niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 32.

Obudziło mnie nagłe warczenie silnika pod moim domem.
Nie wiem dlaczego, ale miałam ogromną nadzieję, że to Haz wrócił.
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej przecierając oczy, które ledwo co przyzwyczaiły się do światła padającego zza zasłon. Dochodziła 5. Ranek.
Leniwie zsunęłam się z łóżka stając na prostych nogach i podeszłam do okna odsłaniając je szybko.
To nie było auto Harry'ego. 
Odetchnęłam głęboko czując wzbierające się łzy. Tak bardzo się o niego bałam, że chciało mi się płakać. Dobra, to chore.
Chwyciłam telefon siadając na łóżku i sprawdziłam czy nie pisał, albo nie dzwonił.
Zupełny brak.
-Harry ty idioto...-Wyszeptałam do siebie, ale nie mogłam jakoś specjalnie się uspokoić. Wiedziałam, że nie dam rady usnąć, a z drugiej strony do kogo miałam pójść? Jak codziennie wszyscy mieli do pracy na dziewiątą, miałam ich budzić?
No cóż,trudno.
Chwyciłam szlafrok i włożyłam go energicznym ruchem ocierając policzki.
Chyba się popłakałam. Ja pierdole.
Zbiegłam na dół tak by nikogo nie obudzić.
Zanim poszłabym do któregoś z pokoi chciałam się po prostu napić.
Przystanęłam w pewnym momencie na jednym ze stopni. W sumie odechciało mi się picia, ale żołądek mimo to podszedł do gardła kiedy usłyszałam huk dochodzący zza drzwi wejściowych.
To nie był zwykły huk. To był strzał. Tylko ja i Harry na tej ulicy mieliśmy porachunki z takimi typkami.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, zbiec ze schodów, czy pobiec po mamę, poczułam mocne szarpnięcie za ramię.
Obróciłam głowę dostrzegając za sobą równie przerażoną siostrę.
Tato zbiegł powoli po schodach z bronią w dłoni.
Boże, co się właśnie działo?
W pewnym momencie zaczęłam się strasznie trząść. Byłam przerażona.
Boże, co jeśli Harry wrócił i do niego strzelali? Co jeśli nie żyje? Albo co jeśli zaatakowali Anne czy Gemmę?
W tamtej chwili przez myśl przewijały mi się najgorsze scenariusze, ale co mogłam poradzić?
Za Eleanor stała mama, obserwowała jak tato otwiera powoli drzwi.
Nikogo tam nie było.
Do czasu.
Nagle o framugę uderzyła czyjaś dłoń, reszta sylwetki wyłoniła się zza rogu.
Harry. 
Uśmiechał się cwaniacko chwiejąc się na nogach. Dłoń lekko ześlizgnęła się z framugi i gdyby nie tato upadłby jak długi na ziemię.
-Dzięki tatuśku..-Wybełkotał śmiejąc się a we mnie po prostu się zagotowało. Odtrąciłam dłoń Eleanor i zbiegłam po schodach podchodząc do nich szybko. Moja dłoń sama zareagowała. Podniosłam ją i zamachnęłam się z całej siły uderzając go prosto w twarz. Skrzywił się mimowolnie zaskoczony.- Za co...?
-Za gówno! -Warknęłam nie kontrolując zbytnio wciąż siebie i moich odruchów. Byłam wściekła i zrozpaczona równocześnie, co powodowało, że jak zawsze w takich sytuacjach moje ciało nie chciało mnie słuchać i robiło co chciało a ja nawet nie próbowałam tego powstrzymać. - Gdzie byłeś całą noc do cholery? -Spytałam już ciszej przyglądając się mu uważnie. Był naprawdę pijany, dziwiłam się, że w ogóle dał radę dojść do drzwi i nie upaść, choć właściwie pewnie zaliczył kilka porządnych upadków co mogłam stwierdzić po stanie jego spodni, ubrudzonej twarzy i rąk. -Poszedłeś do pracy, nie odbierałeś telefonu, wyłączyłeś go i...i wracasz najebany w trzy dupy?
-Słownik..-Tylko zacisnęłam mocniej usta słysząc upomnienie ojca. - Odprowadzę go do Anne.
-N-nie tato, dasz radę zaprowadzić go do mnie?- Podniosłam niepewne spojrzenie na ojca, jedynie skinął głową. Ostatni raz kiedy nazywałam go ojcem, nie pamiętam tego, musiałam być naprawdę mała, ale to co się działo w moim życiu przez ostatnie miesiące, zbliżyło nas do siebie i teraz potrafiłam nazwać oczyma ojcem. -Dziękuję...-Odezwałam się jeszcze kiedy ojciec chwycił mocniej chłopaka prowadząc w stronę schodów.
Miałam ochotę zabić Harry'ego za wszystko co się działo teraz w moim życiu, no dobra, może nie za wszystko, ale za każde zmartwienie, którego sprawcą był. Kiedy rzekomo się z tego wydostał, miałam po prostu nadzieję, że to będzie koniec kłopotów, koniec tego wszystkiego, ale to nigdy się nie skończy i musiałam do tego przywyknąć, nieważne jak bardzo mi to nie odpowiadało.
Idąc schodami za ich dwójką w razie czego podtrzymywałam lekko chłopaka by czasem się nie poślizgnął i nie pociągnął mojego ojca za sobą.
Wzdrygnęłam się na samą myśl tego co stało się na tych schodach i poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła.
Naprawdę nie czułam się dobrze w tej chwili.
Zmusiłam się do wyminięcia na schodach Harry'ego wraz z moim ojczymem i pędem ruszyłam do łazienki. Zdążyłam w ostatniej chwili podnieść deskę i tak po prostu zwymiotowałam.
Jakim cudem tak głupi incydent obudził we mnie tak odrażającą czynność? To mnie dekoncentrowało.
 Wstałam na nogi nieco chwiejnie, w końcu to ja czy Styles coś wypiłam?
Moim jedynym celem teraz stała się umywalka i szczoteczka do zębów, musiałam pozbyć się tego okropnego posmaku z moich ust.
Miałam tylko cichą nadzieję, że kiedy wrócę do pokoju, Harry będzie spał, naprawdę nie miałam ochoty na wdawanie się z nim w sprzeczki kiedy był pijany, a znając siebie pewnie zaczęłabym na niego krzyczeć.
Kiedy cicho nacisnęłam klamkę drzwi i otworzyłam je zerknęłam przed siebie wprost na łóżko. Harry spał spokojnie z rękoma i nogami rozrzuconymi po całym łóżku. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zawsze się tak rozkładał co było dość zabawne, bo kiedy próbowało się go przesunąć zaczynał marudzić i wiercił się na łóżku dopóki nie dopadł w swoje ręce poduszki, albo kogoś i nie ścisnął tej osoby, czy też poduszki jak wspominałam. On po prostu uwielbiał się przytulać przez sen. Był moim dużym dzieckiem i chciałam póki co dzielić swoje życie tylko między nas dwoje.
Usiadłam na łóżku cicho wzdychając i spojrzałam na niego.
Pewnie gdybym była inną osobą, na przykład moją siostrą, pewnie odpuściłabym związek już po pierwszym spotkaniu, pewnie oskarżyłabym go o gwałt, nigdy nie wciągnęłabym się w to chore towarzystwo, które teraz było moją rodziną, nigdy nie stałoby się to co się stało, ale wiem też, że mimo tego co przeszłam z Harrym, ja wciąż chciałam z nim być, nieważne jak bardzo mnie zranił, jak mnie skrzywdził, nie tylko fizycznie ale i psychicznie, ja wciąż chciałam być z nim i pomagać mu, być przy nim, by nigdy więcej nie wpadł w nałóg, by nigdy więcej nikogo nie zabił. Nie byłam mu nic winna, ale go kochałam, więc musiałam zostać. On był po prostu zagubiony. Nikt nie pomógł mu na czas i to był błąd. Wiedziałam, że teraz zaczniemy nowe życie, zaręczyny były pierwszym krokiem, potem ślub, wiedziałam, że to wszystko oznacza nasz nowy star razem i teraz wszystko będzie lepiej. Musiało być.
Położyłam się obok niego uważając by go nie trącić, inaczej pewnie by się obudził a tego nie było mi potrzeba. Przymknęłam oczy starając się zasnąć, ale jak zwykle kiedy zaczynałam wspominać przed oczami pojawiały mi się obrazy z przeszłości, których nie chciałam pamiętać. Czasem chciałabym się po prostu obudzić z amnezją, ale bałam się tego, że zapomnę jak bardzo kocham Harry'ego, a to byłoby najgorsze co mogłoby mnie spotkać.
Wzdrygnęłam się słysząc cichy jęk z jego ust a moja głowa obróciła się w jego stronę automatycznie. Miał po prostu zły sen, byłam przewrażliwiona.
W końcu jednak zmęczenie na powrót na mnie wpłynęło, więc zamknęłam oczy po prostu oczekując tego, że jednak uda mi się zasnąć. I udało się. Przed tym jak odpłynęłam poczułam tylko jak łóżko lekko się ugina.


Nie wiedziałam która jest godzina, kiedy ktoś zaczął mnie budzić, ale mimo tego jak bardzo chciało mi się spać, nie mogłam nazwać tego nieprzyjemną pobudką. Delikatne usta powoli muskały moją szyję co było bardzo przyjemne, ale to wciąż było budzenie, a ja nie chciałam być budzona.
-Wstawaj. -Cichy pomruk przy moim uchu uświadomił mnie w tym, że Harry dzisiaj nie poszedł do pracy. Mój mózg wciąż wolno łączył fakty, przez co dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że Harry jest w moim łóżku.
-Spieprzaj..-Machnęłam dłonią na oślep wtulając się mocniej w poduszkę byleby nie dać się wyciągnąć z rozespanego stanu, który przez niego powoli mnie opuszczał. Miałam ochotę mu za to wlać, ale jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się słysząc jego cichy śmiech.
-Skarbie, trzeba wstać, pójdziemy dzisiaj do muzeum, może do teatru? -Znowu się zaśmiał na mój nagły jęk.
-Spieprzaj Styles..-Wymruczałam zakrywając głowę kołdrą.
-Nie dasz mi nawet buziaczka? -Spytał nagle. -Jesy!
-A umyłeś zęby?- Odkryłam się i przekręciłam na plecy by widzieć jego twarz. - Od kiedy pracuje się i pije równocześnie? A potem wraca o piątej nad ranem?
-Jeszcze nie wstawałem, więc odpowiedź jest oczywista..-Jego brwi powędrowały ku górze i oblizał dolną wargę zastanawiając się nad dalszą odpowiedzią. -No dobra, może przesadziłem, ale dostałem wypłatę i poszedłem...to opić z kolegą.
-Jak nazywa się twój kolega?
-Um..Le..Leon. -Widziałam, że kłamie, to było takie oczywiste.
-Jak ona ma na imię?-Spytałam od razu wzdychając cicho. -Śmiało, przecież widać, że kłamiesz Harry. I kim ona dla ciebie jest?
-Leigh, pracujemy na jednej zmianie.- Poddał się po chwili. Nawet nie próbował się wymigiwać, dlatego wiedziałam, że jest po prostu jego koleżanką, gdyby mnie zdradzał, wypierałby się, że chodzi o jakąkolwiek dziewczynę. Znałam go za dobrze.
Pocałował mnie mocno w policzek i zszedł z łóżka ruszając do łazienki.
Zapowiadał się długi dzień pełen wrażeń. Zastanawiało mnie tylko jakiego rodzaju wrażeń.

__________________________________________

Witam wszystkich po dość długiej przerwie, zawiesiłam bloga, ale już wracam i postanowiłam częściej pisać. Miłego czytania! :)
I jeśli czytacie, to prosiłabym o waszą opinię w komentarzu x 



sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 31.

Jęknąłem do siebie czując mocne uderzenie w ramię. Podniosłem powoli wzrok natrafiając na wyszczerzoną od ucha do ucha Leigh.
Boże drogie dziecko, czy ty nie wiesz co tu się zaraz stanie?
Odetchnąłem głęboko zaciskając palce na kierownicy kiedy z budynku na przeciw wyłoniła się ciemna, postawna sylwetka.
Jonnie.
Najohydniejszy typ z jakim robiłem interesy. Cece i Jade często mu dawały byleby mieć na towar. To było zrozumiałe, a to wszystko przeze mnie. Koleś znał mnie dobrze, znał każdy mój ruch, znał moją bandę, historię. Nic nie mogliśmy przed nim ukryć. Był po prostu ostrożny, ale w sumie kto by nie był?
Zadrżałem słysząc pukanie w okno. Szybko otworzyłem drzwi i wysiadłem z auta wpatrując się w jego twarz bez zbędnych emocji.
-Czegoś tu szukasz Styles? Znowu bierzesz się za ćpanie? -Parsknął złośliwie podnosząc wzrok, który utkwił w mojej twarzy.
-Nawet jeśli to chyba nie twój interes, płacę, biorę dragi i spierdalam.- Wzruszyłem powoli ramionami mierząc go wzrokiem. Zachowałem jakimś cudem kamienną twarz. Gdybym się zawahał, zadrżał, chodź przez moment, on mógłby zwęszyć podstęp. 
-Twoja koleżanka nie wysiądzie? - Zakpił spoglądając przez moje ramię na dziewczynę siedzącą w aucie. Przesunąłem się o krok zasłaniając mu widok. - Zazdrosny.
-Oczywiście. - Prychnąłem lekceważąco. - Daj mi to po co przyszedłem i zakończmy tą rozmowę. 
Mężczyzna rozejrzał się po podjeździe. Jego dłoń zatopiła się na ułamek sekundy w kieszeni by zaraz potem wyciągnąć ją do mnie. Uścisnął mi dłoń. Poczułem śliski woreczek i zacisnąłem dłoń. 
Poczułem jak dłoń mi drży gdy ukradkiem podawałem mu pieniądze. Przez ułamek sekundy mogłem dostrzec jak jego twarz nieco się zmienia. Zauważył moje wahanie. 
Nieco spłoszony jego odkryciem pożegnałem się lekceważąco i wsiadłem do auta. 
Ruszyłem z piskiem opon opuszczając podwórze jak najszybciej mogłem. 
Usłyszałem pisk mojej towarzyszki przez co zahamowałem gwałtownie.
-Co ci jest? - Warknąłem nagle uświadamiając sobie to, że stanąłem jak wryty na środku drogi o mało nie doprowadzając do wypadku.
Jej oczy otworzyły się szerzej kiedy tak patrzyłem na nią wyczekująco.
-Ja tylko..połamałam paznokieć. - Przyznała ze skruchą.
Parsknąłem niekontrolowanym śmichem opierając się dłońmi o skórzaną kierownicę. 
-Oh Boże, kobieto..-Jęknąłem głosem przepełnionym rozbawienia opanowując w końcu śmiech, który przeszedł do chichotu. - Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Jestem na to wyczulony! 
-Delikutaśna narzeczona? - Wyszczerzyła zęby w nieco kpiącym uśmiechu.
Mimowolnie umilkłem. Nikt nie powinien w żaden, nawet żartobliwy sposób żartować z Jesy. Nikt.
Ani ja, ani Leigh, ani nawet kurwa jej matka. Nikt. 
-Leigh, zejdź z tematu Jesy w tym momencie, albo ja serio przestanę być miły. - Uniosłem brwi mierząc ją wzrokiem.
Sądząc po wyrazie jej twarzy, moja nagła zmiana ją zadziwiła.
Wrzuciłem bieg i ruszyłem równie gwałtownie co wcześniej.
Tym razem coś jej wypadło przez co pisnęła, ale zignorowałem to wywracając oczyma. 
Niech nie myśli, że będę jakkolwiek znowu reagował.
-Przepraszam..-Fuknęła tylko pod nosem.
Zignorowałem ją skupiając się na drodze. 
Mój telefon zawibrował. Chwyciłem go i od razu wyłączyłem. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy z kimkolwiek.



Przeczesałam palcami włosy.  W sumie wyjście z dziewczynami chyba dobrze mi zrobiło.
W sumie nie wiedziałam jak Harry zareaguje na lekką modernizację moich włosów, jeśli tak to mogłam nazwać, ale mnie się podobało. 
Fioletowe pasma w czarnych włosach? Pestka. Prawie tego nie widać, pewnie sam nie zauważy, jeśli się nie odezwę.
Zerknęłam na zegarek.
Dochodziła pierwsza w nocy a Harry'ego jeszcze nie było. 
Zaczynałam się martwić. Co jeśli coś mu się stało, albo znowu w coś się wciągnął?
Boże, ten chłopak był nie do zniesienia! 
Podeszłam do okna i podciągnęłam rolety patrząc wprost w jego okno. Światło nadal było zgaszone. Normalnie o tej porze przecież się świeciło.
Martwiłam się, teraz już na poważnie. Harry nigdy tak długo nie pozostawał poza domem nie informując mnie przednio. Wiedział, że będę się martwić, dlatego zawsze dzwonił albo pisał. Dzisiaj jednak nic.
Usiadłam na łóżku i chwyciłam swój telefon sprawdzając w razie czego rejestry połączeń i skrzynkę wiadomości. Nie myliłam się. On się ze mną nie kontaktował.
Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
"Abonent tymczasowo niedostępny"
Harry ty świnio!
Jak mógł wyłączyć telefon? Jeśli tylko wróci, to przysięgam, że zabiję go własnoręcznie.
Musiałam iść spać. Odczuwałam zmęczenie, serio, albo i mi się wydawało, co za różnica? Musiałam iść spać, nie chciałam zadręczać się całą noc i myśleć o tym co się z nim dzieje. Nie.
To miał być dzień  bez Harry'ego więc taki zostanie. Nieważne jak bardzo się o niego bałam.



______________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział jest krótki i macie prawo mieć do mnie pretensje o to, że nie pisałam. Przepraszam. Po prostu nie miałam weny, jak widać po rozdziale, ani też czasu. 
Postaram się teraz dodawać częściej te rozdziały, ale nie jestem do końca pewna w jakich odstępach czasu. 
20k i next