Twarz Harry'ego wykrzywiła się w grymasie wściekłości, dłonie naparły
mocno na szarpiącego się Liam'a, jego noga poślizgnęła się na nierównej
betonowej posadzce i chłopak runął. Runął całym ciałem. Jego głowa
miękko uderzyła w beton.
Harry cofnął się w tył. Jego oczy otworzyły się szeroko.
Załkałem cicho widząc szkarłat płynący powoli po betonowej posadzce.
W przerażeniu chwyciłem mocno ramiona Liam'a. Nie zareagował. Potrząsnąłem nim. Nadal nic.
W pewnym momencie upuściłem go. Wytarłem odruchowo dłonie w spodnie i podciągnąłem kolana pod brodę.
Co ja właśnie zrobiłem? Zabiłem go. Zabiłem Liam'a, osobę, która tak naprawdę we mnie wierzyła.
Boże, jak mogłem?
Zmierzwiłem nerwowo włosy słysząc dźwięk telefonu w jego kieszeni.
Pochyliłem się nad nim i drżącymi dłońmi wydostałem komórkę.
"Mama :) x "
Odetchnąłem nerwowo przykładając telefon do ucha.
-Liam?- Usłyszałem zdenerwowany głos jego matki. - Liam gdzie ty się podziewasz?
-Pani Payne? - Zapytałem drżącym głosem. Mój oddech przyspieszył w przerażeniu. - Liam...znalazłem go. On chyba nie żyje.
-Co? -Skrzywiłem się lekko słysząc jej przerażony krzyk. - Harry w tym momencie dzwoń na pogotowie! Już! -Niemal warknęła rozłączając się.
Wybrałem numer pogotowia automatycznie,ale w sumie nie wiedziałem po co. Przecież Liam już nie żył. To było bezsensu.
Odsunąłem się odrobinę opierając plecy o zimną ścianę i obserwowałem go uważnie.
W głowie powoli zaczęło mi się kręcić. Uderzyłem się w czoło otwartą dłonią. Uh, jebane dragi.
Naprawdę nie było ze mną dobrze. Ja pierdole, znowu byłem wrakiem.
Jessy mnie zostawiła, zabiłem Liam'a. Co ze mną do chuja było nie tak?
Zmarszczyłem brwi obserwując jak zabierają Liam'a. Spisali moje zeznania, które musiałem zapamiętać w razie czego. Inaczej przecież oni mnie zamkną. A ja nie chcę siedzieć, to był wypadek. Kolejny cholerny wypadek.
-Dean? - Skrzywiłem się. Mój palec zastygł w drodze ku tortowi.
-No tylko liza! - Uśmiechnąłem się słodko obracając w stronę blondynki. Perrie przymrużyła oczy łapiąc mnie za koszulkę i pociągnęła za sobą.- Ejjj!
-Jessy! -Wydarła się nagle przytrzymując mnie w miejscu. Otworzyłem szeroko oczy próbując się jej wyrwać, ale za jej plecami pojawiły się dwie wyraźnie zdezorientowane dziewczyny.
-Pezz czemu go trzymasz? -Głowa Cece przechyliła się powoli w bok obserwując naszą dwójkę.
-Chciał popsuć tort! - Pisnęła z niedowierzaniem. Wywróciłem oczyma- Serio! Przyłapałam go na goooorcącym uczynku!
-Dean nie wchodzisz do kuchni..-Zadecydowała w końcu Jessy. Zmarszczyłem brwi. - Ani żaden inny facet!
-Ale..-Jęknął Zayn pojawiając się w przedpokoju.- Tam jest piwo...
-To nie będziesz pił? -Spytała retorycznie Pezz. Mulat przymrużył oczy obserwując ją. - Albo ja ci je przyniosę.
-Kocham cię..-Cmoknął ją mocno w policzek na co Jessy wywróciła oczyma.
-Ale...-Cece przymrużyła oczy. - Gdzie jest mój facet?
-Louis? - Mulat uniósł brew. - Wyszedł..parę minut temu.
-Do tej kurwy Eleanor? - Warknęła nagle.
-Jestem tutaj..-Przypomniała się brunetka na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Ale przyznałaś, że jesteś kurwą..-Zaśmiała się podle.
-Zabi..-Eleanor nie zdążyła skończyć bo Jessy zatkała jej usta dłonią. Uśmiechnąłem się nagle. Mniej jej paplania .
Nagle dłoń Jessy chwyciła nadgarstek siostry i Perrie wychodząc do kuchni. Cece poszła za nimi śmiejąc się pod nosem.
Zerknąłem na Mulata. Popijał piwo, które jeszcze zdążył zgarnąć z kuchni.
-No co jest młody? - Zaśmiał się obserwując mnie. - Czujesz coś do chochlika?
-Kogo? -Zmarszczyłem brwi.
-Chodzi mi o Jessy. -Uśmiechnął się półgębkiem palcem pocierając szyjkę butelki. Przełknąłem głośno ślinę. - No nie wstydź się.
-Przyjaźnimy się.- Przypomniałem mu szybko. Jakoś nie miałem ochoty na zwierzenia, serio.
-Ale chcesz czegoś więcej..-Strzelił. Wywróciłem oczyma.
-Hej, ja się z nią przyjaźnię..-Zmarszczyłem brwi. - Nawet jeśli czuję coś więcej, chcę żeby była ze mną...czy ty serio nie widzisz,że ona ciągle jest z Harry'm? Może sobie pierdolić ile chce,że z nim zerwała, ale ja znam prawdę. Ona nigdy się od niego nie uwolni. Nawet jeśli teraz wejdzie przez te drzwi..- Skinąłem na drzwi wejściowe. - Ona go nie wyrzuci, powie mu "Harry odczep się", ale nie wyrzuci go, pozwoli mu zostać, a on będzie miał szansę na to,żeby znowu ją debilnie przeprosić, ona mu uwierzy i tak będzie zawsze. - Westchnąłem ciężko. - Jest piękna, utalentowana i ...i tak dalej, jest mega inteligentna i tak bardzo naiwna! jakim cudem?
-Woah...-Malik zmarszczył brwi.- Ty ją kochasz.
-Ja pierdole..-Mruknąłem cicho. - Medal ci się należy.
-Ej! - Fuknął cicho unosząc brew. - Bez sarkazmu!
-Wiesz co to jest? -Zrobiłem duże czy. Zmierzył mnie wzrokiem. - Powiedzmy, że wiesz.
-Frajer.- Mruknął.
-Palant. - Odparowałem.
-Niedo...- Zmarszczył brwi. - Nic, ciesz się, że cię lubię.
-Wow, chyba wolę mieć to na piśmie. - Zaśmiałem się cicho. Wywrócił oczyma z rozbawieniem.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając w ścianę. Podniosłem głowę wzrokiem natrafiając na wyszczerzonego Lou za którym podążał wysoki, nawet dobrze zbudowany brunet o kręconych włosach.
Kogoś mi przypominał, to znaczy z opowiadań Jessy,ale nie wiedziałem dokładnie kogo.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem! - Pisnął Loueh ściągając kurtkę, którą zaraz odwiesił. - Jessy!
Dziewczyna powoli wyszła z kuchni wycierając dłonie w fartuszek, który miała na sobie a widząc " przybysza" zmarszczyła brwi.
-Ja..-Odetchnęła cicho. - Kto go tu zaprosił?
-Ja..przyszedłem z Lou. - Stwierdził odchrząkając cicho. - Przepraszam, nie powinienem, pójdę sobie.
Obrócił się powoli w stronę wyjścia wkładając dłonie w kieszenie. Widziałem, że Jessy zaczyna go żałować, było jej chyba przykro widząc co się z nim dzieje.
-Nie Harry czekaj...-Westchnęła cicho. - Pomożesz mi..robić ciasto.- Uśmiechnęła się w jego stronę . Lokaty widocznie zamarł obracając się powoli w jej stronę.
Nie wiedziałem czy dobrze zrozumiałem co Jessy do mnie mów, ale widok jej uśmiechu automatycznie mnie w tym utwierdził. Uspokoiło mnie to.
Pokiwałem powoli głową ściągając kurtkę i odwieszając ją na bok.
Skinęła na mnie dłonią więc ruszyłem w ślad za nią mijając tego całego Dean'a i Zayn'a.
Mulat posłał mi lekki uśmiech kiedy przekraczałem próg kuchni.
W sumie, nie wiem po co przyszedłem, zaledwie wczoraj płakałem głośno i gorzko zaćpany nad ciałem Liam'a a dziś miałem szansę na to by Jessy mi wybaczyła.
-Harry! - Uniosłem brwi słysząc wybuch radości Perrie. Uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie przytuliła, Cece rzuciła mi tylko pogardliwe spojrzenie i nadal mieszała składniki.
Poczułem mocny uścisk dłoni na swojej. Zmarszczyłem brwi kiedy brunetka pociągnęła mnie do siebie.
-Harry ty pomożesz mi ubijać to, ok? - Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc uśmiech Jessy i skinąłem lekko głową. -Mocno..I takimi ruchami. - Poprowadziła powoli moją dłoń i zagryzła dolną wargę skupiając się na tym co robi.
Zmarszczyłem brwi obserwując jej twarz, była taka śliczna.
-.. i wtedy..Harry słuchasz mnie? - Skrzywiłem się pod nosem czując uderzenie zadane przez Perrie.
-Tak słuuuchałem. - Pokiwałem energicznie głową odgarniając loki z oczu na co Jessy zachichotała.
-Tylko znowu go nie przyjmuj z otwartymi ramionami..- Mruknęła Ce rzucając ściereczkę na blat. - Dobrze myślisz Styles, nie lubię cię.
-Oj zostaw go Marcela..-Jessy potrząsnęła głową cofając się o krok tak, że wpadła plecami na mój tors. - To urodziny Dean'a, nie kłóćmy się. Ok? - Podniosła na mnie wzrok zagryzając dolną wargę.
Musiałem to przyznać. Kilka dni rozłąki i jej przyjaźń z Dean'em w jakiś sposób przywróciły ten dawny blask jej ciemnych oczu i co najważniejsze, ona znowu się śmiała. Cieszyłem się.
-Tęskniłam..-Szepnęła nie spuszczając ze mnie wzorku.
Zamarłem. Jak to tęskniła.
Widząc moje zdziwienie zaśmiała się cicho.
-Mimo tego, że bardzo mnie zraniłeś..- Dotknęła powoli mojego policzka uśmiechając się pod nosem. -Ale cię kocham Hazz..-Zagryzła wargę stając na palcach.
Wiedziałem co chciała zrobić. Robiła to zawsze kiedy chciała mnie pocałować, gdybym się nad nią nie schylał, to byłoby ciężkie, byłą malutka.
Pochyliłem się lekko w przód a jej ciepłe wargi naparły na moje. Mruknąłem z zadowoleniem zwiększając nieco intensywność napierania naszych warg. Jej usta powoli się otworzyły a przednie siekacze zahaczyły o moją wargę pociągając ją ku sobie wraz z ruchem, który kazał się jej cofnąć i stanąć równo na stopach.
-Wybaczysz? - Odgarnąłem jej loki na bok. Zaśmiała się pod nosem. - Tak czy nie Śmieszko?
-To..już ostatni raz. - Pokiwała głową z uśmiechem. - Naprawdę. Następnym skopię ci dupę i zostawię cię na zawsze.
-Zrooozumiałem! - Wyszczerzyłem się zanurzając palec w cieście i zaraz musnąłem nim jej nos. -Oj kochanie, chyba się ubrudziłaś.
-Harry! - Jęknęła cicho i uderzyła mnie w ramię. -Liż to.
-Tak przy ludziach? - Otworzyłem szerzej oczy. Uniosła brew.
-Liż..-Zażądała. Zaśmiałem się cicho pochylając nad nią i musnąłem językiem jej nos. Zmarszczyła go zabawnie. Zrobiłem to po raz kolejny i wpiłem się w jej usta. Zaśmiała się cicho obejmując moją szyję swoimi delikatnymi dłońmi.
-Mraww..-Mruknąłem jej w usta na co zaśmiała się głośniej. - Kochasz?
-Bardzo..-Zmarszczyła nos uśmiechając się lekko.
-Ej zakochańce..-Poderwałem głowę słysząc głos Lou. - Idziecie pić, czy będziecie się tu pieprzyć?
-Co z ni...-Zmarszczyłem brwi dostrzegając pustkę w kuchni. - Um, zaraz przyjdziemy.
-Pamiętaj o gumkach Hazzuś.. - Posłał mi całusa na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-On jest porąbany..-Stwierdziła Jessy. Uśmiechnąłem się do niej z rozbawieniem. - No co? Jest! - Pisnęła nagle.
-Yup, jest..- Zaśmiałem się cicho.
-No nie gadaj..-Zaśmiała się kręcąc głową.
-Daaaawaj! - Jessy pisnęła głośno zrzucając koszulkę. Parsknąłem śmiechem.
Wszyscy śmiali się już, pili i jarali co popadnie, nie zdziwiło mnie to.
-Kochanie, zejdź ze stołu! - Pisnął Louis. Cece posłała mu tylko całusa tańcząc dość subtelnie wraz z Perrie. To naprawdę było coś.
Obie były cholernie wcięte i ruszały się ... dość prowokacyjnie. Nie powiem, może to i pociągało, ale mój wzrok skupił się na Jessy.
Wraz z Dean'em i Malikiem ścigała się nadal kto wypije więcej.
Przechyliła kieliszek i skrzywiła się.
-Łuhuuu! - Krzyknęła wyskakując w górę i zaśmiała się cicho. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem. - Piecze cholerstwo, ale warto. - Zagryzła mocno wargę i posłała mi całusa. - Widzimy się na górze. - Zaśmiała się cicho.
-Boże ja nie dam rady! - Jęknął Dean. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale cóż, ja sam też nie próbowałbym się mierzyć z Jessy, ona miała mocną głowę jeśli chodziło o picie i tak dalej, serio.
-Mówiłam ci, nie rób tego..-Zaśmiała się cicho i posłała mu oczko przysiadając na kanapie.
Rozejrzałem się w koło. Nikt jeszcze nie usnął, ale salon rodziców Jessy źle wyglądał, będą kłopoty.
Zaśmiałem się gardłowo popijając piwo prosto z butelki i odetchnąłem cicho. To lubiłem. Właśnie to.
W sumie podobało mi się spędzanie czasu na lenistwie. Mógłbym tak żyć.
-Wygrałam! - Otworzyłem szerzej oczy słysząc krzyk Jessy. Nagle stanęła prosto i skrzywiła lekko. - Hazz..- Jęknęła jękliwie.- Zaraz zwymiotuję.
-Boże.. -Sapnąłem do siebie podrywając się na nogi. Chwyciłem ją w kolanach jedną dłonią, drugą w pasie i podniosłem.
-Nie kołysz! - Jęknęła kiedy niosłem ją na górę.
-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.
______________________________________________________________________________
Naprawdę nie było ze mną dobrze. Ja pierdole, znowu byłem wrakiem.
Jessy mnie zostawiła, zabiłem Liam'a. Co ze mną do chuja było nie tak?
Zmarszczyłem brwi obserwując jak zabierają Liam'a. Spisali moje zeznania, które musiałem zapamiętać w razie czego. Inaczej przecież oni mnie zamkną. A ja nie chcę siedzieć, to był wypadek. Kolejny cholerny wypadek.
-Dean? - Skrzywiłem się. Mój palec zastygł w drodze ku tortowi.
-No tylko liza! - Uśmiechnąłem się słodko obracając w stronę blondynki. Perrie przymrużyła oczy łapiąc mnie za koszulkę i pociągnęła za sobą.- Ejjj!
-Jessy! -Wydarła się nagle przytrzymując mnie w miejscu. Otworzyłem szeroko oczy próbując się jej wyrwać, ale za jej plecami pojawiły się dwie wyraźnie zdezorientowane dziewczyny.
-Pezz czemu go trzymasz? -Głowa Cece przechyliła się powoli w bok obserwując naszą dwójkę.
-Chciał popsuć tort! - Pisnęła z niedowierzaniem. Wywróciłem oczyma- Serio! Przyłapałam go na goooorcącym uczynku!
-Dean nie wchodzisz do kuchni..-Zadecydowała w końcu Jessy. Zmarszczyłem brwi. - Ani żaden inny facet!
-Ale..-Jęknął Zayn pojawiając się w przedpokoju.- Tam jest piwo...
-To nie będziesz pił? -Spytała retorycznie Pezz. Mulat przymrużył oczy obserwując ją. - Albo ja ci je przyniosę.
-Kocham cię..-Cmoknął ją mocno w policzek na co Jessy wywróciła oczyma.
-Ale...-Cece przymrużyła oczy. - Gdzie jest mój facet?
-Louis? - Mulat uniósł brew. - Wyszedł..parę minut temu.
-Do tej kurwy Eleanor? - Warknęła nagle.
-Jestem tutaj..-Przypomniała się brunetka na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Ale przyznałaś, że jesteś kurwą..-Zaśmiała się podle.
-Zabi..-Eleanor nie zdążyła skończyć bo Jessy zatkała jej usta dłonią. Uśmiechnąłem się nagle. Mniej jej paplania .
Nagle dłoń Jessy chwyciła nadgarstek siostry i Perrie wychodząc do kuchni. Cece poszła za nimi śmiejąc się pod nosem.
Zerknąłem na Mulata. Popijał piwo, które jeszcze zdążył zgarnąć z kuchni.
-No co jest młody? - Zaśmiał się obserwując mnie. - Czujesz coś do chochlika?
-Kogo? -Zmarszczyłem brwi.
-Chodzi mi o Jessy. -Uśmiechnął się półgębkiem palcem pocierając szyjkę butelki. Przełknąłem głośno ślinę. - No nie wstydź się.
-Przyjaźnimy się.- Przypomniałem mu szybko. Jakoś nie miałem ochoty na zwierzenia, serio.
-Ale chcesz czegoś więcej..-Strzelił. Wywróciłem oczyma.
-Hej, ja się z nią przyjaźnię..-Zmarszczyłem brwi. - Nawet jeśli czuję coś więcej, chcę żeby była ze mną...czy ty serio nie widzisz,że ona ciągle jest z Harry'm? Może sobie pierdolić ile chce,że z nim zerwała, ale ja znam prawdę. Ona nigdy się od niego nie uwolni. Nawet jeśli teraz wejdzie przez te drzwi..- Skinąłem na drzwi wejściowe. - Ona go nie wyrzuci, powie mu "Harry odczep się", ale nie wyrzuci go, pozwoli mu zostać, a on będzie miał szansę na to,żeby znowu ją debilnie przeprosić, ona mu uwierzy i tak będzie zawsze. - Westchnąłem ciężko. - Jest piękna, utalentowana i ...i tak dalej, jest mega inteligentna i tak bardzo naiwna! jakim cudem?
-Woah...-Malik zmarszczył brwi.- Ty ją kochasz.
-Ja pierdole..-Mruknąłem cicho. - Medal ci się należy.
-Ej! - Fuknął cicho unosząc brew. - Bez sarkazmu!
-Wiesz co to jest? -Zrobiłem duże czy. Zmierzył mnie wzrokiem. - Powiedzmy, że wiesz.
-Frajer.- Mruknął.
-Palant. - Odparowałem.
-Niedo...- Zmarszczył brwi. - Nic, ciesz się, że cię lubię.
-Wow, chyba wolę mieć to na piśmie. - Zaśmiałem się cicho. Wywrócił oczyma z rozbawieniem.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając w ścianę. Podniosłem głowę wzrokiem natrafiając na wyszczerzonego Lou za którym podążał wysoki, nawet dobrze zbudowany brunet o kręconych włosach.
Kogoś mi przypominał, to znaczy z opowiadań Jessy,ale nie wiedziałem dokładnie kogo.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem! - Pisnął Loueh ściągając kurtkę, którą zaraz odwiesił. - Jessy!
Dziewczyna powoli wyszła z kuchni wycierając dłonie w fartuszek, który miała na sobie a widząc " przybysza" zmarszczyła brwi.
-Ja..-Odetchnęła cicho. - Kto go tu zaprosił?
-Ja..przyszedłem z Lou. - Stwierdził odchrząkając cicho. - Przepraszam, nie powinienem, pójdę sobie.
Obrócił się powoli w stronę wyjścia wkładając dłonie w kieszenie. Widziałem, że Jessy zaczyna go żałować, było jej chyba przykro widząc co się z nim dzieje.
-Nie Harry czekaj...-Westchnęła cicho. - Pomożesz mi..robić ciasto.- Uśmiechnęła się w jego stronę . Lokaty widocznie zamarł obracając się powoli w jej stronę.
Nie wiedziałem czy dobrze zrozumiałem co Jessy do mnie mów, ale widok jej uśmiechu automatycznie mnie w tym utwierdził. Uspokoiło mnie to.
Pokiwałem powoli głową ściągając kurtkę i odwieszając ją na bok.
Skinęła na mnie dłonią więc ruszyłem w ślad za nią mijając tego całego Dean'a i Zayn'a.
Mulat posłał mi lekki uśmiech kiedy przekraczałem próg kuchni.
W sumie, nie wiem po co przyszedłem, zaledwie wczoraj płakałem głośno i gorzko zaćpany nad ciałem Liam'a a dziś miałem szansę na to by Jessy mi wybaczyła.
-Harry! - Uniosłem brwi słysząc wybuch radości Perrie. Uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie przytuliła, Cece rzuciła mi tylko pogardliwe spojrzenie i nadal mieszała składniki.
Poczułem mocny uścisk dłoni na swojej. Zmarszczyłem brwi kiedy brunetka pociągnęła mnie do siebie.
-Harry ty pomożesz mi ubijać to, ok? - Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc uśmiech Jessy i skinąłem lekko głową. -Mocno..I takimi ruchami. - Poprowadziła powoli moją dłoń i zagryzła dolną wargę skupiając się na tym co robi.
Zmarszczyłem brwi obserwując jej twarz, była taka śliczna.
-.. i wtedy..Harry słuchasz mnie? - Skrzywiłem się pod nosem czując uderzenie zadane przez Perrie.
-Tak słuuuchałem. - Pokiwałem energicznie głową odgarniając loki z oczu na co Jessy zachichotała.
-Tylko znowu go nie przyjmuj z otwartymi ramionami..- Mruknęła Ce rzucając ściereczkę na blat. - Dobrze myślisz Styles, nie lubię cię.
-Oj zostaw go Marcela..-Jessy potrząsnęła głową cofając się o krok tak, że wpadła plecami na mój tors. - To urodziny Dean'a, nie kłóćmy się. Ok? - Podniosła na mnie wzrok zagryzając dolną wargę.
Musiałem to przyznać. Kilka dni rozłąki i jej przyjaźń z Dean'em w jakiś sposób przywróciły ten dawny blask jej ciemnych oczu i co najważniejsze, ona znowu się śmiała. Cieszyłem się.
-Tęskniłam..-Szepnęła nie spuszczając ze mnie wzorku.
Zamarłem. Jak to tęskniła.
Widząc moje zdziwienie zaśmiała się cicho.
-Mimo tego, że bardzo mnie zraniłeś..- Dotknęła powoli mojego policzka uśmiechając się pod nosem. -Ale cię kocham Hazz..-Zagryzła wargę stając na palcach.
Wiedziałem co chciała zrobić. Robiła to zawsze kiedy chciała mnie pocałować, gdybym się nad nią nie schylał, to byłoby ciężkie, byłą malutka.
Pochyliłem się lekko w przód a jej ciepłe wargi naparły na moje. Mruknąłem z zadowoleniem zwiększając nieco intensywność napierania naszych warg. Jej usta powoli się otworzyły a przednie siekacze zahaczyły o moją wargę pociągając ją ku sobie wraz z ruchem, który kazał się jej cofnąć i stanąć równo na stopach.
-Wybaczysz? - Odgarnąłem jej loki na bok. Zaśmiała się pod nosem. - Tak czy nie Śmieszko?
-To..już ostatni raz. - Pokiwała głową z uśmiechem. - Naprawdę. Następnym skopię ci dupę i zostawię cię na zawsze.
-Zrooozumiałem! - Wyszczerzyłem się zanurzając palec w cieście i zaraz musnąłem nim jej nos. -Oj kochanie, chyba się ubrudziłaś.
-Harry! - Jęknęła cicho i uderzyła mnie w ramię. -Liż to.
-Tak przy ludziach? - Otworzyłem szerzej oczy. Uniosła brew.
-Liż..-Zażądała. Zaśmiałem się cicho pochylając nad nią i musnąłem językiem jej nos. Zmarszczyła go zabawnie. Zrobiłem to po raz kolejny i wpiłem się w jej usta. Zaśmiała się cicho obejmując moją szyję swoimi delikatnymi dłońmi.
-Mraww..-Mruknąłem jej w usta na co zaśmiała się głośniej. - Kochasz?
-Bardzo..-Zmarszczyła nos uśmiechając się lekko.
-Ej zakochańce..-Poderwałem głowę słysząc głos Lou. - Idziecie pić, czy będziecie się tu pieprzyć?
-Co z ni...-Zmarszczyłem brwi dostrzegając pustkę w kuchni. - Um, zaraz przyjdziemy.
-Pamiętaj o gumkach Hazzuś.. - Posłał mi całusa na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-On jest porąbany..-Stwierdziła Jessy. Uśmiechnąłem się do niej z rozbawieniem. - No co? Jest! - Pisnęła nagle.
-Yup, jest..- Zaśmiałem się cicho.
-No nie gadaj..-Zaśmiała się kręcąc głową.
-Daaaawaj! - Jessy pisnęła głośno zrzucając koszulkę. Parsknąłem śmiechem.
Wszyscy śmiali się już, pili i jarali co popadnie, nie zdziwiło mnie to.
-Kochanie, zejdź ze stołu! - Pisnął Louis. Cece posłała mu tylko całusa tańcząc dość subtelnie wraz z Perrie. To naprawdę było coś.
Obie były cholernie wcięte i ruszały się ... dość prowokacyjnie. Nie powiem, może to i pociągało, ale mój wzrok skupił się na Jessy.
Wraz z Dean'em i Malikiem ścigała się nadal kto wypije więcej.
Przechyliła kieliszek i skrzywiła się.
-Łuhuuu! - Krzyknęła wyskakując w górę i zaśmiała się cicho. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem. - Piecze cholerstwo, ale warto. - Zagryzła mocno wargę i posłała mi całusa. - Widzimy się na górze. - Zaśmiała się cicho.
-Boże ja nie dam rady! - Jęknął Dean. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale cóż, ja sam też nie próbowałbym się mierzyć z Jessy, ona miała mocną głowę jeśli chodziło o picie i tak dalej, serio.
-Mówiłam ci, nie rób tego..-Zaśmiała się cicho i posłała mu oczko przysiadając na kanapie.
Rozejrzałem się w koło. Nikt jeszcze nie usnął, ale salon rodziców Jessy źle wyglądał, będą kłopoty.
Zaśmiałem się gardłowo popijając piwo prosto z butelki i odetchnąłem cicho. To lubiłem. Właśnie to.
W sumie podobało mi się spędzanie czasu na lenistwie. Mógłbym tak żyć.
-Wygrałam! - Otworzyłem szerzej oczy słysząc krzyk Jessy. Nagle stanęła prosto i skrzywiła lekko. - Hazz..- Jęknęła jękliwie.- Zaraz zwymiotuję.
-Boże.. -Sapnąłem do siebie podrywając się na nogi. Chwyciłem ją w kolanach jedną dłonią, drugą w pasie i podniosłem.
-Nie kołysz! - Jęknęła kiedy niosłem ją na górę.
-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.
______________________________________________________________________________
Wiem, nie jest długi, przepraszam, ale kilka razy już mi skasowało cały rozdział, psiałam go na szybko, następny będzie lepszy :)
WEJDŹCIE W ZAKŁADKĘ "KONTAKT Z POSTACIAMI " A ZOBACZYCIE JAK MOŻNA ZADAĆ IM PYTANIA I SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NIMI.
SĄ DWIE OPCJE - ASK I TWITTER.
WIĘC ŻYCZĘ MIŁEJ ZABAWY Z NIMI :)
um, dziękuję za każdy komentarz, od następnego rozdziału będę dodawała polecane blog :)
z reguły tego,że ten rozdział się nie udał 23 komentarze i next :)
pozdrawiam :D
HAPPY BDAY DEAN LEMON! :)
PATRZCIE NA NASZĄ SŁODKĄ PARKĘ :)) X