sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 19.

-HARRY-

No nie powiem, okazja taka jak dziś nie zdarzała się codziennie. Jessy u mnie nocowała. Cieszyłem się,że dała mi jeszcze jedną szansę.
Oparłem się dłońmi o kuchenny blat i odetchnąłem pod nosem wpatrując się w podwórze za oknem. Miałem nadzieję,że rodzice jednak nie wrócą. Chciałem spędzić tą noc tylko z nią.
-Harry..-Jej cichy szept rozległ się po kuchni.Spojrzałem na nią przez ramię odrywając się od blatu.-Idziesz do łóżka? -Zagryzła nieświadomie dolną wargę oplatając palcami framugę drzwi.
-Boisz się sama?-Uśmiechnąłem się pobłażliwie w jej stronę. Była taka piękna, taka urocza w mojej koszulce i taka niewinna.
-Grzmi..-Szepnęła spuszczając wzrok i skubiąc zębami dolną wargę. - I..chcę się do ciebie przytulić.- Pokiwała głową. Nie odpowiedziałem stojąc nadal w miejscu. Moich uszu dobiegł cichy odgłos stawianych przez nią ostrożnie stóp. Jej ramiona oplotły mnie w pasie i przytuliła się do moich pleców.-Harry...proszę.Boję się.
-Nie masz czego.- Zapewniłem ją rozplątując jej drobne palce,które mocno zaciskała na materiale mojej koszulki i obróciłem się. Podniosła na mnie wzrok i westchnęła pod nosem. Oplotłem ją zaraz ramionami i pocałowałem we włosy.- Ja cię obronię tak myszko?
Jedyne na co mogłem liczyć to jej nieme skinięcie głową. Wplotła palce między moje i pociągnęła mnie za sobą. 
Jessy zaprowadziła mnie do sypialni i wspięła się na łóżko starając się zapalić lampkę,ale powstrzymałem jej palce. Widziałem w mroku jak jej oczy otwierają się szeroko.
-Spokojnie, po prostu wejdź pod kołdrę, nie zapalaj światła, ja trafię.-Pokiwałem głową zrzucając z siebie spodnie. Niedbale rzuciłem je w stronę krzesła,koszulkę potraktowałem podobnie.
Wsunąłem się pod kołdrę łapiąc ją za biodra i przyciągając do siebie na co pisnęła pod nosem. Uśmiechnąłem się do siebie.
-Masz zimne ręce. - Poskarżyła się. Mogłem przysiąc,że właśnie wydyma wargę w niezadowoleniu.
-Przepraszam,że zawiodłem. -Uśmiechnąłem się z rozbawieniem oplatając ją ramieniem tak,że jej głowa miękko spoczęła na moim ramieniu. -Śpij dobrze. - Szepnąłem jej do ucha przesuwając nosem po policzku i wplatając nogi między jej.Nie protestowała. Niesamowite było to jak ciało Jessy bardzo wpasowywało się w moje. Po prostu niesamowite.
Zmierzwiłem palcami loki odgarniając je w bok i spojrzałem na nią. Błysnęło się. Światło padło na jej twarz. Jej rzęsy drżały delikatnie z każdym oddechem. Była taka spokojna.
Odruchowo objąłem ją mocniej przymykając oczy i wtulając nos w jej włosy tak by móc rozkoszować się jej zapachem.

-JESSY-

Przekręciłam powoli głowę natrafiając na silne ramię,które wciąż mocno mnie oplatało. Uśmiechnęłam się do siebie. Jego głowa miękko spoczywała na poduszce, loki były rozsypane w koło, jego rzęsy drżały,oddychał spokojnie, usta miał lekko rozwarte. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak bardzo spokojnego. To była jakaś nagroda za to wszystko.
-Gapisz się na mnie..-Wymruczał.Zaróżowione i pełne wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
-Masz oczy zamknięte, więc nie możesz tego wiedzieć.- Stwierdziłam z rozbawieniem. Zachichotał. Jego oczy powoli się otworzyły,ale zanim to się stało zamrugał kilkakrotnie, zamknął je i w końcu na mnie spojrzał. Zielone tęczówki błyszczały niesamowitym blaskiem. Był taki...taki piękny.
Uśmiechnął się już nieco szerzej ukazując zęby, dołeczki w jego policzkach się uwydatniły. Wyglądał jak anioł. Mój własny anioł.
-Dobrze ci się spało?-Wyszeptał ochryple obracając się na bok. Jego palce przesunęły się powoli po moim udzie zaraz pod materiałem kołdry.-Jessy?
-Um, tak, cudownie bo z tobą.-Zaśmiałam się odruchowo uświadamiając sobie z jakim opóźnieniem mu odpowiedziałam. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.Dźwignął się na nogi i wstał z łóżka.
Odetchnęłam z zachwytem kiedy zerknął na mnie przez ramię wyciągając czystą koszulkę,którą zaraz mi rzucił i obrócił się powoli w moją stronę.
Harry był idealny. Mięśnie jego brzucha się odznaczały, linie wyraźnie tworzące literę V,  umięśnione ramiona, nie kłamiąc widocznie silne,ale zgrabne nogi, opalona cera,  bokserki,które tak mocno go opinały, loki rozwiane w nieładzie i te błyszczące oczy, pełne usta,które oblizał powoli różowym językiem.
-Nie krępuj się, chcesz po dotykać, poproś. -Zaśmiał się pochylając w przód by dosięgnąć swoich spodni,które zaraz wsunął na siebie. - I radzę ci się już zbierać, twoja mama wyraźnie stwierdziła,że masz być przed dwunastą w domu. - Posłał mi buziaka w powietrzu łapiąc jeszcze koszulkę, by po chwili opuścić pokój i zostawić mnie samą.

***


Rozejrzałam się uważnie po ciemnej uliczce. Nie powiem, Londyn o tej porze nie był najmilszym miejscem zważając też na to,że nieźle dziś padało. Do tego prawie żadna latarnia nie świeciła. Czułam się nieswojo i nie powiem,ale bałam się tu być bez Harry'ego. 
Stawiałam stopy z taką ostrożnością, by nie wdepnąć w kałużę. Do moich uszu dobiegły krzyki. 
Obróciłam głowę w bok i zilustrowałam szybko grupkę mężczyzn okładających kogoś w świetle lamp. Nie mogłam jednak nikogo rozpoznać, było zbyt ciemno. Przełknęłam głośno ślinę, moją jedyną myślą było tylko to by uciec.
-No dawaj Styles! -Ryknął jeden z nich a ja otworzyłam szerzej oczy słysząc nazwisko swojego chłopaka. Nie wiem co,ale coś zmusiło mnie do tego, by stanąć w miejscu. Nagle moje stopy ruszyły w stronę tej całej bandy. Do cholery co ja wyprawiałam? Przecież mogli zrobić mi krzywdę,ale w sumie z drugiej strony miałam teraz to gdzieś. 
Kiedy podeszłam wszystkie twarze obróciły się w moją stronę. Poczułam okropną woń alkoholu,wszyscy byli pijani. 
Rozpoznałam kilku z nich. Było ich sześciu. Rozpoznałam między innymi tego całego Sean'a. On na samym początku sprowadzał narkotyki dla naszej paczki, następnie ten cały Chris on z tego co tłumaczył mi Harry on był w jakimś gangu, czy czymś takim,ale naprawdę wtedy mnie to nie obchodziło. Teraz to mogło być kluczące. 
Poderwałam głowę wyżej. Mój wzrok powędrował w stronę chłopaka opartego plecami o ścianę. Chwiał się a reszta rechotała,kiedy ten cały Chris zadawał mu kolejne ciosy.
-Ha..Harry.-Zająknęłam się. Oni nadal nic nie zrobili. Patrzyli to na mnie, to na Harry'ego,który krzywił się wyraźnie. Wyraźnie bardzo to ich bawiło. - Proszę,puśćcie go..-Szepnęłam zakrywając usta dłonią,kiedy oberwał w brzuch aż się zgiął w pół. 
Nagle Chris złapał mnie mocno za biodra i przysunął do siebie. Odepchnęłam jego dłonie co widocznie go zezłościło. 
-Nie dotykaj mnie,bo przysięgam,że cię zniszczę.-Wysyczałam patrząc mu ze wściekłością w oczy. Nagle strach ze mnie uleciał, byłam gotowa bronić Harry'ego,nawet jeśli miałam tego pożałować. 
-Zadziorna, masz szczęście,że nie wyżywam się na kobietach. - Obnażył zęby w podłym uśmiechu. - I wiesz co? - Zrobił krok w moją stronę. -Puszczę go tylko dlatego,że jesteś taka śliczna i liczę na to,że kiedyś się jeszcze spotkamy. - Obrócił się w stronę reszty swojego ohydnego towarzystwa i skinął lekko głową. Ruszył przed siebie wolnym krokiem a reszta za nim. 
Zaraz podeszłam do Harry'ego,ledwo trzymał się na nogach, był strasznie wcięty.
-Co ty narobiłaś? -Jęknął cicho kiedy chwyciłam go i oplotłam jego rękę w okół mojego ramienia. Nic więcej nie powiedział, gdy ruszyłam przed siebie wolnym krokiem. Wiedziałam,że stara się nie przygnieść mnie ciężarem swojego ciała. Ta droga stawała się trochę męcząca z każdym krokiem. 
-Nie może mnie bronić dziewczyna, to ja muszę bronić ciebie..-Wybełkotał pochylając głowę w bok tak,że szepnął mi to prosto na ucho. Zagryzłam wargi ignorując jego słowa. Wiedziałam,że pogada,pogada i się zamknie. 
Nagle jego dłoń zsunęła się po mojej tali a długie palce ścisnęły mój pośladek. Jęknęłam pod nosem łapiąc jego dłoń i zaraz ją odtrąciłam co wyraźnie go rozbawiło,ale więcej tego nie próbował. 
-Zostaniesz dziś u mnie, rodziców nie ma..-Pokiwałam głową otwierając drzwi jedną dłonią a drugą mocno go przytrzymałam. Objęłam go mocno w tali i wprowadziłam po omacku do mieszkania by zaraz zatrzasnąć za sobą drzwi i włączyć światło.
Droga na górę po schodach była trochę łatwiejsza bo Harry mocno trzymał się poręczy i nieco mi pomagał. 
Usiadł ciężko na łóżku przewracając się na nie plecami. Wywróciłam oczyma zaraz idąc do łazienki żeby się odświeżyć. Miałam nadzieję,że kiedy wrócę on będzie już spał. 

***
Weszłam do pokoju dosłownie na paluszkach. Leżał zamkniętymi oczyma wtulony w poduszkę, przykryty kołdrą i naprawdę miałam nadzieję,że ma na sobie bokserki. Wyglądał tak słodko zawsze kiedy spał. I był mój. 
Weszłam cicho na łóżko zaraz wsuwając się pod kołdrę i pochyliłam się nad nim gasząc lampkę. 
-Jessy...-Wymamrotał sennie. Odsunęłam się szybko sądząc,że go obudziłam,ale odetchnął cicho i przez sen mocno objął mnie w tali. Nie zamierzałam się odsuwać i wtuliłam się mocno w jego tors. Czułam się przy nim bezpieczna. Już tak,ale martwiło mnie to co się dziś stało. Był strasznie poturbowany, to znaczy tak sądziłam,ale wiedziałam,że będę mogła to obejrzeć dopiero jutro. 

____________________________________________________________________________

Uhum, dodałam rozdział.
Widzę,że wzięliście sobie swoje słowa do serca, i tak, od teraz jest ta zasada.
Mianowicie : Co najmniej 20 komentarzy, dopiero dodaję rozdział.
Nie wiem czy ten wam się podoba, jedno jest pewne, to nie potrwa długo.
no to tyle.
 do napisania xx





piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 18. ( +16)

-Nie no zostaaaw! -Pisnęłam cicho starając się mu wyrwać paczkę balonów.-No Harry proszę!
-No co skrzacie?-Zaśmiał się podnosząc rękę wyżej. To było nie fair. Był za wysoki tak,że głupio się przyznać,ale musiałam ciągle skakać. Bawiło go to. -Mam ci to dać?
-Tak! Oddaj! - Naburmuszyłam się mrużąc oczy.
-A co jak nie oddam? - Pochylił się nade mną. -No co mi zrobisz? -Uśmiechnął się półgębkiem widząc jak na mojej twarzy powoli pojawia się rozdrażnienie. - Owww...kotek się złości bo marszczy nosek. Co mi zrobisz? Draśniesz mnie ząbkami, wypróbujesz na mnie pazurki? - Tym razem cicho się zaśmiał. Fuknęłam coś niezrozumiałego pod nosem. -Kotku, tylko uważaj, bo zaraz zacznie ci piana z buźki skapywać.
-Zamierzasz spuścić mi się na twarz?- Mruknęłam w złości. Zagryzł wargi by zahamować wybuch śmiechu.
-Może nie tutaj i nie na twarz. - Pokiwał głową a jego miękkie usta musnęły moje czoło. - No już, uśmiechnij się do mnie, nie lubię jak stoisz taka naburmuszona. - Pokręciłam tylko głową zakładając ręce na piersi. Zrobił oczyma młynek. - Koteczku, perełko, misiu no...-Odetchnął cicho kładąc dłonie na moich biodrach i skutecznie przysunął mnie do siebie. - Za co właściwie ...um..dobra, nie było pytania.- Pokiwał głową a ja zakryłam usta dłonią by stłumić chichot. - O! Zaśmiałaś się, jest dobrze Styles, nie spieprz tego. No więc tak, Jessy oddam ci balony, ale daj mi buzi.
-Chyba nie umyłeś dzisiaj zębów, więc wątpliwe jest to, że cię pocałuję. - Pokiwałam energicznie głową mrużąc przy tym oczy jak w zamyśleniu.
-Myłem prz...Odezwałaś się! - Pisnął cicho nagle się wyszczerzając. - A teraz buziak,o tutaj..-Zrobił z ust dzióbek postukując palcem po wargach.
Przechyliłam głowę w bok przez chwilę go obserwując i pokręciłam głową w ramach protestu. Uśmiechnął się pobłażliwie.
-Nie dam ci buzi, bo cię nie lubię. - Skinęłam lekko głową przestępując z nogi na nogę.
-Wiem kochanie, bo ty mnie kochasz. - Podłapał pokazując mi język. Dobry ruch. - I co teraz mi odpowiesz?
-Odpowiem ci to,że twoja mama patrzy na nas dosłownie cały czas i widzi każdy twój ruch? -Zagryzłam wargę. Zwolnił nieco uścisk obracając głowę w tył a ja , korzystając z okazji, wyrwałam mu się i pobiegłam w stronę mini sceny. Oczywiście, Anne nie stała za nami,a Harry po prostu nie słuchał kiedy mówiła, że jedzie z moją mamą załatwić catering.
-O ty zołzo! - Usłyszałam za sobą jego rozbawiony głos wbiegając do łazienki. Już prawie zamknęłam drzwi kiedy jego duża stopa je przytrzymała, nie wiem czemu, ale pisnęłam cicho. - No to teraz na pewno coś ci zrobię.
-Będzie bolało? -Spytałam z rozbawieniem nie puszczając drzwi.
-Zależy jak bardzo będziesz spięta.- Wyjaśnił w rozbawieniu i pchnął je mocniej. Puściłam je szybko i uderzyły z głośnym łoskotem w ścianę pokrytą kafelkami.
-A co mi zrobisz? -Uśmiechnęłam się słodko widząc jak zamyka za nami drzwi. -Hazzy?
-No nie wiem jak to ci wyjaśnić. - Stwierdził nagle obracając się w moją stronę i zrobił kilka kroków ku mnie zmuszając mnie tym samym,żebym cofnęła się w tył i natrafiła plecami na umywalki. - O kochanie,widzę,że zaczynasz rozumieć zabawę.- Zaśmiał się obejmując mnie w tali i podsadzając na umywalkę.
-Powiedzmy,że ją rozumiem.- Pokiwałam w rozbawieniu głową oplatając jego biodra nogami,ale zaraz potem rozplątał je i rozsunął moje uda.- Co ty robisz?
-No ja robię swoje, ale nie wiem co ty robisz.- Wzruszył ramionami napierając ustami na moje. Odwzajemniłam pocałunek z ochotą. Tak bardzo brakowało mi właśnie takiego Harry'ego. - Oh jak dobrze,że zostawili nas samych,żebyśmy mogli tu wszystko ustroić. -Stwierdził z szerokim uśmiechem dosłownie w tym samym momencie kiedy jego dłoń , korzystając z okazji,że miałam na sobie niezbyt obcisłe leginsy, wsunęła się w moje majtki a jego palec wszedł we mnie głęboko.
-Ja cie pierdole! -Warknęłam w zaskoczeniu. Zaśmiał się cicho na co posłałam mu mordercze spojrzenie, no nie powiem,tego się nie spodziewałam.
-Nie to mój palec pierdoli ciebie.-Pokiwał głową poruszając nim, tak,że zaraz po chwili dołączył do niego następne dwa. -O a teraz już trzy! - Uśmiechnął się z widoczną satysfakcją,kiedy położyłam rękę na jego karku,wplatając palce w loki i przyciągnęłam go blisko siebie. - No to teraz następne! -Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Moje serce wybiło szaleńczy rytm.
-Nie Harry,proszę..-Mruknęłam,ale nawet mnie nie posłuchał i od tamtej pory poruszało się we mnie pięć palców i to z taką szybkością,że ja pierdole. Tak, nie było innego słowa.
-Jak myślisz...wejdzie cała?-Zamruczał mi do ucha. Pokręciłam lekko głową dysząc już niemal jak parowóz, nie to nie śmieszne,chociaż..dobra trochę. Zamroczyło mnie nieco,wiedziałam,że niedługo dojdę,więc nawet tak naprawdę nie słuchałam co on do mnie mówi,wtedy myślałam tylko o tym jak mi dobrze, do momentu,kiedy wsunął we mnie dosłownie całą dłoń.Wiedziałam,że wydarłam się trochę za bardzo, bo jego twarz lekko się skrzywiła i powoli cofnął dłoń. Jego palce na powrót, tym razem szybciej zaczęły mi dogadzać,a ja zupełnie nieświadomie jęczałam jego imię wbijając paznokcie w jego ramię.
W pewnym momencie zalała mnie dziwna fala spełnienia, przed oczyma zrobiło mi się dosłownie ciemno, widziałam tylko kilka jaśniejszych punków, czułam,że moje ciało wygięło się lekko w tył,ale ja tego nie kontrolowałam.
-O to mi kotku chodziło..-Usłyszałam jego wyraźnie zadowolony szept.
Musiałam chwilę odczekać mocno zaciskając oczy,żeby jakoś dojść do ładu,żeby się uspokoić.
Kiedy w końcu w miarę mi się udało, otworzyłam oczy i spojrzałam na Harry'ego. Szczerzył się od ucha do ucha.
-Mam ci się odwdzięczyć? -Spytałam oblizując wargi. Pokręcił energicznie głową.-Nie chcesz?
-Nie nalegam, nie musisz, ważne,że sprawiłem ci przyjemność.-Pocałował mnie w policzek pomagając mi zeskoczyć z umywalki.
-Na pewno?-Zagryzłam wargę obserwując go. Zaśmiał się pod nosem zerkając na mnie.- No co? Pytam po prostu,żebyś później nie narzekał.
-Kotku, mamy wielką salę do ustrojenia.-Westchnął z rozbawieniem łapiąc moją dłoń, splatając nasze palce razem i zaraz wyciągnął mnie z łazienki.


-Już skończyliście?-Po sali echem rozszedł się głos Anne. Obróciłam głowę starając się powiesić ostatnią dekorację,kiedy nagle moja noga się poślizgnęła na drabince i dosłownie spadłam. Miałam wrażenie,że zaraz będę połamana w 126389 miejscach,ale zupełnie niespodziewanie wylądowałam w ramionach Harry'ego.
-Mamo nie strasz jej więcej..-Usłyszałam nad uchem jego cichy jęk. Nie wiem dlaczego,ale mocno zaciskałam powieki wtulając nos w jego koszulkę.- Jesteś cała? -Przesunął nosem po moim policzku nadal mocno mnie do siebie przytulając.
-T..tak..-Pokiwałam głową uśmiechając się do niego delikatnie.-Dziękuję...ty mój bohaterze.- Zaśmiałam się pod nosem.Zawtórował mi i zaraz postawił mnie na nogi. -Widzicie? Skończyliśmy. - Uśmiechnęłam się szeroko kierując wzrok w stronę naszych matek.
Pokiwały tylko głowami idąc w głąb lokalu i uważnie się temu wszystkiemu przyglądając.
Nienawidziłam imprez z okazji urodzin,ale skoro Harry nalegał, to dla niego mogłam to zrobić i nawet po części chciałam. Trochę też dziwnie przyzwyczaić mi się było do tej sytuacji, było chyba zbyt idealnie, coś mogło nagle się zepsuć,albo po prostu już przesadzałam.W końcu każdemu kiedyś trafi się szczęście, nie? No miałam taką nadzieję,ale w sumie, jebać to, ważne,że teraz nam się układało.

_________________________________________________________________________________
Nie, to nie był szantaż,ale postanowiłam was nagrodzić i dodać rozdział znowu dziś :D
Marna nagroda, przepraszam,ale bywa i tak.
I oczywiście, nie będę dodawać rozdziału dopóki, pod tym i każdym następnym nie będzie się pojawiać co najmniej 20 komentarzy.
Bo tak serio,ale dla was to chwila,a dla mnie kolejny uśmiech na twarzy i takie przyjemne ciepło na serduszku, bo wiem,że ktoś to docenia. 
No to tyle. :) 
do napisania. kocham was xx 
P.S w zakładce SPAM ,możecie wysyłać linki do swoich blogów :) 





Rozdział 17.

-HARRY-
Nic do mnie nie docierało. Czułem się martwy. Byłem jakby pogrążony we śnie,ale wiedzący o tym i widziałem wszystko wyraźnie, słyszałem dokładnie. Jessy płakała tak głośno,że niemal raniła mi uszy. Bolało.
-Nie płacz..-Poprosiłem szeptem niezdolny podnieść głowy wyżej niż do tej pory była unoszona przez poduszkę. Krzesło powoli przesunęło się po kafelkach z nieprzyjemnym zgrzytem. Jej łzy powoli kapały na ziemię rozchodząc się z głuchym łoskotem. W końcu zobaczyłem nad sobą jej twarz. Uśmiechnęła się ponuro kiedy drżącymi i jakby obcymi dla mnie palcami dotknąłem jej policzka.
-Powiedzieli..najpierw powiedzieli,że nie żyjesz.- Wykrztusiła zanosząc się płaczem.Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. Tak, bolało mnie to,że ona wylała tyle łez. Właśnie przeze mnie. - Ja..miałam wrażenie,że skończę ze sobą, to było okropne.
-Obiecasz mi jedno i to w tej chwili...-Odetchnąłem głęboko przełykając głośno ślinę. Pokiwała niepewnie głową,więc kontynuowałem.- Nigdy, przenigdy, nieważne co się będzie działo, ty nie możesz myśleć o samobójstwie,nigdy rozumiesz?
Nie odpowiedziała spoglądając w bok. Poczułem nieprzyjemne mrowienie w palcach. Miewałem tak czasem kiedy zaczynałem się bardzo czegoś bać. A w tamtym momencie bałem się tego,że ona ze sobą skończy. A taka nie była przecież kolej rzeczy. Nasza rodzina się rozpadła. Najpierw śmierć zabrała Darcy, bałem się,że ona będzie następna, a na koniec ja. Inaczej sobie tego nie wyobrażałem. W tamtej chwili to było tak cholernie realne,że niemal bolesne.


GRUDZIEŃ. 24 dzień miesiąca.

-JESSY-

Odetchnęłam cicho wpatrując się nieco niemo w płomienie buchające z kominka. Te święta postanowiliśmy spędzić u moich rodziców. Nasz dom nie był już naszym domem. Harry go sprzedał. Po trzech miesiącach terapii wyszedł do domu. Nikt nie wie jakie to dziwne uczucie nagle sprzedać dom, w którym spędziło się tyle czasu. Może i był pełen złych wspomnień,ale jakieś dobre też się znalazły. To był Nasz dom. Oboje znowu zamieszkaliśmy osobno. Harry wrócił do mamy, ja do swoich rodziców, byliśmy tylko sąsiadami. Bolesne.
-To byłyby jej pierwsze święta..-Usłyszałam jego szept tuż nad swoim uchem i westchnęłam ciężko. To co mówił o Darcy, to,że w ogóle o niej mówił bolało,ale na całe szczęście przestał się upierać,że mała żyje, pogodził się z tym, to był jakiś plus w tej chorej sytuacji. - Chciałem jej kupić pieska..-Dodał gładząc palcami moje ramię.  -Labradora.
-Wiem Harry.. - Pokiwałam lekko głową zatrzymując na nim wzrok. Zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie. -Kocham Cię. - Dodałam niemal szeptem.
-A ja kocham ciebie, całym sercem.- Przyznał przesuwając palcami po moich włosach i odetchnął głęboko. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
To wszystko było trochę takie dziwaczne. Naprawdę dziwaczne. Nie wiedziałam czemu,ale nie czułam się z obecną sytuacją zbyt dobrze, po prostu była dla mnie chora, pokręcona i zbyt idealna zarazem. 
Przeplatając palce Harry'ego przymrużyłam oczy i odetchnęłam głęboko zastanawiając się co dalej z nami będzie. Jak to wszystko się potoczy, czy w ogóle będziemy nadal razem? Wiedziałam,że czas pokaże i w pewnej mierze żałowałam,że nie jestem jakąś wiedźmą czy wróżką widzącą przyszłość, może wtedy byłoby łatwiej, może uniknęłabym wielu błędów.

STYCZEŃ. 24 dzień miesiąca.

Nie ukrywając cholernie się cieszyłam wiedząc,że za dwa dni będę już pełnoletnia. Swoje przeżyłam,ale naprawdę chciałam już mieć te osiemnaście lat. Sprawy z Harry'm? Nie miałam pojęcia co u niego. Od kilku dni ciągle siedział w domu, z nikim się nie spotykał. Jego mama stwierdziła,że jest chory,ale jaka była prawda? Tego nie wiedziałam. Nie chciała żebym go odwiedzała. Bolało. Bolało to,że on sam jakoś nie za bardzo miał ochotę na spotkania ze mną. Ta, kochał mnie, bardzo. Codziennie oczywiście dostawałam sms'y o tym jak to bardzo mnie kocha, przeprasza,że widział mnie ostatnio jak się przebierałam,ale ja już nie czułam tego czegoś po prostu nie potrafiłam znów wczuć się w to wszystko.
-Zayn, przestań! -Jęknęłam cicho czując jak jego wargi wpijają się w moją skórę na szyi. Zassał ją powoli, oblizał zostawiając mokry ślad by zaraz potem się odsunąć. Widziałam jak uśmiecha się szeroko i muska nosem mój policzek. - No i co narobiłeś?- Jęknęłam cicho na co posłał mi całusa. - Zayn, mam coś?
-Taaaak..-Zaśmiał się cicho i pokiwał energicznie głową.- Malinkę od pana Malika!
-Idiota!-Zaniosłam się głośnym śmiechem wtulając się mocno w poduszki.Jego palce przesunęły się po moim ramieniu. Zadrżałam mimowolnie.
Co ja do cholery wyprawiałam? Z tęsknoty za Harry'm wdałam się w romans ze jego przyjacielem.Nie wiem co ja wtedy sobie wyobrażałam.Może miałam nadzieję,że się zakocham, że tym razem uda mi się ułożyć życie,ale prawda była taka,że nieważne co Zayn zrobił, ja porównywałam to do tego, co kiedyś robił Harry. Nienawidziłam siebie za to.
-Ciągle o nim myślisz,co? - Spytał po chwili.Podniosłam głowę i spojrzałam na niego w milczeniu. - Widzę,że go kochasz, może to dobry czas na to,żebyś postawiła się Anne? Nie sądzisz,że lepiej ci zrobi kiedy go zobaczysz?
-Harry nie chce mnie widzieć, może..powinnam go jednak zostawić w spokoju? -Uniosłam brwi. Coś  zaczęło ściskać mnie w gardle. Usilnie starałam się nie rozpłakać,ale to było naprawdę trudne. -Jednak..nie przetrwaliśmy tej próby czasu,więc.. ja nie chcę go do niczego zmuszać.
-Nie przetrwaliśmy?-Otworzyłam szeroko oczy słysząc za sobą zachrypnięty głos. Widziałam jak wzrok Zayn'a zatrzymuje się na kimś w drzwiach. - Więc to koniec tak?
-Harry..-Skoczyłam na równe nogi z łóżka obracając się w jego stronę. Zmienił się. To znaczy, wyglądał lepiej. Podciął włosy, ale nadal można było zobaczyć te jego urocze loczki. Nie był już taki blady i chudy. Wyglądał jak wtedy kiedy zobaczyłam go pierwszy raz. Jego zielone oczy znowu lśniły tym niesamowitym blaskiem,ale teraz widziałam w nich zbyt dużo smutku i cierpienia.
-Jak to nie przetrwaliśmy?-Spytał mrużąc oczy.- Jessy ja..przez ten czas starałem się zapomnieć, próbowałem wszystko przemyśleć, doprowadzić się do porządku dla ciebie. Tylko dla ciebie, rozumiesz to? Obiecałem ci,że nigdy nie odejdę.Jak mógłbym to zrobić teraz?
-Harry posłuchaj mnie, ja myślałam,że..po tym wszystkim chcesz się oddalić.-Wyjaśniłam pokrótce. Pokręcił energicznie głową. Widziałam jak Zayn powoli podnosi się z miejsca . Zaraz potem minął loczka i wyszedł z pokoju zostawiając nas samych.
-Źle myślałaś.-Uciął szybko. - Nie chcesz tego naprawić? Nie chcesz wrócić do tego co było dawniej?
-Do czego? -Westchnęłam ciężko.- Do patrzenia jak powoli się staczasz i nagle ci odbija?Naprawdę?
-Zmieniłem się, na lepsze, naprawdę.-Przełknął głośno ślinę robiąc krok w moją stronę.Nie wiem dlaczego,ale moje ciało zareagowało i zaraz się cofnęłam.Zmarszczył brwi.-Nic ci nie zrobię.Już nie. Kocham cię, dobrze? Daj mi ostatnią szansę. Ostatnią.
Spuściłam wzrok marszcząc brwi. 
Musiałam to przyznać, wybór był trudny. Z jednej strony chciałam do niego wrócić, bo tęskniłam i nie mogłam normalnie przystosować się do życia bez niego, z drugiej bałam się, bo sądziłam,że człowiek od tak nie może się zmienić,ale musiałam jeszcze patrzeć na to co się stało. To mogło go zmienić.
-Ostatnia szansa..-Stwierdziłam po chwili.Uśmiechnął się mimowolnie. - Boże ty się uśmiechasz! - Pisnęłam nagle wybuchając śmiechem. Widziałam na jego twarzy rozbawienie.
-Tak kochanie, jak się nie mylę to opanowałem tę sztukę baaardzo dawno temu.-Pokiwał energicznie głową. Zakryłam usta dłońmi żeby jakoś stłumić śmiech. - No już, nie chichocz tak. Trzeba jakoś zaplanować imprezę urodzinową! Osiemnastkę ma się tylko raz w życiu. - Posłał mi całusa i usiadł na łóżku jak gdyby nigdy nic sięgając po zeszyt z szafki nocnej. -Masz długopis?
-Um..No tak,jasne..-Pokiwałam energicznie głową.
-A mogłabyś mi go dać?- Spojrzał na mnie z rozbawieniem. Zmusiłam się do tego żeby podejść do biurka i zaraz rzuciłam mu długopis. Złapał go bez najmniejszych trudności. To mogło by znaczyć,że wszystko w końcu miało się ułożyć.

_____________________________________________________________

Prawdopodobnie zawieszę bloga :) 
Tak wiem,że rozdziału długo nie dodawałam,ale byłam wściekła. Czemu? 
A otóż dlatego,że czytacie blog i wcale,ale to wcale go nie komentujecie. Nie fair. 
Kiedyś pod postem było 18 komentarzy itp.
a teraz po 9-10 .
Sorry,ale nie.
Jeśli pod tym postem nie pojawi się co najmniej 20 komentarzy. - NIE DODAM NOWEGO I ZAWIESZĘ BLOGA.
to tyle. pozdrowienia .:) 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 16

Chciałabym w tamtym momencie wierzyć,że będzie lepiej,że kolejny dzień przyniesie lepszą przyszłość,że nie skończy się jak zawsze,ale wiedziałam,że się okłamuję.
Jego zielone oczy przesunęły się powoli po mojej twarzy.
Są takie martwe, nieme.
Przełknęłam głośno ślinę uświadamiając sobie o czym właśnie pomyślałam. Spuściłam wzrok i przesunęłam dłonią po ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz. Pod palcami wyczułam gęsią skórkę.
-Dlaczego ją nam zabrali? - Wzdrygnęłam się mimowolnie słysząc jego ochrypły głos przeszywający ciszę pośród ścian jego "pokoju". Skierowałam wzrok po raz kolejny na skuloną postać owiniętą białym materiałem, dygoczącą i cichutko łkającą.Nie mogłam uwierzyć,że to mój Harry. Był przerażający. Nienaturalnie przerażający.
-Po prostu tak musiało być..-Szepnęłam siląc się na spokojny ton,ale nie mogłam powstrzymać tego cholernego drżenia głosu.
Nagle poderwał się do pozycji siedzącej. Okrycie,którym była cienka biała kołdra, spadło na zimną, szarą posadzkę.Jego stopy twardo uderzyły w ziemię. Skrzywił się pod nosem przesuwając długimi palcami po sklejonych potem lokach. Jego głowa obróciła się delikatnie w moją stronę. Oblizał powoli dolną wargę.
-Chcę pić..-Wymamrotał rozglądając się po pomieszczeniu. Cofnęłam się mimowolnie na krześle widząc jak podąża w moją stronę. W każdym jego kroku widziałam śmierć.
Boże, o czym ja myślałam? Sama chyba zaczynałam wariować,ale nie moją winą było to,że Harry był tak strasznie blady, wychudzony, brudny i cały dygotał. To było okropne patrzeć na niego w takim stanie. Był wrakiem.
Jego palce zacisnęły się mocno na podłokietnikach krzesła, widziałam jak każdy mięsień jego ramion się napina. Odetchnęłam nerwowo przez usta. Pochylił się w moją stronę. Utkwił swoje zielone tęczówki w moich i uśmiechnął się delikatnie.
 -Chcę pić..-Powtórzył uparcie patrząc na mnie wyczekująco. Kiedy się uśmiechał uwydatniły się jego kości policzkowe, skóra, blada skóra niemal się naciągała pod takim uśmiechem,który mi teraz zafundował.
-Ha...Harry nie mam dla ciebie nic do picia.- Szepnęłam na tyle głośno, żeby jakoś mnie usłyszał,ale nie było to łatwe. Każdy oddech sprawiał mi psychiczny i fizyczny ból. 
Jego dłoń przesunęła się powoli po moim policzku a palce chwyciły ostrożnie kosmyk moich kręconych włosów. Podniósł go do oczu i uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Lśnią z każdym najmniejszym ruchem..-Szepnął z fascynacją. Przyłożyłam dłoń do ust dławiąc skutecznie szloch. Kim on był?  - Takie same jak Darcy..-Dodał kiwając w zamyśleniu głową. Przymrużył lekko oczy i spojrzał wprost na mnie.- Płakałaś kochanie? Czemu?
-N..-Przerwałam starając się nie wybuchnąć płaczem i pokręciłam tylko energicznie głową. Zmarszczył brwi.
-Płacz,jeśli zrobi ci się lepiej. - Uśmiechnął się w moją stronę z czułością, a ja tylko pokręciłam głową.- Wiesz,że cię kocham Jessica?
-Wiem..-Szepnęłam mimowolnie uśmiechając się słabo.- A ja kocham ciebie, pomimo wszystkich przeciwności losu.
-Powinnaś zostać moją żoną.- Stwierdził poważnie kiwając lekko głową. Spuściłam głowę. - Jessica Styles...ładnie co?
-Oczywiście..-Pokiwałam odruchowo głową skupiając swój wzrok na splecionych dłoniach.
W pewnym momencie usłyszałam jak jego oddech słabnie, otworzyłam szeroko oczy.  To działo się za szybko.
Jego dłonie powoli straciły całą siłę, puścił się krzesła, jego nogi zmiękły a on upadł dosłownie pod moje nogi jak szmaciana lalka. W jednej chwili przed oczyma stanęło mi wspomnienie tej kobiety,która jeszcze tak niedawno leżała u dołu naszych schodów. Harry w tamtym momencie wyglądał tak samo. Leżał bez ruchu, z szeroko otwartymi oczyma wpatrującymi się we mnie tępo ( Są takie martwe, nieme. ) , z szeroko rozrzuconymi rękoma, jego klatka piersiowa na pierwszy rzut oka wcale się nie unosiła.
 Zmusiłam siebie samą, swoje nogi do nagłego skoku, dosłownego skoku nad nim, nad jego ciałem , nie wiem jakim cudem wpadłam jak burza do pokoju pielęgniarek, sanitariuszy, lekarzy i .. wszystkich tych ludzi. W pierwszej chwili nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Nie mogłam dojść do siebie,ale kiedy w końcu dowiedzieli się jaki jest tego powód niemal mnie staranowali wybiegając jeden po drugim a czasem razem. Widziałam jak każdy z nich biegnie w stronę jego sali.
Ja nawet nie wiedziałam jakim cudem wpadłam do jego pokoju, nie wiedziałam, jak się tam znalazłam.
Widziałam jak próbują go reanimować, słyszałam ich polecenia, krzyki. Jeden krzyk przeraził mnie najbardziej " On nie żyje!",ale jakoś to do mnie nie dotarło, po prostu to mnie przeraziło.

_________________________________________________________________________________

Huehuehue, jestem złym człowiekiem i przerywam w takim momencie.
Wiem, zlinczujecie mnie. xd
Ale, ale , akcja jest, przepraszam,że tak krótko,ale gdybym napisała dalej, to każda z was zaraz by wiedziała zbyt dużo. A nie możecie,ale i tak was kocham.
Hah, do napisania :) xx
 

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 15.

-Harry nie mam już siły...-Wyszeptałam cicho bawiąc się jego włosami. Podniósł głowę do góry wpatrując się we mnie uważnie. Westchnęłam mimowolnie.- Nie mam już siły na bycie matką, ja chcę chwilę odpocząć, nie potrafię pogodzić nauki i wychowywania Darcy.
-Kochanie wiem,że jest ci ciężko..-Podniósł głowę z mojego brzucha i usiadł prosto na łóżku. - Chcę ci pomóc,ale szukam pracy, plus ten cały odwyk i spotkania, i...-Pokręcił energicznie głową przesuwając palcami po mojej dłoni.-Przepraszam, postaram się znaleźć więcej czasu dla was obu.
-Będę ci bardzo wdzięczna,jeśli raz na jakiś czas się nią zajmiesz.- Uśmiechnęłam się w jego stronę. - Tęsknie za tobą..
-Ciągle tu jestem. - Zmarszczył brwi wpatrując się we mnie. Pokręciłam głową.
-Nie w tym sensie. Nie mamy dla siebie czasu i..po prostu tęsknie za twoim dotykiem.-Wyjaśniłam pokrótce zagryzając zęby na dolnej wardze. Mój wzrok przesunął się po jego twarzy widziałam coś na pozór zdziwienia.-A ty...myślałam,że no..
-Nie wiem czy zasługuję jeszcze na to,żeby dzielić z tobą łóżko.-Stwierdził nagle. Otworzyłam szeroko oczy.Coś było nie tak, kiedyś dla niego seks był priorytetem,a teraz...-Nadal mnie oczywiście pociągasz,ale zrobiłem..tak wiele podłego.
-Co takiego?- Spytałam szybko i ostro. Widziałam zakłopotanie w jego każdym ruchu.-Harry?
-No wiesz po tym jak wyszedłem z pierdla, urodziła się Darcy wiedziałem,że ty nie będziesz miała ochoty na igraszki. -Pokiwał szybko głową. Przełknęłam głośno ślinę.-A Jade nadal była chętna więc..
-Wyjdź stąd..-Pokręciłam głową czując łzy cisnące mi się do oczu.
-Jessy daj mi to wyjaśnić.- Poprosił nagle podnosząc ręce w geście poddania.
-Co ty chcesz mi jeszcze kurwa wyjaśniać?! - Krzyknęłam na całe gardło. Dało się wyczuć w tym gorycz,ale tak naprawdę to nie było tylko to, miałam też wyrzuty sumienia sama względem siebie. Zaniedbałam go,więc poszedł do innej.- Jesteś tylko..jesteś tylko kolejnym niewyżytym skurwielem! Wynoś się stąd!
-Jessy uspokój się, proszę.. -Przełknął głośno ślinę widząc,że podnoszę się z łóżka. - Serio? Wyrzucisz mnie z domu w środku nocy?
-Wynoś się. W tej chwili.-Warknęłam oddychając ciężko przez usta.- Powiedziałam coś...-Mruknęłam wskazując na drzwi.
Poderwał się na nogi zbierając ubrania i wyszedł szybko trzaskając drzwiami.
Mimowolnie parsknęłam głośnym płaczem siadając pod ścianą. Podkuliłam kolana pod brodę.
Nie wiedziałam jak mógł zrobić mi coś takiego.Szczególnie teraz, w takim "okresie" naszego życia, na tym etapie związku.
Nie widziałam wtedy sensu w tym,żeby za nim iść, napisać mu to,żeby wrócił do domu, po prostu nie chciałam go wtedy widzieć. Za bardzo bolała mnie zdrada i to,że tak po prostu to powiedział. To było okropne.

-HARRY-

Tak, byłem podłym chamem,ale nawet ja miałem określone potrzeby.Nie chciałem jej zdradzić, samo tak wyszło. Tak, wiem, słaba wymówka, słabe tłumaczenie,ale co miałem zrobić? Musiałem się przyznać, nie zniósłbym okłamywania jej dalej, to nie miałoby sensu.
Wszedłem cicho do domu, dochodziła trzecia nad ranem. Miałem cichą nadzieję,że już usnęła, że jej nie obudzę. Nie byłem przygotowany na kolejny atak z jej strony, chciałem to załagodzić. Jakoś bynajmniej miałem nadzieję,że załagodzę.
Powoli, niemal na palcach przekroczyłem pokój Darcy. Obserwowałem przez chwilę z lekkim uśmiechem jak wzory motyli tańczą na ścianie. Jej lampka z wyciętymi w kloszu motylami obracała się powoli dając właśnie taki niesamowity efekt na kremowej ścianie tuż nad jej łóżeczkiem.
Podszedłem bliżej. Zacisnąłem zmarznięte palce na białej ramie łóżeczka i spojrzałem na swojego aniołka.
Darcy z każdym dniem była do mnie coraz bardziej podobna,ale nawet gdyby nie była nie próbowałbym się jej przecież wyprzeć.
Uśmiechała się pod lekko zadartym i zgrabnym noskiem,który pewnie odziedziczyła po Jessy, główkę obracając w jedną stronę a do policzka przyciskając malutką rączkę. Była moim aniołkiem. Nie ukrywałem tego, w sumie bardziej niż dla Jessy, to dla niej zdecydowałem się na odwyk,który niemal mnie niszczył. Tak bynajmniej myślałem.
Pochyliłem się cicho odgarniając ostrożnie palcem włoski z jej czoła. Powoli zaczęły się kręcić, niemal przypominając wyglądem moje, nieco jednak krótsze i ciemniejsze, prawie czarne, zupełnie jak Jessy. Była śliczna. Musiałem przyznać,że nawet jak na wpadkę, udała nam się doskonale. Była doskonała. Żałowałem w tamtym momencie tylko kilku kwestii. Traktowania jej matki jak szmaty przez pewien czas, tego,że jestem ćpunem i faktu,że nie mam pracy, muszę dilować by je utrzymać. Nie zamierzałem brać, chciałem tylko dilować, żeby ona i jej matka miały to czego potrzebują, inna praca? Nie mogłem nic znaleźć.  No bo kto przyjmie osiemnastolatka, który nie skończył szkoły. Nikt. Nie miałem najmniejszych szans i się tak szczerze z tym pogodziłem.
-Śpij dobrze aniołku.- Szepnąłem widząc jak obraca główkę w drugą stronę i musnąłem jej policzek palcami zaraz powoli wycofując się z pokoju.
Kto by pomyślał,że jeszcze kilka miesięcy temu byłem szczeniakiem,któremu śniła się jego sąsiadka i to całkiem roznegliżowana, wijąca się pod nim w agonii, że zwalałem sobie myśląc o jej cudownym ciele,które widziałem za każdym razem kiedy przebierała się po przyjściu ze szkoły.
Teraz byłem inny. Dorosły. Za każdym razem kiedy pomyślałem o Jessy, nie widziałem nagiej dziewczyny, której nie mogę mieć, teraz widziałem ją jeszcze z czasów, kiedy śmiała się ze wszystkiego, była uśmiechnięta, wesoła i pełna życia, wiedziałem też to,że w sumie w tym momencie taka Jessy była dla mnie już nieosiągalna. Wiedziałem,że ją zniszczyłem od środka. Zacząłem od zabójstwa Kieran'a, potem było to pieprzone więzienie, okres w którym myślała,że zostanie z dzieckiem sama albo raczej je odda, następnie okres kiedy wstąpił we mnie szatan i biłem ją na każdym kroku. Ale ja nie biłem jej specjalnie, ja w pewnej mierze nie chciałem, dragi mną rządziły, dragi, alkohol i reszta tego świństwa,które nigdy nie powinno znaleźć się w moim życiu, posiadaniu.  I niszczyłem ją teraz. Moja zdrada ją niszczyła. Bałem się. Zaczynałem się naprawdę bać.
Jessy nie była taka sama. Dawno nie widziałem,żeby się uśmiechała bez powodu jak dawniej. Była blada, cholernie blada i szczuplutka, jeszcze szczuplejsza niż wcześniej, była wrakiem. Nie wysypiała się. Widziałem jej sińce pod oczami,które jakoś próbowała zakryć, nie wychodziło jej to. Miotała się każdego dnia między kuchnią, pokojem Darcy i szkołą a jeszcze po tym szukaniem pracy.
Zdawałem sobie z tego sprawę,ale naprawdę, ja nie wiedziałem już co mam zrobić. Nie byłem pewien niczego.
Uchyliłem powoli drzwi. Mój wzrok padł na łóżko. Spała. Słyszałem jej cichy oddech odbijający się niemym echem wśród ścian sypialni.
Powoli podszedłem do łóżka. Na policzkach miała zaschnięte strugi tuszu wymieszanego ze łzami, a mimo to spała spokojnie. Czułem się okropnie.
Ostrożnie wziąłem ją na ręce i ułożyłem wygodniej, po jej stronie, otuliłem kołdrą siadając na łóżku. Nie chciałem wtedy spuszczać jej z oka ani na chwilę. Bałem się,że widząc mnie, ucieknie zabierając Darcy i zostanę całkiem sam.

Zerknąłem sennym wzrokiem na wyświetlacz komórki. Dochodziła siódma. Powoli podniosłem się z łóżka mimo zmęczenia i wyszedłem z pokoju najpierw upewniając się,że Jessy śpi spokojnie. Nie spałem całą noc obserwując każdą jej reakcję.Kilka razy mamrotała moje imię, czasem oberwałem z kopa, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Spała,więc nie wiedziała co robi.
Przekroczyłem próg pokoju naszego aniołka. Darcy już nie spała. Wierzgała w łóżeczku rzucając pluszaki na boki i chichotała przy tym zawzięcie. Mimowolnie czułem,że moje usta wykrzywiają się w lekkim uśmiechu.Pochyliłem się nad nią i musnąłem jej policzek palcem,za który zaraz mnie złapała i podniosła swój wzrok.
-Cześć aniołku..-Szepnąłem do niej widząc jak mi się uważnie przygląda. Przechyliła głowę odrobinę w bok,żeby mieć lepszy widok i uśmiechnęła się chyba nieświadomie a moje serce dosłownie zabiło szybciej. Pierwszy raz się do mnie uśmiechnęła tak bez powodu, to było zaskakujące i takie, nieprawdopodobne. -Nie płacz co? Nie budźmy mamy, miała..ze mną małą sprzeczkę więc niech się wyśpi. - Podszepnąłem pewien,że w pewnej mierze ona coś zrozumie. Puściła mój palec i chwyciła zabawkę zajmując się nią zaraz.
Westchnąłem pod nosem słysząc dzwonek do drzwi. Nie wiedziałem kto tak wcześnie mógłby zaburzać nasz spokój. Po za tym była sobota, komu by się chciało?
Zbiegłem na dół upewniając się,że Darcy grzecznie się bawi i otworzyłem powoli drzwi.
Uniosłem brew. Kobieta w średnim wieku podniosła swój wzrok, miała chyba niebieskie oczy,ale tak naprawdę nie widziałem, zasłaniały je grube szkła okularów. Nie była zbyt atrakcyjna. Czarna spódnica do kolan, biała bluzka z żabotem i marynarka, buty na ledwie zauważalnych obcasach i włosy związane w gruby warkocz. Miałem do takich dosłowny wstręt.
-O co chodzi? -Spytałem dopiero po chwili namysłu nadal świdrując ją wzrokiem. Poprawiła na ramieniu rzemyk jej torebki.
-Anna Benson, opieka społeczna, mogę wejść?-Jej piskliwy i okropnie drażniący głos zabrzęczał mi kilkakrotnie w uszach. Skrzywiłem się mimowolnie dopiero po chwili orientując się kim jest. Przełykając głośno ślinę zaprosiłem ją gestem ręki do środka.Weszła powoli zsuwając odrobinę okulary na nos, jej świdrujący wzrok przesuwał się z uwagą i dokładnością po każdym najmniejszym zakamarku korytarza, przez który przechodziła. To było denerwujące.
-Gdzie pani...-Jej wzrok zatopił się w papierach,które targała w dłoni.- Jessica Pierce? - Jej wzrok w tamtym momencie spoczął na mnie.- I mała Darcy Hope Styles? Właściwie, to pan jest przyjacielem Jessicy?
-Jessy jeszcze śpi, wie pani, jest dopiero siódma. - Zauważyłem siląc się na miły ton, chociaż tak bardzo chciałem suce dopiec i zaraz ją wyrzucić.- Darcy bawi się w łóżeczku, tak jestem.. Chłopakiem Jessy. - Uniosłem brew. Śmieszył mnie zawsze fakt,że jeśli ktoś miał dziecko a nie był po ślubie, to każdy mówił " przyjaciel" no przepraszam,ale gdybym był jej przyjacielem, to nie miałbym z nią dziecka, nie mówił,że ją kocham, to chyba logiczne tak? No najwyraźniej nie dla urzędasów. Wkurzali mnie.
-Mogę zobaczyć resztę domu i dziecko?- Spytała wchodząc do kuchni. Ja pierdole, zaczynało mnie nosić. Zamiast najpierw spytać, dopiero wejść dalej to szmata robiła to odwrotnie. Ale musiałem się opanować, dla Darcy, spokojnie.
-No.. tak, oczywiście.- Stwierdziłem wzdychając cicho pod nosem i poszedłem za nią.
Coś jej nie pasowało, skrzywiła się lekko pod nosem. I kolejny punkt, który wkurzył mnie? Zaglądała mi do lodówki, no kurwa! - I proszę dalej..-Mruknąłem za nią widząc jak idzie na górę. W tamtym momencie modliłem się tylko o to,żeby nie obudziła Jessy. Mogło być źle.- Tutaj jest pokój Darcy. - Poinformowałem ją otwierając powoli jasnobrązowe drzwi jej pokoiku. Weszła bezceremonialnie rozglądając się po nim.Widziałem,że to jej odpowiada, podeszła do łóżeczka i pochyliła się nad małą,która nagle zaczęła płakać. Zacisnąłem zęby na dolnej wardze.
-Jeśli obudziłeś mi kurwa dziecko zdradziecki sukin...-Wypowiedź Jessy urwała się w połowie a ona sama stanęła jak wryta patrząc szeroko otwartymi oczyma na kobietę. Zadrżałem mimowolnie. - Kim pani jest?
- Anna Benson, opieka społeczna.- Wyjaśniła spokojnie,ale wiedziałem,że wybuch Jessy mógł nas pogrążyć.
-Właśnie kochanie...Opieka społeczna.- Powtórzyłem z lekkim zdenerwowaniem. Kobieta przyglądała się uważnie szczupłej brunetce i uniosła brwi.
-Mam osobiste pytanie..-Zaczęła poprawiając znowu torebkę i spojrzała na nas oboje.- Czy w państwa rodzinie zdarzają się kłótnie, przepełnione przemocą?
-W każdej rodzinie zdarzają się kłótnie.- Sprostowałem szybko na jednym wdechu niemal się zapowietrzając. - Ale nikt nikogo nie bije, jeśli o to pani chodzi, proszę sprawdzić, moja dziewczyna, moja córka...obie całe i zdrowe, bez siniaków, niczego takiego nie ma.
-Muszę o to spytać, więc w takim razie skąd ślady zaschniętego tuszu na policzkach? - Jej świdrujący wzrok zatrzymał się na mnie w pewnym momencie.- Jest pan pewien,że nikogo pan nie bije? Mamy kogoś,kto twierdzi,że jednak pan bije i to poważnie.
-Czy ty jesteś jakaś pojebana babo?!- Wrzasnąłem w pewnej chwili. Darcy zaniosła się nagłym płaczem,ale tak się wściekłem,że nie zwracałem na to uwagi.- To moja matka tak? Śmiało, słuchajcie jej, ona chce odebrać nam dziecko, ale tak słuchajcie jej kurwa! - Odetchnąłem głęboko. Widziałem niedowierzanie na twarzy Jessy.- Albo zabierzesz dupę w troki w tym momencie,albo sam się ciebie pozbędę.- Uniosłem brwi widząc jak szybko poprawia nerwowo torebkę i niemal pędem wypada z pokoju Darcy. Zaraz potem usłyszałem stukot jej obcasów na schodach.
-Co ty zrobiłeś?- Spojrzałem na Jessy. Zaśmiała się ponuro kręcąc w niedowierzaniu głową. Zagryzłem wargi. Ja sam nie wiedziałem czemu to zrobiłem,ale wiedziałem,że przesadziłem.

- 5 godzin później, ten sam dzień. -

-Mam cię jeszcze długo przepraszać? - Jęknąłem cicho zbiegając po schodach za Jessy .Nie odzywała się do mnie od momentu,w którym ta kobieta wyszła i chyba nie miała zamiaru. - Jessy kocham tylko ciebie, no błagam cię, uwierz mi, ja i Jade...-Westchnąłem ciężko.- Słuchaj, jednorazowa przygoda, nic więcej..
-Jasne..- Mruknęła cicho z powątpiewaniem. Nie wierzyła mi. Normalne.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je gwałtownie a do środka bez ostrzeżenia wpadła ta cała Anna, czy chuj wie jak jej było na imię, wcisnęła mi coś w dłoń, jakiś papierek i poszła na górę.
Oboje zaraz rzuciliśmy się za nią. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, a ja nie miałem czasu żeby przeczytać to co pisało na tym świstku. Po prostu nie.
-Co pani wyrabia?- Krzyknąłem widząc jak podnosi moje dziecko.- Oddaj Darcy i to w tym momencie! -Podszedłem do niej bliżej. Mała znowu zaczęła niemiłosiernie płakać. Tego było dość. -Oddaj! - Wrzasnąłem,ale nim zdążyłem ją złapać, wyminęła mnie zwinnie i wybiegła z pokoju. Ruszyłem za nią mijając w pośpiechu Jessy. Chciałem złapać ją za rękę i nagle wszystko stało się tak szybko.
Pociągnąłem ją za apaszkę a ona poślizgnęła się na schodku. Moje serce w pewnym momencie zamarło. Kobieta spadła w dół z moją córką na rękach... i po prostu spadła. Słyszałem huk kiedy obijała się o następne schody,ale mój mózg powoli przestał rejestrować obrazy. Słyszałem tylko huk a potem głośny pisk przerażenia Jessy.Oczy jakby zaszły mi mgłą. Obróciłem głowę w jej stronę. Zanosiła się płaczem starając się podnieść z ziemi. Klęczała, krzyczała, nie mogła powstrzymać łez a ja patrzyłem na nią dziwnie. Jakim cudem moja malutka Darcy przestała płakać? Nigdy nie uspokoiłaby się tak łatwo, szybko.
A potem spojrzałem w dół. Zamarłem. Nie kontrolując swoich odruchów zawyłem z bólem w głosie upadając na kolana.
Kobieta leżała w dole schodów, z rozrzuconymi rękami i nogami, widziałem zakrwawiony kocyk Darcy leżący nieopodal i moja córeczka. O Boże.
-Darcy! - Krzyknąłem zbiegając na dół. Wziąłem ją na ręce oddychając spazmatycznie. Miała zamknięte oczka,ale ...ale ona żyła, musiała żyć, po prostu.. usnęła, tak na pewno.- Darcy, kochanie, spójrz, tatuś tu jest...no otwórz oczka.
-Harry odłóż ją..-Usłyszałem nad sobą przerażony głos Jessy.Czemu się bała? Dlaczego nie mogłem wziąć mojego maleństwa na ręce. - Harry! Harry proszę... proszę zostaw.. ja .. .Harry!
-Kochanie..-Pokręciłem szybko głową z lekkim uśmiechem. Co chwila pociągałem nosem,łzy płynęły mi po policzkach.- Darcy się zaraz obudzi, spójrz... Darcy...kochanie spójrz na tatę, kupimy ci nową zabawkę,ale spójrz..- Poprosiłem cicho. Nie reagowała i wtedy wszystko zaczęło do mnie docierać.- Nie...,nie, nie nie ! Nie kurwa nie! Ja nie... Darcy! - Parsknąłem żałosnym płaczem zaczynając ją do siebie tulić. Słyszałem zawodzenie Jessy. - Darcy..tata nie chciał tego zrobić, kochanie...

-Jessy-
-Jak to? - Szepnęłam z niedowierzaniem wpatrując się w lekarza. Nie wierzyłam w to co mi powiedział, to nie mogło być prawdą.- Jak to zwariował? Przecież..ostatnimi dniami zachowywał się już normalnie, posprzątał pokój Darcy bez marudzenia, on musi wyjść na jej pogrzeb, nie może go opuścić.- Pokręciłam szybko głową. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się stało,ale radziłam sobie lepiej niż Harry. Z nim było źle, naprawdę źle. Wylądował w psychiatryku. Ciągle upierał się,że Darcy żyje,ale usnęła i mamy jej nie przeszkadzać, to co się stało zniszczyło jego psychikę do końca. Nie był już taki jak wcześniej.
Za każdym razem w środku nocy znikał. Znajdowałam go w jednym miejscu. Przy łóżeczku Darcy. Siedział tam i albo płakał albo widząc mnie uśmiechał się szeroko i o nią pytał. W pewnych momentach się go bałam, właśnie wtedy kiedy mówił,że znowu usnęła...

_________________________________________________________________________________

Nie mówcie,że jestem okrutna bo wiele łez wylałam na ten rozdział.
Ale to tyle. 
Do napisania kochani xx 
 

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 14.

-Wiesz jak jest..- Uśmiechnęłam się w  stronę Anne zawiązując czapkę pod bródką mojego aniołka.-Dobra..Dziękuję,że się nią zajęłaś. Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Staram się znaleźć pracę,ale idzie opornie..-Pokręciłam głową..
- Ale..mam do ciebie pytanie.
-Tak?-Uniosłam brwi poprawiając sobie Darcy na ramieniu.
-Ty i Harry jesteście ze sobą ponad rok..-Podniosłam głowę zaciekawiona jej dalszym wywodem.- Jesteś matką i nie powiem,zmieniłaś się,ale Harry nie..widzę,że ćpa nadal i wiesz co jeszcze? - Przełknęłam głośno ślinę.- Jessica, widzę te siniaki, to dziwne,żebyś przez tyle czasu co trochę miała zapalenie spojówek, żebyś chorowała,albo uderzała się o kant szafki.
-Przepraszam,że to powiem,ale to nie twoja sprawa..-Zacisnęłam zęby.- Jestem..dla ciebie zupełnie obcą dziewczyną,tylko matką twojej wnuczki, a jak widzisz Darcy jest cała..
- Nie sugeruję,że jesteś złą matką,jesteś świetną mamą,poradziłaś sobie,ale..musisz skierować Harry'ego na odwyk, pomożemy ci w tym. Maleństwo nie może się bać wszystkiego właśnie przez swojego ojca ,a jeśli tego nie zrobisz, ja się za to wezmę i sama zaopiekuję się Darcy.
-Grozisz mi tym,że zabierzesz mi moje dziecko? - Warknęłam odruchowo.- Nie waż się nawet! Nie posuniesz się do tego!
-Jessy chcę ci pomóc prze..-Zaczęła,ale nie dałam jej dokończyć.
-To moje dziecko, ty swojego nie potrafiłaś wychować, prędzej zabiję i ją i siebie niż ci ją oddam! -Pokręciłam głową. - Do widzenia. -Warknęłam opuszczając jej dom z hukiem drzwi.
Czułam jak łzy wściekłości i goryczy płyną mi po policzkach. Nie wierzyłam w to,że dojdzie do czegoś takiego.Tak naprawdę tylko Darcy jeszcze jakoś trzymała mnie przy życiu. Nic więcej.


Weszłam cicho do sypialni pewna,że Darcy zasnęła i uniosłam brwi widząc płatki róż wysypane w kształcie serca na łóżku. To było dziwne.
-To już rok i osiem miesięcy.-Usłyszałam cichy szept kiedy ciepłe dłonie objęły mnie w tali i przytuliły od tyłu. Przymknęłam oczy wzdychając ciężko.-Wszystkiego co najlepsze..to nasza taka jakby rocznica.- Zaśmiał się muskając ustami moją szyję. - Uh,kochanie jesteś dzisiaj spęta. Co się z tobą dzieje?
-Jestem zmęczona..-Wyjaśniłam pokrótce.Naprawdę nie miałam ochoty na wywiązywanie się z nim w jakieś rozmowy, czy dłuższe sprzeczki.Miałam na dziś dość.
-Masz dziwny głos...-Stwierdził w wyraźnym zastanowieniu.- Płakałaś,hmm?
-Twoja...um..nie nic. - Pokręciłam jedynie głową. - Nie płakałam. Mam chrypę,więc tak się wydaje.
-Co moja?-Westchnął tylko obracając mnie w swoją stronę. Jego brwi powędrowały ku górze.
-Twoja mama chce mi odebrać..nam..Darcy.-Wzruszyłam ramionami spoglądając w bok. Na jego twarzy pojawiło się zdenerwowanie.- Ale uspokój się, nie krzycz, nie dziś,błagam.
-O czym ty mówisz?-Sapnął cicho kręcąc głową.-Jestem wściekły na moją matkę,nie ciebie.
-Od kiedy? -Spojrzałam na niego uważnie. Uśmiechnął się w moją stronę.-Hazz?
-To wszystko...tu nie chodzi tylko o to,że jesteśmy razem tyle czasu,ale też o to,że...od kilku dni jestem na odwyku.Chcę..przepraszam za każdego siniaka, za każdą kłótnię,krzyk.. -Wziął moją twarz w dłonie.-Przepraszam..
-Kocham cię..-Szepnęłam cicho uśmiechając się mimowolnie. W tamtym momencie miałam tak naprawdę nadzieję na to,że będzie w końcu lepiej. Chciałam,żeby było lepiej,żeby to wszystko się ułożyło, chciałam się w końcu pozbierać i ruszyć dalej.


Spojrzałam w stronę Darcy.Podparła się na wyprostowanych rączkach i pokręciła lekko główką obserwując każde z nas. Nie wierzyłam w to,że ten maluszek ma już sześć miesięcy, po prostu nie mogłam w to uwierzyć.Nagle zgięła rączki upadając brzuszkiem na materac łóżka i zaczęła płakać.
-Hej spokojnie słońce..-Wzięłam ją na ręce i posadziłam na swoim brzuchu  tak,że opierała się o nogi pleckami.-W porządku, nic ci nie jest. Jesteś cała aniołku..
-Ona dużo wyolbrzymia bo jest jedynaczką..-Harry spojrzał wprost na mnie. Prychnęłam tylko pod nosem.-No co? Taka prawda. Rozpieszczasz ją,bo jest sama. A potem będziesz się dziwić,jak zacznie ci wchodzić na głowę.
-To sam zajmij się jej wychowaniem..-Westchnęłam cicho.- Tak szczerze nic nie robisz Harry, jesteś tatą tylko kiedy ona zrobi coś fajnego, nowego,ale jak na przykład trzeba ją przebrać,ciebie nie ma.
-To ty jesteś matką..-Wzruszył ramionami.
-Mam tylko siedemnaście lat! -Jęknęłam cicho pod nosem.- Jestem gówniarą,nie matką,zrozum to. Miałam szesnaście lat,jak dowiedziałam się,że wpadłam, po za tym ciebie tu nie było, byłeś w pierdlu a ja ćpałam.
-A czy ja kazałem ci ćpać?-Jego brwi powędrowały ku górze. Zagotowało się we mnie.-No co? Wpadliśmy to wpadliśmy,mamy za to naszą śliczną Darcy. -Wziął ode mnie dziewczynkę i uśmiechnął się do niej mimowolnie.- Prawda ślicznotko? Jesteś piękna i tata cię bardzo mocno kocha.
-Bo leci na kasę,którą dostaje na ciebie mama.-Uśmiechnęłam się krzywo. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.-A tak nie jest?
-Nigdy nie wziąłem ani dolara z jej pieniędzy..-Pokręcił energicznie głową zaciskając zęby na dolnej wardze.-Naprawdę nie potrzebuję ich do szczęścia. Chcę tylko,żeby mała się dobrze wychowywała.
-Od kiedy?-Uniosłam brew poprawiając okulary na nosie.
-Odkąd Liam powiedział mi,że będę tatą..-Wyszeptał pochylając się w moją stronę.-Pani profesor..-Cmoknął mnie w nos i uśmiechnął się delikatnie.-Jest pani taka seksowna,że gdyby nie dziecko zerżnąłbym panią tak,że nie zapominałaby pani tego do końca życia.
-Ale ma pan dziecko,więc proszę się nim zająć.- Posłałam mu całusa,ale naprawdę za nim tęskniłam. Był czas kiedy Harry mnie bił, kilka miesięcy,ale odkąd jest na odwyku, jest lepiej i naprawdę tęsknię za jego dotykiem ,chciałabym mieć chwilę dla siebie z nim, bez małej,ale tak się nie da.
-Co teraz zaliczasz?-Spytał po chwili zaglądając mi przez ramię i zagryzł wargi.
-Cały semestr plastyki..-Jęknęłam pod nosem.- Barok i tak dalej..mam dość, za dużo pojęć i tego wszystkiego.
-Zrób sobie przerwę,huh?-Uśmiechnął drażniąc maluszka, na co dziewczynka ze złością i uporem starała się złapać jego dłonie,ale niezbyt jej to wychodziło.
-Chwilę się nią zajmij to szybciej mi pójdzie.-Pokiwałam lekko głową zagłębiając się w czytaniu i zagryzłam wargę dopiero po chwili coś sobie uświadamiając. Nasze piękne, wielkie i wcześniej czyste łoże zamieniło się składowisko dla obrzyganych pieluch ściernych, śliniaczków, jakiś bodów i reszty tego wszystkiego. I tak było co dnia. Mała siedziała z nami w pokoju cały dzień, ja się uczyłam, Harry grał w coś i kątem oka każde z nas co chwila zerkało na malucha,który czołgał się po łóżku, najśmieszniejsze było to,że Darcy robiła to do tyłu,ale to nie było dziwne, mimo to,że ją kochałam, chciałam odpocząć. Nie wiedziałam jednak,że wkrótce odpocznę,aż za bardzo.

____________________________________________________________________________

ZABIJCIE MNIE! NOW!
przepraszam nie było weny ;x 
ale obiecuję,że następny będzie dłuższy i lepszy.
OBIECUJĘ.