy? Słyszałaś,że dzieci,które nie czują ciepła i miłości matki wyrastają na psycholi?
-Harry ona wie,że ja ją kocham. - Zmarszczyłam brwi kręcąc głową.- Przestań wymyślać coraz to nowsze bzdury. Posłuchaj mnie..ja .. Kocham naszego diabełka, zrobię dla niej wszystko,ale nie mam...nie mam takich odruchów jak starsze kobiety,które zostały matkami. Może jestem za młoda...kocham ją,ale proszę cię do niczego mnie nie zmuszaj, bo to jest bezsensu. Nie daje efektów a... bardziej nalegając sprawiasz,że się od ciebie odsuwam.
Chłopak zamrugał kilkakrotnie obserwując mnie z uwagą w oczach. Westchnęłam ciężko spuszczając wzrok. Jego palce przesunęły się delikatnie po moim ramieniu zupełnie jakby chciał dać mi do zrozumienia,że on rozumie i wie,że nie mogę oraz to,że przestanie mnie zmuszać. A mimo to,nie podniosłam wzroku przeplatając nerwowo palce. To wszystko działo się za szybko. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałam o jego istnieniu. Nie wiedziałam nic o życiu.  A teraz siedziałam tutaj, we własnym domu, patrząc na maleństwo,któremu dałam życie, na chłopaka,który .. którego kochałam i zastanawiałam się dlaczego to wszystko stało się tak szybko. Miałam siedemnaście lat. Byłam matką. Byłam dziewczyną uzależnioną. Od papierosów, alkoholu po części może od dragów. Chociaż może nie. Chciałam zabić własne dziecko zanim się urodziło. Byłam uzależniona od niego, chociaż wiedziałam,że to jeden z toksycznych związków.Wiedziałam,że on mnie zniszczy. Ale nie mogłam się wycofać.

WRZESIEŃ. 29 dzień miesiąca.

-Ucisz to dziecko! - Mimowolnie zadrżałam słysząc gromki głos Harry'ego za plecami. Nie słyszałam nawet kiedy wrócił. Żałowałam,że nie pojechałam do mamy kiedy on poszedł znowu ćpać. Żałowałam,że w ogóle pozwoliłam mu iść wiedząc,że w domu jest dziecko,które nie ukrywajmy hałasowało i to porządnie.- Nie potrafisz nawet tego? - Wydarł się. Bezskutecznie starałam się uśpić Darcy. Kiedy on krzyczał było jeszcze gorzej.
Serio,ktoś mógłby pomyśleć,że nasze życie było sielanką. Pomyśleć tak, ale gdyby tak poobserwował nas kilka dni. Gdyby zamontować tu kamery. Ktoś, nie wiem kto,ale ktoś kto oglądałby to stwierdziłby,że szczęście jest tylko pozorem. Było pozorem. Byliśmy na pozór szczęśliwą rodziną. Darcy miała już cztery miesiące. Harry na powrót zaczął ćpać kiedy skończyła dwa, od tego czasu można powiedzieć,że byłam ofiarą przemocy domowej. Za każdym razem gdy spał, albo gdy wracał, słysząc płacz małej tak się wściekał,że wiedziałam co będzie potem. Dostawałam i to porządnie. Z czasem przestał już patrzeć gdzie mnie bije. Najgorzej było kiedy dostawałam w twarz. Trudno było ukryć siniaki na policzkach, podbite oko czy rozwaloną wargę. Kiedy dostałam zbyt mocno w twarz i miałam siniaki przed każdym wspólnym spacerem siedziałam godzinami w łazience starając się to jakoś zakryć pudrem, kiedy miałam podbite oko wcale nie wychodziłam a swojej mamie Harry wciskał jakiś kit. Że jestem chora, albo źle się czuję. To samo mówił mojej mamie. A one oczywiście mu wierzyły. Żadna z nich nigdy nie przyszła sprawdzić jaka jest prawda. Ufały mu. Za każdym razem kiedy dostawałam obiecywałam sobie,że postaram się z całych sił o to,żeby moja malutka Darcy tego nie widziała kiedy podrośnie, postaram się o to,żeby znalazła kogoś kto będzie ją szanował, sprawdzę to i jeśli coś złego będzie się jej działo ja zareaguję, nie przejdę obok tego obojętnie.
Darcy nadal głośno płakała a ja czując nad sobą jego nadzór cała się trzęsłam niepewnym głosem błagając niemal maleństwo,żeby się uspokoiło,ale to nic nie dawało.
Zupełnie niespodziewanie poderwał mnie na nogi i siłą, tak siłą ,wyciągnął z pokoju Darcy. Wiedziałam,że i tym razem nie będzie łatwo.
-Harry przepraszam..ona..ona ma kolkę, to normalne,że płacze,  ja naprawdę już nie wiem co mam zrobić..- Zaczęłam się niemal jąkać w przerażeniu.
-Jesteś po prostu zbyt głupia nawet na to by uspokoić dziecko..-Rzucił z kpiną.
-Nie nazywaj mnie głupią!-Krzyknęłam ze złością i pożałowałam. Zamachnął się z całej siły tak,że dostałam prosto w twarz i upadłam przed nim na kolana. Nie upadłam,żeby obronić się przed kolejnym ciosem, po prostu siła, którą w to włożył, samoczynnie powaliła mnie na kolana. Parsknęłam cichym,ale duszącym płaczem odruchowo przykładając zimną dłoń do policzka. Krew huczała mi w uszach, serce dudniło ciężko jak po biegu, a nieprzyjemne gorąco rozlewało się od szyi po całym ciele, policzek pulsował, piekł. Bolało.
-Będę mówił na ciebie tak jak chcę..-Zadecydował z podłym uśmiechem. Pokiwałam odruchowo głową.- A teraz...idę się wykąpać a ty masz mi zrobić coś do jedzenia i jeszcze jedno..-Wziął mnie pod brodę zmuszając do tego samego, bym na niego spojrzała. - Darcy ma usnąć i przestać płakać.
-Do..dobrze...-Zająknęłam się zagryzając wargę tak boleśnie,że niemal jej nie przecięłam. Minął mnie bez słowa. Jeszcze chwilę siedziałam w miejscu starając się uspokoić i w tamtej chwili zauważyłam z goryczą,że dziś wyjątkowo był łaskawy. Nie było tak źle, ale nie powinno tak być wcale. Nie jeśli mnie kochał.

Zajmując się uważnym krojeniem pomidora przez głowę przemknęło mi kilka razy to, by dosypać mu czegoś do sałatki. Chciałam go otruć,ale pomyślałam o tym tylko kilka razy i zaraz szybko to odrzucałam. Darcy musiała mieć ojca. Nieważne jaki był, był jej ojcem i tego już nic nie zmieni. Zgoda, mogłabym się z nim rozstać tak,że mała widywałaby go co jakiś czas, ale wolałam, jeśli będzie ją wychowywał. Głupie.
Podniosłam głowę słysząc dzwonek do drzwi i szybko ściągnęłam fartuszek odrzucając go na blat kuchenny. Wiedziałam,że Harry tak czy siak nie otworzy a potem będzie zły, że nie zrobiłam tego ja.
Nawet nie sprawdzając kto przyszedł otworzyłam drzwi i uniosłam brwi widząc Eleanor, mamę i tatę. Nie powiem ucieszyłam się,że ich widzę, bo tak naprawdę tylko oni mnie kochali i w nich mogłam znaleźć wsparcie.
-Matko co ci się stało?- Jęknęła Eleanor przyglądając się mojej twarzy. Skrzywiłam się mimowolnie uświadamiając się,że oprócz napuchniętego policzka mam obrzęknięte oko. Świetnie. Punkt zwrotny w twoim życiu Jessy.
-Nie nic..chyba mam zapalenie spojówek..-Skłamałam gładko.Widziałam w oczach rodziców coś na pozór niedowierzania i dezaprobaty. - Wejdźcie..chcecie herbaty czy cokolwiek?
-Wszyscy napijemy się kawy. -Zadecydował tato. Pokiwałam tylko lekko głową.- Gdzie malutka?
-Um..-Przełknęłam głośno ślinę.- Jest w swoim pokoju..miała straszną kolkę,ale jakoś jej przeszło i chyba się bawi w łóżeczku.
-A Harry? - Spojrzenie mojego ojca stwardniało. On nigdy nie lubił mojego chłopaka i chyba zaczynałam wiedzieć czemu.
-Bierze kąpiel.-Odpowiedziałam automatycznie. - I nie, nie wiem czy już znalazł pracę. - Stwierdziłam odruchowo wiedząc,że to pytanie padnie. Spojrzałam w stronę schodów. Harry zszedł po nich powoli mijając się z Eleanor,która pewnie szła zobaczyć co z małą.
-Dzień dobry..-Przywitał się nadzwyczaj miło. Uścisnął mojemu ojcu rękę, ale widziałam tą sztuczną uprzejmość w jego zachowaniu, potem przytulił moją mamę,a mnie aż skręciło w środku. Jakim cudem on tak dobrze grał?
-..mówiłem Jessice,żeby poszła z tym okiem do lekarza.- Wyjaśnił mojej mamie odpowiadając chyba na pytanie,które zadała. Najwyraźniej nie słuchałam. Widząc,że rodzice poszli z nim do salonu pobiegłam na górę.
Weszłam powoli do pokoju Darcy i uśmiechnęłam się pod nosem widząc Eleanor bawiącą się z moim skarbem. Czasem myślałam,że ona byłaby lepszą matką niż ja.
-Jessica on cię bije prawda?-Spytała orientując się,że jestem w pokoju. Nie opowiedziałam zamykając za sobą drzwi.- Jessy?
-Mówiłam wam,że się uderzyłam o kant szafki..-Wzruszyłam ramionami. Zmarszczyła czoło.-Co?
-Powiedziałaś,że to zapalenie spojówek. -Zauważyła nagle a ja wprost poczułam jak nogi się pode mną uginają. Wpadłam.-Jessica przyznaj się. On cię bije?
-Tak bije mnie i co z tego?-Warknęłam odruchowo. Na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie.
-Dzwonię na policje, idę powiedzieć rodzicom, zabieramy was stąd..-Zaczęła szybko mówić na co ja tylko pokręciłam głową. - Nie upieraj się, on już ci nic nie zrobi.
-Eleanor zostaw. To był tylko raz. Jedna sprzeczka. Podeszłam mu pod rękę.- Westchnęłam ciężko.-Chcesz mojego szczęścia? Jeśli tak, to nic z tym nie rób. Daj mi samej to załatwić. Obiecuję,że nic mi nie będzie.
-Jak wolisz..ale nie pozwalaj sobą tak pomiatać.-Poprosiła mnie cicho.
-El? -Przełknęłam głośno ślinę. Spojrzała na mnie uważnie.- Możesz mnie przytulić? -Spytałam szeptem.
-Jasne,że tak siostrzyczko..-Zrobiła kilka kroków w moją stronę i mocno mnie do siebie przytuliła. Nie wiem dlaczego,ale zaniosłam się płaczem. Pierwszy raz od jakiegoś czasu to właśnie Eleanor, moja siostra pokazała mi,że mnie kocha i wspiera.- Nie płacz przez niego.Nie warto. Ja cię kocham..-Stwierdziła starając się jakoś mnie uspokoić- Tylko błagam,nie okłamuj mnie,że to był raz. Powiedz mi prawdę. Jak jest,Jessy...-Westchnęła ciężko.- Nikomu nic nie powiem póki ty sama nie będziesz gotowa,ale postaraj się mi zaufać.
-To już codzienność El..-Stwierdziłam z goryczą w głosie. - Narkotyki go zniszczyły,ale to nie jego wina, po prostu...dragi działają na niego tak a nie inaczej,ale to się kiedyś skończy...-Dodałam z pewnością w głosie, która pojawiła się znikąd. - Odejdę. Jeśli on się nie zmieni to od niego odejdę. Zostawię za sobą dotychczasowe życie, ja i Dary..damy radę bez niego,ale jeszcze nie teraz.
-Pamiętaj,że ja będę cię wspierać. Zawsze..-Podniosła ma nią wzrok i pokiwałam bez słowa głową. - Louis o ciebie pytał..Jak się czujesz i tak dalej.
-Louis? -Wiedziałam,że na mojej twarzy pojawiło się zaskoczone. Zaskoczenie znikąd, dlaczego on o mnie pytał? Nie rozumiałam tego.
-Mówił,że musicie pogadać i się o ciebie martwi.- Pokiwała z pewnością głową na co ja tylko zmarszczyłam brwi nie wiedząc co o tym sądzić.



-Twoja rodzinka ma zamiar często tu wpadać?-Mruknął przytulając mnie od tłu. Mimowolnie się wzdrygnęłam. -Jessy?
-Jest późno,daj mi spać..-Westchnęłam pod nosem wsuwając dłoń pod poduszkę i wtuliłam się w nią.
-Nie możesz odpowiedzieć mi normalnie na pytanie?- Mruknął jakby do siebie na co tylko uniosłam brwi.
-Normalnie?-Automatycznie obróciłam się na plecy i przesunęłam wzrokiem po jego twarzy,którą mimo mroku panującego w około widziałam doskonale.Był blisko.- Od kiedy to my rozmawiamy normalnie Harry? Albo się drzesz..albo bijesz naczynia, czasem rzucisz krzesłem, co najgorsze..bijesz mnie..Jak...powiedz mi jak ja mam z tobą normalnie rozmawiać? Posłuchaj mnie, ja mam serdecznie dość krycia ciebie, tego co robisz..Uderz mnie jeszcze raz a przysięgam,że pójdę na policję.
-Co zrobisz? -Zmarszczył brwi obserwując mnie. Jedyne co wyczytałam z jego oczu to zaskoczenie.
-Powiem,że mnie bijesz..wydam cię,że ćpasz. - Stwierdziłam twardo. Nie wiedziałam czy może zaraz oberwę czy nie. Miałam nadzieję,że jeśli Zayn dziś u nas nocuje, to odpuści. - Więc błagam..pohamuj się.
-Ty suko! - Ryknął na całe gardło,ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić przydusił mnie do materaca i przycisnął poduszkę do mojej twarzy. Próbowałam się szarpać, krzyczeć,ale to było zupełnie na nic. Czułam,że się duszę, powoli traciłam oddech, a on nie odpuszczał. Już ostatkami sił starłam się go z siebie zrzucić,ale był za ciężki, wiedziałam,że zaraz się uduszę,ale wtedy nagle ciężar Harry'ego zelżał. Poderwałam się do pozycji siedzącej. Czułam się jakby ktoś mnie ogłuszył.
Wychyliłam się w stronę nocnej szafki i włączyłam lampkę. Swój wzrok skierowałam na podłogę.
Zayn siedział na Harry'm zupełnie go obezwładniając, a co najśmieszniejsze zielonooki wcale się nie szarpał. Patrzył na niego z wściekłością, oddychał ciężko,ale nic nie zrobił.
-Odejdź od tego psychola,albo niedługo naprawdę umrzesz...-Mimowolnie wzdrygnęłam się słysząc słowa Mulata,ale musiałam mu przyznać rację. Harry był niebezpieczny. Zbzikował.
-Ona nie odejdzie..boi się,że sama nie da rady.- Głowa Harry'ego obróciła się w moją stronę z podłym uśmiechem. Pokręciłam w niedowierzaniu głową wiedząc, że on też ma rację.- Otarła się o śmierć,ale nie odejdzie..-Dodał z przekonaniem w głosie. W tamtym momencie nie wiedziałam jeszcze, że może być gorzej..

____________________________________________________________________________


Yup. Harry jest tu brutalny,ale taki mniej więcej był cel tego bloga. Ujawnienie się prawdziwego charakteru bohatera.
no więc tak : przepraszam, chaotycznie, bezsensownie. uh...
Przepraszam. 
Mam cichą nadzieję,że mnie za to nie zjedziecie. PRZEPRASZAM.
i kocham was! :) 
to tyle, do napisania koty :) xx


wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 12.

Kolejne dni były już niemal sielanką. Zupełnie jakby to co działo się wcześniej nie miało miejsca. Nie powiem.. czułam się szczęśliwa,ale przerażał mnie fakt,że coraz bardziej przywiązuję się do dziecka,które w sobie nosiłam,ale nie było już moje.
Oparłam głowę na ramieniu Harry'ego i odetchnęłam nerwowo przez usta widząc co robi. W przeglądarce miał otwartych kilka okien.  
wózki dziecięce , łóżeczko dla dziewczynki, zabawki i ubranka dla niemowlaka tanio.
-Harry kochanie..-Szepnęłam mu odruchowo na ucho. Widziałam jak uśmiecha się pod nosem zerkając na mnie kątem oka. Jego usta musnęły mój nos.- Co ty robisz?
-Szukam jakiś rzeczy dla naszego maluszka..- Jego dłoń powędrowała ku górze i zacisnęła się powoli na palcach dłoni,którą trzymałam na jego ramieniu. - Wiesz jak się już urodzi, to chyba tego potrzebuje.
-Ty jesteś głuchy Harry...-Pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Zrozum jeden fakt...to nie jest nasze dziecko, nie zostanie z nami, wyłącz ten komputer i lepiej...Boże, zrób coś ze sobą.
-Właściwie to właśnie nasze dziecko. - Pokiwał energicznie głową. - Ja cię rżnąłem jak nikt inny, to moje plemniki, z których wyrosło moje dziecko i zawsze będzie. Nieważne co..jesteś wyrodną matką.
-Czym jestem? -Szepnęłam w niedowierzaniu przyglądając się mu. Uśmiechnął się krzywo.- Jak mnie nazwałeś?
-Wyrodna matka..-Uniósł brwi. - Nawet suka od budy nie odejdzie kiedy się oszczeni..jesteś jeszcze gorsza niż właśnie taka suka. Oddajesz swoje dziecko obcym ludziom. Nie wierzę, że jeszcze z tobą nie zerwałem.
-Zabolało...-Szepnęłam uśmiechając się ponuro.- Zostaw mnie w takim razie. Skoro jestem jeszcze gorsza niż suka..
-Prze..-Podniósł głowę. Jego oczy otworzyły się szeroko.- Przepraszam, ja .. nie, nie słuchaj mnie, gadam głupoty. -Pokiwał z pewnością głową. Zmarszczyłam tylko brwi przyglądając się mu uważnie,ale nic, zupełnie nic nie powiedziałam.
-Nie chcę jej oddawać,ale..jak tylko się urodzi, moja mama..nie mam prawa tu mieszkać.-Zagryzłam wargę. Harry nie wiedział do tej pory co się działo w moim życiu kiedy nie było go obok i chyba lepiej żeby tak już zostało. Problemy z moją mamą wcale go nie powinny obchodzić. - A..twojej mamie na głowę nie możemy wejść.-Dodałam szybko widząc jego minę. Westchnął przeciągle. - Ja sobie jakoś bym poradziła,ale ten maluszek..on..ja..nie Harry.
-Zostaw to mnie,zgoda?-Wziął moją twarz w dłonie. Nie wiedziałam co kombinuje,ale widziałam,że wyraźnie coś wymyślił i zamierza to wcielić w życie.
Pokiwałam więc bez słowa głową zupełnie pozwalając mu na manipulację częścią swojego życia.


CZERWIEC ,  5 dzień miesiąca.

Godzina . 5:23 . (ranek)

Obudził mnie nieco nieprzyjemny ból.Coś jak kłucie, może mocniejszy ból miesiączkowy,ale faktem było to,że byłam w ciąży, więc miesiączka była wykluczona. A co do tego dochodziło termin miałam wyznaczony na 7 czerwca. Więc jeszcze dwa dni.
Obróciłam głowę w bok pewna,że mi przejdzie. Nie działo się nic w sumie złego. Tylko bolało,ale naprawdę niezbyt mocno.
Harry spał twardo, wyglądał tak..niewinnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie,ale nie na długo. Ból się powoli nasilał.
-Mm...co jest..?- Usłyszałam ciche mamrotanie Harry'ego. Nie zrozumiałam, nawet się nie odezwałam.- Kochanie..nie gnieć mi ręki..-Poprosił szeptem. - O Boże! Boli cię coś?! - Aż się wzdrygnęłam słysząc jego wybuch. Usiadł prosto na łóżku, jego głowa jakby automatycznie obróciła się w moją stronę a oczy otworzyły szeroko. Na oślep wyszukał włącznik lampki nocnej. Cały pokój rozświetlił się przytłumionym światłem. Skrzywiłam się lekko. Mimo,że nie było intensywne to mnie oślepiło.
-Nic mi nie jest...-Pokiwałam lekko głową próbując go przekonać,ale mimo to podniosłam się do pozycji siedzącej krzywiąc się pod nosem. Dobra. Kłamałam, bolało cholernie,ale nie mogłam nic po sobie dać poznać, w końcu to mogły być fałszywe alarmy,a naprawdę nie chciałam czekać kilku godzin na poród w szpitalu.
-Jessica...-Spojrzałam od razu na chłopaka, jeszcze nigdy nie zwrócił się do mnie pełnym imieniem. -Jedziemy do szpitala i nie ma "ale." .
Zagryzłam wargi kiedy skoczył na równe nogi i zaczął się ubierać. Rzucił na łóżko torbę,którą przygotowałam sobie już wcześniej do szpitala i wyrzucił jakieś ubrania,żebym je na siebie narzuciła.
-Ja nie jadę..-Stwierdziłam twardo. Jego brwi powędrowały ku górze.- Nie jadę..
-Pójdę po twoją mamę.- Zagroził. Zagryzłam wargi i mimowolnie zaczęłam się jakoś ubierać, bo wiedziałam,że z mamą nie było żartów.
-Harry naprawdę..mnie nie boli.- Skłamałam gładko. Prychnął tylko cicho kręcąc energicznie głową.

Godzina 6.20.
-Narracja 3-osobowa -

Kilka pielęgniarek ze szpitala św.Patryka w Londynie od dobrej godziny było postawione na nogi przez zielonookiego. Wszyscy doskonale widzieli,że nie pasowało to dziewczynie,która tak naprawdę była tam wtedy najważniejsza. Kiedy trafiła do szpitala niemal zawleczona tam przez swojego chłopaka można powiedzieć,że już rodziła. Lekarza zdziwił jeden fakt - dlaczego tak opierała się przed wcześniejszym przyjściem, gdyby została w domu jeszcze dziesięć minut, zmuszona byłaby tam rodzić.

Harry nie wyszedł z sali kiedy Jessy zaczęła rodzić. Ciągle był obok i trzymał ją za dłoń mimo,że prawie jej nie czuł. To było godne podziwu, był młody, a odpowiedzialny. Niestety tylko w tamtym momencie i tylko w oczach lekarza i kilku pielęgniarek.
-Nienawidzę...cię z całego serca! - Dziewczyna chwyciła go mocno za kołnierzyk koszulki przyciągając do siebie skutecznie. - Pożałujesz jesz...-Urwała czując potrzebę parcia. Jej palce ścisnęły jeszcze mocniej materiał,ale chłopak się nie cofnął. - Pożałujesz tego co mi zrobiłeś..-Dokończyła.
Ból i wściekłość mieszały się ze sobą tak intensywnie,że niemal opadała z sił, a mimo to szła w zaparte,właśnie dla swojego maluszka.
Dosłownie z ostatnim parciem, kiedy miała wrażenie,że lada chwila zemdleje jej głos ucichł, aparatury pikały głośno niemal raniąc uszy, tak się jej wydawało, słyszała bicie własnego serca i szum krwi w uszach. Oddychała ciężko. Właściwie tylko ona i aparatury wtedy wydawały jakieś dźwięki, do momentu, w którym tę błogą ciszę przedarł cichy kwęk a następnie głośny, pełen żalu płacz.
-Jest piękna..-Usłyszała zachrypnięty głos swoje chłopaka. Wszelkie hamulce zupełnie w niej popuściły kiedy poczuła na klatce piersiowej ciężar ciałka własnego dziecka. Łzy popłynęły strumieniem. Nie wiedziała nawet czemu.

-Oczami Jessy.-

Nie mogłam zupełnie uwierzyć w to, co się działo w koło mnie. Czułam jak moje maleństwo wierci się nieco niespokojnie, zupełnie jakby chciało,żebym je przytuliła, a ja? A ja stchórzyłam. Nie mogłam.
-Jessy..spójrz na nią..-Przełknęłam głośno ślinę słysząc głos Harry'ego i po chwili uświadomiłam sobie,że zaciskam mocno załzawione oczy.
Po kilku głębszych wdechach w końcu odważyłam się otworzyć oczy i spojrzeć na mojego aniołka.
Harry miał rację. Ona była piękna.
Z tego co zauważyłam miała jasnobrązowe, proste włoski,ale wiedziałam,że to się jeszcze zmieni, nosek miała zgrabny, malutki a usta..nieco uwydatnione,ale nie to było ważne,ale raczej to,że jest cała i zdrowa, szczególnie po tym jak się prowadziłam podczas ciąży.
-Witaj na świecie..-Szepnęłam po chwili. Wiedziałam,że w tamtym momencie pogodziłam się z tym co się stało,że zostałam matką i wcale mnie to nie przerastało. Wręcz przeciwnie. Byłam dumna,szczęśliwa i tak bardzo nieświadoma tego co będzie potem.


Godzina 9:20, ten sam dzień.

-Podaj mi pieluchę...-Poprosiłam wyciągając do niego dłoń. Obrócił się nagle w miejscu omal nie rozlewając herbaty,którą mi niósł.- Ostrożnie.. jest na krześle.- Skinęłam lekko głową.Uśmiechnął się pod nosem i pokiwał szybko głową podnosząc pieluszkę z krzesła. Zrobił kilka kroków i rzucił mi ją ostrożnie. - Oh dziękuję..-Mruknęłam cicho wycierając Darcy.
-Czemu ją tak ciągle trzesz? -Spojrzał na mnie dziwnie. Wzruszyłam beznamiętnie ramionami.-Nie masz wytłumaczenia?
-Ciągle się pluje wodami..-Wyjaśniłam pokrótce.Zdziwiło mnie to,że zrozumiał od razu.-Darcy Hope...-Spojrzałam na niego uważnie. Nie wiedziałam czyje ma mieć nazwisko,dlatego zawiesiłam głos.
-Styles..-Pokiwał szybko głową.- Tak jak ty ...w przyszłości.
Zaśmiałam się mimowolnie kręcąc głową, kiedy drzwi mojej sali się otworzyły. Tak, miałam osobną salę,którą Harry wykupił. Nie wiem za co,ale zrobił to dla mnie. Może dla kogoś..innego to nie był powód do radości,dla mnie był. Zrobił coś bezinteresownie. Nie dla siebie.
-Pani Pierce..-Podniosłam głowę słysząc pielęgniarkę.- Ma pani gości,ale tatuś musi wyjść.
-Musi?- Uniosłam zrezygnowana brwi.- Proszę niech zostanie..on nie przeszkadza ani mnie ani małej,wręcz przeciwnie, bardzo .. nam pomaga.
-Nie powinnam..-Westchnęła cicho zastanawiając się nad czymś. -No ale dobrze..-Poddała się w końcu cofając się z drogi.- Gdyby coś się działo, wie pani gdzie nas znaleźć.
-Dziękuję..-Rzuciłam zanim wyszła.- Weźmiesz ją?- Uniosłam brwi zerkając na Harry'ego. Pokiwał ochoczo głową podchodząc bliżej. Usiadł obok na łóżku i ostrożnie wziął maleństwo na ręce. To był naprawdę piękny jak dla mnie widok.
-Oszukałaś nas! -Aż się wzdrygnęłam słysząc donośny, męski głos.- Miałaś oddać nam dziecko,ale kiedy tylko twój chłoptaś wrócił, zerwałaś umowę.
-Miałam do tego prawo przed porodem..-Pokiwałam niezrażona głową zachowując się tak jakbym go ignorowała.
-Chcesz wychować kolejnego kryminalistę? Jaki ojciec, takie dziecko! - Mężczyzna pokręcił energicznie głową obrzucając wzrokiem Harry'ego. Widziałam,że loczek zaczyna się powoli denerwować. To nie wróżyło nic dobrego, ale jedno co wiedziałam, hamowało go jeszcze tylko dziecko.- Myślałem,że chociaż ty jesteś uczciwa..-Zrobił kilka kroków w moją stronę. -Ale jak widzę nie i dlatego się cieszę,że nie oddałaś nam dziecka, jak mógłbym wychować córkę kłamliwej suki i kryminalisty?
Aż się wzdrygnęłam kiedy Harry oddał mi maleństwo i wypchnął faceta z pokoju. Wiedziałam,że on mu tego nie daruje. I jak na złość Darcy rozpłakała się w najlepsze.
-Myszko nie płacz...tata zaraz wróci. - Zapewniłam ją bez przekonania. Nie wiedziałam nawet czemu jej to mówię, czy to coś zmieni? Nie. To nie zmieni zupełnie nic.


-Oczyma Harry'ego-

Czemu wypchnąłem go na hol? Zagotowało się we mnie kiedy nazwał Jessy kłamliwą suką i zaczął obrażać moje dziecko. Jasne, ojca się nie wybiera, a Jessy nie wiedziała w co się pakuje zostając moją dziewczyną, więc ten gnój nie powinien jeździć po nich,tylko po mnie.
-Odszczekaj to co powiedziałeś o mojej rodzinie!-Ryknąłem na niego. Cofnął się o kilka kroków.- Odszczekaj! Nie obrażaj mojej rodziny!
-Hej chłopcze tylko spokojnie..-Rzuciłem mu podłe spojrzenie widząc jak cofa się z dłońmi w górze.Oh jak bardzo chciałem obić mu tą zarozumiałą mordę. Serio,ale bałem się,że za pobicie znowu wyląduję na dołku,a teraz nie mogłem.
-Ja pierdole...-Sapnąłem z niejakim rozbawieniem w głosie.- Ja cię zabiję.
-Harry...-Obróciłem się gwałtownie słysząc za plecami niedowierzający głos Jessy.- Proszę odpuść już.Dla ...Darcy. -Spuściła powoli wzrok zagryzając wargę. Od dawna już nie prosiła mnie żebym zrobił coś dla niej. Trochę mnie to dziwiło i smuciło jednocześnie. Miałem wrażenie,że ona myśli, że już jej nie kocham.Ale to była bzdura. Kochałem ją całym sercem.
-Kochanie wróć na salę..-Odetchnąłem cicho i rzuciłem okiem na faceta.- Zbliżysz się do mojej rodziny to zginiesz marnie.-Zagroziłem podchodząc do brunetki i chwyciłem ją pod brodę.-Nie powinnaś jeszcze wstawać..-Westchnąłem cicho kręcąc głową. Na jej ustach zaigrał rozbawiony uśmiech.Wyglądała lepiej niż godzinę temu, więc było okey.


CZERWIEC, 8 dzień miesiąca.

-Nie podglądaj! -Zaśmiałem się cicho starając się utrzymać dłonie tak,by nic nie zauważyła.-Widzisz coś,hmm?
-Nie bo twoje wielkie łapy odcinają mi jakikolwiek dopływ światła!-Stwierdziła nieco rozbawiona. Uśmiechnąłem się tylko lekko.- Hazz?
-Poczekaj..już prawie..-Zapewniłem ją szybko. Westchnęła z niecierpliwością.-Gotowa?
-Od samego początku?-Spytała retorycznie. Przygryzłem wargi.-No więc jak będzie?

-Jessy-

-Ta dam!- Jego dłonie odsunęły się automatycznie a ja otworzyłam szerzej oczy. Nie to było zupełnie niemożliwe.
Cofnęłam się o krok obmiatając wzrokiem dom przed którym staliśmy.Nie powiem..był piękny i raczej wyjątkowo drogi. Ba! Na pewno do tanich nie należał.
-Odwiedzamy...twoich ...twoją rodzinę? -Spytałam po chwili wahania. Roześmiał się głośno.
-Mieszkamy tu..-Pokiwał szybko głową. Mimowolnie parsknęłam śmiechem.- Ja nie żartuję. Nie mogłem pozwolić żebyście..mieszkały w złych warunkach.Nie teraz. Poprosiłem o coś mamę, tatę i ...dziadków i tak dalej.- Pokiwał energicznie głową.- To jest nasze..Mam nadzieję,że jakoś nam się ułoży.
-Kocham cię..-Stwierdziłam bez wahania. Boże, nie wierzyłam w to co zrobił. To było piękne, aż za piękne..



__________________________________________________________________________________

tum tum tum.
jeśli rozdział wam się nie podoba - przepraszam.
nie miałam weny. + jestem chora. 
no dobra. to tyle.
spokojnie, nie będzie to głupia sielanka.
nie potrwa to długo.
dziecka też się pozbędę.. jestem zła xd
+ chciałam wam polecić bloga z imaginami itp.
dziewczyna dobrze pisze :) - http://good-times-with-dreams.blogspot.com/

no to tyle.
Tu macie małą Darcy Hope Styles.

 

 

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 11.

LISTOPAD .

Jestem coraz bardziej żałosna. Harry'ego złapali w Październiku,a ja nadal tkwię w miejscu, zamiast zrobić cokolwiek ze swoim życiem. Zawaliłam szkołę, życie towarzyskie. Po prostu OBLAŁAM TEST Z ŻYCIA.
Szczerze? To ja już nawet nie wiem jak wygląda świat gdzieś dalej, gdzie nie sięga widok z mojego okna. Nie wychodzę z pokoju, no bo po co nie? To bezsensu.
Eleanor codziennie próbuje mnie gdzieś wyciągnąć, przychodzi do mnie, rozmawia ze mną. Kurwa jestem taka żałosna. Czuję się jak dziecko w szpitalu psychiatrycznym bez możliwości ucieczki. Nie ma ucieczki od życia. I nigdy nie będzie. Jedyne rozwiązanie to śmierć. Ale do tego trzeba mieć odwagę. Ja nie mam jej ani trochę. JESTEM ŻAŁOSNA.

____________________________________________________

Nie ma dnia, w którym o niej nie myślę. To już jak uzależnienie. Czego nauczyłem się w więzieniu? A czego miałem się nauczyć? Niczego. Tego,że kiedy powiesz jedno słowo za dużo oklepią ci tak mordę,że sam siebie nie poznasz?Dobre sobie. To nic w porównaniu z tym jak bardzo mój organizm się męczył. Trząsłem się każdego dnia. Każdej nocy. Nie mogłem spać. Zafundowali mi nieumyślnie darmowy odwyk. Tępe chuje. Ja nie dawałem rady. Musiałem wyjść.


GRUDZIEŃ.

Teraz jedyną ucieczką okazały się dragi i alkohol. Uciekłam z domu. Matka nie pozwalała mi zapomnieć. Wiem już dlaczego Harry to robił. To mu pomagało jakoś przeżyć w tym chorym świecie. Dlaczego wcześniej nie widziałam jakie to życie jest bezsensowne? Szare,pozbawione radości. Nie jestem już dzieckiem,powinnam czuć ból istnienia i czuję go.Bardzo,ale to bardzo dogłębnie. Niemal przeszywa mnie na wskroś,ale przecież tak powinno być.
Wiem,że powoli się staczam. Jestem wrakiem. Ale tak już ma być. Taki los był mi pisany.

_________________________________________________________

Próbowałem się dodzwonić. Po raz kolejny włączała się automatyczna sekretarka. Cholera. Pięknie. A może ona na mnie nie czeka? Może ma kogoś i jest szczęśliwa? Jeśli tak to dobrze. Co mógł jej zapewnić jakiś kryminalista, którym nie ukrywajmy,ale byłem, hm? Właśnie, nie mogłem zapewnić jej nic,bo nie wiedziałem ile jeszcze tu pobędę.

STYCZEŃ. 26 dzień miesiąca.

Wohoooo ! Mam urodziny. I z czego mam się cieszyć? Siedzę tutaj samotna z świeczką w dłoniach i patrzę jak płomyk chwieje się ze strony na stronę. Jestem samotna,ale nie sama.
Niall, Gabi, Liam, Danielle, Louis, Cece,Zayn z Perrie a nawet Jey i Thia.
Są tu tylko dlatego,że im mnie szkoda,ale naprawdę nie potrzebuję litości.Ja chcę tylko ukojenia. Rozpadam się od środka przez miłość,która i tak jest cholernie toksyczna. Miłość do Harry'ego z każdym dniem wyniszczała mnie od środka kiedy był obok,ale teraz jest jeszcze gorzej i tęsknię za tym cholernym stanem kiedy byłam tak dziecinnie zakochana. Ja nie dam sobie bez niego dłużej rady.

____________________________________________________________

Od samego rana płakałem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Tak bardzo zaczynam żałować śmierci tego chłopaka, przecież on był niewinny a ja działałem pod wpływem impulsu.A teraz ona siedzi sama, w swoje siedemnaste urodziny. Jestem takim palantem.



LUTY. 1 dzień miesiąca.

Urodziny Hazzy. Jedyne czego chcę w tym momencie to śmierć. Nie dam rady. Przepraszam. Życie jest za trudne. A on? Kończy swoje osiemnaste urodziny w więzieniu. Tak naprawdę przeze mnie. Nie mogę w to uwierzyć. Tyle miesięcy. Za wiele,naprawdę to jest za wiele.

________________________________________________________________

Już osiemnaście lat krążę jak pasożyt po tej ziemi? Nieźle. Nie przypuszczałem,że tak długo uda mi się przeżyć,ale jestem tu i teraz. Żałosne. Nie mogę tak dłużej. 

MARZEC.

Jest ze mną coraz gorzej. Biorę, piję,palę. Z każdym dniem chudnę coraz bardziej. Prawie. Jestem w ciąży, a to mi naprawdę nie pomaga. Chcę się go pozbyć, zabić je, stłamsić. Chcę żyć sama. Bez tego potwora,który wyniszcza mnie bardziej niż wszystkie używki razem wzięte. Ten pieprzony bachor jest silniejszy niż sądziłam na początku. Ani wódka,ani dragi..nic zupełnie nic go nie rusza. Za każdym razem kiedy chodzę na te pieprzone wizyty słyszę " Jest w porządku.Rozwija się dobrze,ale powinnaś nieco przytyć." Jak to coś jeszcze we mnie żyje? Może to czas żebym zginęła? Wtedy ani ja, ani to coś,żadne z nas nie będzie musiało być dalej ciężarem dla Matki Ziemi. Ciężarem dla Harry'ego i reszty moich "przyjaciół".

____________________________________________________________________

Przerażenie, dezorientacja i wyrzuty sumienia zaczynają mną kierować. Jedynie Liam mnie odwiedza. Nikt nie ma siły,albo po prostu nie chce mnie widzieć. Ona nie chce. Przeraził mnie jeden fakt. Liam dziś zadecydował mi powiedzieć o tym,że będę ojcem. Będę ojcem? Ja?Serio,ale..nie mogę nim być skoro nie ma mnie przy niej.Nie chcę żeby coś jej się stało.Muszę usunąć się w cień. Tak chyba będzie lepiej. Do końca odsiadki daleko,ale do rozwiązania blisko. Jestem po prostu jebanym palantem.

KWIECIEŃ.

W końcu to co piękne szybko się kończy. Tak było ze mną. Prawie,naprawdę prawie udało mi się zejść z tego świata,ale oczywiście Liam musiał mnie "uratować". Tylko przed czym? Przed lepszym życiem gdzieś tam, a nie tutaj? Chciałam odejść. Powinien to uszanować.Ale nie,on wie lepiej. Więc niech sam tu sobie żyje. Jego sprawa. Mimo to,ja nie chcę. Niech mnie w to nie miesza.

_______________________________________________________________

Liam znów doniósł mi straszne wieści. Próbowała się zabić trzeci raz w tym miesiącu.Tym razem prawie się jej udało. Co ona do cholery wyprawia? Jeszcze tylko miesiąc, miesiąc i wezmę się za nią porządnie. Tak już nie może być. Teraz chodzi tu o dwa istnienia. Nie o jedno. Dwie małe istotki,dzięki którym znoszę to coraz łatwiej. Wrócę i się zmienię.Muszę.

MAJ.

Coraz bliżej a jednocześnie coraz dalej. Podjęłam decyzję. Albo je oddam,albo..nie. Jest jedna opcja, oddam własne dziecko. Muszę. Nie dam rady.

__________________________________________________________

Dziś, to już dziś. Będę wolnym człowiekiem,zmienię się i zrobię wszystko co w mojej mocy żeby było lepiej.. W końcu musi być,prawda? Tak, tak ja w to wierzę. Będzie.


Znów rzuciłam okiem na swój pokój. Wróciłam. Musiałam. Nie było ze mną za dobrze, a przecież każdy się martwił. Byłam ...ćpunką tak jak Harry. Tak jak wszyscy moi bliscy. Moja mama i Eleanor nie były mi już bliskie, nie chciałam żeby były. Straciłam z nimi jakąś tą specyficzną więź więc to było bezsensem.
Mimowolnie się rozpłakałam. Wizja mnie, po raz kolejny samotnej, kiedy oddam dziecko, w sumie nie należała do najgorszych,ale do najlepszych też nie. Po za tym, wyglądałam strasznie, więc na nowo życia sobie nie mogłam ułożyć. W szkole pojawiłam się raz. Wytykali mnie palcami. Zajebiście.
Usłyszałam jak drzwi powoli się uchylają. Rzuciłam w nie z całej siły nocną lampką tak,że rozbiła się z hukiem. Chciałam przepłoszyć przybysza,ale nie dał za wygraną. Nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem wpatrując się tępo w jakiś punkt na suficie. Musiałam być strasznie rozmazana.
Łóżko się ugięło skrzypiąc cichutko. Dłoń tego kogoś przesunęła się po materiale pościeli a chłodne i długie palce powoli zacisnęły się na moich. Zamrugałam gwałtownie.
-Przepraszam cię za wszystko..-Usłyszałam cichy, ale zachrypnięty głos. Przełknęłam głośno ślinę i zmusiłam swoją głowę do obrócenia się w bok. Moje oczy otworzyły się szeroko. Przez moje ciało przepłynęła kolejna fala goryczy tym razem jednak intensywniejsza i bardziej zajmująca niż wszystkie do tej pory razem wzięte. Rozpłakałam się jak do tej pory nie mogłam. Zaczęłam niemal się zanosić, a jego ciepłe i silne ramiona objęły mnie mocno. Przez tą jedną chwilę poczułam się dobrze a mimo to nie mogłam uspokoić łez, tego całego wybuchu. Nie mogłam uwierzyć w to,że on tu jest. Że nagle wyszedł i że może być już dobrze. Nie chciałam,żeby to był ten kolejny złudny sen,który powtarzał się niemal każdej nocy przez co budziłam się zalana potem, zapłakana,ale pełna tej pieprzonej nadziei.
-Już dobrze..-Wyszeptał mi na ucho. Czułam jak jego duża dłoń przesuwa się powoli po moich włosach starając się mnie jakoś uspokoić.- Oddychaj kochanie. Spokojnie.
-Niemożliwe..-Szepnęłam cicho. Tak cicho,że pewnie ledwo to usłyszał. Jego usta powoli musnęły moje włosy. Odetchnął w nie gorącym powietrzem i pokręcił głową mrucząc coś pod nosem.
-Wszystko już będzie dobrze,ja tu jestem, wróciłem..-Mamrotał zupełnie jakby chciał przekonać o tym siebie,a nie mnie. - Nic wam już nie będzie kochanie. Jestem przy was.
Wzdrygnęłam się mimowolnie kiedy usłyszałam z jego ust ciche " was" i "wam" . Powoli zaczynały mnie dopadać wyrzuty sumienia. Głównie dlatego,że chciałam zabić tego maluszka zaraz potem zaczęłam wahać się nad opcją oddania jej. Ale to już było przecież przesądzone. Obiecałam tym ludziom nie zrobić głupiego psikusa. Po za tym, byłam młoda. Ja jeszcze mogłam mieć dzieci,oni - wątpliwe.
-Harry oddam ją..-Zagryzłam nerwowo wargi podnosząc na niego niepewne spojrzenie. Widziałam,że otwiera szerzej oczy. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie.- Ale posłuchaj mnie..-Poprosiłam dotykając palcami jego rozciętego policzka. Jego twarz naprawdę była w złej formie. Cała poharatana, posiniaczona, przecięta brew. To raczej nie był już mój Hazz. Nie zewnętrznie.
-Komu?-Pochylił się w moją stronę lustrując mnie uważnie wzrokiem swoich zielonych tęczówek. Zagryzłam wargę.
-Pewnej..parze. Nie mogą mieć dzieci, dobrze się nią zajmą.-Pokiwałam głową z przekonaniem,ale on wykrzywił się z ponurą miną.-Kochanie my mamy jeszcze na to czas,okey? Znajdźmy..pracę. Ukończmy szkołę, kupmy dom, wtedy..wtedy będziemy mieć gromadkę dzieci.
-Wpadliśmy,ale nie musisz jej oddawać.- Wyszeptał. Najwyraźniej mnie nie słuchał.- Poradzimy sobie. Nie zabiorą nam jej. Mam osiemnastkę na karku. Przecież nikt nam jej nie zabierze, jeśli ja jestem pełnoletni.
-Harry..Myślałam,że już nigdy nie wyjdziesz. Obiecałam im to..Nie mogę ich zawieźć. - Zagryzłam wargi.Ale nie o to chodziło. Ja mogłam zerwać tą pieprzoną umowę. Problem tkwił w tym,że ja nie chciałam. Jeśli oddałabym wtedy dziecko, automatycznie pozbyłabym się kłopotu. Po za tym, do cholery byłam nastolatką,która chciała się bawić.Wtedy nie chciałam mieć dzieci i nawet Harry nie mógł mnie do niczego takiego zmusić. Nieważne co by mi zrobił. Ja po prostu nie chciałam.
- Będziemy mogli ją odwiedzać?-Zapytał nagle zbijając mnie z tropu. Widziałam,że jest rozgoryczony,ale wysilił się na uśmiech.
-Oczywiście,że tak...-Mój wzrok powędrował w dół,kiedy jego dłoń zatrzymała się na moim brzuchu.Mimowolnie jej dotknęłam i zaczęłam cicho chichotać widząc minę swojego największego skarba, kiedy ten łobuz się poruszył.-Kopie,prawda Hazz? -Zaśmiałam się cicho widząc jak mruga szybko i uśmiecha się mimowolnie.- Robi to coraz częściej,wiesz ? A za kilka tygodni...
-Będę mógł wziąć ją na chwilę na ręce?-Zapytał nagle. Przechyliłam głowę w bok lustrując go wzrokiem.-Wiesz, zanim ją oddamy. Będę mógł? Ja naprawdę...chcę zobaczyć co ma ze mnie i ...i chcę widzieć ją pierwszy raz..tak sam. Tylko z tobą.
-Będziesz mógł. Zadzwonimy do nich dopiero..kilka godzin po porodzie,żebyś mógł się z nią pożegnać. - Pogładziłam jego policzek,ale co było zaskakujące ostatnie słowa przeszły mi przez gardło z trudem. Miałam ochotę się rozpłakać,ale jak zawsze zwaliłam to na durnowate humorki. - Póki co jest nasza..
-Gdybym..nie wylądował w więzieniu, byłaby już zawsze. - Pokiwał energicznie głową. Zagryzłam wargi zastanawiając się nad tym co powiedział. Wydawało mi się czy Harry..nieco wydoroślał ?
Tak. Wydawało mi się,a uświadomił mnie w tym fakt, tego co się stało później..

_________________________________________________________________________

Macie Hazzę który wyszedł !Po dłuuugim czasie,ale zawsze coś.
Yep. Dziecko z nimi nie zostanie. To byłby bezsens. 
Proszę was xd 
Ono jest mi potrzebne do jednego wątku w kolejnych rozdziałach :D 

Podoba się , nie podoba się ? Nie wiem, wasz wybór. Komentujecie, i dodajecie swoje opinie,a co ja robię? Biorę je pod uwagę i staram się poprawić :)
To tyle. Udanego nocy życzę.
I no oczywiście daję wam słodkiego gifa Hazziątka, awww..kocham go :D 
P.S Justin jedzie do Polski! :D 




poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 10.

-Odłóż już to! -Jęknęłam cicho widząc jak Harry otwiera kolejną puszkę piwa trzęsącymi się już dłońmi. Spojrzał na mnie dziwnie dopiero po chwili namysłu posyłając mi uspokajający uśmieszek. Westchnęłam ciężko pod nosem siedząc już cicho.
Nie piłam dzisiaj i bawiłam się...średnio, ale ktoś musiał zaprowadzić Hazzę do domu całego i zdrowego.
Widziałam jak Zayn obściskuje się z Perrie pod ścianą, Danielle krzyczy na Liam'a, widziałam też Cece i Gabi śmiejące się w kącie. One dzisiaj były zaćpane. Dalej Louis i Niall grali w karty a ja i Harry? No cóż. Siedzieliśmy pod ścianą praktycznie milcząc i nie odzywając się do siebie ani słowem.
Nie powiem, tak zwane "ciche dni " w naszym związku zdarzały się naprawdę rzadko,ale jeśli już nadchodziły to były okropnie męczące. Za każdym razem to ja próbowałam jakoś nakłonić go do rozmowy, ale on zaraz zbywał mnie jednym spojrzeniem i wiedziałam, że tak czy siak nic nie wskóram.Ale próbować przecież mogłam. I próbowałam. Jakżeby inaczej?
-Nadal chcesz ze mną wyjechać? -Spytał po chwili milczenia. Odłożył powoli puszkę na bok i pochylił się w moją stronę. Jego smród był odrażający. Mieszanka jego perfum, wody po goleniu, piwa, papierosów i czegoś..czego nie mogłam wcale nazwać. To nie był jeden z tych "męskich" zapachów. On po prostu śmierdział. Odrzucało mnie, ale nie zdołałam się nawet cofnąć. Chyba nie chciałam zrobić mu przykrości. Musiałam jakoś to wytrzymać.
- Pewnie Curly..-Pokiwałam energicznie głową oblizując dolną wargę. Na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech. Uniosłam brwi obserwując go jeszcze przez chwilę i nim zdążyłam cokolwiek dodać drzwi całej tej speluny wypadły z nawiasów.
Louis i Niall odruchowo się cofnęli przerażeni omal nie spadając krzeseł. Widziałam na twarzach Cece i Gabi przerażenie, kiedy dostrzegły tych całych niezapowiedzianych gości.
Poderwałam odruchowo głowę ignorując całkowicie Harry'ego,który w tamtym momencie próbował mnie pocałować i zamarłam.
Wszystko działo się tak szybko. Cholernie szybko.
Do pomieszczenia zaczęła szybko wbiegać grupa policjantów z psami. Zayn i Perrie zaczęli się mocno szarpać,ale widziałam jak Mulat obrywa w twarz z pięści żeby się zamknął. Gabi i Cece zaczęły uciekać w stronę wybitych okien,ale w ostatniej chwili je złapali, Louis szarpał się w tamtym momencie pochwycony przez psa, widziałam,że twarz miał wykrzywioną bólem, Niall leżał na ziemi z rękoma założonymi za głowę podobnie jak Danielle i Liam. To .. to działo się za szybko. Nie zdążyłam nic zrobić. Byłam zbyt przerażona i sparaliżowana, kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i spina mi dłonie kajdankami z tyłu. Nie przejęłam się tym. Do momentu, w którym powalili Harry'ego na twardą posadzkę, tak,że z jego wargi poleciała krew. Krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. To było okropne. W jednej sekundzie zrozumiałam, dlaczego Zayn i Perrie tak się bronili. Im nie chodziło o siebie samych,ale drugą połówkę.
-Z..zostawcie go! -Krzyknęłam niezdolna się wyrwać.- Błagam zostawcie go!
-Louis..Louis..-Spojrzałam w bok. Cece niemal zanosiła się płaczem widząc jak jej chłopak przyciska do klatki piersiowej zakrwawioną dłoń.
-Przepraszam..tak bardzo cię przepraszam...-Przełknęłam głośno ślinę przenosząc wzrok na chłopaka klęczącego przede mną.- Ja nie chciałem cię w to wciągnąć. Mogłaś się wycofać. Powinnaś..-Dodał szeptem. Pochyliłam się w jego stronę widząc łzy w jego zielonych oczach.
-Harry..-Szepnęłam twardo mimo łzy cisnących mi się do oczu.- Sama wybrałam sobie taką drogę. To nie twoja wina. Damy sobie radę, dobrze? Obiecujesz mi to?
-Obiecuję.-Pokiwał energicznie głową kiedy zupełnie jak na rozkaz poderwali każdego, dosłownie każdego z nas na nogi  i zaczęli powoli wyprowadzać.
Bałam się. Nie wiedziałam po co,gdzie i dlaczego nas zabierają,ale wiedziałam, że cało z tego nie wyjdziemy.


- Narracja 3-osobowa . -

-Powiedziałem ci coś gnoju! -Głos rosłego mężczyzny rozniósł się echem po małym pomieszczeniu, w którym Zayn był teraz przesłuchiwany. W oczach Mulata widać było przerażenie, ale obiecał sobie, że nawet jeśli zagrożą mu śmiercią on nic nie powie. Uratuje Perrie, ale nic nie powie. Nie mógł.
-Ja naprawdę nie wiem..-Wyszeptał. Jego głos grzązł w gardle. To było przerażające.- Nikt mi nic nie mówił,przepraszam! Ja...ja jestem tylko pionkiem w tym wszystkim tak jak każdy z nas..oni nam nic nie mówią. Oni rządzą.
-Kto oni?- Zaciekawił się mężczyzna. Jego przeszywający wzrok powoli sprawiał,że chłopak zaczynał się pocić i miał ochotę wszystko wyśpiewać,ale powstrzymywała go myśl o Perrie.
-Właściwie to sam nie wiem.- Skłamał gładko zagryzając z impetem dolną wargę. Aż dziw,że nie pociekła z niej krew. -Nic nie wiem..ja..ja .. mi nic nie mówią.
-Przyprowadźcie tego...-Mężczyzna zawiesił głos gdy policjanci pomogli podnieść się nastolatkowi z krzesła. Jego wzrok przesunął po kilku linijkach tekstu i podniósł głowę.- Harry'ego. Wydaje mi się,że on jest dziewczyna stoją na czele.
-Jessy nie ma z tym nic wspólnego!-Głos Mulata rozbrzmiał nagle i głośno. Cała trójka popatrzyła na niego dziwacznie, a on cofnął się o krok wiedząc,że nie powinien się wcale odzywać,ale skoro już to zrobił to przecież nie było odwrotu,prawda ?
-Odprowadźcie go!- Zażądał posyłając uzbrojonym policjantom porozumiewawcze spojrzenie. To zdziwiło nastolatka, ale poszedł za nimi. On tak jak i reszta miał nadzieję na wyjście. Nie chciał tam być.


-Pytam cię grzecznie..-Twarz mężczyzny wykrzywiła się w ponurym uśmiechu,który aż odrzucił Hazzę do tyłu.-Kto wam przewodzi i dlaczego to robicie,powiesz mi chłopcze czy chcesz zgnić w więzieniu? I ..twoja dziewczyna z tobą?
-Dlaczego pan ciągle ją w to miesza..? - Zaciekawił się w końcu obdarzając mężczyznę krótkim spojrzeniem zielonych tęczówek. Nie podobało mu się to,że facet ciągle o niej wspominał.
-To jest prosta sztuczka wiesz? -Uśmiechnął się do chłopaka z przebiegłością. Jego długie palce przebiegły po wypłowiałej czuprynie. -Albo powiesz nam wszystko,albo ona też pójdzie siedzieć a przecież wiemy,że nie chcesz jej mieszać w zupełnie nic,Styles. -Jego dłonie oparły się o mały, drewniany stolik a wzrok zilustrował loczka. Harry był coraz bardziej zagubiony.- Więc..wiesz kto zabił Kieran'a Lemon'a czy nie wiesz?
-Ja to zrobiłem...-Przyznał się po chwili.- Nikt inny..ja przewodzę bandzie, oni beze mnie już nic nie zrobią, puśćcie ich proszę.-Uśmiechnął się ponuro wpatrując się w swoje drżące dłonie.- Dajcie Jessy odejść i moim..przyjaciołom też.-Podniósł wyżej głowę. Tak naprawdę Harry jeszcze nigdy nie nazwał swojej bandy "przyjaciółmi" ale zrozumiał,że właśnie tym dla niego byli. Wiedział też,że to koniec jego wolności,że zgnije w pierdlu i już nic ani nikt mu nie pomoże. Najbardziej jednak bolał go fakt,że zawiódł swoją dziewczynę, a ona została teraz ze wszystkim sama.

-Jessy-
Odkąd nas wypuścili minęło zaledwie dwa dni, a ja miałam wrażenie jakby to stało się wieki temu. Najbardziej bolał mnie fakt,że Harry tam został i możliwe jest,że już nigdy nie wyjdzie, a ja zostanę sama. Nienawidziłam tej ciszy. Dobijała mnie. Eleanor nie było, była na uczelni, mama w pracy. A ja? Ja nie miałam ochoty na chodzenie do szkoły. Wiedziałam,że reszta dziewczyn też zrobiła sobie tymczasową przerwę.
Wczoraj odwiedził mnie Malik. Jeszcze w tak złym stanie go nie widziałam. Cały się trząsł, oczy miał podpuchnięte z ciemnymi sińcami, paplał byle co i strasznie szybko. Po prostu nie dawał rady bez dragów i ja wiedziałam,że z resztą pewnie jest tak samo źle. Ale teraz ktokolwiek im cokolwiek sprzedawał, musieli liczyć się z tym, że się boi. Sama bałabym się sprzedawać komuś towar wiedząc,że policja kręci się w tym mieście i wyłapuje każdego podejrzanego. Szczególnie na naszych ulicach.
Spojrzała na telefon, który zaczął wibrować i odebrałam go nawet nie sprawdzając kto dzwoni.
-Jessy musimy się spotkać..-Zmarszczyłam brwi słysząc ochrypnięty głos Liam'a.- Możesz?
-Przepraszam..nie mogę Li..-Westchnęłam ciężko. Kto jak kto,ale on powinien wiedzieć,że nie mam nastroju.-Co się stało?
-No bo wiesz..-Słyszałam jak przełyka głośno ślinę.-Jako,że jesteś dziewczyną Hazzy musisz..musisz przejąć jego obowiązki. Inaczej nic się nie będzie trzymało kupy.
-Wiesz,że nie mogę i wiesz,że..że mieliśmy..mieliście to zakończyć..-Stwierdziłam po chwili.- Po za tym..potrzebuję czasu. Póki co..ty to jakoś poprowadź. - Westchnęłam rozłączając się zaraz.
To było dziwne. Oni traktowali to swoje ćpuńskie życie, tą spelunę zupełnie jak dom, jak rodzinny biznes,a przecież to było jedno wielkie bagno z którego nie było ucieczki. No cóż, ja nigdy ich nie rozumiałam.
Spojrzałam na zegarek.Dochodziła 13:45, a ja wciąż leżałam w łóżku wpatrując się tępo w sufit. To było dołujące. Tęskniłam za nim...

-Harry-

- Masz na koncie morderstwo w tak młodym wieku?- Spojrzałem na Andy'iego i pokiwałem energicznie głową. - Co cię do tego pchnęło młody?
-Wiesz sprawa wygląda tak,że..-Na chwilę spuściłem wzrok analizując co mogę mu powiedzieć a czego nie powinienem. - Po prostu..przez pewien czas tak jakby pokazywałem swojej dziewczynie gdzie jej miejsce, gościu to zobaczył, a ja nie mogłem pozwolić na to,że ktoś zabroni mi jej widywać i po prostu jak zabrał ją na spacer to go zabiłem.- Wzruszyłem powoli ramionami. W sumie nie przerażało mnie to,że go zabiłem,ale jednak fakt,że mogę stąd nie wyjść. A musiałem.- Wiesz co jest zabawne? Że dziewczyna wciąż na mnie czeka aż wyjdę zza kratek. Ja mogę posiedzieć tu do sześćdziesiątki i mam pewność,że ona zaczeka..-Pokiwałem głową z przekonaniem. Tak wiedziałem,że ona będzie na mnie czekała mimo i wbrew.
-Ile ma lat?-Jego głowa wychyliła się automatycznie z górnej pryczy i spojrzał wprost na mnie oczyma świecącymi od rozbawienia. Pokręciłem głową zaciskając usta w wąską linię.-Ładna ? Mądra?
-Jessy ma szesnaście lat..-Uniosłem brwi.- Jest śliczna, bardzo mądra i taka...taka no podła,ale zarazem słodka.-Zaśmiałem się cicho z własnej składni.- Kocham ją i tęsknie,a mimo to wiem,że ona będzie czekać i czeka...tak jak ja bym na nią poczekał...


________________________________________________________________________________

Wiem, rozdział nie jest najlepszy + krótki. Przepraszam,wena gdzieś sobie uciekła,ale obiecuję,że następny będzie lepszy. Uh, OBIECUJĘ! 
Tak więc no to tyle. 
Jak myślicie, Hazziątko wyjdzie? 

I taki tam LouLou na dobranoc, bo idę spać...so..#goodnight. Xx


wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 9. ( +16 )

-Kotku nie krępuj się..-Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Jego palce powoli i widocznie delikatnie przesunęły się po moim policzku. Odrobinę mnie to zaskoczyło, ale miło zaskoczyło.
-Harry wiesz....-Mój wzrok padł na jego nagą klatkę piersiową i brzuch. Zagryzłam wargi przesuwając palcami po wytatuowanym motylu i mimowolnie cicho westchnęłam. - Chcę żebyś gdzieś ze mną wyjechał,daleko stąd..- Stwierdziłam po chwili namysłu.Podniosłam głowę natrafiając na jego zdziwione spojrzenie.
-Ty ze mną? -Zapytał dopiero po chwili bawiąc się kosmykiem moich włosów, więc wzruszyłam tylko bezradnie ramionami nie wiedząc do czego zaliczyć jego reakcję. - Nie powinnaś wyjeżdżać nigdzie ze mną. Bywam...niebezpieczny,szczególnie dla ciebie kotku.- Jego palce chwyciły mnie pod podbródek a zielone tęczówki utkwiły wzrok w moich oczach patrząc w nie prosto. Mimowolnie zamrugałam nerwowo.
- Harry to tylko...miesięczna przerwa od Londynu.- Oblizałam dolną wargę kiedy jego długie palce przebiegły powoli po moim udzie.- Chcę...żebyśmy trochę od tego odpoczęli,żebyś...
-Żebym na jakiś czas rzucił to gówno.- Dokończył za mnie niemal wchodząc mi w słowo. Ale wcale się nie pomylił. Chciałam to powiedzieć. -Kotku...chcę to zostawić, dla ciebie, dla nas..ze względu na naszą przyszłość,ale nie potrafię.- Jego uśmiech z wesołego przerodził się w minę ponurego, znużonego życiem człowieka,który nie ma już nic,ale Harry miał wiele przed sobą. Miał mnie, przyjaciół, rodzinę i całe życie. -Pomyśl tylko..ty nie chcesz odejść,a ja nie chcę cię rzucić. - Zmarszczył brwi przesuwając w zamyśleniu palcem po swojej wardze. - Za bardzo cię kocham, przepraszam. Wiesz co jest w tym wszystkim tak cholernie pojebane? Fakt,że zrobiłem tak wiele złego, skrzywdziłem i ciebie i siebie i rodzinę ... tego chłopaka,a ty nadal tu jesteś. Po cholerę?
-Bo to moje łóżko? -Zapytałam retorycznie. Zaśmiał się cicho,ale nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć,on na powrót przybrał maskę zmartwionego ojczulka.
-Wiesz,że nie o to tu chodzi, nie o tym mówiłem. -Pokręcił energicznie głową tak,że loki opadły mu na oczy a on zupełnie odruchowo odgarnął je dłonią na bok.- Kocham cię i kiedyś to rzucę. Na sto procent..wiesz jakie wiążę z tobą plany, nadzieje na przyszłość? - Spojrzał wprost na mnie,a ja tylko pokręciłam głową gotowa słuchać go dalej. - Chcę żebyś kiedyś..-Zmrużył oczy wplatając palce między moje i podniósł nasze splecione dłonie do góry.- Została moją żoną..Żebyś urodziła mi śliczne dzieciaczki,które miejmy nadzieję będą tak mądre jak mamusia, tak piękne jak ona..-Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech,ale mimo to poczułam łzy na policzkach.- Nie płacz, nie o to mi chodziło..-Szepnął cicho dotykając palcem mojej drżącej wargi i uśmiechnął się lekko.- Ja nie będę brał, będę miał dobrą pracę, kupimy dom..psiaka! Białego labradora. Dzieci się ucieszą..-Zapewnił mnie kiwając głową w zamyśleniu,a ja w tamtym momencie? Poczułam..w nim jakieś oparcie. Widziałam jego zadowolenie tym co sobie wymyślił mimo załzawionych oczu. Łzy płynęły mi po policzkach i spadały z głuchym łoskotem na pościel,ale to były łzy szczęścia. Pierwszy raz. To co powiedział zupełnie mnie rozczuliło. Uśpiło moją czujność.- Dom z ogrodem..Huśtawki dla dzieci...-Wymieniał dalej uśmiechając się do siebie. - Pomyśl tylko.. jak bardzo nas zmieni dzień, w którym dowiesz się,że .. że jesteś w ciąży.-Podniósł na mnie wzrok a jego dłoń spoczęła powoli na moim płaskim brzuchu.Zaśmiałam się cicho kręcąc głową.-Tutaj..wiesz jakie to będzie piękne kiedy u lekarza..usłyszymy pierwszy raz bicie tego małego serduszka?- Zaśmiał się pod nosem kręcąc delikatnie głową.- Wiem,że pewien sposób..będziesz się tego bała..wiesz poród i te sprawy..ale ja cię z tym nie zostawię. Nigdy cię nie zostawię, Jessy. Tak bardzo cię kocham .
-Harry! Przestań! -Jęknęłam cicho śmiejąc się pod nosem zupełnie bez powodu i wzięłam jego twarz w dłonie.- Przestań kochanie.. Razem..to rzucimy,pomogę ci,dobrze? -Moje brwi powędrowały ku górze,a on uśmiechnął się tylko do mnie delikatnie.- Bardzo cię kocham. -Dodałam szeptem wpatrując się w jego oczy.

-Awww...kociaku!-Parsknęłam głośnym śmiechem słysząc głos Harry'ego nad uchem i obróciłam się mimowolnie zarzucając mu ręce na szyję.- Wyglądasz tak seksownie w tym fartuszku!
-Jak seksownie? -Zagryzłam dolną wargę patrząc mu prosto w oczy. Widziałam w nich  pewnego rodzaju zadowolenie,ale i niepewność.
-Jak sądzisz co? - Zrobił krok w moją stronę i przysunął o wiele,wiele bliżej mnie niemal się ocierając. Właściwie to tak,otarł się o mnie. Nie to nie było u niego dziwne,ale moja reakcja była dziwna. Czując rosnące wybrzuszenie w jego spodniach jęknęłam cicho pod nosem. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. - Powinnaś się nim zająć,kochanie. On naprawdę cię potrzebuje w tym momencie.
-Nie prowokuj mnie..-Pokręciłam szybko głową podnosząc wzrok na jego twarz. Pochylił się w moją stronę a na jego ustach pojawił się delikatny uśmieszek. On dokładnie wiedział jak ma mnie podejść. - Nie obciągnę ci..-Pokręciłam twardo głową,a on oblizał dolną wargę uśmiechając się do mnie słodko.- Harry no! - Szepnęłam z niedowierzaniem.
-Nie zrobisz tego dla mnie księżniczko? -Zapytał nagle uśmiechając się szeroko. Jego dłonie zsunęły się po mojej tali zatrzymując się na pośladkach, a długie palce zacisnął z ogromną siłą tak,że wydałam z siebie niekontrolowany jęk.-Uh, są takie idealne..-Szepnął mi na ucho przygryzając jego płatek i bez najmniejszych trudności posadził mnie na blacie kuchennym.- Lubisz uprawiać ze mną seks w różnych miejscach, prawda robaczku? -Jego uśmiech przeszedł ze słodkiego w łobuzerski,a dłonie przesunął po moich udach nagle rozsuwając je tak,że musiałam objąć go w pasie.- Lubisz, czy nie lubisz? -Zapytał ponownie tym razem zajmując się rozwiązywaniem fartucha kuchennego,który miałam na sobie. Miałam,bo już po chwili leżał gdzieś na kafelkach a jego palce powoli podwinęły moją koszulkę i ściągnęły mi ją przez głowę.
-Lubię. - Przyznałam bez najmniejszego namysłu co zaowocowało jego głośnym zwycięskim śmiechem. Po chwili jednak się uspokoił i musnął moje usta tak delikatnie,że ledwo co to poczułam. - W kuchni,serio?
-Trochę adrenaliny..-Zaśmiał się cicho muskając nosem mój policzek.- To jak będzie robaczku?
-Hazz..-Szepnęłam cicho nagle przyciągając do siebie blisko i wplotłam palce w jego kręcone włosy tak,że nie mógł się odsunąć.-A wiesz co bym zrobiła? -Podniosłam na niego wzrok. Pokręcił głową uśmiechając się w moją stronę z ciekawością.-Zeszłabym teraz niżej, klęknęła przed tobą, tak,że przez ten krótki czas byłabym ci tak bardzo posłuszna..-Odetchnął głęboko. Widziałam jak zaciska powoli palce na blacie kuchennym po obu moich bokach. Uśmiechnęłam się do siebie.- Potem złapałabym cię mocno za krocze..- Moja dłoń przesunęła się od klatki piersiowej po brzuch chłopaka, a palce z całej siły zacisnęły się na jego przyjacielu.
-O ja cie pierdole! -Sapnął ciężko pochylając się bardziej w moją stronę tak,że czułam jego gorący oddech na szyi.
-Jeszcze nie! -Zachichotałam cichutko puszczając go.Widziałam jego zdezorientowane spojrzenie.- A wiesz co zrobiłabym dalej? Co Hazz?- Pokręcił głową z widoczną niecierpliwością.- Rozpięłabym rozporek.Potem..wzięłabym go najpierw w dłoń, bawiłabym się nim..-Widziałam jak otwiera szerzej oczy wpatrując się we mnie intensywnie.- Potem..wzięłabym go do buzi, przygryzała i co jeszcze mogłabym zrobić,hmm?
-Ssać?- Zapytał niepewnie. Roześmiałam się odrzucając głowę do tyłu. Lubiłam kiedy był taki niepewny, niemal dziecinny.
Jego dłonie przesunęły się powoli po moich ramionach a potem piersiach.Spojrzałam na niego unosząc brwi.Zawahał się i cofnął je szybko.
-Co robisz?-Spytałam wpatrując się w niego bez krępacji. Zagryzł nerwowo wargę.-Harry co robisz?
-Seksu...chcę.- Wymamrotał cicho. Wywróciłam oczyma.
-A potrafisz wziąć sobie to co chcesz osiągnąć? -Spytałam retorycznie. Pokiwał szybko głową i zaraz potem poczułam jego ciepłe usta napierające na moje. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie. Kochałam sposób w jaki mnie całował,dotykał, sprawiał,że ..było mi naprawdę dobrze. Harry udawał takiego niepewnego niepozornego chłopca podczas gry wstępnej, dopiero kiedy widział mnie już niemal nago wstępował w niego diabeł. To tak w nim kochałam.
Przesunął dłońmi po moim nagich udach i rozchylił je jeszcze bardziej majstrując przy swoim rozporku. Nie zauważyłam nawet momentu, w którym pozbył się moich spodni. Byłam pewnie zajęta nim.
Nagle usłyszałam cichy łoskot opadającego materiału i brzdęk klamry paska,która odbiła się od kafelek. Zagryzłam mimowolnie wargi,ale nie na długo. Harry ponownie wpił się w moje usta ty razem jednak wpychając swój język niemal siłą w moje ledwo rozwarte wargi. Zaciekle walczył o dominację,ale ja nie zamierzałam być gorsza.
Poczułam jak podnosi mnie minimalnie jedynie po to,żeby zsunął moje majtki.Uśmiechnęłam się nieco szerzej.

* Narracja 3-osobowa.*

Harry wciąż pochylał się nad swoją dziewczyną gładząc dłońmi jej uda powodując gęsią skórkę na całym jej giętkim ciele. Drżała. Nie dawała po sobie tego poznać,ale on to czuł.
Drżała z podniecenia. Tak samo jak on.
Brunet opuścił swoje bokserki. Ten seks był wyjątkowo inny niż reszta stosunków w ich życiu. Był taki.. taki delikatny, pełen jakiegoś rodzaju obawy. Ale niedługo.
Nagle jego duże dłonie brutalnie rozchyliły jej uda, pociągnął ją bliżej siebie i nie patrząc nawet na to czy jest gotowa czy nie wszedł w nią. Głęboko,brutalnie,nieostrożnie. Bez zahamowania.
Po pustym mieszkaniu rozeszło się jej ciche przekleństwo skierowane w stronę zielonookiego. Nie przejął się tym, wyzywała go zawsze, przywykł.
Patrząc na niego z boku widać było jak wszystkie jego mięśnie pracują, spinają się i rozluźniają z każdym pchnięciem, a on drży oddychając cicho,ale szybko.
Długie paznokcie wbiły się momentalnie w jego ramiona pokryte tatuażami. Zaklął głośno z pasją. Dziewczyna mimowolnie jęczała. Nie chciała. Zagryzała wargi żeby powstrzymać każdy jęk,ale kiedy już dochodziło do kolejnych pchnięć ona czuła,że jest coraz bliżej.
Nie wiedząc czemu jego ruchy stały się mocne, niepohamowane i głębsze niż poprzednie. Uderzał o ścianki w jej wnętrzu tak mocno,że zaczynał sprawiać jej ból. Jego kolega był zbyt duży,żeby można to było wytrzymać.
Po delikatnych porcelanowych policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Wtuliła nos w jego szyję pokrytą teraz żyłami,żeby niczego nie zauważył.Nie chciała mu przerywać,wiedziała,że potem byłby zły.
Nie zauważyła nawet momentu, w którym jej łzy popłynęły mocniej tak,że spłynęły powoli po jego torsie. Harry nie poczuł nic. Czuł jak dziewczyna drży w jego objęciach, słyszał jak jęczy głośno do jego ucha.
Ostatni raz napiął mięśnie z taką siłą,że zabolało to niemal i jego. Coś w nim drgnęło. On drgnął. Ona krzyknęła głośno,głośniej niż kiedykolwiek. Poczuła jak od środka wypełnia ją ciepło. Coś jej nie pasowało. Nie tak to powinno być. Tak było za pierwszym razem, potem już nigdy.
Oboje dyszeli ciężko zupełnie zapominając o tym o czym przed chwilą każde z nich pomyślało.
-W porządku?-Jego usta dotknęły jej ucha a palce przesunęły się po jej policzku. Uśmiechnęła się krzywo. Nie zdziwiło go to.- Podobało ci się?
-Tak..- Stwierdziła bez wahania,jedno ją jednak dręczyło.Fakt,że jej chłopak był brutalny,zbyt brutalny. - Ale bolało..trochę.-Dodała podnosząc głowę z jego ramienia.
Harry ledwo trzymał się na nogach podpierając się wciąż o blat, a dochodził do tego jeszcze fakt,że jego dziewczyna opiera się o niego tak mocno.
-Przepraszam cię tak bardzo..-Pocałował ją delikatnie prosto w usta i pomógł jej zeskoczyć z blatu. Zachwiała się na nogach. Ale on nie był lepszy, a mimo to, chcąc jej pokazać,że jest silny chwycił ją mocno na ręce i ruszył w stronę swojego pokoju. Co było zabawne? Fakt,że oboje nadzy przemierzali mieszkanie jego rodziców.


-Nasze rzeczy tam zostały...-Stwierdziła cicho wtulając się w jego klatkę piersiową. Uśmiechnął się do niej delikatnie.- Harry to nie jest śmieszne, trzeba będzie po nie zejść,wiesz? - Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech,kiedy on przymknął oczy.-Nie śpij.
-Nie śpię..-Zapewnił ją bez wahania.- Muszę częściej dawać ci swoje koszulki..wyglądasz w nich słodko.-Pocałował ją we włosy wzdychając z uśmiechem.- I tak cholernie cię kocham..-Dodał nieco ciszej bawiąc się kosmykiem jej włosów. - Wiem,że czasem jestem brutalny..ale po prostu .. chcę cię zahartować na świat. Nikt nie będzie się z tobą cackał Jessy..Świat jest bezwzględny.
-Jak ty..- Ucięła cicho. W oczach Harry'ego pojawiło się zaskoczenie. Nie sądził,że ma go aż za takiego brutala,ale jednak.- Mimo to..wiesz,że cię kocham.-Dodała bez wahania.Obrócił głowę w jej stronę i przesunął wzrokiem po jej twarzy.
-A ja kocham ciebie...Jessy za trzy godziny idziemy na imprezę. Prześpij się.. jesteś cholernie zmęczona.-Zaśmiał się mimowolnie obejmując ją szczelniej ramieniem.
-Odezwał się! -Fuknęła niczym urażona pięciolatka,na co on zachichotał.-Ale mnie tu nie zostawiaj samej..-Poprosiła splatając ich palce razem.
-Nigdy.- Obiecał cicho.

__________________________________________________________________________________

Coś nowego,coś dziwnego i ten seks XD 
Przepraszam,ale dzisiaj strasznie mi odbija i rozdział wyszedł jaki wyszedł . 
No to tyle :)
Ale wiecie jaką Jessy ma zasadę prawda kochane potworki ? ;3
Czytasz -komentujesz :)
Ly Xx 


sobota, 9 marca 2013

Rozdział 8.

Przesunęłam beznamiętnie wzrokiem po twarzy Harry'ego i uśmiechnęłam się dość ponuro. Jego wzrok zilustrował mnie od stóp do głowy, ale on sam zupełnie się nie zorientował kto przed nim stoi i zaśmiał się głupkowato.
-Możesz mi powiedzieć co tu robisz ? -Szepnęłam rozglądając się z uwagą po spelunie,w której każdego dnia przesiadywał godzinami ze swoją bandą. Tu było okropnie.
Setki walających się pustych butelek, strzykawek,  jakiś puszek, butelek, zużyte prezerwatywy,odór stęchlizny i fajek mieszał się i był niemal nie do zniesienia dla mnie, osoby, która starała się tu nie bywać zbyt często. Nie rozumiałam na tamtą chwilę jak oni mogą tam siedzieć godzinami. To było jakieś pojebane, ale nie to mnie teraz martwiło a raczej fakt,że prędzej czy później ktoś dowie się,że Harry zabił człowieka.
-Jak to co? -Obróciłam się powoli słysząc głos przyjaciela Harry'ego, tego całego Louis'ego . Uniosłam tylko brwi obserwując jego sylwetkę. Był tak samo naćpany jak Harry. - Naćpał się i siedzi..- Nagle zaczął cicho chichotać, pokręciłam tylko w niedowierzaniu głową. -Sama spróbuj,co ?
-Nie dzięki, Louis. - Uśmiechnęłam się nieco ponuro wycofując się powoli.- Napisz...jeśli będziesz w ogóle chciał.. -Rzuciłam do Harry'ego opuszczając tyłem spelunę i natrafiłam na kogoś plecami. Szybko się odwróciłam i odetchnęłam ciężko widząc,że to tylko ten cały Liam.
-Coś nie tak ? - Spytał nagle obserwując mnie uważnie. Pokręciłam przecząco głową skubiąc dolną wargę.- Przecież widzę..-Westchnął ciężko. - Boisz się,że Harry pójdzie siedzieć,prawda ?
Zamrugałam gwałtownie,ale taka była prawda. Bałam się właśnie tego, jednak wiedziałam,że nie mogę zupełnie nic zrobić. Musiałam pogodzić się z faktem,że mój chłopak w każdej chwili może pójść siedzieć.
-Liam..ja tam byłam..- Wyszeptałam uśmiechając się krzywo. Wszystko do mnie wróciło. Zadrżałam.- To było okropne, on był..był tak strasznie zły, nawet nie wiem czemu i ..i po prostu go zabił.
-Spokojnie .. - Złapał mnie za ramiona patrząc mi prosto w oczy na co odetchnęłam głęboko czując łzy cisnące się do oczu.- Będzie dobrze, nie ma dowodów na to,że zrobił to Harry..Możesz być spokojna.
-Ale on go zabił ! - Jęknęłam w niedowierzaniu starając się cofnąć,ale mnie przytrzymał. - On zrobił to bez mrugnięcia okiem,jak ja mam..być z kimś takim, co ? Nie dość,że zabił Kieran'a, to jeszcze...Ja się go boję.
-Grozi ci prawda? - Jego brwi powędrowały ku górze,ale nie odpowiedziałam. - Jessy ja widziałem co on z tobą wyprawia, to nie jest normalne..- Jego palce przesunęły się po moich policzkach.- Nie powinnaś płakać przez kogoś kto cię kocha, przez kogoś kogo ty kochasz, to nie jest fair.
-Mogłam się wycofać ..na początku,teraz za późno..-Stwierdziłam. Łzy ciekły mi po policzkach ciurkiem a ja nie mogłam tego opanować. Pociągnęłam nosem smakując na języku słonych kropli. - Jeśli od niego odejdę to..
-To w końcu będziesz mogła funkcjonować ja dawniej. - Wtrąciła brunetka o kręconych włosach. Danielle. - Jessy odejdź od niego,pokaż mu,że tobą nie rządzi.
-Rządzę! - Zadrżałam przymykając oczy,kiedy usłyszałam jego gwałtowny..ryk. Tak, to był ryk rozwścieczonego zwierzaka, a nie głos Harry'ego. - Przestańcie jej w końcu mieszać w głowie, co? Inaczej oboje pożałujecie. - Zmierzył Liam'a wzrokiem a on widząc to szybko cofnął dłonie. Czułam się wtedy jak rzecz. Harry traktował mnie jak przedmiot, swoją własność. - Jessica, masz mi coś do powiedzenia?
Spojrzałam wprost na niego i pokręciłam szybko głową niezdolna wykrztusić cokolwiek. Powoli podszedł do mnie, jego ramiona objęły mnie mocno a jego nos zatopił się miękko w moich włosach. Odetchnęłam nieco nerwowo,ale najzabawniejsze było to,że pierwszy raz od dość dawna poczułam miłość od niego bijącą. Jednym głupim gestem pokazał mi,że jednak mnie kocha i żałuje tego co wyprawia.
-Masz całe zimne ramiona..-Westchnął ciężko. Podniosłam wzrok. Widziałam,że Liam i Danielle patrzą na to dziwnie, kręcąc głowami w dezaprobacie. Nie podobało im się to. Pewnie sądzili,że to tylko szopka,którą Harry odstawia by mnie udobruchać. Może mieli rację,ale nie chciałam wtedy nad tym zbytnio się rozwodzić. Nie miałoby to najmniejszego sensu.
-Nic mi nie będzie..-Zapewniłam go szybko. Jego spojrzenie na moment stwardniało,a przednie siekacze zacisnęły się na dolnej, nieco siwawej wardze.
-Ale..-Skrzydełka jego nosa zadrżały,a źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie. - Ale jednak jest ci zimno..-Dodał po chwili wahania nieco ochrypłym głosem i powoli ściągnął swoją kurtkę wsuwając ją na moje ramiona.- Tobie przyda się o wiele bardziej niż mnie kochanie. 

Jęknęłam cicho przez usta otwierając nagle oczy. Zegarek wskazywał czwartą nad ranem. Przekręciłam głowę w bok. Harry spał twardo a jego ramię ciągle mnie obejmowało jakby bał się,że mu gdzieś ucieknę. Ale nie teraz. Nie dziś. Nie nigdy
Nie wiedziałam czemu,ale dziwnie cała drżałam. Słyszałam wyraźnie bicie serca, swojego serca. Krew huczała mi niemiłosiernie w uszach doprowadzając do obłędu. Pokój powoli stawał się dziwnym więzieniem, jakąś mroczną komnatą,w której czułam,że ściany powoli się zbliżają,że w ciemności coś się czai byle mnie dorwać.
-Nooo..-Wymruczał Harry a ja jak wariatka wydarłam się na pół domu zakrywając twarz dłońmi. Nie wiedziałam czemu mnie to tak bardzo przeraziło. Może powodem było to,że nie rozpoznałam jego głosu.
-Co ci jest.. ? - Zapytał szybko. Podniósł się do pozycji siedzącej mimo zaspania i włączył lampkę. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczyma. Jego dłonie wzięły moją twarz w dłonie, były zimne.- Jessy popatrz na mnie. -Poprosił więc tak też zrobiłam,ale to było naprawdę trudne.- Dorwałaś się do mojej torby ? - Spytał nagle. Zagryzłam wargę nie wiedząc zbytnio o czym on do mnie mówi.- Spytam wprost..brałaś jakieś proszki z tej torby ?
-Chcia..-Urwałam nagle . - Chciałam spróbować jak to jest..- Przyznałam po chwili. Jęknął z rezygnacją opadając na poduszki i zakrył twarz dłońmi. - Jesteś na mnie zły..prawda ? -Podszepnęłam nieco niepewnie.
Jego oczy otworzyły się powoli a zielone tęczówki zilustrowały mnie uważnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się nieco krzywo.
-Zrobiłaś to bo chciałaś zapomnieć o tym co zrobiłem, a nie chciałaś próbować.- Wyjaśnił pokrótce. Zagryzłam wargi. Rozgryzł mnie. Sądziłam,że właśnie w ten sposób o wszystkim zapomnę, no i się udało. Nie pamiętałam zbytnio wszystkiego co się działo. - Jessy to nie jest ucieczka od problemów,nie dla ciebie.
-Sam ćpasz ! - Krzyknęłam niemal na całe gardło. Zmarszczył czoło posyłając mi mordercze spojrzenie,ale nie obchodziło mnie to w tamtym momencie.- Ćpasz, znikasz na całe dnie, olewasz szkołę i .. zabiłeś go. - Pokręciłam lekko głową. - Jak możesz mówić mi co ja mam robić a co nie ?
-Ucz się na moich błędach i ich nie popełniaj co? - Zapytał retorycznie,ale tylko prychnęłam lekceważąco.
Jak ktoś taki jak on mógł mi prawić morały? No jak ? Był ćpunem, jego życie było jedną wielką porażką, a śmiał mi mówić co mam robić a co nie ? Nie jego doczekanie.
Nie zamierzałam go nawet w tamtym momencie słuchać,więc zakryłam się po sam czubek głowy i zadziwiająco szybko odpłynęłam w tak oczekiwany sen.

-Harry-
Spojrzałem na nią i pokręciłem lekko głową. Jak mogłem ją w to wszystko wciągać? No jak ? Była delikatna,. taka krucha i..zdecydowanie zbyt mądra na to wszystko, a jednak. Nie wiedziałem dlaczego i jak się w to wciągnęła,ale moim jedynym priorytetem wtedy było tylko to,żeby nie dostała więcej. Wystarczył fakt,że ja powoli stawałem się wrakiem człowieka, ona nie mogła być taka jak ja. Właściwie to dla niej chciałem to gówno rzucić,ona była moją jedyną deską ratunku, chociaż wiedziałem,że po tym co zrobiłem temu chłopakowi nie będzie skora do pomocy. Ale co ja miałem zrobić ? Nie chciałem by ktokolwiek się dowiedział o akcji w łazience,a pewne było to,że on się wygada, po za tym była szansa na to,że zabierze mi Jessy. A bez niej mój świat to dno. Jeszcze większe niż obecnie.
Właściwie byłem w dołku. Nic,ale to nic mi się nie udawało. Jedyną tą iskierką nadziei była ona, i teraz chciała zacząć ćpać? Nie mogłem na to pozwolić. Nie,nie,nie i jeszcze raz cholerne NIE!
Jęknąłem ciężko widząc,że się rozkopuje i cierpliwie przykryłem ją ponownie a potem wtuliłem się w jej plecy.Mruczała coś cicho pod nosem.


Kiedy się obudziłem słońce świeciło już wysoko. Wiedziałem,że spóźniłem się na co najmniej 3-4 lekcje. A więc jeszcze dwie.
Uniosłem brwi i zaśmiałem się pod nosem. Ja miałbym iść na lekcje? Na pewno nie. Wolę zrezygnować i poleżeć w łóżku. Chociaż raz tak w tygodniu.

-Jessy-

Uśmiechnęłam się wchodząc do pokoju z kubkiem ciepłej herbaty i spojrzałam na Harry'ego. Wyglądał tak..uroczo.
Przymknięte oczy, rozwiane we wszystkie strony ciemne i kręcone włosy ten błogi uśmieszek i jego ciche pomrukiwanie z zadowolenia. Mimowolnie zachichotałam i uśmiechnęłam się delikatnie zanurzając wargi w ciepłej cieczy kiedy wzrok jego zielonych tęczówek spoczął na mnie.
-Nie wolno leniuchować. - Stwierdziłam głosem,który cichutko odbijał się o porcelanowe ścianki kubka.- Musisz wstać i iść na lekcje, jeszcze dwie,ale jednak.
-A ty to niby co ? - Na jego ustach spoczął nieco leniwy uśmiech kiedy powoli z ostrożnością, tak by nie wylać gorącej herbaty, usiadłam na łóżku i stopy wsunęłam pod ciepłą, białą kołderkę. - Promieniejesz...stało się coś o czym nie mam pojęcia?
-Właściwie tak..-Pokiwałam szybko głową odkładając kubek na szafkę obok i spojrzałam na niego uśmiechając się nagle nieco szerzej.- Mam dla ciebie niespodziankę! - Pisnęłam cicho zakrywając usta dłońmi. - Na pewno się ucieszysz, to pomoże nam w pewnym sensie odbić się od dna, zacząć od nowa żyć i .. zmieni nas to. Mnie już zmieniło,na lepsze. Jestem szczęśliwa i .. - Jego dłoń nagle zatkała mi usta. Zaśmiałam się cicho widząc jego pytające i nieco zdezorientowane spojrzenie.
- Nie trajkocz tak dużo tylko przejdź do sedna.- Poprosił podpierając się na łokciach. Pokiwałam szybko głową na co uśmiechnął się mimowolnie.- O co chodzi ?
- A więc chodzi o to,że..-Zaczęłam,ale zagryzłam wargę i oblizałam usta.- Chodzi o to,że ja....


__________________________________________________________________________________

Jestem złym człowiekiem przerywając w tym momencie, wiem :D 
Ale don't worry be happy, czy coś. 
Właśnie, wielkie Massive Thank u ! Za każdy komentarz, koooocham was normalnie Xx 
Btw. Co powie Jessy, na co obstawiacie hmm ? :) 

Mam nadzieję,że się nie obrazicie,ale pod każdym rozdziałem postanowiłam dodawać gifa,
tak jak to było na moim poprzednim blogu :)