sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 30.

Ona pokochała mnie, potwora. To było śmieszne.
To trochę taka brutalna wersja bajki Piękna i Bestia. Bardzo brutalna. Żałowałem, ale miałem cichą nadzieję, że teraz już będzie dobrze.

Obudziłam się i właściwie nie wiem po co. Po prostu. Coś mi kazało.
Moja dłoń powędrowała pod poduszkę by wyciągnąć telefon. 10:23, nieźle.
Odetchnęłam cicho obracając się na plecy. Byłam czyjąś narzeczoną. W wieku 18 lat. Harry teraz miał zacząć pracować, to oznaczało mniej czasu razem. W porządku. Wydawało mi się, że musimy odrobinę od siebie odpocząć. To dobre rozwiązanie dla nas, bardzo dobre.
On poszedł do pracy, więc ja mogłam podjąć znowu naukę. Cieszyłam się, chciałam coś osiągnąć w życiu, a to, że teraz mam na to szansę, bez niego, dodawało mi tej chorej motywacji.
Zakryłam się odruchowo kołdrą i wtuliłam w poduszkę słysząc otwierające się drzwi. Chciałam tylko spać.
-Wstawaj! - Jęknęłam do siebie słysząc rozświergotany głos Gabi.
-Wkurzasz mnie,śpię..-Westchnęłam ciężko próbując przytrzymać mocno kołdrę,którą zaczęła ciągnąć, chcąc mi ją zabrać. - Gabs, ja naprawdę nie wstaję, mam dzień wolnego od Styles'a i zamierzam go spożytkować leżąc w łóżku.
-Sranie w banie..-Mruknęła nie poddając się. - Jessica ! - Krzyknęła nagle rozjuszona wskakując na mnie i odkryła moją twarz. - Oooo moja śliczna ! ...Wstawaj albo sama cię ściągnę.
-Próbuj..-Posłałam jej całusa na co zaśmiała się cicho potrząsając głową.- No co?
-No idziemy sobie powłóczyć się po mieście jak za dawnych czasów ! - Klasnęła w dłonie i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Ja, ty i Cece!
-Nie włóczyłyśmy się po mieście nigdy...-Parsknęłam śmiechem widząc jej zdezorientowaną minę.
-No to zaczniemy! - Oburzyła się w końcu zakładając ręce na piersi. - Wstawaj, Harold poszedł do pracy, Nialler śpi, Malik zabrał gdzieś Pezzę, Loueh pojechał do Doncaster, do kumpla, a Dean...przepadł. Więc ja i Cece, jako że nie mamy co robić, zabieramy ciebie i idziemy w tan!
-W co? -Przekrzywiłam głowę na bok obserwując ją dość dziwnie.
-Co za dziecko..-Westchnęła ciężko. - Idziemy na zakupy, na kawę i tak dalej!
-Nie jestem Eleanor..-Zmarszczyłam zabawnie nos na co parsknęła cichym śmiechem. - Z czego się śmiejesz?! Ja mówię serio!
-A ja mówię serio, że wstajesz..-Pokiwała głową podnosząc się ze mnie i skoczyła na równe nogi z łóżka lądując twardo na ziemi po czym ruszyła w kierunku mojej szafy starając się coś wybrać.
-Laska, czy ty i Harry macie jednego stylistę? -Uniosła brwi na co spojrzałam na nią pytająco. - Czarne rurki, czarne rurki, czarne rurki, szara koszulka z dziurami, koszulka z nadrukiem The Rolling Stones, czarne rurki, koszulka Pink Floyd, czarna bluza...-Podniosła ją i zaciągnęła się jej zapachem krzywiąc się lekko. - Śmierdząca Harry'm.
-Harry nie śmierdzi! - Oburzyłam się odruchowo. - Lubię jego perfumy.
-Zmienimy to..- Uśmiechnęła się słodko. - Ale serio, ubieracie się w praktycznie to samo, koniec, zrobimy z ciebie dziewczynę.
-Nawet jeśli podoba mi się to jak się ubieram? - Zmarszczyłam brwi. - Słuchaj Horan, ja naprawdę lubię swój styl, którym są...szczerze powiedzmy ubrania Hazzy. Nie chce tego zmieniać. - Potrząsnęłam lekko głową na co blondynka zmarszczyła brwi. - Ja mówię serio, nie patrz tak.
-Tak wiem, pani Horan to ja, ale też mam nazwisko, to po pierwsze. - Skinęła lekko głową. - Po drugie, koniec z chodzeniem w męskich koszulkach. K O N I E C, rozumiesz?
-Tępa nie jestem..-Prychnęłam cicho wstając z łóżka. Zmarszczyłam brwi czując jej wzrok na sobie. - Co znowu nie tak ?
-Ty masz dziewczęcą piżamę ! - Pisnęła z szerokim uśmiechem.
Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem próbując zignorować ten dość dziwny przytyk.
Jasne, po części ubierałam się jak Harry,ale do cholery nikogo oprócz Gabi, to nie raziło w oczy,co najważniejsze mnie było wygodnie, tyle na ten temat.
-Jessy...-Podniosłam głowę właśnie wkładając koszulkę. Gabi obserwowała mnie z dziwnym skupieniem w oczach.
-Czemu tak patrzysz? - Jęknęłam poddając się w końcu. Blondynka zamrugała kilkakrotnie.
-Przytyłaś.. -Wypaliła w pewnym momencie. Uniosłam mimowolnie brwi. - Nie chcę być złośliwa, ale serio. Przytyłaś. I to porządnie, przez te zaręczyny nie zaczęłaś więcej jeść?
-Gabi, jesteś idiotką, oświadczył mi się wczoraj..-Zmarszczyłam lekko brwi przysiadając na łóżku. - Jestem człowiekiem, to że przytyłam nie jest niczym nadzwyczajnym, przywyknij. 
-Tylko raz widziałam, żebyś przytyła...-Wzruszyła ramionami przygryzając mimowolnie wargi i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie Gabi...-Potrząsnęłam szybko głową, wyraźnie za szybko bo aż zakuła mnie głowa. - Nie! Rozumiesz? Nie, to nie jest to, ja po prostu..
-No co ty po prostu? - Zmarszczyła brwi kucając przede mną. Zagryzłam mocno wargę, nie chciałam się teraz rozpłakać. - Uspokój się, na pewno się mylę, zobaczymy niedługo.
-Jakie niedługo? -Odetchnęłam nerwowo. - Raz popełniłam ten błąd, więcej..przyrzekłam, że więcej go nie popełnię i zamierzam dotrzymać danego sobie słowa, rozumiesz? Nigdy więcej dzieci...
-Ciekawe co na to Harry...-Mruknęła patrząc w bok.


Przekroczyłem mury domniemanej piekarni. W sumie w środku wyglądała jak serio, serio, standardowa piekarnia, te wszystkie bułki w gablotkach, unoszący się zapach, cudo.
Poczułam jak ktoś stuka mnie w ramię. Obróciłem się szybko na pięcie i mimowolnie zmarszczyłem brwi widząc przed sobą niedużo niższą od siebie brunetkę o oliwkowej karnacji.
-Hej, jestem Lia... - Przedstawiła się wyciągając do mnie dłoń. Chwyciłem ją niepewnie i lekko uścisnąłem. - Będziemy razem pracować.
-Tak, coś mi o tym wspomniano..- Przymrużyłem lekko oczy lustrując wzrokiem jej sylwetkę. - Jestem Harry, miło mi.
-Nie zakochaj się..- Zaśmiała się wesoło robiąc krok w tył. - Wiem jak masz na imię, nie sądzisz, że byłeś dość znany wśród dostawców?
-Też się w to bawiłaś? - Mimowolnie otworzyłem szerzej oczy. Nie wyglądała na taką. Musiałem to przyznać, była piękna, ale... Styles, przecież Jessy też jest a ona się w to bawiła.
-Jedyna pamiątka to, to..-Podciągnęła powoli rękaw czarnej marynarki. Na jej delikatniej skórze rysowały się duże tatuaże, a w niektórych miejscach ślady po bliznach. - Oni nie biorą do tej roboty niewinnej dziewczyny, ani żadnego z chłopców, którzy nikomu nigdy nie szkodzili, oni biorą do tej roboty ludzi, którzy już w tym siedzieli, dlatego tu jesteśmy.Inaczej nikt nie wziąłby takich..
-Wyrzutków? -Rzuciłem. Skrzywiła się lekko, ale skinęła głową.
-Takich wyrzutków do pracy..-Dokończyła wzdychając ciężko.
-Pokażemy im na co nas stać. - Zapewniłem ją. - Tylko musimy razem działać.
-Proponujesz coś? - Uśmiechnęła się zalotnie dotykając palcami mojego torsu ale skutecznie odsunąłem jej dłoń. - Ej!
-Mam narzeczoną... -Uniosłem brwi na co cicho prychnęła.- Lia ja nie żartuję.
-Możesz mówić też Leigh, Anne albo Leigh-Anne..- Uśmiechnęła się nagle zapominając o wcześniejszej rozmowie. Zaskakujące, u kogoś już to widziałem. To przejście z jednej skrajności w drugą, jeśli tak to mogłem nazwać, a chyba raczej mogłem.
Jessy tak właśnie się zachowywała.
-...Widzę, że się już poznaliście! Świetnie! - Oboje odwróciliśmy się niczym spłoszone zwierzęta otwierając szeroko oczy. - Jestem aż tak okropny? - Grubawy mężczyzna, którego chyba cechowała łysina i zarost przystrzyżony w stylu Toma Cruise'a grającego swego czasu Les'a Grossmana roześmiał się chwytając szelek. - Jestem Anthony i będę od tej pory waszym..przełożonym. 
-Jasne, ale co mamy dokładnie zrobić? - Wtrąciła nieco niespokojnie brunetka niemal wciskająca się plecami w mój tors. Hej mała, nie tak szybko. 
-Nie musisz się mnie bać..- Rzucił na nią okiem marszcząc brwi . - Macie teraz wsiąść do auta, które stoi przed lokalem i pojechać do miejsca w którym zazwyczaj kupowaliście towar. Zaraz założę wam podsłuchy. 
-Mamy więc...nagrywać te rozmowy? - Musiałem zrobić przezabawną minę bo mężczyzna po raz kolejny podczas tej rozmowy zaczął się śmiać. 
-Harold, mogę tak do ciebie mówić? - Zmrużyłem oczy słysząc jego pytanie. - Mniejsza o to, nie będziecie niczego nagrywać, zrozumiało ? - Spojrzał na nas wyczekująco, więc szybko skinęliśmy głowami. -My będziemy słyszeli to co mówicie, to co oni mówią na bieżąco. W tym, że oni będą mieli kłopoty, a wy pieniądze. 
Odetchnąłem ciężko spuszczając szybko wzrok. Byłem w dupie.
Miała być kasa, to wszystko, ale znowu dopadały mnie po pierwsze wyrzuty sumienia - bo nie mogłem nic powiedzieć Jessy i te jebane wątpliwości - bo bałem się, że coś palnę nie tak i dilerzy zrozumieją, że to zasrany podstęp. Oni są czujni, zbyt czujni. 



Zaśmiałam się cicho spoglądając w lustro i obróciłam się powoli. Dół sukni wdzięcznie zawirował wraz ze mną. Suknia była naprawdę piękna. 
Gorset zdobiony przezroczystymi kamieniami, bez ramiączek, z elegancko wyciętym dekoltem. Spódnica sukni wyglądała jak dłuższa wersja baletnicy. Zupełnie jak suknia księżniczki, ale pozostawała kwestia ceny i faktu, że nawet nie wiedziałam czy do ślubu dojdzie. 
-Wyglądasz ślicznie..- Uśmiechnęłam się mimowolnie słysząc komentarz Cece. - Naprawdę ślicznie, powinnaś namówić na nią Harry'ego. 
-Nie wiem nawet czy dojdzie do ślubu..- Wzruszyłam bezradnie ramionami schodząc z niskiego podestu na którym stałam i westchnęłam. - Chciałabym, cholernie chciałabym, ale nic nie jest widome, trudno się mówi, żyje dalej. 
-Jessica co ty pieprzysz ? - Wtrąciła się nagle Gabs. Ona też przymierzała suknie co mnie bawiło, Niall nawet nie zamierzał się jej oświadczyć. - Wiadomo, że dojdzie do ślubu i my się o to postaramy. Jak myślisz geniuszu, po cholerę Styles poszedł do roboty? 
-Żeby w końcu się usamodzielnić? - Rzuciłam z pewnością, ale obie dziwnie na mnie spojrzały. - No co? Taka prawda. 
-Poszedł tam, żeby urządzić ci wesele jak z bajki..- Brwi Cece powędrowały ku górze. Wywróciłam tylko oczyma spoglądając po raz kolejny w lustro. 
W sumie chciałabym, żeby to była prawda, żeby Harry poszedł tam właśnie po to, ale wciąż były jakieś wątpliwości, w sumie zawsze są, nigdy człowiek nie może być pewien niczego, przecież wtedy byłoby nam zdecydowanie zbyt prosto do czegoś dojść. Trzeba się natrudzić. A to było z drugiej strony do bani. 
-Zrobiłaś test? - Zamarłam i odetchnęłam głęboko słysząc pytanie jednej z przyjaciółek. Obie spojrzały na mnie badawczo. - A więc...? 
-A więc cmoknij się w dupę..- Mruknęłam niechętnie ruszając do przymierzalni, ale dłonie jednej z nich skutecznie mnie zatrzymały. - No kurwa serio, co was to obchodzi?
-Jessy uspokój się do chuja, jesteśmy siostrami..-Wywróciłam oczyma na słowa Cece. -Chcemy wiedzieć, żeby w razie czego przygotować się na to, że mamy ci pomóc.
-Nie musicie mi w niczym pomagać. Nie jestem w ciąży, nie robię żadnego testu. - Ucięłam ostro wracając do przymierzalni. Zaczęły działać mi na nerwy. Ja w ciąży? Dobre sobie. Nie byłam w ciąży i nie zamierzałam być. NIGDY.


-Więc miałeś córkę...- Zmarszczyłem brwi. Leigh chyba nigdy się nie zamykała. - Ale teraz skoro będziecie brali ślub, planujecie kolejne? - Jej wzrok zatrzymał się na mnie. 
-Chciałbym mieć dziecko.. - Przyznałem szczerze skręcając w jedną z ulic. - Ale nie wiem czy Jessy też, wiesz, nie mogę jej zmusić, to nie byłoby wobec niej fair. 
-Stary, przyszedłeś do roboty tylko po to, żeby urządzić jakieś dziewczynie wesele, a boisz się postawić na swoim? - Prychnęła na co wywróciłem oczyma. Ona nie rozumiała. - Bądźże facetem i pokaż, że masz jaja. 
-Leigh ty nic nie rozumiesz. - Westchnąłem cicho próbując skupić się na drodze. - Mała umarła, tak? Jessy strasznie to przeżyła, po za tym cholera dziewczyno, przez ostatnie lata kiedy się znamy stawiałem na swoim, aż za bardzo, nawet nie chciałabyś wiedzieć jak ją traktowałem. Próbuję przestać ćpać dla niej, wychodzę z tego...nie mogę jej do niczego zmusić. 
-Widzę, że musisz mi o sobie jeszcze powiedzieć..- Stwierdziła mrużąc w zamyśleniu oczy. 
Przeniosłem wzrok na drogę. Powodzenia ci kochanie, jeśli myślisz, że cokolwiek jeszcze ci powiem. Takiego chuja. Nie powiem ci nic dopóki cię lepiej nie poznam, przykro mi, nie ufam ludziom aż tak bardzo. 
Zamrugałem kilkakrotnie wjeżdżając na wielkie podwórze, w okół było ciemno, słyszałem tylko ujadanie psów. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz a żołądek ścisnął się nieznacznie. Znałem to uczucie. Czułem to za każdym razem kiedy tu przychodziłem, to ekscytacja z nutką strachu. Czułem to, kiedy wiedziałem, że dostanę w swoje ręce towar. Boże, w co ja się wpakowałem? 




_________________________________________________________________________

NO I SIĘ KAZANIA ZACZNĄ, POZDRO. 
PEWNIE ZARAZ BĘDĄ PRETENSJE O TO,ŻE TAK PÓŹNO DODAŁAM ROZDZIAŁ.
ALE COŚ WAM PRZYPOMNĘ "JESTEM W LICEUM, MAM DUŻO NAUKI, WRACAM DO DOMU O 17 I PÓŹNIEJ NIE MAM SIŁY I WENY" 
OOPS. PO ZA TYM, KOLEJNE WYTŁUMACZENIE - MÓJ LAPTOP ODMÓWIŁ POSŁUSZEŃSTWA I PRZEZ DOŚĆ DŁUGI CZAS BYŁ W NAPRAWIE. 
TYLE ODE MNIE.
KOCHAM WAS I MIŁEGO CZYTANIE
30 kom. i next xxx 







niedziela, 1 września 2013

Rozdział 29.

-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.


-Moja głowa..-Mruknęła cicho pod nosem zaciskając palce na mojej koszulce. Zerknąłem odruchowo na szafkę nocną wolną dłonią przecierając nieco zaspane oczy. -Umieram..-Westchnęła cicho.
-Nie umierasz kotku, po prostu masz kaca...-Poinformowałem ją podnosząc z podłogi butelkę wody i podsunąłem ją tak by mogła ją chwycić. - No weź, będzie lepiej..-Zaśmiałem się muskając ustami jej czoło. Westchnęła ciężko biorąc wodę. - Wiesz co? - Zagryzłem wargę obserwując jak podnosi się grymasem odkręcając wodę i opróżnia powoli butelkę. -Dean i... Lottie Collins podobno są razem. - Skrzywiłem się kiedy zakrztusiła się wodą opluwając całą moją koszulkę. - Jessy! - Jęknąłem cicho na co ona otworzyła szeroko oczy. - Ja nie żartuję.. - Dodałem widząc jej minę.
-Jakim cudem do chuja oni są razem? - Krzyknęła nagle podając mi butelkę. Wzruszyłem tylko ramionami .- Wczoraj miał urodziny, nie zapraszałam jej, nie było jej, pamiętałabym...nie?
-Tak pamiętałabyś..-Wywróciłem oczyma. - Nie było jej, ale Dean..oh Pezzy mi mówiła. Już wcześniej kręcili.
-Chyba zwymiotuję..- Jęknęła wtulając się w poduszki.
-Idź do łazienki..-Zaproponowałem. Posłała mi nieco dziwne spojrzenie. - No co?
-Mówię tak bo jej nie lubię! - Jęknęła cicho. Mimowolnie otworzyłem usta i pokiwałem głową. - Nie jesteś zbyt mądry..- Westchnęła cicho. - Ale cię kocham..-Dodała szybko widząc moją minę. Zaśmiałem się mimowolnie.
-Ja też cię kocham..- Musnąłem wargami jej czoło. Uśmiechnęła się lekko wtulając we mnie mocno. 
Ona była wprost zaskakująca, dosłownie. W jednej chwili z pokrzywdzonej dziewczyny, którą zawsze ja raniłem, stawała się roześmianym chochlikiem, którego chciało się przytulić i nigdy, przenigdy nie puścić.
  Zastanawiało mnie to, czy to nie powód by chociaż spróbować rzucić to gówno i żyć normalnie, może się oświadczyć, cokolwiek.
Przełknąłem głośno ślinę spoglądając na anioła, którego trzymałem w ramionach. W jednej chwili zrozumiałem,że jeśli się jej oświadczę, weźmiemy ślub, to na pewno będziemy w końcu mieli dziecko,ale ..Boże, Harry ty kretynie!
 Ona na pewno nie zapomniała o Darcy, ty sam o niej nie zapomniałeś, ok, stop, zaczynasz wpadać w panikę.
-Hej wszystko okey?- Odetchnąłem cicho czując jak zimne palce przesuwają się po moim policzku.- Hazz?
-Jest okey..-Uśmiechnąłem się półgębkiem odsuwając jej dłoń. Podniosłem ją do góry i ucałowałem każdy z opuszków bez słowa. - Są zimne, w porządku?
Skinęła tylko lekko głową zagryzając wargę.
Obdarzyłem ją ciepłym uśmiechem na co sama się uśmiechnęła. Boże, nawet nie wiecie jak kochałem ten uśmiech.  Ponad wszystko.
-Harry..zostaniesz ze mną już na zawsze? -Spytała szeptem skubiąc zębami dolną wargę. Zmarszczyłem brwi przechylając głowę lekko w bok.- Nieważne, co się stanie?
-Skarbie..-Westchnąłem ciężko nie wiedząc zupełnie jak ubrać w słowa to co chciałem jej powiedzieć.- Będę. Zawsze. Bez względu na wszystko.




-Uśmiechnij się..- Uśmiechnęłam się mimowolnie słysząc jego szept.
Czekałam wprost na to aż ktoś powie mi, że jestem naiwna. Jak mogłam się spodziewać tym kimś w niedalekiej przyszłości będzie Dean, ale szczerze. Ok, to mój przyjaciel mimo to, Harry jest chłopakiem dla którego straciłam całkowicie głowę i nieważne co by zrobił i tak z nim będę.
-Wiesz jak bardzo cię kocham? -Spytał po chwili. Zagryzłam wargę przyłapując się nad tym, że bawię się palcami jego dłoni przeplatając je lekko między swoje, puszczając i znów robiąc to samo, albo po prostu bawiąc się jego pierścionkami. 
-Wiem..- Odezwałam się w końcu podnosząc na niego wzrok. Uśmiechnął się lekko przygryzając wargę. - Bo jak kocham cię tak samo.- Dodałam z uśmiechem.
Zaśmiał się wesoło łapiąc moją twarz w dłonie.
Mimowolnie cicho pisnęłam kiedy jego usta wpiły się dość brutalnie w moje, ale wiedziałam, że on nie zrobił tego, by mnie skrzywdzić.
-Kocham cię..- Szepnął drżącym głosem przygryzając lekko moją wargę. Pociągnął ją i nie puścił przez dłuższy czas opierając się swoim czołem o moje. - I tak bardzo bym chciał, żebyś..-Odchrząknął cicho. Zmarszczyłam brwi obserwując go. - Kochanie..- Wziął głęboki wdech.
-Hej nie stresuj się tygrysku..- Zaśmiałam się cicho przebiegając palcami po jego podbródku. Uśmiechnął się blado i pokiwał głową. - Dowiem się o co chodzi czy nadal będziemy się bawić w kotka i myszkę? - Zaśmiałam się gardłowo cofając dłoń i ułożyłam ją swobodnie na kołdrze obserwując go.
Zmierzwił nerwowo loki uśmiechając się nadal w ten sam nerwowy sposób. Jego palce powoli przesunęły się po rozwartych wargach. Robił to w dość specyficzny sposób kiedy się nad czymś zastanawiał.
Nagle odetchnął ciężko i dosłownie zeskoczył z łóżka lądując na kolanach. Potrząsnął głową i przyklęknął na jednym z nich otrzepując drugie.
-Harry nie zaczynaj.. - Przełknęłam głośno ślinę. Tak naprawdę nie wiedziałam co może mu siedzieć w głowie, ale jednego byłam pewna " Bałam się tego co chciał zrobić" .
-Nie bój się, to ja się boję..- Zaśmiał się gardłowo odgarniając niesforne loki z oczu. - Jessy, nie mam pierścionka, przepraszam dobrze? - Odetchnął ciężko a moje serce dosłownie wybiło szaleńczy rytm. -Kiedyś na niego zarobię, obiecuję ci to..-Uśmiechnął się nieco blado przełykając głośno ślinę. - Wiem, składam obietnice bez pokrycia, ale od dziś, dotrzymam słowa zawsze, tylko proszę...wyjdź za mnie. Jessy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zostaniesz moją żoną? - Przygryzł lekko wargę podnosząc niepewnie wzrok.
Odetchnęłam cicho zakrywając usta dłońmi. Czułam, że lada chwila a się popłaczę.
Pamiętałam jak oglądając komedię z Harry'm śmialiśmy się z takiej reakcji dziewczyny na oświadczyny, ja nawet wtedy nie myślałam o czymś takim. Zawsze myślałam, że oboje będziemy żyli razem, ale bez ślubu, taki był Harry. Nie myślał o ślubach, wiązaniu się na zawsze aż do dziś. Do dnia w którym całkowicie musiałam zmienić o nim zdanie.
-Skarbie, możesz odmówić..-Zapewnił mnie cicho.
-Nie..-Zmarszczyłam brwi. - Ja za ciebie wyjdę, nie odmówię.- Potrząsnęłam głową.
-Serio? - Krzyknął podrywając się na nogi. Zaśmiałam się cicho widząc to co wyprawiał. - Nie okłamałaś mnie ?
-Nie kłamię w takiej sprawie..-Skinęłam lekko głową. - Ale jest jeden warunek.
-Spełnię każdy...-Obiecał szybko.
-Koniec ćpania..- Zmarszczyłam brwi. Widziałam na jego twarzy niejakie zmieszanie. - Przepraszam, ale ja nie chcę żebyś brał.
-Wiem..- Pokiwał lekko głową oddychając cicho. - Będę się starał to rzucić. Dla ciebie..- Uśmiechnął się w moją stronę przysiadając na łóżku obok. Zagryzłam wargę podnosząc wzrok i obserwując to co robił.
Zdziwiło mnie to, że ściągnął swój ukochany naszyjnik, papierowy samolocik.
-Skarbie, to..- Westchnął cicho obracając się w moją stronę i zagryzł wargę.- Zamiast pierścionka, proszę, ok?
-Nie mogę..nie rozstajesz się z nim...- Uniosłam brew.
-Ale teraz będzie zawsze z tobą, ja będę zawsze z tobą..- Uśmiechnął się lekko.- Proszę, to oklepane, ale chcę żeby go nosiła moja lepsza połówka. Naprawdę, bardzo tego chcę. Tylko tego. - Uniósł brew zagryzając wargę. - Mogę ci go zapiąć?
-Jesteś uparty..- Zaśmiałam się cicho odgarniając włosy do góry.- Możesz...dziękuję.
Jego palce delikatnie musnęły opuszkami moją szyję, wyjątkowo delikatnie i zaraz potem łańcuszek wraz z zawieszką opadły lekko.
-Kocham cię..- Szepnął muskając ustami miejsce tuż pod moim uchem. -Najbardziej na świecie i zawsze tak będzie.
-Do dnia w którym...
- W którym nie zakocham się w kolejnej małej Styles'ównie..-Uśmiechnął się do mnie.- To jeszcze nie teraz, obecnie jestem cały twój...-  Jego usta lekko musnęły mój policzek a rzęsy jak zawsze załaskotały. Mimowolnie zaśmiałam się cicho na co się uśmiechnął. - Łaskoczę?
-Twoje rzęsy..- Uśmiechnęłam się do niego z rozbawieniem. Odetchnął z uśmiechem kręcąc głową. - Co? No co? - Oblizałam szybko wargę. - Naprawdę łaskoczesz!
-Dziś poszukam pracy..-Obiecał z uśmiechem gładząc kciukiem moją dłoń. -Obiecuję.
-Po prostu to zrób..-Pokiwałam lekko głową.


*********************



Praca, praca, praca.
Dobra Styles, bierz się do dalszego poszukiwania, kawa ci nie ucieknie, na pewno nie.
-Dzień dobry. - Przywitałem się już chyba po raz milionowy tego dnia. - Harry Styles, ja w związku z pańskim ogłoszeniem o pracę w cukierni.
Trzy
dwa
jeden i ..
-Tak, świetnie, ma pan jakieś doświadczenie? -Zamarłem słysząc głos kobiety.
Boże, to możliwe,żeby mi się udało?
-Chodzi o to, że chodziłem do liceum a potem...potoczyło mi się marnie..-Odetchnąłem ciężko. Nie chciałem kłamać. - Ale prawda jest taka, że strasznie potrzebuję tej pracy. Potrafię piec. Kiedyś często robiłem to w domu, a teraz..potrzebuję pieniędzy na wesele. Ja naprawdę tego potrzebuję. - Przełknąłem głośno ślinę.
-W ogłoszeniu jest napisane gdzie może się pan zgłosić. - Rozbrzmiał dość przyjemny dla ucha głos. - Proszę przyjść za godzinę. Jak pańskie nazwisko ?
-Boże naprawdę ? - Jęknąłem mimowolnie. - Dziękuję. Styles. Harry Styles.
-Proszę przyjść i wtedy zobaczymy.. - Zaśmiała się perliście zaraz odkładając słuchawkę.
Okey Styles ty jebany w dupę farciarzu, teraz tego nie zepsuj.
 Odetchnąłem z uśmiechem przesuwając dłońmi po twarzy i aż się skrzywiłem.
Ups, trochę zarosłem.
Aż dziw, że Jessy nie marudziła.
Skoczyłem na równe nogi zapisując adres w telefonie.
Otworzyłem szafę zastanawiając się nad tym co wybrać kiedy drzwi mojego pokoju otworzyły się z cichym zgrzytem.
-Harry... - Zmarszczyłem brwi słysząc głos mamy. -Gemma mi powiedziała co zrobiłeś.
- Też się cieszę ! - Uśmiechnąłem się do niej przez ramię. - Idę na rozmowę o pracę. Ktoś chce dać mi szansę, zarobię na to wesele chociaż miałbym tyrać przez cały tydzień z jednogodzinną przerwą. Zrobię to..-Stwierdziłem twardo.
-Nie poznaję cię..- Zmarszczyłem brwi słysząc głos mamy i automatycznie obróciłem się w jej stronę przysiadając na biurku. - Ty naprawdę ją kochasz.
-Mamo..-Odetchnąłem cicho widząc jak mi się przygląda.- Gdybym jej nie kochał, nie starałbym się tak od początku. Wiesz, że jestem chamem, wiesz, że ją biłem, ale wiesz też jak bardzo tego żałuję..-Uniosłem brew. - Kocham ją ponad wszystko ok? Gdyby tylko potrzebowała serca, stosu złota, nerki, oka, albo nawet niedźwiedzia...oddam jej wszystko i wszystko dla niej zdobędę.- Stwierdziłem z pewnością w głosie. - Jeśli ja miałbym oddać życie po to, żeby ona żyła, zrobię to bez zastanowienia..- Oblizałem nerwowo dolną wargę. - Ja chcę tylko, żeby była szczęśliwa, ale przy mnie..Jestem marnym ćpunem, ale popatrz..ona mnie nie skreśliła. Nie chciała tego żebym się stoczył, ona wie, że to tylko dzięki niej jeszcze jako tako jestem normalny a teraz..chcę zrobić dla niej chodź tak małą rzecz i kupić jej piękną suknię..ja mogę iść nawet w za małym garniturze i bez butów..- Machnąłem ręką. - Ale ona ma mieć piękną suknię, piękny diadem z welonem i...fryzurę jaką sobie wymarzy.-Odetchnąłem cicho. - Zrobię to dla niej mamo.
-Jestem z ciebie duma.. - Zamrugałem gwałtownie słysząc jej słowa. Tak naprawdę powiedziała mi to drugi raz w życiu. - I bardzo cię kocham .. - Dodała obejmując mnie mocno. Zmarszczyłem brwi.
Nie wiedziałem zbytnio co mam robić więc uścisnąłem ją lekko.
-To..wiele dla mnie znaczy.- Przyznałem po chwili. Podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko dotykając mojego policzka. - Jeszcze będziesz mogła być ze mnie dumna codziennie, nie tylko raz od wielkiego święta.
-Już jestem z ciebie strasznie dumna i wiem, że to się nie zmieni.. - Skinęła głową wzdychając cicho.






Nie wiedziałem co miałem mówić, nic.
Poprawiłem tylko marynarkę, której (UWAGA) nienawidziłem. Woah, nie zaskoczy was to, wiem.
Podniosłem wzrok na kobietę, która weszła zgrabnie do gabinetu, w którym kazali mi czekać.
Blondynka, dość ponętne kształty, wysoka. Nawet ładna.
Ale przyszedłem po pracę.
-Dzień dobry..- Przywitała się uśmiechając w moją stronę po czym wyciągnęła smukłą dłoń, którą lekko uścisnąłem wstając. - Usiądźmy..- Pokiwała głową zajmując swoje miejsce.- Więc ty jesteś Harry tak ?
-Tak Harry Styles...-Uśmiechnąłem się nerwowo przeplatając palce.
-Nie denerwuj się..- Pokręciła powoli głową widząc moje zdenerwowanie. Mimowolnie splotłem dłonie na kolanach i podniosłem na nią wzrok. - Ja jestem Lynn. Jakie masz doświadczenie ?
-Prawda jest taka, że żadnego..-Wzruszyłem bezradnie ramionami. - Ale...jestem dobrym kucharzem, piekarzem, po za tym szybko się uczę. - Skinąłem szybko głową . - Jeśli dacie mi szansę będę się bardzo przykładał do tego co robię. Potrzebuję tej pracy. I to pilnie, a po za tym..
-Pracowałeś wcześniej? - Zmarszczyła brwi.
-Ja no..Nie szukałem pracy. - Pokiwałem głową.
-W czym jest problem? - Odetchnęła cicho. - Harry masz dwadzieścia lat i nigdy nie pracowałeś. Więc w czym jest problem? Dlaczego? Masz rodzinę, żonę, dziecko? Jakieś inne kłopoty? Pamiętaj, że nie skreślę cię jeśli mi powiem.
-Ja..-Zagryzłem nerwowo wargę. - Ja miałem córeczkę, ale nie żyje, mam narzeczoną i chcę..no chcę urządzić jej wesele o jakim marzyła. - Uśmiechnąłem się blado. - Ja nie pracowałem bo..Ćpałem, ale to już koniec. Zapewniam cię, że więcej po to nie sięgnę. - Podniosłem na nią wzrok.  Z uwagą przeglądała papiery, które dostarczyłem. Były marne.
-Byłeś w szpitalu psychiatrycznym i w więzieniu..- Stwierdziła po chwili podnosząc na mnie wzrok.- Dlaczego?
-Wylądowałem w więzieniu bo oskarżyli mnie o morderstwo,ale ja tego nie zrobiłem. - Zapewniłem ją szybko chodź kłamałem. Po raz kolejny. - Chciałem chronić moją narzeczoną, która była wtedy w ciąży, chodź o tym nie wiedziałem..-Potrząsnąłem głową.
-A szpital ? - Oparła brodę na dłoni przyglądając mi się badawczo. Przełknąłem głośno ślinę.
-Nie poradziłem sobie ze śmiercią córki..-Przyznałem cicho.
-Przepraszam, że spytałam..- Odezwała się nagle. - Mogę mieć do ciebie prośbę? Dostaniesz tą pracę,ale ... nie zupełnie o to mi chodzi.
-Nie rozumiem ? - Uniosłem sugestywnie brew obserwując ją.
-Będziesz naszą wtyką...Zarobisz dużo w krótkim czasie. - Pokiwała lekko głową. Już mi się to podobało. Nie musiałem siedzieć w piekarni tylko mogłem dalej się włóczyć i zarabiać. - Ćpałeś, znasz to towarzystwo, pomożesz nam. Nikt nie będzie wiedział ,że dla nas pracujesz, ale będziesz wkręcał się w szajki ćpunów i dostawców, a my będziemy ich łapać. Twoja narzeczona oczywiście będzie zapewniona, że pracujesz w piekarni. Więc jak?
 Zmarszczyłem brwi zastanawiając się nad jej propozycją.
W sumie to nie było złe rozwiązanie, ba! To było świetne, ale musiałbym znowu okłamywać Jessy. Boże, czemu to wszystko jest takie w chuj skomplikowane ?
-Zgadzam się. - Skinąłem głową. - Ale mam swoje warunki.
-Mów..- Uśmiechnęła się w moją stronę.
-Moja rodzina, moja narzeczona, przyjaciele i rodzina mojej narzeczonej mają być chronieni, w razie czego. - Zmarszczyłem brwi. - Znam ten świat, wiem, że takie donosicielstwo nie jest bezpieczne, szczególnie dla bliskich. Chronicie ich i mogę wam pomóc, inaczej wychodzę i szukajcie kogo innego.
-W porządku..- Skinęła głową. - Zaczynasz od poniedziałku. Masz już przydzieloną partnerkę. - Poklepała mnie po ramieniu wychodząc z biura.
Zmarszczyłem brwi mierzwiąc loki.
Masz pracę Harry.


Wszedłem cicho do pokoju MOJEJ NARZECZONEJ, nigdy mi się to nie znudzi.
- Jessy ma..-Urwałem w połowie orientując się, że ona śpi.
Była cudowna nawet śpiąc.
Zastanawiało mnie to tak ona mogła mi wszystko wybaczyć. Ja na jej miejscu kazałabym się takiej osobie wynosić i nie wracać. To przecież logiczne. Wiedziałem, że Jessy jest podła, ale podłość nie wyklucza wrażliwości i tego, że można kogoś aż tak pokochać.
Ona pokochała mnie, potwora. To było śmieszne.
To trochę taka brutalna wersja bajki Piękna i Bestia. Bardzo brutalna. Żałowałem, ale miałem cichą nadzieję, że teraz już będzie dobrze.






 ____________________________________________________

ZABIJECIE MNIE, OK
ŚMIAŁO, CZEKAM.
CZEKAM TEŻ NA PRETENSJE, ŚMIAŁO.
ALE ZROZUMCIE JEDNO 
" JESTEM CZŁOWIEKIEM " 
NIE CODZIENNIE MAM WENĘ, NIE CODZIENNIE MAM CZAS.
OK, DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU ALE!
WOLELIŚCIE ŻEBYM WAM NAPISAŁA JAKIŚ CHŁAM NA 15 LINIJEK? 
OK NASTĘPNYM RAZEM TO ZROBIĘ. 
WIEM,ŻE CZĘŚĆ MOGŁA SIĘ NA MNIE STRASZNIE ZDENERWOWAĆ. 
PRZEPRASZAM.
TERAZ IDĘ DO LICEUM, WIĘC ROZDZIAŁY BĘDĄ PISANE W CIĄGU WEEKENDÓW.
NIE WIEM DOKŁADNIE W JAKIE DNI JE BĘDĘ DODAWAĆ, ALE NIE PRĘDKO. 
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA.

OKRUTNA JA MÓWI :
30 KOMENTARZY NASTĘPNY. 


PS. JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? 


http://data.whicdn.com/images/52414571/tumblr_mi9f6hbePB1s5xglso1_500_large.jpg




piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 28.

Twarz Harry'ego wykrzywiła się w grymasie wściekłości, dłonie naparły mocno na szarpiącego się Liam'a, jego noga poślizgnęła się na nierównej betonowej posadzce i chłopak runął. Runął całym ciałem. Jego głowa miękko uderzyła w beton.
Harry cofnął się w tył. Jego oczy otworzyły się szeroko.



Załkałem cicho widząc szkarłat płynący powoli po betonowej posadzce.
W przerażeniu chwyciłem mocno ramiona Liam'a. Nie zareagował. Potrząsnąłem nim. Nadal nic.
W pewnym momencie upuściłem go. Wytarłem odruchowo dłonie w spodnie i podciągnąłem kolana pod brodę.
Co ja właśnie zrobiłem? Zabiłem go. Zabiłem Liam'a, osobę, która tak naprawdę we mnie wierzyła. 
Boże, jak mogłem? 
Zmierzwiłem nerwowo włosy słysząc dźwięk telefonu w jego kieszeni.
Pochyliłem się nad nim i drżącymi dłońmi wydostałem komórkę.

"Mama :) x "

Odetchnąłem nerwowo przykładając telefon do ucha. 
-Liam?- Usłyszałem zdenerwowany głos jego matki. - Liam gdzie ty się podziewasz? 
-Pani Payne? - Zapytałem drżącym głosem. Mój oddech przyspieszył w przerażeniu. - Liam...znalazłem go. On chyba nie żyje.
-Co? -Skrzywiłem się lekko słysząc jej przerażony krzyk. - Harry w tym momencie dzwoń na pogotowie! Już! -Niemal warknęła rozłączając się.
Wybrałem numer pogotowia automatycznie,ale w sumie nie wiedziałem po co. Przecież Liam już nie żył. To było bezsensu. 
Odsunąłem się odrobinę opierając plecy o zimną ścianę i obserwowałem go uważnie.
W głowie powoli zaczęło mi się kręcić. Uderzyłem się w czoło otwartą dłonią. Uh, jebane dragi.
Naprawdę nie było ze mną dobrze. Ja pierdole, znowu byłem wrakiem.
Jessy mnie zostawiła, zabiłem Liam'a. Co ze mną do chuja było nie tak?

Zmarszczyłem brwi obserwując jak zabierają Liam'a. Spisali moje zeznania, które musiałem zapamiętać w razie czego. Inaczej przecież oni mnie zamkną. A ja nie chcę siedzieć, to był wypadek. Kolejny cholerny wypadek.


-Dean? - Skrzywiłem się. Mój palec zastygł w drodze ku tortowi.
-No tylko liza! - Uśmiechnąłem się słodko obracając w stronę blondynki. Perrie przymrużyła oczy łapiąc mnie za koszulkę i pociągnęła za sobą.- Ejjj!
-Jessy! -Wydarła się nagle przytrzymując mnie w miejscu. Otworzyłem szeroko oczy próbując się jej wyrwać, ale za jej plecami pojawiły się dwie wyraźnie zdezorientowane dziewczyny.
-Pezz czemu go trzymasz? -Głowa Cece przechyliła się powoli w bok obserwując naszą dwójkę.
-Chciał popsuć tort! - Pisnęła z niedowierzaniem. Wywróciłem oczyma- Serio! Przyłapałam go na goooorcącym uczynku!
-Dean nie wchodzisz do kuchni..-Zadecydowała w końcu Jessy. Zmarszczyłem brwi. - Ani żaden inny facet!
-Ale..-Jęknął Zayn pojawiając się w przedpokoju.- Tam jest piwo...
-To nie będziesz pił? -Spytała retorycznie Pezz. Mulat przymrużył oczy obserwując ją. - Albo ja ci je przyniosę.
-Kocham cię..-Cmoknął ją mocno w policzek na co Jessy wywróciła oczyma.
-Ale...-Cece przymrużyła oczy. - Gdzie jest mój facet?
-Louis? - Mulat uniósł brew. - Wyszedł..parę minut temu.
-Do tej kurwy Eleanor? - Warknęła nagle.
-Jestem tutaj..-Przypomniała się brunetka na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Ale przyznałaś, że jesteś kurwą..-Zaśmiała się podle. 
-Zabi..-Eleanor nie zdążyła skończyć bo Jessy zatkała jej usta dłonią. Uśmiechnąłem się nagle. Mniej jej paplania .
Nagle dłoń Jessy chwyciła nadgarstek siostry i Perrie wychodząc do kuchni. Cece poszła za nimi śmiejąc się pod nosem.
Zerknąłem na Mulata. Popijał piwo, które jeszcze zdążył zgarnąć z kuchni.
-No co jest młody? - Zaśmiał się obserwując mnie. - Czujesz coś do chochlika?
-Kogo? -Zmarszczyłem brwi.
-Chodzi mi o Jessy. -Uśmiechnął się półgębkiem palcem pocierając szyjkę butelki. Przełknąłem głośno ślinę. - No nie wstydź się.
-Przyjaźnimy się.- Przypomniałem mu szybko. Jakoś nie miałem ochoty na zwierzenia, serio.
-Ale chcesz czegoś więcej..-Strzelił. Wywróciłem oczyma.
 -Hej, ja się z nią przyjaźnię..-Zmarszczyłem brwi. - Nawet jeśli czuję coś więcej, chcę żeby była ze mną...czy ty serio nie widzisz,że ona ciągle jest z Harry'm? Może sobie pierdolić ile chce,że z nim zerwała, ale ja znam prawdę. Ona nigdy się od niego nie uwolni. Nawet jeśli teraz wejdzie przez te drzwi..- Skinąłem na drzwi wejściowe. - Ona go nie wyrzuci, powie mu "Harry odczep się", ale nie wyrzuci go, pozwoli mu zostać, a on będzie miał szansę na to,żeby znowu ją debilnie przeprosić, ona mu uwierzy i tak będzie zawsze. - Westchnąłem ciężko. - Jest piękna, utalentowana i ...i tak dalej, jest mega inteligentna i tak bardzo naiwna! jakim cudem?
-Woah...-Malik zmarszczył brwi.- Ty ją kochasz.
-Ja pierdole..-Mruknąłem cicho. - Medal ci się należy.
-Ej! - Fuknął cicho unosząc brew. - Bez sarkazmu!
-Wiesz co to jest? -Zrobiłem duże czy. Zmierzył mnie wzrokiem. - Powiedzmy, że wiesz.
 -Frajer.- Mruknął.
-Palant. - Odparowałem.
-Niedo...- Zmarszczył brwi. - Nic, ciesz się, że cię lubię. 
-Wow, chyba wolę mieć to na piśmie. - Zaśmiałem się cicho. Wywrócił oczyma z rozbawieniem.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając w ścianę. Podniosłem głowę wzrokiem natrafiając na wyszczerzonego Lou za którym podążał wysoki, nawet dobrze zbudowany brunet o kręconych włosach.
Kogoś mi przypominał, to znaczy z opowiadań Jessy,ale nie wiedziałem dokładnie kogo.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem! - Pisnął Loueh ściągając kurtkę, którą zaraz odwiesił. - Jessy!
Dziewczyna powoli wyszła z kuchni wycierając dłonie w fartuszek, który miała na sobie a widząc " przybysza" zmarszczyła brwi.
-Ja..-Odetchnęła cicho. - Kto go tu zaprosił?
-Ja..przyszedłem z Lou. - Stwierdził odchrząkając cicho. - Przepraszam, nie powinienem, pójdę sobie.
Obrócił się powoli w stronę wyjścia wkładając dłonie w kieszenie. Widziałem, że Jessy zaczyna go żałować, było jej chyba przykro widząc co się z nim dzieje.
-Nie Harry czekaj...-Westchnęła cicho. - Pomożesz mi..robić ciasto.- Uśmiechnęła się w jego stronę . Lokaty widocznie zamarł obracając się powoli w jej stronę.


Nie wiedziałem czy dobrze zrozumiałem co Jessy do mnie mów, ale widok jej uśmiechu automatycznie mnie w tym utwierdził. Uspokoiło mnie to.
Pokiwałem powoli głową ściągając kurtkę i odwieszając ją na bok.
Skinęła na mnie dłonią więc ruszyłem w ślad za nią mijając tego całego Dean'a i Zayn'a.
Mulat posłał mi lekki uśmiech kiedy przekraczałem próg kuchni.
W sumie, nie wiem po co przyszedłem, zaledwie wczoraj płakałem głośno i gorzko zaćpany nad ciałem Liam'a a dziś miałem szansę na to by Jessy mi wybaczyła.
-Harry! - Uniosłem brwi słysząc wybuch radości Perrie. Uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie przytuliła, Cece rzuciła mi tylko pogardliwe spojrzenie i nadal mieszała składniki.
Poczułem mocny uścisk dłoni na swojej. Zmarszczyłem brwi kiedy brunetka pociągnęła mnie do siebie.
-Harry ty pomożesz mi ubijać to, ok? - Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc uśmiech Jessy i skinąłem lekko głową. -Mocno..I takimi ruchami. - Poprowadziła powoli moją dłoń i zagryzła dolną wargę skupiając się na tym co robi.
Zmarszczyłem brwi obserwując jej twarz, była taka śliczna.
-.. i wtedy..Harry słuchasz mnie? - Skrzywiłem się pod nosem czując uderzenie zadane przez Perrie.
-Tak słuuuchałem. - Pokiwałem energicznie głową odgarniając loki z oczu na co Jessy zachichotała.
-Tylko znowu go nie przyjmuj z otwartymi ramionami..- Mruknęła Ce rzucając ściereczkę na blat. - Dobrze myślisz Styles, nie lubię cię.
-Oj zostaw go Marcela..-Jessy potrząsnęła głową cofając się o krok tak, że wpadła plecami na mój tors. - To urodziny Dean'a, nie kłóćmy się. Ok? - Podniosła na mnie wzrok zagryzając dolną wargę.
Musiałem to przyznać. Kilka dni rozłąki i jej przyjaźń z Dean'em w jakiś sposób przywróciły ten dawny blask jej ciemnych oczu i co najważniejsze,  ona znowu się śmiała. Cieszyłem się.
-Tęskniłam..-Szepnęła nie spuszczając ze mnie wzorku.
Zamarłem. Jak to tęskniła.
Widząc moje zdziwienie zaśmiała się cicho.
-Mimo tego, że bardzo mnie zraniłeś..- Dotknęła powoli mojego policzka uśmiechając się pod nosem. -Ale cię kocham Hazz..-Zagryzła wargę stając na palcach.
Wiedziałem co chciała zrobić. Robiła to zawsze kiedy chciała mnie pocałować, gdybym się nad nią nie schylał, to byłoby ciężkie, byłą malutka.
Pochyliłem się lekko w przód a jej ciepłe wargi naparły na moje. Mruknąłem z zadowoleniem zwiększając nieco intensywność napierania naszych warg. Jej usta powoli się otworzyły a przednie siekacze zahaczyły o moją wargę pociągając ją ku sobie wraz z ruchem, który kazał się jej cofnąć i stanąć równo na stopach.
-Wybaczysz? - Odgarnąłem jej loki na bok. Zaśmiała się pod nosem. - Tak czy nie Śmieszko?
-To..już ostatni raz. - Pokiwała głową z uśmiechem. - Naprawdę. Następnym skopię ci dupę i zostawię cię na zawsze.
-Zrooozumiałem! - Wyszczerzyłem się zanurzając palec w cieście i zaraz musnąłem nim jej nos. -Oj kochanie, chyba się ubrudziłaś.
-Harry! - Jęknęła cicho i uderzyła mnie w ramię. -Liż to.
-Tak przy ludziach? - Otworzyłem szerzej oczy. Uniosła brew.
-Liż..-Zażądała. Zaśmiałem się cicho pochylając nad nią i musnąłem językiem jej nos. Zmarszczyła go zabawnie. Zrobiłem to po raz kolejny  i wpiłem się w jej usta. Zaśmiała się cicho obejmując moją szyję swoimi delikatnymi dłońmi.
-Mraww..-Mruknąłem jej w usta na co zaśmiała się głośniej. - Kochasz?
-Bardzo..-Zmarszczyła nos uśmiechając się lekko.
-Ej zakochańce..-Poderwałem głowę słysząc głos Lou. - Idziecie pić, czy będziecie się tu pieprzyć?
-Co z ni...-Zmarszczyłem brwi dostrzegając pustkę w kuchni. - Um, zaraz przyjdziemy.
-Pamiętaj o gumkach Hazzuś.. - Posłał mi całusa na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-On jest porąbany..-Stwierdziła Jessy. Uśmiechnąłem się do niej z rozbawieniem. - No co? Jest! - Pisnęła nagle.
-Yup, jest..- Zaśmiałem się cicho.
-No nie gadaj..-Zaśmiała się kręcąc głową.

-Daaaawaj! - Jessy pisnęła głośno zrzucając koszulkę. Parsknąłem śmiechem.
Wszyscy śmiali się już, pili i jarali co popadnie, nie zdziwiło mnie to.
-Kochanie, zejdź ze stołu! - Pisnął Louis. Cece posłała mu tylko całusa tańcząc dość subtelnie wraz z Perrie. To naprawdę było coś.
Obie były cholernie wcięte i ruszały się ... dość prowokacyjnie. Nie powiem, może to i pociągało, ale mój wzrok skupił się na Jessy.
Wraz z Dean'em i Malikiem ścigała się nadal kto wypije więcej.
Przechyliła kieliszek i skrzywiła się.
-Łuhuuu! - Krzyknęła wyskakując w górę i zaśmiała się cicho. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem. - Piecze cholerstwo, ale warto. - Zagryzła mocno wargę i posłała mi całusa. - Widzimy się na górze. - Zaśmiała się cicho.
-Boże ja nie dam rady! - Jęknął Dean. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale cóż, ja sam też nie próbowałbym się mierzyć z Jessy, ona miała mocną głowę jeśli chodziło o picie i tak dalej, serio.
-Mówiłam ci, nie rób tego..-Zaśmiała się cicho i posłała mu oczko przysiadając na kanapie.
Rozejrzałem się w koło. Nikt jeszcze nie usnął, ale salon rodziców Jessy źle wyglądał, będą kłopoty.
Zaśmiałem się gardłowo popijając piwo prosto z butelki i odetchnąłem cicho. To lubiłem. Właśnie to.
 W sumie podobało mi się spędzanie czasu na lenistwie. Mógłbym tak żyć.
-Wygrałam! - Otworzyłem szerzej oczy słysząc krzyk Jessy. Nagle stanęła prosto i skrzywiła lekko. - Hazz..- Jęknęła jękliwie.- Zaraz zwymiotuję.
-Boże.. -Sapnąłem do siebie podrywając się na nogi. Chwyciłem ją w kolanach jedną dłonią, drugą w pasie i podniosłem.
-Nie kołysz! - Jęknęła kiedy niosłem ją na górę.
-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.

______________________________________________________________________________

Wiem, nie jest długi, przepraszam, ale kilka razy już mi skasowało cały rozdział, psiałam go na szybko, następny będzie lepszy :) 


WEJDŹCIE W ZAKŁADKĘ "KONTAKT Z POSTACIAMI " A ZOBACZYCIE JAK MOŻNA ZADAĆ IM PYTANIA I SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NIMI.
SĄ DWIE OPCJE - ASK I TWITTER. 
WIĘC ŻYCZĘ MIŁEJ ZABAWY Z NIMI :) 

um, dziękuję za każdy komentarz, od następnego rozdziału będę dodawała polecane blog :) 

z reguły tego,że ten rozdział się nie udał 23 komentarze i next :) 
pozdrawiam :D 

HAPPY BDAY DEAN LEMON! :) 

PATRZCIE NA NASZĄ SŁODKĄ PARKĘ :)) X 







sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 27.

-W porządku, nic mi nie jest...-Pokiwała lekko głową na co otworzyłem szeroko oczy. - Ale nie rób tego więcej, to nie dla mnie.
-Obiecuję nie robić... -Szepnąłem cicho dotykając jej dłoni.
Posłała mi delikatny uśmiech już nic nie mówiąc.  


Przełknęłam głośno ślinę czując jak obejmuje mnie delikatnie w tali i próbuje przyciągnąć do siebie. 
Zacisnęłam palce na materiale kołdry i odsunęłam się odruchowo.
Nie chciałam, żeby mnie dotykał. 
-Jessy? - Szepnął po raz kolejny próbując przyciągnąć mnie do siebie, ale szybko obróciłam się na plecy. Próbowałam wszystkiego cały czas stawiał na swoim, najgorsze było to, że nie mogłam usnąć, bałam się, że jeśli to zrobię on w końcu postawi na swoim, a ja..chyba bałam się jego dotyku. 
Nieprawdą było to, że nic mi nie jest. 
Ja czułam obrzydzenie, wstręt, do siebie, do Harry'ego, a nie chciałam tego czuć. 
-Nienawidzisz mnie..-Stwierdził cicho obracając się plecami do mnie. Zrobiłam to samo.
Ja..nie potrafiłam go nienawidzić, ja go kochałam, ale..czułam obrzydzenie. To co zrobił przelało szalę goryczy i wiedziałam co muszę zrobić.

Otworzyłam powoli oczy czując ciepły dotyk na policzku. Zamrugałam kilkakrotnie próbując przyzwyczaić oczy do światła wpadającego przez okno. 
Przechyliłam lekko głowę i wtedy zrozumiałam co czułam. Harry uśmiechał się lekko leżąc na przeciw mnie.
-Ubierz się i wyjdź..-Mruknęłam podnosząc się z łóżka. 
-Co?-Wykrztusił. Łóżko zaskrzypiało cichutko. Poderwał się na nogi.
-Po prostu..sobie idź..-Pokiwałam lekko głową obracając się w jego stronę. 
-Jak to? - Szepnął wpatrując się we mnie uważnie.- Ty..ze..
-Zrywam z tobą. - Odetchnęłam głęboko. Przez chwilę patrzył na mnie w skupieniu. Widziałam łzy w jego zielonych oczach. To złamało mi serce,ale niczego nie powiedziałam.
-Dlaczego? Dlaczego Jessy? - Zrobił krok w moją stronę, ale szybko się cofnęłam. Uniósł z zaskoczeniem brwi. 
-Za dużo tego wytrzymywałam..-Odetchnęłam ciężko. -Biłeś mnie, poniżałeś, to ty zabiłeś Darcy...-Zupełnie nieświadomie zaczęłam płakać. To był odruch.- Harry ja...dla ciebie jestem nikim. Masz mnie za nic..w twoim mniemaniu jestem..szmatą. 
-Nieprawda ! - Wrzasnął łapiąc mnie mocno za ramiona. Zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem próbując go odepchnąć. To było na nic. 
-Harry puść..-Szepnęłam drżącym głosem. Nie zareagował. - To boli, proszę puść i wyjdź..
-Nie możesz mnie zostawić! - Ryknął na mnie patrząc mi prosto w oczy. - Nie możesz, rozumiesz? Tylko ty mnie jakoś trzymasz ..na tym zasranym świecie! Bez ciebie nie dam rady! - Wziął moją twarz w dłonie. -Kocham cię, zmienię się obiecuję..
-Nie obiecuj..-Potrząsnęłam głową odsuwając jego dłonie. - Chcesz żebym była szczęśliwa? W takim razie zabierz swoje rzeczy i wyjdź..
Przez chwilę jeszcze mnie obserwował. Uśmiechnął się ponuro, potrząsnął głową i zabrał swoje ubrania wychodząc z mojego pokoju. 
Usiadłam wpatrując się nieco tępo w swoje ręce. Co ja właściwie zrobiłam? Nie czułam się lepiej ani trochę, czułam się okropnie. Straciłam część siebie.

Związałam włosy w kitkę zbiegając na dół. Eleanor obróciła głowę w moją stronę. Oglądała coś w telewizji. Co dziwne, nawet nie denerwowała mnie jej obecność.
-No co? - Mruknęłam pod nosem wsuwając na ramiona kurtkę. Znowu padało.
-Nie wychodziłaś z pokoju od dwóch dni...-Stwierdziła podchodząc bliżej mnie by móc oprzeć się  framugę drzwi. - Martwiłam się o ciebie, co jest?
-Harry ci nie powiedział? - Zmarszczyłam brwi. Potrząsnęła energicznie głową. - Ani Louis? - Rzuciłam marudnie. Westchnęła ciężko. - Ja i Harry...rozstaliśmy się.
-W końcu! - Pisnęła głośno. Posłałam jej mordercze spojrzenie. - Co się stało?
-To nie jest powód do szczęścia, nie mojego ..-Sprostowałam jej wybuch. - Co się stało? Serio niczego nie słyszeliście? Tego jak prosiłam, żeby mnie zostawił? Tego jak płakałam? Niczego?
-Co? - Jej oczy otworzyły się szeroko.
-Eleanor tylko nie mów, że niczego nie słyszeliście. - Przełknęłam głośno ślinę uśmiechając się ponuro. - Nie wierzę w to i wiesz co? - Zmarszczyłam brwi próbując się pohamować przed wybuchem płaczu. - Zawiodłam się na was po raz kolejny..Jesteście moją rodziną, ja..ja po prostu zawsze liczyłam na waszą pomoc, ale wy zostawiliście mnie z tym samą.
-Jessy o czym ty mówisz? - Podeszła powoli i chwyciła mnie za ramiona. Obróciłam głowę w bok pociągając nosem. - Jessy co się stało?
-Zmusił mnie do zrobienia mu loda? - Szepnęłam jękliwie. - Odkąd zaczął mnie bić, dawałam wam nieme sygnały. Chciałam, żebyście mi pomogli..
-Ja chciałam, nie pozwoliłaś mi Jessy. - Westchnęła ciężko.
-Bo bałam się go stracić, dlaczego mnie posłuchałaś Eleanor? - Przełknęłam głośno ślinę spoglądając w końcu na nią. Potrząsnęła tylko głową. - Dlaczego nie zrobiłaś mi na złość jak zawsze? -Spytałam cicho.
-Przepraszam..- Zmarszczyła brwi. Jej dłoń powędrowała ku górze a palce przesunęły się po moim policzku.- Nie płacz malutka.
-Eleanor..ja mam tylko osiemnaście lat, ja nie chcę ... chcę się cofnąć w czasie..-Stwierdziłam cicho pociągając nosem. Jej ramiona objęły mnie mocno. Zaniosłam się głośnym płaczem. - Nie chcę wiedzieć jak to jest brać, nie chcę wiedzieć jak to jest być matką, jak to ...jak boli, kiedy osoba, którą kochasz bije cię i ma za szmatę, ja chcę być...zwykłą osiemnastolatką z nudną przeszłością, czy to tak wiele?
-Przepraszam, że nie mogę ...jakoś pomóc ci zapomnieć. -Stwierdziła cicho gładząc moje plecy.- Ale teraz już będzie dobrze.
-Eleanor ja za nim tęsknie..-Wyznałam łamiącym się głosem. Słyszałam jak zdycha z rezygnacją. - Kocham go, tego nie zmienię.
-Wiem, wiem, że go kochasz..- Odsunęła się odrobinę i wzięła moją twarz w dłonie. - Spróbuj jednak zapomnieć.
-Nie mogę przestać go kochać, nie mogę zapomnieć..- Pokręciłam tylko głową nic nie mówiąc.


-Jessy! - Mimowolnie przyspieszyłam kroku słysząc nawoływanie za plecami. W około było ciemno, dlaczego ja do cholery o tej porze chodziłam sama po Londynie, do tego uliczkami gdzie latarnie świeciły słabo albo wcale ich nie było? Serio, albo nudziło mi się bycie żywą, albo byłam wariatką, w sumie na jedno wychodziło.
-Jessy no proszę! - Przełknęłam głośno ślinę. Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Dlatego uciekałam coraz szybciej, ale jego natężenie wcale nie malało, wręcz przeciwnie, zwiększało się. On był tuż za mną, wiedziałam, że jest cholernie szybki, no ale kurwa, nie aż tak.
-Jessy stój! - Krzyknął.
Potrząsnęłam sama do siebie głową i przeskoczyłam nad kałużą. Nieumiejętnie postawiłam nogę i wyrżnęłam się jak długa.
Jęknęłam pod nosem podnosząc się na dłoniach. Kurwa, ja serio byłam kaleką.
Kroki zbliżały się coraz szybciej.
Uklękłam chcąc podnieść się na nogi i tak się stało. Ale nie samoczynnie, a z czyjąś pomocą, z jego pomocą.
- Jesteś szybka..-Zażartował próbując odgarnąć włosy z mojej twarzy, ale odtrąciłam brutalnie jego dłoń, by zaraz sama odgarnąć denerwujące mnie kosmyki. - Chciałem tylko pogadać.
- O czym? - Uniosłam brew obserwując go. Podniósł dłoń do góry i zmierzwił nią nerwowo loki przygryzając dolną wargę, zaraz potem przyłapałam się na tym, że przygryzam wargę dokładnie w tym samym momencie co on. Szybko się opanowałam i przesunęłam językiem po dolnej wardze skupiając na nim wzrok.
 -Ja chciałem cię przeprosić za to co zrobiłem..-Zmarszczył brwi obserwując mnie w wątłym świetle lamp. - Ta sytuacja mnie męczy, bardzo męczy. Jestem zmęczony samotnością, ja...wiesz jak cholernie to boli kiedy budzę się sam, kiedy wychodzę z domu wiedząc, że cię nie przytulę, nie pocałuję, nie pogryziesz mnie? - Uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem. - Jessy tak bardzo cię kocham..
-Harry..- Przełknęłam głośno ślinę. - Ja też cię kocham,ale..Ale to nie zmienia faktu, że przesadziłeś. To co zrobiłeś było w pewnej mierze punktem zapalnym mojej decyzji, której nie żałuję.- Pokiwałam lekko głową, ale kłamałam. Żałowałam bardzo, chciałam, żeby wrócił, żeby było..dobrze, ale wiedziałam, że nie będzie.
-Hej skarbie..- Odetchnął ciężko robiąc krok w moją stronę.- Ostatnia, serio ostatnia szansa. Jeśli chociaż na ciebie krzyknę, zostaw mnie..- Pokiwał lekko głową. - Proszę, zdjęcie to nie to samo co..twoje ciepło. Proszę, chcę się znowu budzić obok ciebie, męczy mnie spanie samotnie.
-Przykro mi..-Uniosłam brwi. - Już pokazałeś na co cię stać.
-Jessy nie zostawiaj mnie..-Chwycił mnie za dłonie, ale szybko je cofnęłam. - Proszę.
- Ja już cię zostawiłam..-Pokiwałam głową marszcząc brwi.
Poprawiłam torbę na ramieniu i odeszłam najszybciej jak potrafiłam. Zerknęłam na niego przez ramię.
Stał nadal w miejscu wpatrując się tępo w swoje dłonie. Kopnął ze wściekłością jakiś kamień i potrząsnął głową podnosząc na mnie wzrok, a ja szybko obrałam na cel coś przede mną.
Byłam taką idiotką.
Mogłam go odzyskać, ale w sumie ja nawet nie wiedziałam czy chcę. Bałam się, że jeśli jeszcze raz mu zaufam to on znowu mnie skrzywdzi. W sumie mógł zrobić to w każdy sposób, w każdy.
Może po prostu potrzebowałam odpoczynku? Albo naprawdę nie mogłam już do niego wrócić.

-Jade zostaw to..-Mruknąłem cicho widząc jak bawi się moim telefonem. Rzuciła go zaraz na łóżko, nie podobało się jej to, że nie pozwalam jej ruszać moich rzeczy. - Czy ja w ogóle powiedziałem, że możesz założyć moją koszulkę? -Zmarszczyłem brwi.
-A co nie? - Pochyliła się lekko w przód. - Więc mam tu tylko przychodzić po to, żeby się z tobą przespać i zaraz potem mam ubierać się i wynosić?
-Tak właśnie tak? - Uniosłem brew podpierając głowę na dłoni a drugą gładząc jej udo. - Wypierdalaj?
-Oh bo tylko ta szmata może ruszać wszystko co to ciebie należy? - Warknęła. Moje oczy otworzyły się szerzej.
-Zły ruch.. - Syknąłem w odpowiedzi podrywając się do pozycji siedzącej.
-Oh naćpałeś się i będziesz kurwy bronił? - Zakpiła.
-Zamknij się Jade..-Ostrzegłem ją pochylając się w jej stronę.
-Jest największą kurwą jaką miałam okazję poznać..- Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
Nie wytrzymałem. Wymierzyłem jej policzek, by zaraz potem przeskoczyć nad nią, chwycić ją mocno za gardło i przysunąć usta do jej ucha.
-Nazwij kobietę mojego życia "kurwą" jeszcze raz, a będziesz wąchać kwiatki od spodu..-Zagroziłem odsuwając się lekko. Wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Jej serce biło szybko, oddychała spazmatycznie. Wystraszyła się. Widziałem to. Bardzo dobrze.
-Prze..przepraszam..-Szepnęła lękliwie próbując rozluźnić uścisk moich palców. Puściłem ją.
-Ubieraj się i wypierdalaj..- Mruknąłem cicho przysiadając na krawędzi łóżka. Zaskrzypiało cicho.
Jade zabrała swoje ubrania i zaraz opuściła mój pokój.
Schowałem twarz w dłoniach.
-Sypiesz się stary..-Usłyszałem głos Justina, zaraz potem jego dłoń lekko klepnęła mnie w ramię. - Przepraszaj do skutku, nie możesz się poddać.
-Justin..-Przełknąłem głośno ślinę kręcąc głową. - Ona mnie nienawidzi ok? - Zerknąłem na niego. Nie przyjmował tego do wiadomości, widać było to po jego minie. - Zrobiłem wiele złego.
-Bo jesteś zły..- Stwierdził poważnie,  w sumie miał rację. - Ale jedno co wiem na pewno : kochasz ją bardziej niż cokolwiek innego, niż kogokolwiek innego i zrobisz dla niej wszystko. Odwyk, zajęcia z panowania nad agresją i jedziesz stary, ja ci pomogę. - Ścisnął lekko moje ramię. - Zrobisz to dla niej?
-Muszę? -Westchnąłem ciężko. To mi się nie podobało.
-Jeśli tylko chcesz ją odzyskać. -Pokiwał lekko głową wpatrując się we mnie uważnie.
-Spróbuję.. -Mruknąłem niepewnie spuszczając wzrok na swoje dłonie.


-Shhhh! - Zatkałam Dean'owi usta dłonią. Chłopak zaśmiał się głośno przesuwając językiem po mojej dłoni. Cofnęłam ją odruchowo z cichym piskiem.
-Ha! I co teraz małpo? - Parsknął na nowo śmiechem mierzwiąc moje włosy. Zrobiłam naburmuszoną minę zakładając ręce na piersi.
-Jesteś najgorszym przyjacielem ever! - Mruknęłam z niechęcią.
Znałam Dean'a odkąd skończyłam cztery lata, przez jakiś czas w sumie wcale się nie widywaliśmy, nie spotykaliśmy, Dean wyjechał do Polski. W sumie teraz kiedy wrócił nic, ale to nic nie stało na przeszkodzie temu, żebyśmy znowu zaczęli się spotykać, żebyśmy odnowili tą przyjaźń.
-Oh piękna, ty mnie kochasz ! - Pocałował mnie mocno w policzek. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Kocham..-  Posłałam mu całusa. Zaśmiał się cicho. - Nie! Nie! - Pisnęłam widząc jak podrywa się na nogi i biegnie w stronę mojej komody z bielizną.
Uderzył z nieprzyjemnym jękiem w drewnianą komodę i zaraz potem odsunął pierwszą z szuflad.
Potrząsnęłam energicznie głową wskakując mu na plecy.
-Dean zostaw! - Jęknęłam próbując wyrwać mu z dłoni moje czerwone stringi, ale wyciągnął ramiona przed siebie.
-Uuu, seksowne, założysz je dla mnie? - Obrócił głowę w bok i pocałował mnie w policzek.
-Nie! - Jęknęłam cicho nadal z upartością próbując wyrwać mu moją bieliznę.
-Dlaczego? -Zrobił smutną minę wydymając dolną wargę.
-Bo..w sumie to nie mam powodu..-Zmarszczyłam brwi.- A nie! Mam! Grzebiesz mi w rzeczach!
-Proszę cię chochliku..-Parsknął śmiechem. - Ty mi robisz rewizję od kilku dni, ja też mogę.
-Po za tym wiem o tobie wszystko, mogę przeglądać twoje rzeczy.- Wyszczerzył się odkładając majtki na miejsce i zaraz zasunął szufladę. Zeskoczyłam mu z pleców zakładając piersi na ręce.
-Wszystko powiadasz? - Przymrużyłam oczy.
-Wszyściutko! - Posłał mi całusa.
-Kiedy dostałam pierwszy okres? - Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Miałaś dziesięć lat, to był język angielski, zaczęłaś mnie szturchać i mówić, że boli cię brzuch,a jak wstałaś to miałaś taaaką plamę i co zrobił kochany Dean? Zgłosił to pani i dał ci swoją bluzę, a potem odprowadził cię do domu ! -Wyszczerzył się. Otworzyłam szeroko oczy, na co on parsknął śmiechem.
-Ja...Um..-Zagryzłam wargę zaczynając się śmiać.
-Kotku, ja wiem o tobie wszystko, ty wiesz o mnie wszystko, po prostu..Ideaaaalnie! - Pisnął nadal się śmiejąc.
- Taak, no jasne, cokolwiek. - Machnęłam ręką.
- Nadal o nim myślisz? - Spytał w końcu. Uniosłam brwi nie bardzo rozumiejąc. - O Harry'm..-Pokiwał lekko głową. 
-Staram się nie, chociaż bywa ciężko..- Zmarszczyłam brwi.  - Tęsknie zanim,ale..ale chcę żeby jakoś zaczął się starać, żeby pokazał mu, że tak naprawdę mu na mnie zależy. - Odetchnęłam cicho przez usta czując jego ramię mocno mnie oplatające. - Dziękuję, że tu jesteś. - Dodałam cicho rozkoszując się jego delikatnym dotykiem.
-Zawszę będę..-Obiecał cicho. I ja mu wierzyłam.


-Harry odłóż to..- Poczułem mocne szarpnięcie. Woreczek z białym tak bardzo upragnionym proszkiem wypadł mi z dłoni. Próbowałem po niego sięgnąć. Prawie mi się udało, ale dłonie tak bardzo się trzęsły, nie mogłem nad nimi zapanować. To mnie zdenerwowało.
Uderzyłem dłonią w zimny beton wyczuwając pod nią śliski materiał woreczka. Zacisnąłem powoli pięć i uniosłem ją do góry. Jednak jeszcze potrafiłem podnieść to czego potrzebowałem.
-Harry odłóż to powiedziałem!- Zmrużyłem oczy podnosząc wzrok na dźwięk słów Liam'a. Był zdenerwowany.
-Nie mów mi, co mam robić.. - Uśmiechnąłem się lekceważąco powoli, trzęsącymi się dłońmi rozrywając woreczek. Miałem wyjątkowe szczęście, niczego nie wysypałem.
-Naprawdę chcesz się zniszczyć? - Nie skomentowałem tego, po prostu nie chciałem.
Wysypałem powoli zawartość woreczka,a raczej część tego co miałem na rozpostartą dłoń i wciągnąłem szybko. Aż mnie zapiekło. Skrzywiłem się lekko. - Nie wierzę, że robisz to Jessy. - Zakpił ze mnie.
Otworzyłem szeroko oczy spoglądając na niego i uśmiechnąłem się tylko.
-Ona odeszła..-Zauważyłem wybuchając histerycznym śmiechem. -Odeszła ode mnie..trzy miesiące temu. Dobrze mówię? Bo..ja nie byłem zbyt dobry..- Pokiwałem lekko głową. - A teraz mnie zostaw.
-Harry ona tęskni, codziennie pyta co u ciebie..-Poczułem jego dłoń na ramieniu. Aż się skrzywiłem. - Musisz to zostawić.
-Nie mów mi co mam robić...- Mruknąłem cicho podnosząc się powoli na nogi. To było dość trudne, ale dałem radę. - Nie mów mi Liam! - Warknąłem. Cofnął się odrobinę. - Pewnie ją teraz obracasz co? - Uśmiechnąłem się z nutką szaleństwa. Sam to wyczułem. Gotowało się we mnie. - Obracasz moją Jessy chuju? Taaak? - Pchnąłem go lekko w tył. Zatoczył się, ale odzyskał równowagę nic nie mówiąc. Podniósł tylko ręce w obronnym geście. - Jakim kurwa prawem? - Wrzasnąłem łapiąc go za koszulkę. Pociągnąłem do siebie i naparłem na jego kark dłonią.
-Harry puść mnie proszę... - Podniósł rękę do góry i dotknął nią mojej próbując poluzować jej uścisk, a więc ja go zwiększyłem. -Harry puść, co ci to da?
-Nie masz prawa dotykać Jessy, nikt nie ma prawa...- Szepnąłem mu ochryple na ucho. Szarpnął się lekko.
Straciłem chwilowy kontakt z rzeczywistością, nie wiedziałem co się ze mną działo.  Zupełnie jakbym niczego nie widział, nie słyszał, nie kontrolowałem swojego ciała.

Zielonooki ryknął ochryple na swojego przyjaciela, tamten cofnął się, próbował, ale nie był wystarczająco silny.
-Nie masz prawa jej dotykać! - Powtórzył po raz kolejny, tym razem jednak to było punktem zapalnym tragedii. Tragedii, która stała się chwilę później.
Twarz Harry'ego wykrzywiła się w grymasie wściekłości, dłonie naparły mocno na szarpiącego się Liam'a, jego noga poślizgnęła się na nierównej betonowej posadzce i chłopak runął. Runął całym ciałem. Jego głowa miękko uderzyła w beton.
Harry cofnął się w tył. Jego oczy otworzyły się szeroko.

_________________________________________________________________________


Przepraszam za ten rozdział, rozumiem, że może wam się nie spodobać..
Jest dość chaotyczny, ale dla mnie dość kluczący.
No nic.
Dziękuję, za każdy komentarz, opinię :) 
To tyle z mojej strony.
30 komentarzy - NEXT 


Dean Lemon .
W One Mistake Dean jest o rok młodszy, ma 18 lat.
Brak spokrewnienia z Kieran'em Lemonem w One Mistake. 
Postać dla mnie klucząca. 
http://25.media.tumblr.com/ab49b5a1ff65e5e0ed8bf42cbf0aa4df/tumblr_mkxmqpvMXT1rv4yfio2_500.jpg

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 26. ( +16 )

ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY BRUTALNE, NIEMAL EROTYCZNE, JEŚLI NIE ODPOWIADA CI CZYTANIE O TWOIM IDOLU PRZEZ PRYZMAT OKRUCIEŃSTWA, NIE CZYTAJ TEGO. JEŚLI MASZ MNIEJ NIŻ 16 LAT I WIESZ,ŻE TO MOŻE ZNISZCZYĆ TWOJĄ PSYCHIKĘ NIE CZYTAJ, DZIĘKUJĘ.


-Nie do "nas", skąd masz pieniądze? -Uniosłam brew. Widziałam na jego twarzy rezygnację. - Harry czy ty i Justin okradliście bank?
-Nie tak głośno! -Zatkał mi usta dłonią. - Błagam cię, nie tak głośno..-Podszepnął podnosząc wzrok przed siebie i uśmiechnął się krzywo. - Jesteśmy po prostu bogaci..-Dodał niepewnie.



-Czyli nas wyjebałeś..-Zadrwił Bieber opierając się nonszalancko o framugę drzwi. Przełknąłem głośno ślinę mierząc go wzrokiem. - Miałeś jej przecież nie mówić! 
-Wkurwiasz mnie..-Odetchnąłem cicho pod nosem odruchowo zaciskając palce na materiale koszulki brunetki, która niemal wciskała się w mój tors chcąc jakoś zmniejszyć odległość między nią a chłopakiem. - Naprawdę mnie wkurwiasz, a wiesz co robię z ludźmi, którzy mnie wkurwiają.
-Ty mi co najwyżej możesz possać. - Machnął lekko ręką. Czułem, że powoli zaczynam się na prawdę bardzo wściekać. - Chcesz no nie? - Uśmiechnął się podle unosząc sugestywnie brwi. - Albo twoja panienka, huh ? 
-Taki z ciebie kurwa przyjaciel? -Warknąłem nieświadom sobie i swoich czynów odpychając Jessy. Zrobiłem to z taką siłą, że jej drobne ciałko nie mogło tego przyjąć, w zamian czego zatoczyła się do tyłu starając się panicznie złapać równowagę, ale nie poskutkowało i uderzyła mocno w ścianę. 
Podniosła powoli głowę krzywiąc się pod nosem i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Odetchnąłem głęboko słysząc śmiech Justina za plecami. Zupełnym odruchem w tamtej chwili było to, że odwróciłem się i przyłożyłem mu w szczękę. Coś zagrzechotało pod moimi palcami, a z jego nosa trysła krew. 
-Pojebało cię?- Ryknął ściskając lekko palcami nos. Potrząsnąłem tylko głową woląc nic nie mówić i ukucnąłem przed dziewczyną. 
-W porządku kochanie? -Odgarnąłem długie pasma jej włosów za ucho. Pokiwała lekko głową podnosząc się powoli na kolana.- Przepraszam, nie chciałem ja..
-Shh..-Uśmiechnęła się delikatnie dotykając mojego policzka. Zdziwiło mnie to. - Wiem, że nie chciałeś, nic już nie mów. 
-Kocham Cię, tyle mogę powiedzieć.. -Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę, zagryzła tylko lekko dolną wargę przechylając głowę w bok zupełnie jakby czyniła jakieś obserwacje na moim przykładzie.
-Boże! Justin ty jebany padalcu! Zajebałeś nam dywan! - Parsknąłem cichym śmiechem słysząc wzburzony głos Gemm. - Nie śmiej się Harold! Spójrz...to twoja sprawka ! Bieber sprzątasz to! 
-Ale Gemma! - Jęknął cicho nadal zajmując się z uwagą własnym nosem. 
-Pierzesz ten dywan, albo poprawię..-Zagroziła zakładając ręce na piersi. 
-Ktoś się zdenerwował! -Zaświergotałem z rozbawieniem. Jej wzrok wywołał u mnie cichy napad chichotu. 
-Harry..-Syknąłem cicho czując mocne klepnięcie w ramię. Obróciłem lekko głowę dostrzegając rozbawioną buźkę Jessy, dobra jej mogłem wybaczyć. - Zachowuj się.
-Przepraszam...- Pocałowałem ją lekko w dłoń, której nie cofnęła nadal z mojego ramienia na co uśmiechnęła się lekko. -Pięknie się uśmiechasz..-Podszepnąłem cicho. 
-Nie tutaj! - Jęknęła Gemm na co wywróciłem tylko oczyma. - Nie rób tak Harry. 
-Oj o wszystko się czepiasz! - Jęknąłem z niezadowoleniem, jej brwi powędrowały ku górze. - Serio Gemmy, czepiasz się o wszystko, jak stara baba.
-Dobra, już przestaję! -Uniosła dłoń ku górze machając nią lekko zupełnie jakby się wachlowała. -Ale ty Justin sprzątasz to co zrobiłeś. - Dodała kiwając potakująco głową i zaraz zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
-Ktoś tu ma przesrane..-Podszepnąłem Jessy na ucho, jej cichy chichot przykuł uwagę Justina,ale oboje go zignorowaliśmy.- Dobra, wychodzimy Gemm! - Wykrzyknąłem otwierając przed dziewczyną drzwi. Prześlizgnęła się zwinnie pod moim ramieniem i wyszła na zewnątrz naciągając kaptur na głowę. Było już dość ciemno, więc nici z zabrania Jessy gdziekolwiek.
-Może pójdziemy gdzieś..na spacer? -Zagaiła nagle pochylając się lekko w przód na palcach.
-Pewnie skarbie..-Uśmiechnąłem się lekko przyciągając ją do siebie, ale odsunęła się skutecznie ruszając w stronę swojego domu.- Co?
-Po pierwsze jest mi zimno i muszę się przebrać, po drugie poznasz narzeczonego Eleanor. - Pokiwała lekko głową spoglądając na mnie przez ramię.
-Co? Po co? -Jęknąłem nieco marudnie. Uśmiechnęła się z rozbawieniem i potrząsnęła delikatnie głową nie odpowiadając.
-Mamo już jestem!- Krzyknęła na całe gardło.
-A jednak go przyprowadziłaś..- Obróciłem głowę w bok słysząc niechętny komentarz Eleanor. Była szkaradna jak zawsze,ale...
-Louis?- Wykrztusiłem cicho nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Eleanor siedziała mu na kolanach bawiąc się jego dłonią, a on od tak sobie szczerzył się obserwując to co ona wyprawiała. Podniósł w końcu na mnie wzrok i skinął lekko głową. - Co ty tu kurwa robisz?
-Wyrażaj się..-Usłyszałem głos mamy mojej dziewczyny zanim oberwałem w głowę.
-Uh..-Jęknąłem cicho pod nosem spoglądając na kobietę i uśmiechnąłem się przepraszająco.- Dobry wieczór.
-Dobry wieczór, co cię tak zdziwiło? -Uniosła brwi zakładając ręce na piersi i spojrzała kątem oka na zakochaną parkę mizdrzącą się na kanapie.
Wzruszyłem ramionami z nieco bezradną miną kołysząc się na palcach, Jessy nagle mocno pociągnęła mnie za koszulkę tak, że musiałem stanąć spokojnie.
- Po prostu oboje z Harry'm...- Jessy westchnęła cicho nie wiedząc jak ubrać ma w słowa to, co obojgu nam leżało na sercu. - Po prostu uważamy, że to przesada. Louis nie kocha Eleanor, on kocha Cece, jest z El tylko dlatego, że ona go nie zostawi, nie zdradzi, jest bezpiecznym gruntem.
Mimowolnie spojrzałem na Louis'ego. Otworzył szerzej oczy automatycznie puszczając dłoń Eleanor i odetchnął nieco nerwowo spoglądając na każdego z nas po kolei.
-Louis? - Eleanor podniosła się odrobinę przyglądając się mu, ale chłopak tylko wzruszył bezradnie ramionami i wstał niemal ją z siebie zrzucając.
-Dzięki, że mi to zrobiliście..- Mruknął ponuro spoglądając w naszą stronę. Jessy odruchowo ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Louis my chcieliśmy dla ciebie dobrze..- Wyjaśniła cicho. - Ja nie chcę żebyś się męczył z kimś kogo nie kochasz i nie chcę, żeby Eleanor była z kimś, kto nie kocha jej, dobrze? To nie jest fair wobec żadnego z was.
-Gówno wiesz co jest fair a co nie!- Warknął w pewnej chwili. Dziewczyna odskoczyła w tył otwierając szeroko oczy, odruchowo przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w mocnym uścisku, posłała mi tylko wdzięczny uśmiech. - Sama masz lepsze życie? Kiedy spotkałaś tego gnoja w szkole byłaś niczego nieświadomą gówniarą, uczyłaś się świetnie, byłaś podła, ale lubiana, miałaś dom, rodzinę, przyjaciół, my wtedy nie mieliśmy nic. Harry kiedy nas w to w ciągał.. - Potrząsnął energicznie głową odgarniając odruchowo włosy z oczu. - On nam obiecał, że będzie świetnie, że zapomnimy o problemach, będziemy rodziną, a jak wyszło? Gówno wyszło! Pojawiłaś się ty, Perrie chciała cię ostrzec przed nim, ale nie wyszło. Dlaczego? Bo zagroził jej tym, że ją zniszczy. Groził każdemu z nas, jeśli chcieliśmy zrobić coś przeciw! Jak możesz go..dlaczego z nim jesteś?
-Ja go kocham Louis..- Szepnęła cicho przełykając głośno ślinę.
Eleanor i mama Jessy przyglądały się naszej trójce z widocznym zmartwieniem, ale i jakąś obawą. Rozumiałem je doskonale.
-Nie możesz go kochać..-Zaśmiał się ponuro kręcąc przecząco głową, zupełnie jakby chciał odsunąć od siebie tą ewentualność. - Jessy nie możesz. Zrobił ci z życia piekło, zostawił cię na tyle czasu..Pamiętasz co się wtedy działo? Jak wyglądałaś? Byłaś wrakiem, z każdym dniem martwiłem się coraz bardziej, naprawdę, chciałem dać ci kopa na rozpęd, ale ja sam nie byłem lepszy, nie potrafiłem zostawić tego gówna, ćpałem tyle ile wlezie, tak jak ty. Potem..-Odetchnął głęboko podnosząc głowę do góry i uśmiechając się z goryczą. - Dlaczego chciałaś się zabić? Byłem obok, próbowałem ci pomóc..Nie liczyło się to, że wyglądałaś strasznie, a tak było. Byłaś taka chuda, zmęczona tym wszystkim. Ja się bałem, że..ja pierdole, ja bałem się, że przez to dziecko..Nie wiem. Potem on wrócił, bił cię, a ty twierdzisz, że to ja niszczę sobie życie? Dlaczego Jessy?
Zamrugałem kilkakrotnie. W sumie w żadnej, ale to żadnej relacji z tego co się działo Liam nie przedstawiał mi tego w ten sposób, ale teraz wyglądało na to, że Daddy po prostu nie chciał mnie martwić jeszcze bardziej. Nie wiedziałem też, że oboje tak bardzo cierpieli, że ktokolwiek cierpiał, myliłem się, jak zawsze.
Poczułem jak Jessy odsuwa moje dłonie, więc szybko je cofnąłem i wziąłem głęboki wdech orientując się, że dziewczyna wtula się mocno w tors mojego przyjaciela szepcząc mu coś na ucho. Chłopak potrząsnął głową próbując odeprzeć jej słowa, ale w końcu się poddał oddając uścisk.
-Louis my mu..-Przerwałem automatycznie zanim Eleanor powiedziała cokolwiek.
-Daj mu teraz spokój, błagam cię..- Jęknąłem cicho.
Posłała mi nieco mordercze spojrzenie, ale nie zdecydowała się odezwać.



-To było co najmniej...- Harry zawiesił głos mrużąc przy tym oczy.
-Nie wiem jakie, ale..-Westchnęłam ciężko przysiadając na łóżku. - Jak myślisz, on i Cece, coś z tego będzie?
-Szczerze? - Spojrzał na mnie uważnie, więc skinęłam tylko lekko głową. - Będą razem, oni się kochają ok? Ta miłość jest..dziwna, tak jak nasza, ale to nie znaczy, że nie może tego przetrwać.
- Jedno mnie jednak ciekawi...- Przygryzłam wargę. - Z kim puściła się Ce. Przecież to ona zawsze była zazdrosna i taka ...zaborcza. To jest dziwne. Dlaczego ona to zrob...mmm-Zamruczałam cicho kiedy jego usta naparły lekko na moje a dłonie objęły moją twarz.
-Nie gadaj już.. - Szepnął mi prosto w usta uśmiechając się lekko.
-Ale..- Po raz kolejny jego usta uciszyły mnie dość skutecznie.
-Nie gadaj, bo będę zły..-Zaśmiał się gardłowo chwytając moją wargę w zęby tak, że odruchowo lekko je rozchyliłam, po czym pociągnął ją do siebie mrucząc jak kot. - Mam na ciebie ochotę.- Szepnął pochylając głowę w dół, zsunął powoli bluzę z mojego ramienia i ucałował obojczyk. - Wielką ochotę.. - Dodał tym razem  muskając ustami moją szyję. - Powiedz tylko, że chcesz..- Szepnął cicho muskając miejsce tuż pod uchem.
- Śpisz dzisiaj u mnie? - Zapytałam po chwili namysłu.
-Jessy! - Jęknął z niedowierzaniem po czym dźwignął się na dłoniach patrząc mi prosto w oczy. - Jak mogłaś to zepsuć?
-Ups? -Zaśmiałam się cicho przygryzając w roztargnieniu wargę. Zawtórował mi muskając ustami mój nos. - Serio pytałam, śpisz u mnie czy nie?
-Um..- Przymrużył oczy zastanawiając się nad tym przez chwilę i zrobił z ust dzióbek zerkając na mnie. - Śpię.
-Super! - Pisnęłam cicho. -To idź się myj.
-Cooo? - Jęknął pod nosem przewracając się na plecy. - Nie idę! - Dodał po chwili naciągając na siebie kołdrę tak, że dosłownie zrzucił mnie z łóżka. - Upadłeś? Powstań! - Zaniósł się śmiechem pochylając z łóżka w moją stronę. - Żyjesz śliczna?
-Ujebię ci kutasa przy samej dupie..- Zagroziłam zakładając ręce na piersi.
-Mraw.. -Zrobił zamaszysty ruch dłonią zupełnie jak kociak. - Ale wolę żebyś possała, podobno lubisz lizaczki kotku.
-Lizaki, to prawda, nie wspominałam nic o śmierdzących zbukami, parzących się przez cały dzień w obcisłych spodniach pozostałościach po męskich genitaliach. - Pokiwałam głową. Zmierzył mnie wzrokiem pochylając się jeszcze bardziej i zamachnął się, żeby złapać mnie za koszulkę, ale w ostatniej chwili się odsunęłam.
-Pozostałości? - Wykrztusił podnosząc się na nogi.
Kochałam go drażnić.
Podniosłam się z podłogi powoli cofając w tył.
- A myślałeś, że co? - Uśmiechnęłam się słodko przechylając głowę w bok i cofnęłam się jeszcze o krok.
To działało automatycznie. On robił krok w przód, a ja w tył.
-Kochanie, przyznaj po prostu, że nie potrafisz obciągać dużych penisów, bo się krztusisz. - Uniósł brew.
-Przecież rozmawiamy o twoim penisie, a nie reszty kuli ziemskiej. - Pokiwałam lekko głową. - Więc dlaczego miałabym się krztusić?
-Zobaczymy jeszcze jak będziesz próbowała go zmieścić. - Mruknął. Widziałam, że nieco się oburzył, ale wiedział, że ja lubię go denerwować.
-Nie zamierzam próbować. - Posłałam mu całusa uśmiechając się słodko i przełknęłam głośno ślinę natrafiając plecami na ścianę.
Kurwa.
-Oh uwierz, że zamierzasz..- Pokiwał głową przystając w pewnej odległości. - Wcisnę ci go tak głęboko, że się porzygasz, obiecuję ci to.
-Najpierw zmuś mnie do tego, żebym uklękła i próbowała..- Wzruszyłam swobodnie ramionami.
-Klękaj..-Zmarszczył brwi obserwując mnie.
-Co?-Zmrużyłam oczy obserwując go. Wygiął lekko palce strzelając kośćmi.
-Klękaj powiedziałem..-Zrobił krok w moją stronę. - Słyszałaś? Masz uklęknąć i zrobić mi dobrze swoimi słodkimi usteczkami.
-Nie zamierzam? -Uniosłam brew obserwując to jak powoli się do mnie zbliża.
-Kochanie...-Westchnął z utrapieniem przesuwając palcem po moich ustach.  -Chcesz żebym cię zmusił?
-Próbuj..Spróbuj mnie zmusić..-Odetchnęłam cicho przez usta obserwując jego reakcję.
Przez chwilę przyglądał się mojej twarzy jakby coś oceniając, musnął lekko moje usta i uśmiechnął się pocierając swoim nosem mój nos.
-Sama tego chciałaś..-Odetchnął cicho przez usta. Przez chwilę wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem zaledwie przez ułamek sekundy. Nagle jego silne dłonie naparły mocno na moje ramiona. Nie powiem, ale się przestraszyłam, nogi się pode mną ugięły.
-Co ty wyprawiasz? -Wykrztusiłam starając się odsunąć jego dłonie, ale kiedy w końcu mi się to udało chwycił mnie mocno za włosy i pociągnął do tyłu.- Harry, to boli..-Wykrztusiłam zanosząc się płaczem. Pokręcił tylko głową majstrując przy swoim rozporku.- Proszę puść mnie, ja naprawdę nie chcę.
-Nie obchodzi mnie to czego chcesz..- Rzucił pogardliwie pociągając mnie jeszcze mocniej za włosy. Cholernie bolało, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Obiecywał, że się zmienił, że już będzie dobrze, ale był taki sam jak dawniej. To bolało najbardziej. Jego kłamstwo.
Przełknęłam głośno ślinę widząc jak jego bokserki opadają na ziemię, razem ze spodniami, klamra paska odbiła się cichym brzdękiem.
-Ssij..-Rzucił łapiąc mnie mocno za podbródek. Zacisnęłam mocno zęby, nie spodobało mu się to.- Ssij suko albo tak cię urządzę, że nie wyjdziesz z domu przez miesiąc.
Wzięłam głęboki wdech przymykając załzawione oczy. Musiałam się zmusić, znowu zaczęłam się go bać.
Zacisnął mocniej palce, to było wrażenie miażdżenia szczęki. Harry miał naprawdę dużo siły, więc mimowolnie otworzyłam usta. Zaraz potem poczułam jak brutalnie jego penis wdziera się do moich ust. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Nie rycz tylko kurwa ssij...-Warknął spoglądając na mnie oczekująco. Podniosłam na niego wzrok zmuszając się do tego, żeby wykonać jego rozkaz. Nie chciałam oberwać. Zamknęłam oczy starając się nie myśleć o tym co robię, ale równocześnie robiłam to najlepiej jak mogłam.
Kiedy pchnął biodrami w przód, tak, że jego główka obiła mi się o ścianki gardła, załkałam żałośnie próbując powstrzymać odruch wymiotny.
- O tak jak dobrze..-Szepnął cicho zaciskając palce na moich włosach z jeszcze większą siłą niż poprzednio. Starałam się mu ciągle jakoś wyrwać, ale nie mogłam. Słysząc jego głośny jęk zmarszczyłam brwi próbując nadal się szarpać, ale omal się nie zakrztusiłam kiedy wytrysnął prosto w moje gardło.
Kiedy odsunął się ze zwycięskim uśmiechem pochyliłam się w przód chcąc wypluć to, co właśnie znajdowało się w moich ustach, ale jego dłoń mocno chwyciła mój podbródek.
-Połknij to, a jeśli wyplujesz, to zliżesz to z podłogi..- Zagroził patrząc mi głęboko w oczy.
Skrzywiłam się z obrzydzeniem przełykając ślinę razem z słodko-kwaśną mazią.
-Grzeczna dziewczynka..-Uśmiechnął się puszczając mnie by założyć spodnie i zaraz potem bez słowa wyjść do łazienki.
Zmarszczyłam brwi wpatrując się w swoje dłonie. Czułam się kropnie, miałam wrażenie, że się rozpadam od środka? Do tego to można było porównać. To było straszne.
Miałam ochotę tylko zwymiotować.


Jęknąłem cicho pod nosem opierając się o ściankę prysznica. Co ja właściwie właśnie narobiłem?
Nie chciałem jej skrzywdzić, ja nawet nie wiedziałem co mnie podkusiło do tego, co jej zrobiłem. 
Kochałem Jessy bardziej niż własne życie, oddałbym za nią wszystko, właściwie tylko dla niej zgodziłem się na ten napad, chciałem zapewnić jej dostatnie życie, a teraz w ułamku sekundy wszystko zjebałem.
Kurwa, tylko się zajebać.
W sumie to nie była taka zła opcja. Tylko jak? Żyletka, nóż, może się otruje? Albo lepiej- powieszę się.
Z drugiej strony jednak skrzywdziłbym..właściwie kogo? Jessy by się ucieszyła, zabrakłoby na świecie jednego debila.
Podniosłem głowę do góry wzdychając ciężko. Woda powoli płynęła po mojej twarzy by następnie muskać szyję, tors i dalsze części ciała.
Przetarłem twarz dłońmi, ale się nie ruszyłem, nie byłem do tego przekonany.
Ciekawiło mnie czy Jessy już śpi, albo czeka, żeby tylko mnie wyjebać z domu.
Wychodząc spod prysznica poczułem uderzenie zimna.
Ja pierdole.
Chwyciłem szybko ręcznik i obwiązałem się nim w pasie podchodząc do lustra.
No Styles, ty jebany gówniarzu, myślałeś, że się zmienisz? Taki chuj.
Potrząsnąłem głową mierzwiąc palcami mokre włosy.
Przystanąłem na macie łazienkowej i powoli się wytarłem wsuwając na siebie bokserki. Spodnie i koszulkę zabrałem ze sobą wychodząc.
Wszedłem do jej pokoju nieco niepewnie. Rzuciłem spodnie i koszulkę na oparcie krzesła i zerknąłem w stronę łóżka.
Spoglądała na mnie bez słowa palce zaciskając na białym materiale kołdry. Wyglądała jak anioł.
-Przepraszam..-Szepnąłem podchodząc bliżej i zajmując miejsce obok niej. - Ja nie chciałem, żeby tak wyszło..-Odetchnąłem głęboko.
 Nie odpowiedziała wpatrując się tylko we mnie tępo. Przygryzłem wargę unosząc brwi i już otwierałem usta, żeby znowu ją przeprosić, ale mi przerwała.
-W porządku, nic mi nie jest...-Pokiwała lekko głową na co otworzyłem szeroko oczy. - Ale nie rób tego więcej, to nie dla mnie.
-Obiecuję nie robić... -Szepnąłem cicho dotykając jej dłoni.
Posłała mi delikatny uśmiech już nic nie mówiąc. 





________________________________________________________________________

Miał być dłuższy, ale jest 3 nad ranem, mój mózg nie pracuje, więc rozdział jest jaki jest.
No nic, wiem, że dawno nie dodawałam, miałam szkołę, teraz rozdziały będą częściej :) 
ps. jak wiecie pojawiły się na tt konta Hazzy i Jessy. 
Wielkie DZIĘKI dla osób, które je prowadzą! Xxx
Nie wiem co mam jeszcze wam napisać, może tyle, że dziękuję, że tu jesteście? 
No nic, ostatnio nie dawałam ograniczenia komentarzy czy coś,ale..jezu znowu czytacie a nie komentujecie, to w sumie tez wpływa na dodawane rozdziały.
Wiem, to chamskie co teraz piszę i macie prawo być źli ale 30 komentarzy i next.
Piszę to, więc jeśli czytasz to skomentuj błagam.
To tyle. Dobranoc, dzień dobry, cześć nieważne o której to czytasz, kocham cię ! <3



 

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 25.

- Obiecujesz się z nim nie kłócić? 
-Obiecuję spróbować. - Pokiwała lekko głową przygryzając dolną wargę. 
-Co ty znowu odwalasz? - Ryknął na całe gardło łapiąc mocno moje nadgarstki. Serce zabiło mi szybciej. Zlękłam się. - Wszystko było dobrze, co znowu jest nie tak do kurwy? 
-Harry puść mnie, proszę...- Szepnęłam mrużąc nieświadomie oczy.  Pochylił się lekko w moją stronę przesuwając nosem po moim policzku.
-Nie możesz odejść..-Szepnął spokojnie opuszczając powoli moje ręce, wzdłuż ciała, jego dłonie puściły moje nadgarstki. - Kocham Cię. 
-Ten skok na bank, ja..Harry nie możesz. - Potrząsnęłam głową zaciskając usta w wąską linię. Jego oczy otworzyły się gwałtownie szerzej, skrzydełka nosa zadrżały niebezpiecznie kiedy wziął głęboki wdech. 
-Skąd ty wiesz? - Szepnął beznamiętnie przesuwając kciukiem po moich wargach. Mimowolnie przymknęłam oczy rozkoszując się jego delikatnym dotykiem, ale wiedziałam, że odpowiedź mnie nie ominie. - Jessica? 
-Usłyszałam, kiedy rozmawialiście. - Wyszeptałam otwierając powoli oczy. Jego brwi ściągnęły się ku górze tworząc między sobą małą zmarszczkę. - Nie podsłuchiwałam, po prostu mogłeś tak głośno z nim nie rozmawiać, rozumiesz? 
Jego dłonie gwałtownie się cofnęły, nie wiem dlaczego, ale instynktownie wyciągnęłam swoje przed siebie by je chwycić, za późno. 
-Dobrej nocy..-Odetchnął cicho pochylając się w moją stronę. - Nie zaprzątaj tym swojej głowy skarbie, ja nie zrobię niczego co ci się nie spodoba. - Uśmiechnął się ledwie zauważalnie. Jego usta musnęły lekko moje, ledwie to poczułam, kiedy zdobyłam się na to, by na niego spojrzeć on szedł już w stronę drzwi. Pomachał mi jeszcze i z uśmiechem zniknął. 
Opadłam ciężko na schody i potrząsnęłam głową.
Harry miał talent do pakowania się w kłopoty, to już wiedziałam, ale wiedziałam też, że tak czy siak ja go nie powstrzymam, więc bezsensu było mówienie mu, że odejdę, czy cokolwiek takiego. 
-Zły dzień? - Usłyszałam nad sobą dźwięczny głos. Pokręciłam przecząco głową. - O co znowu się kłóciliście?
-Eleanor to nie twoja sprawa...-Westchnęłam ciężko podnosząc wzrok na siostrę. - Gdzie twój gach? 
-Zależy który..- Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu pochylając się ze schodka w moją stronę. - Zgadnij kto mi się oświadczył..
-Podpowiedź? - Przymrużyłam oczy. Nie byłam zbyt zaciekawiona jej zaręczynami, ale no cóż, poudawać można. 
- Znasz go doskonale, to mój były..- Uniosła jedną brew robiąc z ust dzióbek. - Przyjdzie dzisiaj na kolację. Może zaprosisz też Harry'ego? 
-Od kiedy ty lubisz Harry'ego? - Potrząsnęłam głową podnosząc się na równe nogi.
-Nie znoszę go.- Westchnęła z utrapieniem.- Ale chcę żeby on i ...mój narzeczony się poznali. - Pokiwała powoli głową. - Spójrz, jest śliczny..- Wyciągnęła przed siebie dłoń. 
Przymrużyłam oczy przez chwilę obserwując dość ładny srebrny pierścionek z małym białym oczkiem. Nie był jakiś tam wytrawny, ale delikatny, to pasowało do Eleanor.
-Kto jest tym szczęściarzem? - Mruknęłam siląc się dosłownie na miły ton wobec niej.
-Tajemnica, ale ubierz się ładnie, Harry też. - Pokiwała powoli głową schodząc ostrożnie po schodach.  No tak, kupiła nowe buty, dlatego nie zleciała jak idiotka, tylko szła jak jedna z tych napuszonych dam.
-Może przyjdę..- Machnęłam lekko dłonią drugą łapiąc się poręczy schodów i ruszyłam ku górze wyciągając telefon z kieszeni moich spranych jeans'ów.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie widząc jedną nieprzeczytaną wiadomość, mimo to, nie chciałam jej czytać.
Weszłam do pokoju zrzucając telefon na łóżko i jak to miałam w zwyczaju zrzuciłam koszulkę, spodnie stając przed szafą w samej bieliźnie. Usłyszałam wyraźnie dźwięk sms'a, a mój wzrok skierował się w stronę okna.
Harry stał wprost w nim i uśmiechał się szeroko z wyraźnym uznaniem. Uśmiechnęłam się słodko łapiąc za obie story i uniosłam brew. Wyraźnie zastanawiał się nad tym co zrobię. Odetchnęłam cicho i zasłoniłam okno. Zaraz potem usłyszałam kolejny dźwięk sms'a. No tak.
Usiadłam na łóżku zakładając nogę na nogę i chwyciłam telefon. Zignorowałam sms'y i wybrałam jego numer. Nie musiałam czekać długo.
-Już prawie a ty zasłoniłaś! - Jęknął wprost w słuchawkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Przyjdziesz na kolację? - Spytałam w końcu opierając się jedną dłonią o materac.
-Uhum. A co twoja mama ugotuje?
-Oh ty tylko to..-Wywróciłam oczyma na co rozległ się jego cichy śmiech. - Nie wiem, ale ubierz się ładnie. El przyprowadza dziś narzeczonego. -Westchnęłam mimowolnie.- No nic, bądź za godzinę. Kocham. -Dodałam odkładając telefon i opadłam plecami na łóżko.


-Za godzinę mam być u Jessy! -Jęknąłem opierając dłonie po obu swoich bokach na kanapie. Brwi Justina powędrowały ku górze. - Rodzinna kolacja..-Dodałem po chwili widząc jego minę.
-Stary wkręciłeś się w rodzinkę? - Rzucił z kpiną pochylając się w moją stronę. Przymrużyłem oczy. - Posłuchaj, albo teraz, albo kurwa nigdy! Tak trudno jest ci to wszystko zrozumieć?
-Justin obiecałem..to znaczy, nie obiecałem, ale to dla niej ważne, muszę tam być. - Wyjaśniłem pokrótce podnosząc się na nogi. Justin nie powiedział zupełnie nic obserwując mnie, widziałem jak jego mięśnie się napinają kiedy zacisnął dłonie w pięści. - To ważne też dla ciebie..-Zgadłem na co uśmiechnął się drwiąco. - I obiecałem.- Dodałem cicho wzdychając z rezygnacją. - Jesteś pewien, że nikt nas nie przyłapie?
-Dobrze wybrałeś..-Poklepał mnie po plecach rozwijając plany budynku. - Tu w tym pomieszczeniu są pieniądze to będzie zadziwiająco łatwe, mój kumpel zajmie się kablami więc liczymy na to, że kamery nie będą działać, musimy pozbyć się ochroniarzy. Jest ich dwóch, trzydziestoletni i czterdziestodwuletni, łatwizna.
-Jak chcesz ich zdjąć? - Przymrużyłem oczy, jego twarz rozświetlił uśmiech kiedy czarna torba została rzucona przede mnie na stolik. - Co to ma być? - Westchnąłem z utrapieniem.
Wzruszył powoli ramionami rozpinając torbę i uchylając ją. Otworzyłem szerzej oczy. O takiej broni mogłem tylko pomarzyć, co najlepsze nie dość, że była nielegalna to pewnie jeszcze kradziona.
-Mała ofiara nikomu nie zaszkodzi.- Zażartował wsuwając jeden z mniejszych pistoletów w kieszeń. - Ubrania masz w drugiej torbie, przebierz się bo zaraz podjadą. - Pokiwał głową wyciągając telefon.


-Gdzie Harry? - Poderwałam głowę słysząc głos Eleanor.- Niech zgadnę, nie przyjdzie. - Prychnęła cicho pod nosem kiedy obróciłam się w jej stronę.
-Najwyraźniej nie może..-Zmarszczyłam brwi z nadzieją zerkając na telefon. - Pewnie mu coś wypadło, skąd wiesz? W końcu nie musi poznawać twojego narzeczonego. - Potrząsnęłam lekko głową.
-Powinien. - Uśmiechnęła się z zadowoleniem słysząc dźwięk dzwonka. - Pójdziesz otworzyć? Ja sprawdzę co z kolacją. - Rzuciła jeszcze szybkim krokiem udając się w stronę kuchni.
-Tak, no jasne, co to dla mnie. - Stwierdziłam uśmiechając się do siebie krzywo. Moją głowę zaprzątało wciąż to co się dzieje z Harry'm, dlaczego nie przyszedł, co on takiego robił.
Pokręciłam lekko głową naciskając klamkę drzwi by je otworzyć.
-Cześć. - Przymrużyłam oczy spoglądając na zadowolonego Louis'ego.
-Cześć, Hazzy u mnie nie ma.- Wzruszyłam ramionami, ale coś mi nie pasowało. Jego odświętny ubiór.
-Nie przyszedłem do niego..-Potrząsnął głową odgarniając przydługą grzywkę na bok. - Mogę wejść? Eleanor chciała mnie przedstawić twoim rodzicom.
-Że co? - Otworzyłam szeroko oczy popychając go lekko w tył. Wyszłam przed dom zatrzaskując drzwi. - Louis co ty wyprawiasz, co z Cece?
-Pizda ją swędziała, zdradziła mnie i odeszła? -Zapytał retoryczne mrużąc oczy. Przez chwilę patrzyłam na niego z lekkim oniemieniem. - Nie patrz tak, to prawda, a Eleanor to bezpieczny grunt.
-Louis popełniasz błąd, Cece pewnie nie chciała..- Odetchnęłam cicho przez usta. Spojrzałam na dom Styles'ów przez ramię Louis'ego i otworzyłam szerzej oczy.
Harry przebiegał wyraźnie ostrożnie na drugą stronę by zaraz potem wrzucić do czarnego nieznanego mi auta torbę i zniknąć w jego wnętrzu, dlaczego nie zdziwiło mnie to, że był z nim Justin?
No tak, wystawił mnie dla kumpla, nie wiedząc w co pakuje się Loueh. Jakie to do niego podobne.
-Może i popełniam błąd, ale daj mi spróbować. -Odetchnął cicho podążając za moim wzrokiem.-Kto to?
-Uhm, nikt, chodź..-Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę udając się do środka. W co znowu Harry się pakował? Więc może zamierzał wziąć udział w tym napadzie na bank, ale jeśli tak to tego pożałuje.
- I co? Przyszedł? -Usłyszałam podekscytowany głosik Eleanor, która wybiegła mi naprzeciw.- Louis! - Niemal pisnęła w pewnym momencie widząc jak chłopak wyłania się zza mojego ramienia. Co tu się działo?


-Więc wiesz co masz zrobić..-Brwi Justin'a powędrowały ku górze, auto stanęło z lekkim szarpnięciem. Odetchnąłem cicho pod nosem kiwając w zrozumieniu głową. - Mam nadzieję, że nas nie złapią, ale jeśli tak to..Zadzwoń do Jessy, teraz, tylko ani słowa o tym co robisz i gdzie jesteś.
-No jasne..-Uśmiechnąłem się półgębkiem sprawdzając swój telefon, nie słyszałem nawet kiedy dzwoniła. Wybrałem jej numer przykładając telefon do ucha. Jeden sygnał, dwa sygnały, trzy i cz..
-Harry? - W jej głosie usłyszałem coś na rodzaj ulgi.- Gdzie ty jesteś? Widziałam ciebie i Justin'a, co wy kombinujecie?
-Zupełnie nic..- Stwierdziłem przybierając luźny ton. Czułem wzrok Biebera na sobie. - Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale to dopiero jak wrócę, obiecasz, że będziesz się dobrze bawiła?
-No..-Usłyszałem jak wzdycha z rezygnacją. - Obiecuję, ale wracaj cały.
-Wrócę cały. - To zabrzmiało w mojej głowie niemal jak przysięga na co otworzyłem szerzej oczy, Justin na migi pokazał mi, że musimy już iść. - Muszę kończyć. Bardzo cię kocham.
-Ja bardziej. - Stwierdziła cicho.
-Kotku, posprzeczamy się jak wrócę. - Przełknąłem głośno ślinę.- Cześć..-Dodałem rozłączając się i wrzuciłem telefon do schowka. - To co, idziemy?
-Idziemy, kominiarka..- Podał mi ją wsuwając właśnie swoją. Zrobiłem to samo sprawdzając magazynek pistoletu. - Możesz się jeszcze wycofać, to grubsza sprawa Styles.
-Idziemy Bieber..- Rzuciłem ostro wysiadając z auta. Przymrużyłem oczy rozglądając się czy nikogo nie widać, zaczynało się ściemniać, spojrzałem w stronę Justin'a, sprawdził telefon i skinął lekko głową, kamery i alarmy zostały wyłączone. Oboje ruszyliśmy cicho, ale zadziwiająco szybko w stronę banku w cieniu, staraliśmy się omijać latarnie. Żołądek ściskał mi się z nerwów.
- Na trzy..-Usłyszałem jego przytłumiony głos kiedy przystanęliśmy przed drzwiami. -I... trzy! - Rzucił na jednym wdechu.
Pchnął drzwi rozglądając się w koło. Jeden z rosłych mężczyzn wymierzył w naszą stronę broń. Justin był szybszy, nie wiem jak to się stało, ale ochroniarz już po chwili leżał na ziemi przyciskając dłoń do piersi.
-Dobij chuja, znajdę drugiego..-Usłyszałem wyraźne polecenie. Nie zamierzałem się sprzeciwiać. Mieliśmy szczęście, że o tej porze bank już zamykali. Podszedłem ostrożnie i odepchnąłem butem broń lufą celując prosto w serce.
-Ja po prostu muszę..-Wyjaśniłem cicho pociągając za spust. Jego cichy jęk, a potem otwarte szeroko oczy i strużka krwi sącząca się leniwie z ust uświadczyły mnie w tym, że właśnie go "dobiłem".
Poderwałem głowę słysząc głośny wystrzał i śmiech Justin'a.
-Harry, torba! - Usłyszałem. Wsunąłem broń w tylną kieszeń i pobiegłem za głosem przyjaciela. Stanąłem jak wryty widząc przed sobą otwarty skarbiec. Boże ile tego było i tak w tak łatwy sposób.
-To wszystko..-Potrząsnąłem głową podając mu torbę i kucając obok niego.- Ile chcesz tego zabrać?
-Tyle ile się uda..-Wzruszył beznamiętnie ramionami. - Masz dwie torby, ładuj to co możesz..- Ponaglił mnie. Zrobiłem jak kazał. Zacząłem pakować do torby wszystko tak jak leciało z nadzieją, że zmieści się tego odpowiednia ilość.
Przymrużyłem oczy słysząc dźwięk sms'a. Bieber podniósł dłoń do góry i przez chwilę marszczył brwi. Zaraz potem szybko zapiął torbę.
-Zapinaj i spierdalamy! - Wrzasnął do mnie. Zapiąłem ją, wrzuciłem na plecy i pobiegłem za nim w stronę auta. Wszystko co robiłem, robiłem odruchowo. Rzuciłem torbę na tylne siedzenie, wsiadłem do auta, które zaraz odjechało z piskiem opon. Zdążyliśmy nim ktokolwiek nas zobaczył.

-Gemma jest Harry? - Spytałam wprost wchodząc do salony. Dziewczyna spojrzała na mnie nieco dziwnie. - Nie patrz tak, gdzie on jest?
-Nie mam pojęcia, wyszedł i wiem tyle co ty. - Zmarszczyła brwi rzucając czasopismo na stolik. - Jedyne co możemy zrobić to poczekać aż wróci, nic więcej. - Westchnęła z utrapieniem. - Siadaj, zrobię ci coś do picia.
-Dzięki..-Potrząsnęłam głową. - Pójdę do siebie, jak wróci, niech do mnie zadzwoni. - Poprosiłam odwracając się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi.
Sięgnęłam do klamki, ale drzwi otworzyły się samoczynnie a ja wpadłam nieostrożnie na tors swojego chłopaka. Pochylił się lekko nade mną mrużąc oczy. Był nieco wystraszony, ale i podekscytowany. Przez jego ramię dostrzegłam Justin'a, uśmiechał się od ucha do ucha trącając ramieniem loczka by wejść. Rzucił czarną torbę na ziemię i skierował się w stronę drzwi. Pokręciłam lekko głową przebiegając wzorkiem po Harry'm dostrzegając taką samą torbę w jego dłoni. Zaciskał palce na jej pasku z ogromną siłą.
-Gdzie ty byłeś? -Spytałam w pewnym momencie mrużąc oczy. Rysy jego twarzy nieco złagodniały, uśmiechnął się do mnie. - Harry!
-Jesteśmy bogaci kochanie! - Parsknął głośnym śmiechem rzucając torbę na ziemię a jego silne dłonie chwyciły mnie w tali i podniosły do góry po chwili przytulając mocno. Zamrugałam gwałtownie nawet nie próbując uwalniać się z jego uścisku.
-Co ty powiedziałeś? - Sapnęłam cicho odsuwając się tak by spojrzeć mu prosto w oczy. - Bogaci? Jakim cudem Harry?
-Nie zastanawiaj się nad tym, po prostu los się do nas uśmiechnął, jesteśmy bogaci. - Pocałował mnie mocno w usta i odstawił na ziemię.
-Nie do "nas", skąd masz pieniądze? -Uniosłam brew. Widziałam na jego twarzy rezygnację. - Harry czy ty i Justin okradliście bank?
-Nie tak głośno! -Zatkał mi usta dłonią. - Błagam cię, nie tak głośno..-Podszepnął podnosząc wzrok przed siebie i uśmiechnął się krzywo. - Jesteśmy po prostu bogaci..-Dodał niepewnie.



__________________________________________

Wow, jest ponad 30 komentarzy, cieszę się. 
Nie dziwcie mi się, błagam was.
Ja kocham każdą osobę, która to czyta, kocham was jeszcze bardziej jeśli to komentujecie.
Dlaczego jednak macie do mnie pretensje? 
Mam szkołę okey? Nie jestem wiecznym nołlajfem, który by tylko siedział tu i pisał, a nawet jeśli to nie ma na to codziennie weny, sorry not sorry. 
To jest moja mała odskocznia, którą chcę się z wami podzielić, chodź może to nudne, głupie czy monotonne, nie wiem. 
Postanowiłam coś zrobić, mianowicie zakładkę "Godni Polecenia" , na czym to polega? Już tłumaczę, więc piszecie tam linki do swojego bloga, ALE tylko link, z numerkiem, w każdym kolejnym poście, pod rozdziałem będę "promować" trzy blogi z tej listy, każdy się tu znajdzie, kto będzie chciał. Jak to robicie? Piszecie np. 69) one-mistake-jessy.blospot.com + @hbefjrndk nick z twittera ew. aska i link do bloga, po co link tt albo aska? Po to, by poinformować was, że takowy blog został zareklamowany tutaj :) Jeśli jednak chcecie opisać blog, to w zakładce SPAM wraz z linkiem do niego, nie spamujcie mi pod rozdziałami, tu liczę tylko na wasze opinie, ale błagam! Rozwijajcie je bardziej niż " Fajnie, Super" okay ? :) 
Dobrze misie, jeszcze jedna sprawa, tak jest nowy rozdział bloga, ale ja nie o tym, jedna z dziewczyn, nie będę zdradzać kto, gdzie i jak, spytała mnie o to, dlaczego na tt nie ma kont np. @jessypl i @harrypl tak jak Dark itp. Według mnie? Moje opowiadanie nie jest jakieś tam nie wiadomo jakie, jednak pewnie byłoby mi miło, zaczęłam je tłumaczyć na język angielski, więc może kiedyś, ale jeśli podoba wam się pomysł tej dziewczyny to napiszcie do mnie. Chodzi mi o to, czy ktoś znalazłby się do prowadzenia takich kont? Jeśli tak, to załatwmy to właśnie na tt :) 
Dobrze dziękuję, rozpisałam się, uhhhhhh xx
Kocham was i dziś nie nalegam na komentarze, sprawdzę jak sami sobie poradzicie :)