piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 28.

Twarz Harry'ego wykrzywiła się w grymasie wściekłości, dłonie naparły mocno na szarpiącego się Liam'a, jego noga poślizgnęła się na nierównej betonowej posadzce i chłopak runął. Runął całym ciałem. Jego głowa miękko uderzyła w beton.
Harry cofnął się w tył. Jego oczy otworzyły się szeroko.



Załkałem cicho widząc szkarłat płynący powoli po betonowej posadzce.
W przerażeniu chwyciłem mocno ramiona Liam'a. Nie zareagował. Potrząsnąłem nim. Nadal nic.
W pewnym momencie upuściłem go. Wytarłem odruchowo dłonie w spodnie i podciągnąłem kolana pod brodę.
Co ja właśnie zrobiłem? Zabiłem go. Zabiłem Liam'a, osobę, która tak naprawdę we mnie wierzyła. 
Boże, jak mogłem? 
Zmierzwiłem nerwowo włosy słysząc dźwięk telefonu w jego kieszeni.
Pochyliłem się nad nim i drżącymi dłońmi wydostałem komórkę.

"Mama :) x "

Odetchnąłem nerwowo przykładając telefon do ucha. 
-Liam?- Usłyszałem zdenerwowany głos jego matki. - Liam gdzie ty się podziewasz? 
-Pani Payne? - Zapytałem drżącym głosem. Mój oddech przyspieszył w przerażeniu. - Liam...znalazłem go. On chyba nie żyje.
-Co? -Skrzywiłem się lekko słysząc jej przerażony krzyk. - Harry w tym momencie dzwoń na pogotowie! Już! -Niemal warknęła rozłączając się.
Wybrałem numer pogotowia automatycznie,ale w sumie nie wiedziałem po co. Przecież Liam już nie żył. To było bezsensu. 
Odsunąłem się odrobinę opierając plecy o zimną ścianę i obserwowałem go uważnie.
W głowie powoli zaczęło mi się kręcić. Uderzyłem się w czoło otwartą dłonią. Uh, jebane dragi.
Naprawdę nie było ze mną dobrze. Ja pierdole, znowu byłem wrakiem.
Jessy mnie zostawiła, zabiłem Liam'a. Co ze mną do chuja było nie tak?

Zmarszczyłem brwi obserwując jak zabierają Liam'a. Spisali moje zeznania, które musiałem zapamiętać w razie czego. Inaczej przecież oni mnie zamkną. A ja nie chcę siedzieć, to był wypadek. Kolejny cholerny wypadek.


-Dean? - Skrzywiłem się. Mój palec zastygł w drodze ku tortowi.
-No tylko liza! - Uśmiechnąłem się słodko obracając w stronę blondynki. Perrie przymrużyła oczy łapiąc mnie za koszulkę i pociągnęła za sobą.- Ejjj!
-Jessy! -Wydarła się nagle przytrzymując mnie w miejscu. Otworzyłem szeroko oczy próbując się jej wyrwać, ale za jej plecami pojawiły się dwie wyraźnie zdezorientowane dziewczyny.
-Pezz czemu go trzymasz? -Głowa Cece przechyliła się powoli w bok obserwując naszą dwójkę.
-Chciał popsuć tort! - Pisnęła z niedowierzaniem. Wywróciłem oczyma- Serio! Przyłapałam go na goooorcącym uczynku!
-Dean nie wchodzisz do kuchni..-Zadecydowała w końcu Jessy. Zmarszczyłem brwi. - Ani żaden inny facet!
-Ale..-Jęknął Zayn pojawiając się w przedpokoju.- Tam jest piwo...
-To nie będziesz pił? -Spytała retorycznie Pezz. Mulat przymrużył oczy obserwując ją. - Albo ja ci je przyniosę.
-Kocham cię..-Cmoknął ją mocno w policzek na co Jessy wywróciła oczyma.
-Ale...-Cece przymrużyła oczy. - Gdzie jest mój facet?
-Louis? - Mulat uniósł brew. - Wyszedł..parę minut temu.
-Do tej kurwy Eleanor? - Warknęła nagle.
-Jestem tutaj..-Przypomniała się brunetka na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Ale przyznałaś, że jesteś kurwą..-Zaśmiała się podle. 
-Zabi..-Eleanor nie zdążyła skończyć bo Jessy zatkała jej usta dłonią. Uśmiechnąłem się nagle. Mniej jej paplania .
Nagle dłoń Jessy chwyciła nadgarstek siostry i Perrie wychodząc do kuchni. Cece poszła za nimi śmiejąc się pod nosem.
Zerknąłem na Mulata. Popijał piwo, które jeszcze zdążył zgarnąć z kuchni.
-No co jest młody? - Zaśmiał się obserwując mnie. - Czujesz coś do chochlika?
-Kogo? -Zmarszczyłem brwi.
-Chodzi mi o Jessy. -Uśmiechnął się półgębkiem palcem pocierając szyjkę butelki. Przełknąłem głośno ślinę. - No nie wstydź się.
-Przyjaźnimy się.- Przypomniałem mu szybko. Jakoś nie miałem ochoty na zwierzenia, serio.
-Ale chcesz czegoś więcej..-Strzelił. Wywróciłem oczyma.
 -Hej, ja się z nią przyjaźnię..-Zmarszczyłem brwi. - Nawet jeśli czuję coś więcej, chcę żeby była ze mną...czy ty serio nie widzisz,że ona ciągle jest z Harry'm? Może sobie pierdolić ile chce,że z nim zerwała, ale ja znam prawdę. Ona nigdy się od niego nie uwolni. Nawet jeśli teraz wejdzie przez te drzwi..- Skinąłem na drzwi wejściowe. - Ona go nie wyrzuci, powie mu "Harry odczep się", ale nie wyrzuci go, pozwoli mu zostać, a on będzie miał szansę na to,żeby znowu ją debilnie przeprosić, ona mu uwierzy i tak będzie zawsze. - Westchnąłem ciężko. - Jest piękna, utalentowana i ...i tak dalej, jest mega inteligentna i tak bardzo naiwna! jakim cudem?
-Woah...-Malik zmarszczył brwi.- Ty ją kochasz.
-Ja pierdole..-Mruknąłem cicho. - Medal ci się należy.
-Ej! - Fuknął cicho unosząc brew. - Bez sarkazmu!
-Wiesz co to jest? -Zrobiłem duże czy. Zmierzył mnie wzrokiem. - Powiedzmy, że wiesz.
 -Frajer.- Mruknął.
-Palant. - Odparowałem.
-Niedo...- Zmarszczył brwi. - Nic, ciesz się, że cię lubię. 
-Wow, chyba wolę mieć to na piśmie. - Zaśmiałem się cicho. Wywrócił oczyma z rozbawieniem.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając w ścianę. Podniosłem głowę wzrokiem natrafiając na wyszczerzonego Lou za którym podążał wysoki, nawet dobrze zbudowany brunet o kręconych włosach.
Kogoś mi przypominał, to znaczy z opowiadań Jessy,ale nie wiedziałem dokładnie kogo.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem! - Pisnął Loueh ściągając kurtkę, którą zaraz odwiesił. - Jessy!
Dziewczyna powoli wyszła z kuchni wycierając dłonie w fartuszek, który miała na sobie a widząc " przybysza" zmarszczyła brwi.
-Ja..-Odetchnęła cicho. - Kto go tu zaprosił?
-Ja..przyszedłem z Lou. - Stwierdził odchrząkając cicho. - Przepraszam, nie powinienem, pójdę sobie.
Obrócił się powoli w stronę wyjścia wkładając dłonie w kieszenie. Widziałem, że Jessy zaczyna go żałować, było jej chyba przykro widząc co się z nim dzieje.
-Nie Harry czekaj...-Westchnęła cicho. - Pomożesz mi..robić ciasto.- Uśmiechnęła się w jego stronę . Lokaty widocznie zamarł obracając się powoli w jej stronę.


Nie wiedziałem czy dobrze zrozumiałem co Jessy do mnie mów, ale widok jej uśmiechu automatycznie mnie w tym utwierdził. Uspokoiło mnie to.
Pokiwałem powoli głową ściągając kurtkę i odwieszając ją na bok.
Skinęła na mnie dłonią więc ruszyłem w ślad za nią mijając tego całego Dean'a i Zayn'a.
Mulat posłał mi lekki uśmiech kiedy przekraczałem próg kuchni.
W sumie, nie wiem po co przyszedłem, zaledwie wczoraj płakałem głośno i gorzko zaćpany nad ciałem Liam'a a dziś miałem szansę na to by Jessy mi wybaczyła.
-Harry! - Uniosłem brwi słysząc wybuch radości Perrie. Uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie przytuliła, Cece rzuciła mi tylko pogardliwe spojrzenie i nadal mieszała składniki.
Poczułem mocny uścisk dłoni na swojej. Zmarszczyłem brwi kiedy brunetka pociągnęła mnie do siebie.
-Harry ty pomożesz mi ubijać to, ok? - Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc uśmiech Jessy i skinąłem lekko głową. -Mocno..I takimi ruchami. - Poprowadziła powoli moją dłoń i zagryzła dolną wargę skupiając się na tym co robi.
Zmarszczyłem brwi obserwując jej twarz, była taka śliczna.
-.. i wtedy..Harry słuchasz mnie? - Skrzywiłem się pod nosem czując uderzenie zadane przez Perrie.
-Tak słuuuchałem. - Pokiwałem energicznie głową odgarniając loki z oczu na co Jessy zachichotała.
-Tylko znowu go nie przyjmuj z otwartymi ramionami..- Mruknęła Ce rzucając ściereczkę na blat. - Dobrze myślisz Styles, nie lubię cię.
-Oj zostaw go Marcela..-Jessy potrząsnęła głową cofając się o krok tak, że wpadła plecami na mój tors. - To urodziny Dean'a, nie kłóćmy się. Ok? - Podniosła na mnie wzrok zagryzając dolną wargę.
Musiałem to przyznać. Kilka dni rozłąki i jej przyjaźń z Dean'em w jakiś sposób przywróciły ten dawny blask jej ciemnych oczu i co najważniejsze,  ona znowu się śmiała. Cieszyłem się.
-Tęskniłam..-Szepnęła nie spuszczając ze mnie wzorku.
Zamarłem. Jak to tęskniła.
Widząc moje zdziwienie zaśmiała się cicho.
-Mimo tego, że bardzo mnie zraniłeś..- Dotknęła powoli mojego policzka uśmiechając się pod nosem. -Ale cię kocham Hazz..-Zagryzła wargę stając na palcach.
Wiedziałem co chciała zrobić. Robiła to zawsze kiedy chciała mnie pocałować, gdybym się nad nią nie schylał, to byłoby ciężkie, byłą malutka.
Pochyliłem się lekko w przód a jej ciepłe wargi naparły na moje. Mruknąłem z zadowoleniem zwiększając nieco intensywność napierania naszych warg. Jej usta powoli się otworzyły a przednie siekacze zahaczyły o moją wargę pociągając ją ku sobie wraz z ruchem, który kazał się jej cofnąć i stanąć równo na stopach.
-Wybaczysz? - Odgarnąłem jej loki na bok. Zaśmiała się pod nosem. - Tak czy nie Śmieszko?
-To..już ostatni raz. - Pokiwała głową z uśmiechem. - Naprawdę. Następnym skopię ci dupę i zostawię cię na zawsze.
-Zrooozumiałem! - Wyszczerzyłem się zanurzając palec w cieście i zaraz musnąłem nim jej nos. -Oj kochanie, chyba się ubrudziłaś.
-Harry! - Jęknęła cicho i uderzyła mnie w ramię. -Liż to.
-Tak przy ludziach? - Otworzyłem szerzej oczy. Uniosła brew.
-Liż..-Zażądała. Zaśmiałem się cicho pochylając nad nią i musnąłem językiem jej nos. Zmarszczyła go zabawnie. Zrobiłem to po raz kolejny  i wpiłem się w jej usta. Zaśmiała się cicho obejmując moją szyję swoimi delikatnymi dłońmi.
-Mraww..-Mruknąłem jej w usta na co zaśmiała się głośniej. - Kochasz?
-Bardzo..-Zmarszczyła nos uśmiechając się lekko.
-Ej zakochańce..-Poderwałem głowę słysząc głos Lou. - Idziecie pić, czy będziecie się tu pieprzyć?
-Co z ni...-Zmarszczyłem brwi dostrzegając pustkę w kuchni. - Um, zaraz przyjdziemy.
-Pamiętaj o gumkach Hazzuś.. - Posłał mi całusa na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-On jest porąbany..-Stwierdziła Jessy. Uśmiechnąłem się do niej z rozbawieniem. - No co? Jest! - Pisnęła nagle.
-Yup, jest..- Zaśmiałem się cicho.
-No nie gadaj..-Zaśmiała się kręcąc głową.

-Daaaawaj! - Jessy pisnęła głośno zrzucając koszulkę. Parsknąłem śmiechem.
Wszyscy śmiali się już, pili i jarali co popadnie, nie zdziwiło mnie to.
-Kochanie, zejdź ze stołu! - Pisnął Louis. Cece posłała mu tylko całusa tańcząc dość subtelnie wraz z Perrie. To naprawdę było coś.
Obie były cholernie wcięte i ruszały się ... dość prowokacyjnie. Nie powiem, może to i pociągało, ale mój wzrok skupił się na Jessy.
Wraz z Dean'em i Malikiem ścigała się nadal kto wypije więcej.
Przechyliła kieliszek i skrzywiła się.
-Łuhuuu! - Krzyknęła wyskakując w górę i zaśmiała się cicho. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem. - Piecze cholerstwo, ale warto. - Zagryzła mocno wargę i posłała mi całusa. - Widzimy się na górze. - Zaśmiała się cicho.
-Boże ja nie dam rady! - Jęknął Dean. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale cóż, ja sam też nie próbowałbym się mierzyć z Jessy, ona miała mocną głowę jeśli chodziło o picie i tak dalej, serio.
-Mówiłam ci, nie rób tego..-Zaśmiała się cicho i posłała mu oczko przysiadając na kanapie.
Rozejrzałem się w koło. Nikt jeszcze nie usnął, ale salon rodziców Jessy źle wyglądał, będą kłopoty.
Zaśmiałem się gardłowo popijając piwo prosto z butelki i odetchnąłem cicho. To lubiłem. Właśnie to.
 W sumie podobało mi się spędzanie czasu na lenistwie. Mógłbym tak żyć.
-Wygrałam! - Otworzyłem szerzej oczy słysząc krzyk Jessy. Nagle stanęła prosto i skrzywiła lekko. - Hazz..- Jęknęła jękliwie.- Zaraz zwymiotuję.
-Boże.. -Sapnąłem do siebie podrywając się na nogi. Chwyciłem ją w kolanach jedną dłonią, drugą w pasie i podniosłem.
-Nie kołysz! - Jęknęła kiedy niosłem ją na górę.
-Przepraszam skarbie, nie moja wina, że masz łazienkę na górze. -Szepnąłem jej na ucho otwierając drzwi do jej łazienki kopniakiem. Postawiłem ją na nogach. Chwyciła mnie za koszulkę i wypchnęła ze środka.
-Miło kochanie! -Krzyknąłem zaraz.
Trochę mnie to bawiło. Widziałem ją w wielu gorszych sytuacjach, ale no dobrze, jak chce tak będzie. Nie chciałem się jej teraz narzucać i miałem nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę o nią walczyć.

______________________________________________________________________________

Wiem, nie jest długi, przepraszam, ale kilka razy już mi skasowało cały rozdział, psiałam go na szybko, następny będzie lepszy :) 


WEJDŹCIE W ZAKŁADKĘ "KONTAKT Z POSTACIAMI " A ZOBACZYCIE JAK MOŻNA ZADAĆ IM PYTANIA I SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NIMI.
SĄ DWIE OPCJE - ASK I TWITTER. 
WIĘC ŻYCZĘ MIŁEJ ZABAWY Z NIMI :) 

um, dziękuję za każdy komentarz, od następnego rozdziału będę dodawała polecane blog :) 

z reguły tego,że ten rozdział się nie udał 23 komentarze i next :) 
pozdrawiam :D 

HAPPY BDAY DEAN LEMON! :) 

PATRZCIE NA NASZĄ SŁODKĄ PARKĘ :)) X 







sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 27.

-W porządku, nic mi nie jest...-Pokiwała lekko głową na co otworzyłem szeroko oczy. - Ale nie rób tego więcej, to nie dla mnie.
-Obiecuję nie robić... -Szepnąłem cicho dotykając jej dłoni.
Posłała mi delikatny uśmiech już nic nie mówiąc.  


Przełknęłam głośno ślinę czując jak obejmuje mnie delikatnie w tali i próbuje przyciągnąć do siebie. 
Zacisnęłam palce na materiale kołdry i odsunęłam się odruchowo.
Nie chciałam, żeby mnie dotykał. 
-Jessy? - Szepnął po raz kolejny próbując przyciągnąć mnie do siebie, ale szybko obróciłam się na plecy. Próbowałam wszystkiego cały czas stawiał na swoim, najgorsze było to, że nie mogłam usnąć, bałam się, że jeśli to zrobię on w końcu postawi na swoim, a ja..chyba bałam się jego dotyku. 
Nieprawdą było to, że nic mi nie jest. 
Ja czułam obrzydzenie, wstręt, do siebie, do Harry'ego, a nie chciałam tego czuć. 
-Nienawidzisz mnie..-Stwierdził cicho obracając się plecami do mnie. Zrobiłam to samo.
Ja..nie potrafiłam go nienawidzić, ja go kochałam, ale..czułam obrzydzenie. To co zrobił przelało szalę goryczy i wiedziałam co muszę zrobić.

Otworzyłam powoli oczy czując ciepły dotyk na policzku. Zamrugałam kilkakrotnie próbując przyzwyczaić oczy do światła wpadającego przez okno. 
Przechyliłam lekko głowę i wtedy zrozumiałam co czułam. Harry uśmiechał się lekko leżąc na przeciw mnie.
-Ubierz się i wyjdź..-Mruknęłam podnosząc się z łóżka. 
-Co?-Wykrztusił. Łóżko zaskrzypiało cichutko. Poderwał się na nogi.
-Po prostu..sobie idź..-Pokiwałam lekko głową obracając się w jego stronę. 
-Jak to? - Szepnął wpatrując się we mnie uważnie.- Ty..ze..
-Zrywam z tobą. - Odetchnęłam głęboko. Przez chwilę patrzył na mnie w skupieniu. Widziałam łzy w jego zielonych oczach. To złamało mi serce,ale niczego nie powiedziałam.
-Dlaczego? Dlaczego Jessy? - Zrobił krok w moją stronę, ale szybko się cofnęłam. Uniósł z zaskoczeniem brwi. 
-Za dużo tego wytrzymywałam..-Odetchnęłam ciężko. -Biłeś mnie, poniżałeś, to ty zabiłeś Darcy...-Zupełnie nieświadomie zaczęłam płakać. To był odruch.- Harry ja...dla ciebie jestem nikim. Masz mnie za nic..w twoim mniemaniu jestem..szmatą. 
-Nieprawda ! - Wrzasnął łapiąc mnie mocno za ramiona. Zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem próbując go odepchnąć. To było na nic. 
-Harry puść..-Szepnęłam drżącym głosem. Nie zareagował. - To boli, proszę puść i wyjdź..
-Nie możesz mnie zostawić! - Ryknął na mnie patrząc mi prosto w oczy. - Nie możesz, rozumiesz? Tylko ty mnie jakoś trzymasz ..na tym zasranym świecie! Bez ciebie nie dam rady! - Wziął moją twarz w dłonie. -Kocham cię, zmienię się obiecuję..
-Nie obiecuj..-Potrząsnęłam głową odsuwając jego dłonie. - Chcesz żebym była szczęśliwa? W takim razie zabierz swoje rzeczy i wyjdź..
Przez chwilę jeszcze mnie obserwował. Uśmiechnął się ponuro, potrząsnął głową i zabrał swoje ubrania wychodząc z mojego pokoju. 
Usiadłam wpatrując się nieco tępo w swoje ręce. Co ja właściwie zrobiłam? Nie czułam się lepiej ani trochę, czułam się okropnie. Straciłam część siebie.

Związałam włosy w kitkę zbiegając na dół. Eleanor obróciła głowę w moją stronę. Oglądała coś w telewizji. Co dziwne, nawet nie denerwowała mnie jej obecność.
-No co? - Mruknęłam pod nosem wsuwając na ramiona kurtkę. Znowu padało.
-Nie wychodziłaś z pokoju od dwóch dni...-Stwierdziła podchodząc bliżej mnie by móc oprzeć się  framugę drzwi. - Martwiłam się o ciebie, co jest?
-Harry ci nie powiedział? - Zmarszczyłam brwi. Potrząsnęła energicznie głową. - Ani Louis? - Rzuciłam marudnie. Westchnęła ciężko. - Ja i Harry...rozstaliśmy się.
-W końcu! - Pisnęła głośno. Posłałam jej mordercze spojrzenie. - Co się stało?
-To nie jest powód do szczęścia, nie mojego ..-Sprostowałam jej wybuch. - Co się stało? Serio niczego nie słyszeliście? Tego jak prosiłam, żeby mnie zostawił? Tego jak płakałam? Niczego?
-Co? - Jej oczy otworzyły się szeroko.
-Eleanor tylko nie mów, że niczego nie słyszeliście. - Przełknęłam głośno ślinę uśmiechając się ponuro. - Nie wierzę w to i wiesz co? - Zmarszczyłam brwi próbując się pohamować przed wybuchem płaczu. - Zawiodłam się na was po raz kolejny..Jesteście moją rodziną, ja..ja po prostu zawsze liczyłam na waszą pomoc, ale wy zostawiliście mnie z tym samą.
-Jessy o czym ty mówisz? - Podeszła powoli i chwyciła mnie za ramiona. Obróciłam głowę w bok pociągając nosem. - Jessy co się stało?
-Zmusił mnie do zrobienia mu loda? - Szepnęłam jękliwie. - Odkąd zaczął mnie bić, dawałam wam nieme sygnały. Chciałam, żebyście mi pomogli..
-Ja chciałam, nie pozwoliłaś mi Jessy. - Westchnęła ciężko.
-Bo bałam się go stracić, dlaczego mnie posłuchałaś Eleanor? - Przełknęłam głośno ślinę spoglądając w końcu na nią. Potrząsnęła tylko głową. - Dlaczego nie zrobiłaś mi na złość jak zawsze? -Spytałam cicho.
-Przepraszam..- Zmarszczyła brwi. Jej dłoń powędrowała ku górze a palce przesunęły się po moim policzku.- Nie płacz malutka.
-Eleanor..ja mam tylko osiemnaście lat, ja nie chcę ... chcę się cofnąć w czasie..-Stwierdziłam cicho pociągając nosem. Jej ramiona objęły mnie mocno. Zaniosłam się głośnym płaczem. - Nie chcę wiedzieć jak to jest brać, nie chcę wiedzieć jak to jest być matką, jak to ...jak boli, kiedy osoba, którą kochasz bije cię i ma za szmatę, ja chcę być...zwykłą osiemnastolatką z nudną przeszłością, czy to tak wiele?
-Przepraszam, że nie mogę ...jakoś pomóc ci zapomnieć. -Stwierdziła cicho gładząc moje plecy.- Ale teraz już będzie dobrze.
-Eleanor ja za nim tęsknie..-Wyznałam łamiącym się głosem. Słyszałam jak zdycha z rezygnacją. - Kocham go, tego nie zmienię.
-Wiem, wiem, że go kochasz..- Odsunęła się odrobinę i wzięła moją twarz w dłonie. - Spróbuj jednak zapomnieć.
-Nie mogę przestać go kochać, nie mogę zapomnieć..- Pokręciłam tylko głową nic nie mówiąc.


-Jessy! - Mimowolnie przyspieszyłam kroku słysząc nawoływanie za plecami. W około było ciemno, dlaczego ja do cholery o tej porze chodziłam sama po Londynie, do tego uliczkami gdzie latarnie świeciły słabo albo wcale ich nie było? Serio, albo nudziło mi się bycie żywą, albo byłam wariatką, w sumie na jedno wychodziło.
-Jessy no proszę! - Przełknęłam głośno ślinę. Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Dlatego uciekałam coraz szybciej, ale jego natężenie wcale nie malało, wręcz przeciwnie, zwiększało się. On był tuż za mną, wiedziałam, że jest cholernie szybki, no ale kurwa, nie aż tak.
-Jessy stój! - Krzyknął.
Potrząsnęłam sama do siebie głową i przeskoczyłam nad kałużą. Nieumiejętnie postawiłam nogę i wyrżnęłam się jak długa.
Jęknęłam pod nosem podnosząc się na dłoniach. Kurwa, ja serio byłam kaleką.
Kroki zbliżały się coraz szybciej.
Uklękłam chcąc podnieść się na nogi i tak się stało. Ale nie samoczynnie, a z czyjąś pomocą, z jego pomocą.
- Jesteś szybka..-Zażartował próbując odgarnąć włosy z mojej twarzy, ale odtrąciłam brutalnie jego dłoń, by zaraz sama odgarnąć denerwujące mnie kosmyki. - Chciałem tylko pogadać.
- O czym? - Uniosłam brew obserwując go. Podniósł dłoń do góry i zmierzwił nią nerwowo loki przygryzając dolną wargę, zaraz potem przyłapałam się na tym, że przygryzam wargę dokładnie w tym samym momencie co on. Szybko się opanowałam i przesunęłam językiem po dolnej wardze skupiając na nim wzrok.
 -Ja chciałem cię przeprosić za to co zrobiłem..-Zmarszczył brwi obserwując mnie w wątłym świetle lamp. - Ta sytuacja mnie męczy, bardzo męczy. Jestem zmęczony samotnością, ja...wiesz jak cholernie to boli kiedy budzę się sam, kiedy wychodzę z domu wiedząc, że cię nie przytulę, nie pocałuję, nie pogryziesz mnie? - Uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem. - Jessy tak bardzo cię kocham..
-Harry..- Przełknęłam głośno ślinę. - Ja też cię kocham,ale..Ale to nie zmienia faktu, że przesadziłeś. To co zrobiłeś było w pewnej mierze punktem zapalnym mojej decyzji, której nie żałuję.- Pokiwałam lekko głową, ale kłamałam. Żałowałam bardzo, chciałam, żeby wrócił, żeby było..dobrze, ale wiedziałam, że nie będzie.
-Hej skarbie..- Odetchnął ciężko robiąc krok w moją stronę.- Ostatnia, serio ostatnia szansa. Jeśli chociaż na ciebie krzyknę, zostaw mnie..- Pokiwał lekko głową. - Proszę, zdjęcie to nie to samo co..twoje ciepło. Proszę, chcę się znowu budzić obok ciebie, męczy mnie spanie samotnie.
-Przykro mi..-Uniosłam brwi. - Już pokazałeś na co cię stać.
-Jessy nie zostawiaj mnie..-Chwycił mnie za dłonie, ale szybko je cofnęłam. - Proszę.
- Ja już cię zostawiłam..-Pokiwałam głową marszcząc brwi.
Poprawiłam torbę na ramieniu i odeszłam najszybciej jak potrafiłam. Zerknęłam na niego przez ramię.
Stał nadal w miejscu wpatrując się tępo w swoje dłonie. Kopnął ze wściekłością jakiś kamień i potrząsnął głową podnosząc na mnie wzrok, a ja szybko obrałam na cel coś przede mną.
Byłam taką idiotką.
Mogłam go odzyskać, ale w sumie ja nawet nie wiedziałam czy chcę. Bałam się, że jeśli jeszcze raz mu zaufam to on znowu mnie skrzywdzi. W sumie mógł zrobić to w każdy sposób, w każdy.
Może po prostu potrzebowałam odpoczynku? Albo naprawdę nie mogłam już do niego wrócić.

-Jade zostaw to..-Mruknąłem cicho widząc jak bawi się moim telefonem. Rzuciła go zaraz na łóżko, nie podobało się jej to, że nie pozwalam jej ruszać moich rzeczy. - Czy ja w ogóle powiedziałem, że możesz założyć moją koszulkę? -Zmarszczyłem brwi.
-A co nie? - Pochyliła się lekko w przód. - Więc mam tu tylko przychodzić po to, żeby się z tobą przespać i zaraz potem mam ubierać się i wynosić?
-Tak właśnie tak? - Uniosłem brew podpierając głowę na dłoni a drugą gładząc jej udo. - Wypierdalaj?
-Oh bo tylko ta szmata może ruszać wszystko co to ciebie należy? - Warknęła. Moje oczy otworzyły się szerzej.
-Zły ruch.. - Syknąłem w odpowiedzi podrywając się do pozycji siedzącej.
-Oh naćpałeś się i będziesz kurwy bronił? - Zakpiła.
-Zamknij się Jade..-Ostrzegłem ją pochylając się w jej stronę.
-Jest największą kurwą jaką miałam okazję poznać..- Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
Nie wytrzymałem. Wymierzyłem jej policzek, by zaraz potem przeskoczyć nad nią, chwycić ją mocno za gardło i przysunąć usta do jej ucha.
-Nazwij kobietę mojego życia "kurwą" jeszcze raz, a będziesz wąchać kwiatki od spodu..-Zagroziłem odsuwając się lekko. Wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Jej serce biło szybko, oddychała spazmatycznie. Wystraszyła się. Widziałem to. Bardzo dobrze.
-Prze..przepraszam..-Szepnęła lękliwie próbując rozluźnić uścisk moich palców. Puściłem ją.
-Ubieraj się i wypierdalaj..- Mruknąłem cicho przysiadając na krawędzi łóżka. Zaskrzypiało cicho.
Jade zabrała swoje ubrania i zaraz opuściła mój pokój.
Schowałem twarz w dłoniach.
-Sypiesz się stary..-Usłyszałem głos Justina, zaraz potem jego dłoń lekko klepnęła mnie w ramię. - Przepraszaj do skutku, nie możesz się poddać.
-Justin..-Przełknąłem głośno ślinę kręcąc głową. - Ona mnie nienawidzi ok? - Zerknąłem na niego. Nie przyjmował tego do wiadomości, widać było to po jego minie. - Zrobiłem wiele złego.
-Bo jesteś zły..- Stwierdził poważnie,  w sumie miał rację. - Ale jedno co wiem na pewno : kochasz ją bardziej niż cokolwiek innego, niż kogokolwiek innego i zrobisz dla niej wszystko. Odwyk, zajęcia z panowania nad agresją i jedziesz stary, ja ci pomogę. - Ścisnął lekko moje ramię. - Zrobisz to dla niej?
-Muszę? -Westchnąłem ciężko. To mi się nie podobało.
-Jeśli tylko chcesz ją odzyskać. -Pokiwał lekko głową wpatrując się we mnie uważnie.
-Spróbuję.. -Mruknąłem niepewnie spuszczając wzrok na swoje dłonie.


-Shhhh! - Zatkałam Dean'owi usta dłonią. Chłopak zaśmiał się głośno przesuwając językiem po mojej dłoni. Cofnęłam ją odruchowo z cichym piskiem.
-Ha! I co teraz małpo? - Parsknął na nowo śmiechem mierzwiąc moje włosy. Zrobiłam naburmuszoną minę zakładając ręce na piersi.
-Jesteś najgorszym przyjacielem ever! - Mruknęłam z niechęcią.
Znałam Dean'a odkąd skończyłam cztery lata, przez jakiś czas w sumie wcale się nie widywaliśmy, nie spotykaliśmy, Dean wyjechał do Polski. W sumie teraz kiedy wrócił nic, ale to nic nie stało na przeszkodzie temu, żebyśmy znowu zaczęli się spotykać, żebyśmy odnowili tą przyjaźń.
-Oh piękna, ty mnie kochasz ! - Pocałował mnie mocno w policzek. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Kocham..-  Posłałam mu całusa. Zaśmiał się cicho. - Nie! Nie! - Pisnęłam widząc jak podrywa się na nogi i biegnie w stronę mojej komody z bielizną.
Uderzył z nieprzyjemnym jękiem w drewnianą komodę i zaraz potem odsunął pierwszą z szuflad.
Potrząsnęłam energicznie głową wskakując mu na plecy.
-Dean zostaw! - Jęknęłam próbując wyrwać mu z dłoni moje czerwone stringi, ale wyciągnął ramiona przed siebie.
-Uuu, seksowne, założysz je dla mnie? - Obrócił głowę w bok i pocałował mnie w policzek.
-Nie! - Jęknęłam cicho nadal z upartością próbując wyrwać mu moją bieliznę.
-Dlaczego? -Zrobił smutną minę wydymając dolną wargę.
-Bo..w sumie to nie mam powodu..-Zmarszczyłam brwi.- A nie! Mam! Grzebiesz mi w rzeczach!
-Proszę cię chochliku..-Parsknął śmiechem. - Ty mi robisz rewizję od kilku dni, ja też mogę.
-Po za tym wiem o tobie wszystko, mogę przeglądać twoje rzeczy.- Wyszczerzył się odkładając majtki na miejsce i zaraz zasunął szufladę. Zeskoczyłam mu z pleców zakładając piersi na ręce.
-Wszystko powiadasz? - Przymrużyłam oczy.
-Wszyściutko! - Posłał mi całusa.
-Kiedy dostałam pierwszy okres? - Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Miałaś dziesięć lat, to był język angielski, zaczęłaś mnie szturchać i mówić, że boli cię brzuch,a jak wstałaś to miałaś taaaką plamę i co zrobił kochany Dean? Zgłosił to pani i dał ci swoją bluzę, a potem odprowadził cię do domu ! -Wyszczerzył się. Otworzyłam szeroko oczy, na co on parsknął śmiechem.
-Ja...Um..-Zagryzłam wargę zaczynając się śmiać.
-Kotku, ja wiem o tobie wszystko, ty wiesz o mnie wszystko, po prostu..Ideaaaalnie! - Pisnął nadal się śmiejąc.
- Taak, no jasne, cokolwiek. - Machnęłam ręką.
- Nadal o nim myślisz? - Spytał w końcu. Uniosłam brwi nie bardzo rozumiejąc. - O Harry'm..-Pokiwał lekko głową. 
-Staram się nie, chociaż bywa ciężko..- Zmarszczyłam brwi.  - Tęsknie zanim,ale..ale chcę żeby jakoś zaczął się starać, żeby pokazał mu, że tak naprawdę mu na mnie zależy. - Odetchnęłam cicho przez usta czując jego ramię mocno mnie oplatające. - Dziękuję, że tu jesteś. - Dodałam cicho rozkoszując się jego delikatnym dotykiem.
-Zawszę będę..-Obiecał cicho. I ja mu wierzyłam.


-Harry odłóż to..- Poczułem mocne szarpnięcie. Woreczek z białym tak bardzo upragnionym proszkiem wypadł mi z dłoni. Próbowałem po niego sięgnąć. Prawie mi się udało, ale dłonie tak bardzo się trzęsły, nie mogłem nad nimi zapanować. To mnie zdenerwowało.
Uderzyłem dłonią w zimny beton wyczuwając pod nią śliski materiał woreczka. Zacisnąłem powoli pięć i uniosłem ją do góry. Jednak jeszcze potrafiłem podnieść to czego potrzebowałem.
-Harry odłóż to powiedziałem!- Zmrużyłem oczy podnosząc wzrok na dźwięk słów Liam'a. Był zdenerwowany.
-Nie mów mi, co mam robić.. - Uśmiechnąłem się lekceważąco powoli, trzęsącymi się dłońmi rozrywając woreczek. Miałem wyjątkowe szczęście, niczego nie wysypałem.
-Naprawdę chcesz się zniszczyć? - Nie skomentowałem tego, po prostu nie chciałem.
Wysypałem powoli zawartość woreczka,a raczej część tego co miałem na rozpostartą dłoń i wciągnąłem szybko. Aż mnie zapiekło. Skrzywiłem się lekko. - Nie wierzę, że robisz to Jessy. - Zakpił ze mnie.
Otworzyłem szeroko oczy spoglądając na niego i uśmiechnąłem się tylko.
-Ona odeszła..-Zauważyłem wybuchając histerycznym śmiechem. -Odeszła ode mnie..trzy miesiące temu. Dobrze mówię? Bo..ja nie byłem zbyt dobry..- Pokiwałem lekko głową. - A teraz mnie zostaw.
-Harry ona tęskni, codziennie pyta co u ciebie..-Poczułem jego dłoń na ramieniu. Aż się skrzywiłem. - Musisz to zostawić.
-Nie mów mi co mam robić...- Mruknąłem cicho podnosząc się powoli na nogi. To było dość trudne, ale dałem radę. - Nie mów mi Liam! - Warknąłem. Cofnął się odrobinę. - Pewnie ją teraz obracasz co? - Uśmiechnąłem się z nutką szaleństwa. Sam to wyczułem. Gotowało się we mnie. - Obracasz moją Jessy chuju? Taaak? - Pchnąłem go lekko w tył. Zatoczył się, ale odzyskał równowagę nic nie mówiąc. Podniósł tylko ręce w obronnym geście. - Jakim kurwa prawem? - Wrzasnąłem łapiąc go za koszulkę. Pociągnąłem do siebie i naparłem na jego kark dłonią.
-Harry puść mnie proszę... - Podniósł rękę do góry i dotknął nią mojej próbując poluzować jej uścisk, a więc ja go zwiększyłem. -Harry puść, co ci to da?
-Nie masz prawa dotykać Jessy, nikt nie ma prawa...- Szepnąłem mu ochryple na ucho. Szarpnął się lekko.
Straciłem chwilowy kontakt z rzeczywistością, nie wiedziałem co się ze mną działo.  Zupełnie jakbym niczego nie widział, nie słyszał, nie kontrolowałem swojego ciała.

Zielonooki ryknął ochryple na swojego przyjaciela, tamten cofnął się, próbował, ale nie był wystarczająco silny.
-Nie masz prawa jej dotykać! - Powtórzył po raz kolejny, tym razem jednak to było punktem zapalnym tragedii. Tragedii, która stała się chwilę później.
Twarz Harry'ego wykrzywiła się w grymasie wściekłości, dłonie naparły mocno na szarpiącego się Liam'a, jego noga poślizgnęła się na nierównej betonowej posadzce i chłopak runął. Runął całym ciałem. Jego głowa miękko uderzyła w beton.
Harry cofnął się w tył. Jego oczy otworzyły się szeroko.

_________________________________________________________________________


Przepraszam za ten rozdział, rozumiem, że może wam się nie spodobać..
Jest dość chaotyczny, ale dla mnie dość kluczący.
No nic.
Dziękuję, za każdy komentarz, opinię :) 
To tyle z mojej strony.
30 komentarzy - NEXT 


Dean Lemon .
W One Mistake Dean jest o rok młodszy, ma 18 lat.
Brak spokrewnienia z Kieran'em Lemonem w One Mistake. 
Postać dla mnie klucząca. 
http://25.media.tumblr.com/ab49b5a1ff65e5e0ed8bf42cbf0aa4df/tumblr_mkxmqpvMXT1rv4yfio2_500.jpg