poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 10.

-Odłóż już to! -Jęknęłam cicho widząc jak Harry otwiera kolejną puszkę piwa trzęsącymi się już dłońmi. Spojrzał na mnie dziwnie dopiero po chwili namysłu posyłając mi uspokajający uśmieszek. Westchnęłam ciężko pod nosem siedząc już cicho.
Nie piłam dzisiaj i bawiłam się...średnio, ale ktoś musiał zaprowadzić Hazzę do domu całego i zdrowego.
Widziałam jak Zayn obściskuje się z Perrie pod ścianą, Danielle krzyczy na Liam'a, widziałam też Cece i Gabi śmiejące się w kącie. One dzisiaj były zaćpane. Dalej Louis i Niall grali w karty a ja i Harry? No cóż. Siedzieliśmy pod ścianą praktycznie milcząc i nie odzywając się do siebie ani słowem.
Nie powiem, tak zwane "ciche dni " w naszym związku zdarzały się naprawdę rzadko,ale jeśli już nadchodziły to były okropnie męczące. Za każdym razem to ja próbowałam jakoś nakłonić go do rozmowy, ale on zaraz zbywał mnie jednym spojrzeniem i wiedziałam, że tak czy siak nic nie wskóram.Ale próbować przecież mogłam. I próbowałam. Jakżeby inaczej?
-Nadal chcesz ze mną wyjechać? -Spytał po chwili milczenia. Odłożył powoli puszkę na bok i pochylił się w moją stronę. Jego smród był odrażający. Mieszanka jego perfum, wody po goleniu, piwa, papierosów i czegoś..czego nie mogłam wcale nazwać. To nie był jeden z tych "męskich" zapachów. On po prostu śmierdział. Odrzucało mnie, ale nie zdołałam się nawet cofnąć. Chyba nie chciałam zrobić mu przykrości. Musiałam jakoś to wytrzymać.
- Pewnie Curly..-Pokiwałam energicznie głową oblizując dolną wargę. Na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech. Uniosłam brwi obserwując go jeszcze przez chwilę i nim zdążyłam cokolwiek dodać drzwi całej tej speluny wypadły z nawiasów.
Louis i Niall odruchowo się cofnęli przerażeni omal nie spadając krzeseł. Widziałam na twarzach Cece i Gabi przerażenie, kiedy dostrzegły tych całych niezapowiedzianych gości.
Poderwałam odruchowo głowę ignorując całkowicie Harry'ego,który w tamtym momencie próbował mnie pocałować i zamarłam.
Wszystko działo się tak szybko. Cholernie szybko.
Do pomieszczenia zaczęła szybko wbiegać grupa policjantów z psami. Zayn i Perrie zaczęli się mocno szarpać,ale widziałam jak Mulat obrywa w twarz z pięści żeby się zamknął. Gabi i Cece zaczęły uciekać w stronę wybitych okien,ale w ostatniej chwili je złapali, Louis szarpał się w tamtym momencie pochwycony przez psa, widziałam,że twarz miał wykrzywioną bólem, Niall leżał na ziemi z rękoma założonymi za głowę podobnie jak Danielle i Liam. To .. to działo się za szybko. Nie zdążyłam nic zrobić. Byłam zbyt przerażona i sparaliżowana, kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i spina mi dłonie kajdankami z tyłu. Nie przejęłam się tym. Do momentu, w którym powalili Harry'ego na twardą posadzkę, tak,że z jego wargi poleciała krew. Krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. To było okropne. W jednej sekundzie zrozumiałam, dlaczego Zayn i Perrie tak się bronili. Im nie chodziło o siebie samych,ale drugą połówkę.
-Z..zostawcie go! -Krzyknęłam niezdolna się wyrwać.- Błagam zostawcie go!
-Louis..Louis..-Spojrzałam w bok. Cece niemal zanosiła się płaczem widząc jak jej chłopak przyciska do klatki piersiowej zakrwawioną dłoń.
-Przepraszam..tak bardzo cię przepraszam...-Przełknęłam głośno ślinę przenosząc wzrok na chłopaka klęczącego przede mną.- Ja nie chciałem cię w to wciągnąć. Mogłaś się wycofać. Powinnaś..-Dodał szeptem. Pochyliłam się w jego stronę widząc łzy w jego zielonych oczach.
-Harry..-Szepnęłam twardo mimo łzy cisnących mi się do oczu.- Sama wybrałam sobie taką drogę. To nie twoja wina. Damy sobie radę, dobrze? Obiecujesz mi to?
-Obiecuję.-Pokiwał energicznie głową kiedy zupełnie jak na rozkaz poderwali każdego, dosłownie każdego z nas na nogi  i zaczęli powoli wyprowadzać.
Bałam się. Nie wiedziałam po co,gdzie i dlaczego nas zabierają,ale wiedziałam, że cało z tego nie wyjdziemy.


- Narracja 3-osobowa . -

-Powiedziałem ci coś gnoju! -Głos rosłego mężczyzny rozniósł się echem po małym pomieszczeniu, w którym Zayn był teraz przesłuchiwany. W oczach Mulata widać było przerażenie, ale obiecał sobie, że nawet jeśli zagrożą mu śmiercią on nic nie powie. Uratuje Perrie, ale nic nie powie. Nie mógł.
-Ja naprawdę nie wiem..-Wyszeptał. Jego głos grzązł w gardle. To było przerażające.- Nikt mi nic nie mówił,przepraszam! Ja...ja jestem tylko pionkiem w tym wszystkim tak jak każdy z nas..oni nam nic nie mówią. Oni rządzą.
-Kto oni?- Zaciekawił się mężczyzna. Jego przeszywający wzrok powoli sprawiał,że chłopak zaczynał się pocić i miał ochotę wszystko wyśpiewać,ale powstrzymywała go myśl o Perrie.
-Właściwie to sam nie wiem.- Skłamał gładko zagryzając z impetem dolną wargę. Aż dziw,że nie pociekła z niej krew. -Nic nie wiem..ja..ja .. mi nic nie mówią.
-Przyprowadźcie tego...-Mężczyzna zawiesił głos gdy policjanci pomogli podnieść się nastolatkowi z krzesła. Jego wzrok przesunął po kilku linijkach tekstu i podniósł głowę.- Harry'ego. Wydaje mi się,że on jest dziewczyna stoją na czele.
-Jessy nie ma z tym nic wspólnego!-Głos Mulata rozbrzmiał nagle i głośno. Cała trójka popatrzyła na niego dziwacznie, a on cofnął się o krok wiedząc,że nie powinien się wcale odzywać,ale skoro już to zrobił to przecież nie było odwrotu,prawda ?
-Odprowadźcie go!- Zażądał posyłając uzbrojonym policjantom porozumiewawcze spojrzenie. To zdziwiło nastolatka, ale poszedł za nimi. On tak jak i reszta miał nadzieję na wyjście. Nie chciał tam być.


-Pytam cię grzecznie..-Twarz mężczyzny wykrzywiła się w ponurym uśmiechu,który aż odrzucił Hazzę do tyłu.-Kto wam przewodzi i dlaczego to robicie,powiesz mi chłopcze czy chcesz zgnić w więzieniu? I ..twoja dziewczyna z tobą?
-Dlaczego pan ciągle ją w to miesza..? - Zaciekawił się w końcu obdarzając mężczyznę krótkim spojrzeniem zielonych tęczówek. Nie podobało mu się to,że facet ciągle o niej wspominał.
-To jest prosta sztuczka wiesz? -Uśmiechnął się do chłopaka z przebiegłością. Jego długie palce przebiegły po wypłowiałej czuprynie. -Albo powiesz nam wszystko,albo ona też pójdzie siedzieć a przecież wiemy,że nie chcesz jej mieszać w zupełnie nic,Styles. -Jego dłonie oparły się o mały, drewniany stolik a wzrok zilustrował loczka. Harry był coraz bardziej zagubiony.- Więc..wiesz kto zabił Kieran'a Lemon'a czy nie wiesz?
-Ja to zrobiłem...-Przyznał się po chwili.- Nikt inny..ja przewodzę bandzie, oni beze mnie już nic nie zrobią, puśćcie ich proszę.-Uśmiechnął się ponuro wpatrując się w swoje drżące dłonie.- Dajcie Jessy odejść i moim..przyjaciołom też.-Podniósł wyżej głowę. Tak naprawdę Harry jeszcze nigdy nie nazwał swojej bandy "przyjaciółmi" ale zrozumiał,że właśnie tym dla niego byli. Wiedział też,że to koniec jego wolności,że zgnije w pierdlu i już nic ani nikt mu nie pomoże. Najbardziej jednak bolał go fakt,że zawiódł swoją dziewczynę, a ona została teraz ze wszystkim sama.

-Jessy-
Odkąd nas wypuścili minęło zaledwie dwa dni, a ja miałam wrażenie jakby to stało się wieki temu. Najbardziej bolał mnie fakt,że Harry tam został i możliwe jest,że już nigdy nie wyjdzie, a ja zostanę sama. Nienawidziłam tej ciszy. Dobijała mnie. Eleanor nie było, była na uczelni, mama w pracy. A ja? Ja nie miałam ochoty na chodzenie do szkoły. Wiedziałam,że reszta dziewczyn też zrobiła sobie tymczasową przerwę.
Wczoraj odwiedził mnie Malik. Jeszcze w tak złym stanie go nie widziałam. Cały się trząsł, oczy miał podpuchnięte z ciemnymi sińcami, paplał byle co i strasznie szybko. Po prostu nie dawał rady bez dragów i ja wiedziałam,że z resztą pewnie jest tak samo źle. Ale teraz ktokolwiek im cokolwiek sprzedawał, musieli liczyć się z tym, że się boi. Sama bałabym się sprzedawać komuś towar wiedząc,że policja kręci się w tym mieście i wyłapuje każdego podejrzanego. Szczególnie na naszych ulicach.
Spojrzała na telefon, który zaczął wibrować i odebrałam go nawet nie sprawdzając kto dzwoni.
-Jessy musimy się spotkać..-Zmarszczyłam brwi słysząc ochrypnięty głos Liam'a.- Możesz?
-Przepraszam..nie mogę Li..-Westchnęłam ciężko. Kto jak kto,ale on powinien wiedzieć,że nie mam nastroju.-Co się stało?
-No bo wiesz..-Słyszałam jak przełyka głośno ślinę.-Jako,że jesteś dziewczyną Hazzy musisz..musisz przejąć jego obowiązki. Inaczej nic się nie będzie trzymało kupy.
-Wiesz,że nie mogę i wiesz,że..że mieliśmy..mieliście to zakończyć..-Stwierdziłam po chwili.- Po za tym..potrzebuję czasu. Póki co..ty to jakoś poprowadź. - Westchnęłam rozłączając się zaraz.
To było dziwne. Oni traktowali to swoje ćpuńskie życie, tą spelunę zupełnie jak dom, jak rodzinny biznes,a przecież to było jedno wielkie bagno z którego nie było ucieczki. No cóż, ja nigdy ich nie rozumiałam.
Spojrzałam na zegarek.Dochodziła 13:45, a ja wciąż leżałam w łóżku wpatrując się tępo w sufit. To było dołujące. Tęskniłam za nim...

-Harry-

- Masz na koncie morderstwo w tak młodym wieku?- Spojrzałem na Andy'iego i pokiwałem energicznie głową. - Co cię do tego pchnęło młody?
-Wiesz sprawa wygląda tak,że..-Na chwilę spuściłem wzrok analizując co mogę mu powiedzieć a czego nie powinienem. - Po prostu..przez pewien czas tak jakby pokazywałem swojej dziewczynie gdzie jej miejsce, gościu to zobaczył, a ja nie mogłem pozwolić na to,że ktoś zabroni mi jej widywać i po prostu jak zabrał ją na spacer to go zabiłem.- Wzruszyłem powoli ramionami. W sumie nie przerażało mnie to,że go zabiłem,ale jednak fakt,że mogę stąd nie wyjść. A musiałem.- Wiesz co jest zabawne? Że dziewczyna wciąż na mnie czeka aż wyjdę zza kratek. Ja mogę posiedzieć tu do sześćdziesiątki i mam pewność,że ona zaczeka..-Pokiwałem głową z przekonaniem. Tak wiedziałem,że ona będzie na mnie czekała mimo i wbrew.
-Ile ma lat?-Jego głowa wychyliła się automatycznie z górnej pryczy i spojrzał wprost na mnie oczyma świecącymi od rozbawienia. Pokręciłem głową zaciskając usta w wąską linię.-Ładna ? Mądra?
-Jessy ma szesnaście lat..-Uniosłem brwi.- Jest śliczna, bardzo mądra i taka...taka no podła,ale zarazem słodka.-Zaśmiałem się cicho z własnej składni.- Kocham ją i tęsknie,a mimo to wiem,że ona będzie czekać i czeka...tak jak ja bym na nią poczekał...


________________________________________________________________________________

Wiem, rozdział nie jest najlepszy + krótki. Przepraszam,wena gdzieś sobie uciekła,ale obiecuję,że następny będzie lepszy. Uh, OBIECUJĘ! 
Tak więc no to tyle. 
Jak myślicie, Hazziątko wyjdzie? 

I taki tam LouLou na dobranoc, bo idę spać...so..#goodnight. Xx


11 komentarzy:

  1. Hgshhshsd świetny rozdział. Co się dzieje!? Ta akcja! Robi się ciekawie! Nie mogę doczekać się następnej części. Harry musi z tego wyjść. Musi! Nie ma innej opcji! Dodaj szybciutko kolejny rozdział. Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. On wyjdzie! Musi wyjsc! To takie aghr <3 czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże! Jak to więzienie?! Ale... on... on musi wyjść! Tak bardzo mi się podoba ten rozdział! Jesteś fantastyczna! Mam nadzieję, że dodasz szybko następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. wyjdzie, bicz plis, napewno :D biedny Loueh! Popieprzone psy :c UGH, czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co?!?!?! On musi z tego wyjsc!! Oni musza byc razem, Harry jakos sie wymiga, prosze prosze prosze x

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry musi wyjść !! Oni muszą być szczęśliwi !! No muszą ... Czemu uważasz że rozdział Ci nie wyszedł ?! Jest zajebisty jak wszystkie inne !! Pozdrawiam ;) i czekam

    OdpowiedzUsuń
  7. boski <3
    mam nadzieję, że Hazza niedługo wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
  8. uagsfudgvidfhuv *__*jezujezujezu :OO
    On musi wyjść! :C
    Ale rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. auhsuighkAGWRINUGVQIUARHGRJE *-* *-* *-* *-* tak reaguje gdy widze kolejny rozdział ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. chciałabYm aby Harry przestał brać :) bez tego jest taki kochany ... .

    OdpowiedzUsuń